To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzależnienia - Forum -
internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich

Bezchmurnie - Wiem że nie będzie łatwo

Jagodowy - 25-09-2011
Temat postu: Wiem że nie będzie łatwo
Witam,
Zakładam ten temat gdyż myślę iż jego obecność tutaj pomoże mi w przezwyciężeniu pewnego nałogu, którego chciałbym się pozbyć. Jestem uzależniony od marihuany, palę raz na dwa- trzy dni, niekiedy codziennie. Niestety, ale na chwilę obecną jest to mój wentyl na problemy, który blokuje wszystkie inne inicjatywy, chęci i motywacje. Jestem więc w błędnym kole - nałóg blokuje możliwości rozwoju wszelkich innych zastępczych wentyli, zainteresowań i hobby, których potrafiłbym mieć sporo. Jestem z natury osobą kreatywną i dociekliwą, niestety syndrom amotywacyjny skutecznie hamuje we mnie ten dar. Wiem, że stać mnie na wiele więcej, niż obecnie daję z siebie. Jestem schizkiem niezłym, żyję do środka (miewam problemy w kontaktach z ludźmi) - marihuana wzmaga to we mnie jeszcze bardziej, przez co staję się niepewnym siebie milczkiem. Muszę ogarnąć swoje życie, gdyż dochodzę do wniosku iż takie małe gówienko nie może nim rządzić.

Pytanie do was, bo chciałbym zacząć od wytrzymania miesiąca - czy możliwe jest palenie weekendowe, bez ciśnienia i czekania na ten moment, czy lepiej odpuścić całkowicie palenie? Wiem że marihuana nieraz otwiera głowę z pomysłami, niektóre są bardzo przydatne i z nich często korzystam. Wiem że najlepiej by było tworzyć bez wspomagacza, jednak to wyjście z siebie jest nieraz przydatne. Moim celem docelowym jest znaczne ograniczenie marihuany i palenie jej raz na tydzień, dwa, jednak skory jestem zredwidować swój cel na rzecz całkowitego jej wyeliminowania z mojego życia. Dodam tylko że palę papierochy, alkoholu ani innych środków nie biorę. Obawiam się zastąpienia jednej substancji inną - ale świadomość tej obawy to już chyba coś.

W każdym razie nie palę już trzeci dzień, a tym tematem chciałbym wesprzeć moje postanowienie. Pewnie nie będzie łatwo, ale tym lepiej :) Ad astra per aspera.

Pozdrawiam

Jagodowy - 26-09-2011

Przepraszam, zapomniałem też dodać że bywam zakręcony jak słoik na zimę i pominąłem kilka istotnych szczegółów - mam obecnie 26 lat, marihuanę palę od 16 roku życia, intensywnie od 3-4 lat. Raczej nie miałem problemów z jej powodu - nie wpłynęła ani na szkołę (ukończyłem studia), ani na pracę (radzę sobie dzielnie), ale powoli dostrzegam jej wpływ na moją psychikę.

Do tej pory tłumaczyłem sobie że skoro ogarniam wszystko, to nie ma problemu. Niestety myliłem się - problem jest. Marihuana blokuje mnie przed życiem pełnią życia, i czuję że coraz bardziej zamykam się w swoim introwertyźmie, czy wręcz zapadam w stan niemalże (nadużyję nieco tego słowa) autystyczny. Postaram się zdawać relacje z pola walki, niestety znam bardzo dużo osób związanych ze środowiskiem palaczy, załatwienie marihuany to dla mnie miejszy problem niż zakup alkoholu (mam bliżej do "znajomego" niż do sklepu), bardzo często trafiają się niezobowiązujące propozycje.

