Bezchmurnie - Czas start - dla nie palenia
DB - 18-10-2011 Temat postu: Czas start - dla nie palenia Każdy dzieli się swoją historią to i czas na mnie. Mam 21 lat, mieszkam w okolicach Gdańska.
Palę jakieś 5 lat. Wiadomo, zaczęło się jakoś tam od pojedynczego blanta trochę wcześniej, ale moment kiedy zacząłem palić często określam jakoś na połowę liceum (bo sam dokładnie nie pamiętam).
Na początku nie bakałem dużo. Można powiedzieć, że co jakiś czas jednak wiadomo, znajdywało się coraz więcej okazji i sposobności do palenia. Później przyszedł okres po liceum kiedy zaczęło się palenie codzienne / prawie codzienne. Moi najbliżsi znajomi też palili. Więc kiedy spotykałem się z nimi z osobna to z osobna z każdym paliłem. Takim sposobem zawaliłem pierwszy rok studiów, bo zamiast chodzić na wykłady, ćwiczenia to często wstawałem o 11, skręcałem, miałem wszystko w dupie, każdy obowiązek itd. Wiadomo jak jest, nie muszę chyba wiele tłumaczyć.
Zacząłem drugi rok studiów, tym razem zaocznie + praca. I faktycznie przestałem palić codziennie, bo w tygodniu pracując nie miałem tyle styczności z palącymi przyjaciółmi i też pochłaniała mnie praca. Jednak w weekendy kiedy miałem zjazdy na uczelni nocowałem często u tych przyjaciół i za każdym razem obiecywałem sobie, że nawet jak zapalę to tylko w piątek, a w sobotę rano idę na uczelnię i nie palę chociaż do następnego piątku. Oczywiście było inaczej - w piątki jaraliśmy do nocy, rano nie dawałem rady zmusić się do wstania, więc spałem do którejś tam i oczywiście blant... Zdarzyło się nawet tak, że wsiadałem w auto, mówiłem, że jadę na uczelnię. Tam na parkingu uczelni wiedząc, że mam np. 1,5h do następnego wykładu uznawałem, że jak zapalę to nie przeszkodzi mi to pójść na ten wykład, więc kręciłem blanta w samochodzie i tak już zostawałem lub jechałem do mc donalda mając w dupie uczelnie.
To wszystko złożyło się na trudną sytuację finansową w domu, że ostatecznie pieniędzmi, które zarabiałem, wspomagałem rodziców i nie starczyło na studia, więc mam wymówkę, że nie było mnie stać na studia (ale wiem, że i tak bym je zawalił). Wyobraźcie sobie sytuacje, gdy po jakimś czasie wracam na uczelnię, a ludzie z grupy (!) mnie nie pamiętają i dopiero po tłumaczeniach "aaaa, juuuż pamięęętaaaaaam!".
I do tego momentu nie uznawałem, że coś jest nie tak. Raczej ciągle wmawiałem sobie, że to zależy od charakteru. że mogę sobie bakać, ale nie dać się opętać i robić to co ja chce. No, ale nigdy mi się nie udawało. Szukałem sytuacji, sposobności, żeby jarać. Dużo rzeczy miałem zrobić, mało zrobiłem. Nigdy mi się nie chciało.
Mimo wszystko, nie czułem się uzależniony, nie myślałem nawet o tym. wchodziłem tu na forum, żeby z ciekawości poczytać o tym co piszą ludzie, ale uznawałem to trochę za głupoty.
Ale ostatnio pojawił mi się dodatkowy problem. W czasie ostatnich wakacji paliłem 3-4 razy w tygodniu, czasem mniej, czasem więcej (więc i tak lepiej niż rok temu kiedy paliłem codziennie). Zaczęły pojawiać mi się różne głupie myśli typu, że jestem słaby, beznadziejny, że cały świat w sumie jest taki szary i do dupy (nie układa mi się z dziewczyną choć spotykamy się strasznie długi czas, trudna sytuacja rodziców, brak studiów, brak perspektyw, nawet motocykle sprzedałem, żeby wesprzeć rodziców więc moja cała pasja też odeszła na bok. Praktycznie nie mam nic i myślę, że to wspomaga te chore myśli po mj, a kiedyś miałem w sumie to co chciałem w każdej dziedzinie życia), czasem bywało tak, że miałem wrażenie, że moi najlepsi przyjaciele (no ludzie którzy są dla mnie jak bracia) coś tam za plecami o mnie mówią. Strasznie dziwnie się z tym czułem. Ostatnio też jeden z nich zwrócił mi uwagę na to, że często po trawie mówię o śmierci i takich przygnębiających rzeczach jak starość, choroby. Rzeczywiście, ciągle w głowie po trawie mam takie melancholijne wizje i same dobijające rzeczy. Tak jakbym miał jakieś psychotyczne myśli których nie kontroluje zawsze. Czasem ten stan "smutku" jakbym go nazwał trwa kolejny dzień po ostatnim paleniu. + uczucie osaczenia przez ludzi. Paląc codziennie nie lubiłem wychodzić z domu, przestałem być imprezowy. Często też wybór: fajna zabawa, gdzieś lub zabakanie na miejscu, nie był dla mnie trudny. Wiadomo - wybierałem to drugie.