I jeszcze jeden szczegół - wygrzebuję się z uzależnienia od amfetaminy. Kilka ostatnich miesięcy, w tym całą pierwszą połowę wakacji przeleciałem naspidowany, aż pewnego lipcowego dnia z niej zrezygnowałem. Trzymam się już na luzie, początkowo odmawianie amfy było dla mnie uciążliwe psychicznie, teraz już luzik, macham na to ręką chociaż mogę mieć podstawioną pod nos. Mam nadzieję że tak samo będzie z marihuaną.

miodzio - 26-09-2011
Temat postu: powodzenia
witaj na forum :)

wyglada, ze dojrzales do zmiany - wierze, ze Ci sie uda

na Twoim miejscu przemyslalbym skorzystanie ze wsparcia, jakie daje terapia - wyglada, ze masz sklonnosci do nalogowego siegnia, wg mnie warto nad tym poprawcowac, by uniknac powrotu w schemat taki czy inny

3maj sie i pisz, jak Ci idzie

Jagodowy - 26-09-2011

miodzio: dziękuję za odpowiedź. Robisz kawał dobrej roboty udzielając się tutaj (mówię o forum)

Nie mylisz się, jestem podatny na uzależnienia, takich czy owakich. Ma to swoje wady i zalety. Jestem z reguły osobą która albo "w czymś" jest, albo jej nie ma wcale. Bez półśrodków. Dlatego jestem świadom swej podatności na nałogi. W wielku 18-19 lat wyszedłem z lekomanii (benzodiazepiny), mogę więc sobie jedynie powiedzieć - nie z takich nałogów wychodziłem.

Jeśli chodzi o terapię czy wsparcie - spróbuję sobie poradzić z problemem sam. Sam wpadłem w nałóg, sam sobie muszę z nim poradzić. Nie wtajemniczam też obecnie nikogo, wspomniany lekowy nałóg zwalczałem nigdyś ze "wsparciem" pewnej osoby, ale doskonale pamiętam upadki i zawód, który tylko pogrążał mnie psychicznie i sprawiał że miałem chęć uciec przed tym stresem w kolejne dawki. Samonapędzające się koło - nie tędy droga dla mnie.

Jeśli się potknę, spróbuję wstać i iść dalej. Po pomoc zgłoszę się do fachowca kiedy sam nie będę mógł iść. Trochę więcej energii będę w to przejście musiał włożyć, ale myślę że wówczas będę silniejszy jeśli poradzę sobie z problemem (zagadnieniem, hm?) sam.


U mnie dopiero dzień czwarty. Początki zawsze są ciężkie, bez względu na to jakiego wyzwania się podejmujemy. To wiem z doświadczenia. Później będzie łatwiej. Teraz jest w miarę dobrze, myślę jednak że najgorsze dopiero przede mną, zastanawiam się czy pojawią się wachania nastrojów i symptomy fizyczne odstawienia tej roślinki. Wszak psychika wpływa na fizjologie, i nie przeczę że żadne dolegliwości się nie pojawią. Wolę się na nie przygotować.

Jeśli chodzi o mnie, wiem że to po południu i pod wieczór nadchodzi największe parcie by przypalić. Jednakże nie mam ochoty zapalić i żałować tuż po pięciu sekundach od ujarania się. Tak by było zapewne w moim przypadku. Chcę zobaczyć jak moja psychika się zmieni kiedy pozbędę się thc z organizmu - wydaje mi się że na lepsze, i chcę zmienić to "wydaje się" na "wiem". Na chwilę obecną jest za wcześnie by coś powiedzieć. Teraz jestem senny jedynie. Nastrój w normie. Pozwolę sobie napisać kilka przemyśleń, bo myśli niekiedy same uciekają na tematy dookołamarihuanowe, jednak staram się je sprowadzać na odpowiednie tory.

Pierwsza rzecz - zrobiłem listę postanowień i celów którę chcę zrealizować, i zastąpić nimi wolny czas, w którym upalałem się. Cele ambitne i mniej ambitne, listę stopniowo będę poszerzał. Nie wiem jak to będzie z motywacją, na chwilę obecną nie chce się szarpać na większe rzeczy... zresztą jestem na etapie pisania listy a nie jej realizacji. Mam nadzieję że to się wkrótce zmieni.

Druga rzecz - świadom jestem że nie mogę zaangażować innych substancji na rzecz obecnego nałogu. Ani alkohol ani inne środki absolutnie nie wchodzą w grę. Mam natomiast zamiar sprawiać sobie mniejsze przyjemności - jako że przepadam za słodyczami, to w nie będę inwestował :) Czekolada produkuje endorfiny, i nie jest silnym psychotropem. Postaram się mieć pod ręką zawsze coś słodkiego, ewentualnie owoce, które też lubię.

Trzecie rzecz - muszę wypłukać toksyny z organizmu. Częste ciepłe kąpiele i dużo ruchu są jak najbardziej wskazane. Zacznę robić sobie piesze wycieczki po mieście, ewentualnie wytargam z piwnicy rower coby zorganizować może jesienne wypady, póki pogoda sprzyja.


Wiem, że część tych rzeczy które sobie ustalę, zostaną "ze mną", stanowiąc wentylek i ujście, wypełniając miejsce marihuany, być może nawet na dłuższy czas. Chcę aby lista rzeczy do zrobienia była jak najbardziej wszechstronna. Na chwilę obecną spisałem kilka pomysłów - wśród nich przejście trudnej gry komputerowej którą lubię, przeczytanie większej ilości książek, wysprzątanie pokoju z góry na dół ze dwa razy pod rząd, fotografowanie natury, pisanie. Są na liście rzeczy bardziej przyziemne, czyli rzeczy związane z pracą - nie żebym był pracoholikiem, ale niekiedy praca sprawia mi satysfakcję. Chciałbym więcej rzeczy zaplanować, przez co osiągać lepsze rezultaty.

Jutro mam wolne od pracy, cały dzień. Zdaję sobie sprawę że mogę mieć natłok myśli o zapaleniu, dlatego dziś pod wieczór chyba zaplanuję sobie w nadmiarze jutrzejszy dzień. Weekendy i dni wolne są największym zagrożeniem na chwilę obecną, dlatego podchodzę do tego tak "planowo".

Pozdrawiam wszystkich, i życzę Wam dużo wewnętrznej siły,
Jagodowy

miodzio - 26-09-2011
Temat postu: ...
Dzieki za cieple slowa - korzystaj z forum i niech Ci sluzy jak najlepiej.

>>>nie z takich nałogów wychodziłem<<<

Troche to jednak wyglada ze nie wychodziles, a zmieniales jedynie uzywke. Terapia to zajecie sie wewnetrznym mechanizmem, ktory napedza nalog.

>>>Sam wpadłem w nałóg, sam sobie muszę z nim poradzić<<<

Na szczescie tak nie jest - NIE MUSISZ SAM. Wg mnie to zadna ujma korzystac z pomocy. Ale to oczywiscie musi byc Twoja wlasna i wolna decyzja.

>>>wspomniany lekowy nałóg zwalczałem nigdyś ze "wsparciem" pewnej osoby<<<

Bliskie osoby moga byc dobra motywacja, ale jesli nie maja wiedzy o nalogu to wchodza w mechanizm wspoluzaleznienia i tak jak piszesz: takie "wsparcie" moze bardziej nakrecac niz pomagac. Wg mnie lepiej zaufac obcemu profesjonaliscie niz bliskiej osobie, chocby miala najlepsze checi.

>>>zrobiłem listę postanowień i celów którę chcę zrealizować, i zastąpić nimi wolny czas, w którym upalałem się. Cele ambitne i mniej ambitne, listę stopniowo będę poszerzał. Nie wiem jak to będzie z motywacją, na chwilę obecną nie chce się szarpać na większe rzeczy...<<<

Super ruch - wazne by nie robic zbyt ambitnych planow.Wg mnie lepsze male ruchy i poczucie sukcesu niz rozkrok przy zbyt duzych krokac ;) Jak poprzeczke dasz za wysoko, to bedziesz sie frustrowal i plan moze pozostac planem... Wyprobowalem na sobie :]