W sumie to mocno się przestraszyłem, więc powiedziałem sobie, że chce rzucić bakanie, bo nie jest mi do niczego potrzebne. Przecież kasę i czas, który przeznacza się na jaranie można spożytkować na milion fajniejszych sposobów. I tu mam problem, bo nie jest to takie proste jak bym chciał. Zawsze silny jestem przez pierwsze dni po nie paleniu. Jednak potem zawsze myślę, sobie, że czemu mam nie palić, że raz na jakiś czas mi nie przeszkadza, że mam 21 lat i mam nie cieszyć się życiem w taki sposób itd. Czyli zaczynam tłumaczyć sobie, że wcześniej nie chciałem palić. No i moi dwaj najlepsi przyjaciele też palą (to jest kolejna kwestia, bo jeden z nich też ma problem z jaraniem), a ja prawie zawsze ulegam.
Przeczytałem ten temat w którym poruszono sprawę podtrzymania abstynencji. Ale ja nie chcę rezygnować z przyjaciół, wolałbym dać im przykład, żeby nie palić.
Krótkie podsumowanie:
- przekładam jaranie nad obowiązki,
- wielu rzeczy nie chce mi się robić, nawet gdy nie palę,
- pojawiają się te dziwne myśli.
Co ciekawe to wszystko przestaje mieć znaczenie już około tygodnia po nie paleniu. Wraca mi chęć życia, czuje, że mam w sobie tyle siły, żeby zrealizowac każdy plan jaki mam w głowie, jestem nagle optymistą. Nigdy nie miewałem żadnych bólów głowy o których piszą osoby w tym dziale.
Zatem dzisiaj jest mój kolejny dzień #1 abstynencji. Jesli doczytałeś to do końca to jestem bardzo wdzięczny.
Bryan - 18-10-2011
@DB Może potrzebny jest jakiś silny bodziec żebyś ostatecznie zdecydował się po której chcesz być stronie bo na razie wnioskuję, że jesteś jakby pomiędzy. Pozdrawiam.
DB - 19-10-2011
Nie mogę czekać na bodziec. Ale Twój wniosek jest chyba bardzo trafiony.
Bryan - 19-10-2011
@DB Myślę, że pośpiech nie jest tu wskazany. Najważniejsza jest decyzja. U mnie było tak, że po jej podjęciu jeszcze jakiś czas paliłem ale wiedziałem w którą stronę chcę zmierzać. Nie zakładałem, że przestaję na zawsze. Czas jednak płynie i przynosi efekty. Nie zwracaj uwagi na kumpli, nie robisz tego dla nich. Tak na marginesie to chyba jesteśmy w tym samym wieku, zamieszkanie też podobne. Pozdrawiam.
DB - 20-10-2011
Staram się podjąć tę decyzję o kompletnym zaprzestaniu palenia już od jakiegoś czasu.
Ale ona się przeciąga za każdym razem... I zawsze tłumacze to sobie tak samo: eee jak zapalę raz na jakiś czas to nic się nie stanie (mając w głowie np. zapalenie raz w miesiącu). I gdybym potrafił trwać w postanowieniu to pewnie bym tu nie zajrzał, bo nie byłoby mi to potrzebne, ale no... nie potrafię.
Ponadto wydaje mi się, że jednak marihuana na każdego oddziałuje w troszkę inny sposób. Jedni mają problemy z zaśnięciem, pocą się, jakieś bóle głowy. Kompletnie nie wiem o czym mowa. Mnie martwi trwonienie czasu i martwią bardzo te chore myśli.
Pozwoliłem sobie poczytać temat, który założyłeś. Zapytałeś kogoś o poradnię w okolicach Tczewa, więc wnioskuje, że stamtąd jesteś. No my ze Starogardu przyjeżdżamy do Was do McDonaldu, heh ;).
Bryan - 20-10-2011
@DB Tak więc można mówić o ziomkostwie :). "Staram się podjąć tę decyzję o kompletnym zaprzestaniu palenia już od jakiegoś czasu." - Też chciałem się ograniczyć do palenia raz w miesiącu i po jakimś czasie rzeczywiście się udało, później byłem ciekaw ile mogę wytrzymać bez bo przecież w takim układzie przerwę miesięczną od dwumiesięcznej dzieli tylko jedno palenie... Ważne jest żebyś powiedział kumplom o swojej (nazwijmy to póki co) przerwie. Jak pewnie wyczytałeś mój temat jest trochę "inny", szczególnie pierwszy post więc pewnie nie jestem tu zbyt lubiany :).