>>Mam natomiast zamiar sprawiać sobie mniejsze przyjemności<<<

Lista przyjemnosci to tez dobry ruch - ale warto jakbys ja mocno porzerzyl o rozne zachowania (zdrowe i bezpieczne). Wg mnie sieganie po slodycze na dluzsza mete nie jest rozwiazaniem najlepszym. Choc musze przyznac, ze sam w pierwszym roku niepalenia zjadlem wiecej czekolady, niz w reszccie zycia :D Na szczescie potem ssanie na czekolade minelo - bo ladnie bym dzis wygladal... ;)

Bryan - 26-09-2011

@Jagodowy Palenie weekendowe bez ciśnienia? Mało realna sprawa. U mnie było tak, że gdy postanowiłem nie palić to oczywiście przez jakiś czas jeszcze popalałem dla towarzystwa ale nie miałem już po prostu tak wielkiej chęci na to bo zmieniło mi się myślenie na temat marihuany. Miewałem wtedy przerwy od tygodnia do powiedzmy miesiąca ale wiedziałem w jakim kierunku chcę zmierzać. Mała rada: Nie napinaj się tak bardzo na planowanie wszystkiego. To brzmi jakbyś miał do wykonania określony plan a po jego realizacji co? Samozachwyt? Od takiego stanu niedaleko już do myśli: skoro to wszystko wytrzymałem to jeden buch nie zaszkodzi. Widzę, że chcesz jak najlepiej ale myślę, że trochę spontaniczności mogłoby ci wyjść na plus. Zrobisz jak zechcesz. Powodzenia.
micholas - 26-09-2011

Każdy sposób jest dobry jeżeli jest skuteczny. A z okazjonalnym paleniem- pomijając po prostu WSZECHOBECNE informacje na temat tego, że alkoholik zawsze będzie alkoholikiem, narkoman narkomanem, a nikotynista nikotysnistą- to napisz tutaj odpowiedź, czemu teraz nie palisz okazjonalnie? Co to za problem? A skoro wychodziłeś "nie z takich rzeczy" powiedz sobie po prostu: pale raz na dwa tygodnie i tyle...Nie da się, co? I tu nie chodzi o to, że masz dużo thc w organiźmie i złotym środkiem będzie to że będziesz jej miał mniej.

Ja się skusiłem po 38 dniach, bo pomyśałem- raz w sumie nie zaszkodzi, potem nie będę palił. Zapaliłem następnego dnia i jeszcze następnego. Coś jakby mną sterowało, jakiś autopilot. Z trudem uniknąłem kolejnego długotrwałego ciągu...

I jak też mam skłonności do uzależnień. Teraz staram się nie używać żadnych i uczę się tego czego powinienem się nauczyć wiele lat temu- żyć normalnie bez żadnych uzależnień czy używek. Bez upijania się,bakania, jedzenie nadmiernej ilości słodyczy...nie jest to absolutnie łatwe. Jest to żmudne, trudne i czasem upokarzające. Ale wg mnie warto. Bo mamy kawał życia przed sobą, a walka, przewartościowanie się na rzeczy najważniejsze które dają radość, nauka wytrwałości- to mocne doświadczenie na całe życie...Ja tak uważam i to sobie powtarzam kiedy mam trzaski...

Bryan - 27-09-2011

@Jagodowy Jeszcze jedno. Ja też nie korzystałem z terapii ale jeśli będziesz miał problemy to chyba warto spróbować.
micholas - 27-09-2011

ja korzystam z terapii, zacząłem tam uczęszczać z początku tylko dlatego, że chciałem zaświadczenie o mojej chorobie i niczego się po niej nie spodziewałem, ale zostałem pozytywnie zaskoczony i uczęszczam na nią bez przymusu i przyjemnością- jest to bardzo konstruktywna odskocznia od problemów, dająca mi wiele motywacji do działań- nie do odciągania od palenia, tylko ŻYCIA bez niego, ze wszystkimi jego problemami i trudnościami...ale pewnie gdyby nie potrzebny papier, w życiu i pod żadnymi namowami bym się tam nie pojawił...
Jagodowy - 30-09-2011

Witam ponownie,
Dziękuję wszystkim za odpowiedzi, zwłaszcza użytkownikowi miodzio, za rozmowe na czacie. Pozostałym użytkownikom wypowiadającym się w tym temacie również serdecznie dziękuję za kontruktywną dyskusję. Wszystkie wasze opinie rozważam i biorę pod uwagę.

Brayanowi przyznaję rację - życie z coweekendowym paleniem jest trudne i może skończyć się oczekiwaniem na weekend, życiem jedynie sobotą i niedzielą. Postanowiłem więc wytrwać w abstynencji od marihuany jak najdłużej, a jeśli się da - zerwać z nałogiem do końca życia. Pomału, zauważam pozytywne zmiany w sobie.

Co do listy postanowień - uważam że dobrze ją mieć. Wprawdzie jej nie realizuję z takim zapałem, ale pomalutku ruszam z miejsca.Dobrze mieć listę i dobrze być spontanicznym, akurat w tym jest dobry - umiem improwizować jak i poruszać się zgodnie z planem.

miodzio - póki co nie jest źle, nie myślę o terapii, natomiast sam doszkalam się wyrażania emocji. Mówię ludziom wprost rzeczy, o których myślę. Nie ukrywam własnych opinii, tylko się nimi dzielę. Staram się opanowywać zdenerwowanie i przyjmować słowa "przepraszam". Powoli do przodu. Czuję się z tym znacznie lżej, i przez to moja samoocena nie woła już o pomstę do nieba (mimo to wciąż potrafię się przejąć największą pierdołą), oddalają się czarne myśli na rzecz "a mam w dupie jeśli Ci się nie spodobam, przynajmniej jestem szczery".

Właśnie mija 7 dzień niepalenia - tydzień. Dość sporo jak dla mnie.


Miewam ostre wahania nastrojów - jednego dnia jestem pełen energii i mógłbym zmieniać świat, rozbawiać ludzii wkoło, drugiego ospały, innego zaś łapię paranoje i sobie coś wmawiam. Niekiedy nastrój zmienia się z godziny na godzinę. To i tak nieźle, jak do tej pory - paląc albo łapałem paranoje, albo byłem ospały, myśląc sobie że chciałbym być pełen energii... tylko myśląc, następnie paliłem i zamulałem, nie robiąc nic, zamykając się w myślach.

Zła rzecz taka że palę więcej papierochów, niestety pomimo nich czuję niemalże chyba fizycznie że moje płuca chcą czegoś innego prócz nikotyny. Miewam koszmary nocne, płytko śpię i budzę się cały spocony i rozechwiany psychicznie, musi minąć dłuższa chwila zanim wszystko wróci do normy. Wciąż mam tą swoją fobię społeczną, która pryska po pewnym czasie obcowania z ludźmi.

Z plusów - jestem bardziej błyskotliwy w rozmowach z ludźmi, bardziej otwarty, serdeczny. Wciąż łatwo mnie urazić, ale o wiele łatwiej już rozbawić i nie kłopoczę się, nie reaguję na to co ludzie powiedzą po chwili, rozważając wszystkie możliwe aspekty wypowiedzi w głowie. Jestem też bardziej stanowczy w tym co robię, i w tym co chcę zrobić oraz w wyrażaniu własnego zdania.

Miałem już kilka propozycji zapalenia, które odrzucałem. Po tym jak je odrzuciłem pojawiły się myśli "a może bym sobie zapalił", jednak myśli te zbywałem tym że już trochę nie palę i sporo pracy przede mną żeby odzyskać równowagę ducha, a zapalenie dołożyłoby mi więcej pracy i złe samopoczucie. Po tym czułem się już lepiej że odmówiłem.

Pozdrawiam
Jagodowy

Bryan - 01-10-2011

@Jagodowy "Postanowiłem więc wytrwać w abstynencji od marihuany jak najdłużej, a jeśli się da - zerwać z nałogiem do końca życia." - Dobre podejście. Jesteś na początku drogi, daj sobie trochę czasu, efekty przyjdą na pewno. Po paru/parunastu tygodniach zaczniesz funkcjonować dużo sprawniej. Pozdrawiam.


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group