micholas - 21-10-2011
DB, to jest oklepane i banalne, ale siedząc w tym już tak głęboko, nie da się tak naprawdę ograniczyć...no chyba że ma się b silną wolę, ale żyć np miesiąc na ciśnieniu żeby zajarać, żeby ten jeden blant w miesiącu był nie wiem jaką nagrodą- to też nie jest życie, przynajmniej wg mnie...ale nie chcę żebyś czuł się pouczany, ja też chciałem najpierw ograniczyć też głownie z powodu chorych myśli...ale jak wielu przede mną i wielu po mnie przekonałem się, że to niemożliwe- trzeba albo w jedną, albo w drugą stronę... Powodzenia, ja mam ponad 3 miechy za sobą i nie żałuję swojej decyzji, choć nie było- i czasem nadal nie jest łatwo-głównie z powodu rozchwiań emocjonalnych. Pozdro
DB - 22-10-2011
@Micholas: No właśnie ja po tygodniu od odstawienia zapominam co to ciśnienie. Ono pojawia się w momencie propozycji palenia. Wtedy ja mówie "nie", a w głowie mam mega walkę, bo tak bym sobie zapalił... Ale też nie zawsze. Ogólnie to szybko zapominam o marihuanie, ale równie szybko sobie przypominam.
Powodzenia Tobie również!:)
@Bryan: Zrobię co w mojej mocy. Na początek chciałbym trochę odpocząć od palenia. Myślę, że po kilku miesiącach będę mógł powiedzieć jak się czuję i czy warto jest palić, czy nie warto.
Zresztą nie wiem... w moim przypadku wszelkie wywody na temat palenia / nie palenia trawy można za przeproszeniem o kant dupy rozbić, bo za miesiąc będę myślał inaczej, tłumaczył inaczej i PYK. Sam sobie chyba już nie ufam. Ale czas pokaże.
razo666 - 23-10-2011
Hej, nie ma sensu robić sobie zalożeń typu "nie jaram przez kilka m-cy, a później się zobaczy". To nie jest dobra metoda. Sam cierpię na uzależnienie krzyżowe (alko+mj), ale od stycznia 2010 r. zachowuję trzeźwość. Znam wielu alkoholików, także takich, którzy nie piją od wielu lat, a oni mają znacznie gorzej od palaczy ziola. Wiesz, jak oni sobie radzą? Istnieje coś takiego, jak metoda "24 godzin". Wstajesz każdego dnia i mówisz sobie: "Dzisiaj się nie napiję / nie zajaram (nie wciągnę itp.)". Jeśli pod tym kątem planujesz dzień, istnieje nikla szansa, ze się nie uda. Gdy pojawia się nawrót, trzeba tym bardziej wzmocnić kontrolę. Warto też popracować nad asertywnością i zbudowaniem tożsamości osoby uzależnionej, ale w tym przede wszystkim pomaga terapia. Poza tym, innym sposobem wspomagającym wychodzenie z nalogu jest program HALT (od ang. Hungry-Angry-Lonely-Tired). Inaczej mówiąc, należy unikać sytuacji, kiedy się jest glodnym, wkurwionym, samotnym, wyjebanym;). To naprawdę pomaga.
Życzę powodzenia i pozdrawiam!
mastik - 23-10-2011
samo to "później sie zobaczy" jest furtką...
Bryan - 23-10-2011
@mastik Niezbyt przydatne są tego typu uwagi, szczególnie że chłopak nawet nie wie do końca czego chce. Nie jesteś od niego lepszy bo masz jakiś tam okres abstynencji (nie śledzę ile). Pozdrawiam, bez spięcia.
micholas - 23-10-2011
DB- ja na podstawie swoich doświadczeń pisałem swojego ostatniego posta- niestety ja paliłem latami całe dnie codziennie, sam oraz z kolesiami i jak próbowałem ograniczyć to każda minuta była walką, żeby np tydzień abstynencji zacząć od jutra a nie od dziś itd... a kolesie- no cóż, ja po miesiącu złamałem się przez mojego kumpla, a myślałem że już nigdy nie zapalę...moim sposobem w tej kwestii była prośba do moich kumpli/znajomych o wyrozumiałość, Powiedziałem że jestem uzależniony (co w sumie wiedzieli, zresztą sami mają ten problem), chcę z tym skończyć i jeżeli są moimi kumplami i życzą mi dobrze- to niech mnie nie namawiają i nie palą przy mnie, bo łamię się jak zapałka. Krzepiące jest to, że przychylili się do mojej prośby, a smutne to- że baardzo rzadko ich widuję...
Bryan - 24-10-2011
@micholas Coś za coś. To chyba jednak bardzo częsty przypadek niestety.
mastik - 24-10-2011
no sory ale jak spotkania z kolegami mają polegać tylko na ćpaniu to innej rady nie ma,
mam kumpli w którymi również spotykałem się na trzeźwo i z nimi kontakty się nie pourywały
ja mam na to taki sposób patrzenia:
staram się sobie znależć zajęcie które mi odpowiada i wtedy jeśli znajomi również będą chcieli to robic to i towarzystwo się znajdzie (nawet nie koniecznie starych znajomych - nowi też się mogą znaleźć)
nie ma sensu się spotykać z kolegami tak żeby głównym zajęciem było niepicie lub niepalenie - próbowałem tego i to nie za bardzo działa. ale wystarczy bilard czy darts żeby juz było fajnie.
|
|
|