To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzależnienia - Forum -
internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich

Bezchmurnie - Problem z głową.

Boomshiva - 12-12-2011
Temat postu: Problem z głową.
Witam wszystkich. :)

Sorry że tak się rozpisałem, ale nie jest to przecież lektura obowiązkowa.

Mam 19 lat Marihuanę zacząłem palić w gimnazjum, w przeciągu ostatniego roku paliłem
regularnie co 2-3 dni lub codziennie.
Pewnego felernego dnia jakoś na początku lipca spotkałem się wieczorem z kolegą i zapaliliśmy jointa, większego niż za zwyczaj. Kolega "się po prostu zjarał" to jest czuł się dobrze. Natomiast ja poczułem jakby w głowie przeskoczyło mi jakieś koło zębate.
Wiadomo, napad nieuzasadnionego niczym lęku, ucisk w gardle, nadpobudliwość ruchowa.
W końcu położyłem się spać (mając przy tym wrażenie ,że zapadam się w głąb siebie)
No i nie było by z tego żadnej historii gdyby nie to że - pobudka! - a ja nadal bardzo dziwnie się czuje (objawy lękowe co prawda ustąpiły)

Nie będę tu oryginalny:
Cały czas mam wrażenie snu na jawie, początkowo nie mogłem skupić wzroku w jednym punkcie, musiałem non-stop zmieniać obiekt na którym skupiałem wzrok, do tego wrażenie ucisku w gardle.

Po pamiętnym lipcowym dniu popalałem sobie jeszcze, nie sprawiało mi to już takiej przyjemności często też towarzyszyło temu poddenerwowanie.
No i tak do 13 września, kiedy to u przyjaciół w górach, w najspokojniejszym miejscu jakie znam następnego dnia po zapaleniu, przed snem ni stąd ni zowąd poczułem przepełniający mnie irracjonalny strach. (Ja już pewien że to początek schizofrenii)
Napady lękowe towarzyszyły mi może jeszcze z 5 dni.

Pod koniec czerwca przestałem brać dość mocny lek na trądzik,
(którego lista skutków ubocznych długa że hoho, wliczając w to depresję)
W dodatku podczas 5 miesięcznej kuracji lekiem piłem alkohol co jest nie wskazane.
Zacząłem się zastanawiać czy nie miało to wpływu na mój marihuanowy "odpał".
Czy substancja, ta będąca w moim organizmie, nie mogła się jakoś powiązać z
thc i trwale namieszać mi w głowie.
Przypadkowo trafiłem na ten temat: http://www.sfd.pl/Nerwica_-t422196.html
Ten człowiek opisał objawy które sam odczuwam/oduczwałem i które wystąpiły u niego po stosowaniu tego samego leku który i ja stosowałem. Po przeczytaniu tego momentalnie wpadłem w przerażenie, że to od tego leku trwale zatrułem sobie organizm wszelkie objawy od razu mi się nasiliły
( nie ma to jak się samemu nakręcić )

Z takim przekonaniem poszedłem do psychiatry, który z kolei stwierdził, że wątpi iż ten lęk ma jakikolwiek związek z moim stanem, natomiast nie jestem pierwszy z takimi objawami po marihuanie. W czym zresztą utwierdziło mnie to forum, a także w tym że inni mają jeszcze gorzej...
Psychiatra stwierdził że leków nie ma co przepisywać bo one też nie są dla organizmu obojętne, powiedział mi to co i ja wiedziałem żebym nie palił.


Nie paliłem od 13 września, w każdym razie jakoś z 2 tyg temu się wyłamałem i raz się zaciągnąłem (taaaa przecież mnie nie zabije) zaowocowało to psychozą tak samo silną o ile nie bardziej jak w lipcu. Paranoja towarzyszyła mi 3 dni, serce waliło jak młot, z czasem wszystko wróciło do "normy".

Podsumowując objawy na dziś (Choć ciężko jest to ubrać w słowa) :

1.Poczucie odrealnienia, jakbym śnił, na świat patrze jakbym był w szklanej kuli.
Najgorsze jest to że jest to w sumie w miarę subtelne, (mogę być szczęśliwy bo zdarzyło
się coś dobrego w moim życiu, mogę mieć i doła, nie ma to znaczenia i tak wszystko zapachy, obraz który widzę, jest takie odległe puste, za mgłą)

Słuchając ulubionej muzyki, jestem w stanie poczuć dreszcz emocji przepływający moje ciało ale głowa już w tym nie uczestniczy.

Czuję dziwne ciśnienie w głowie, dziwny puls w uszach ( to bicie mojego serca?)
w ogóle mam wrażenie że mam przyspieszony puls szyjny)

Jestem nadwrażliwy na migotanie światła (a nigdy nie byłem) każda leciutko nawet mrygająca żarówka powoduje rozkimnę :
Czy to moja schiza czy ona faktycznie mryga? :D
Czasem widzę błyski które trwają z ułamek sekundy pomimo tego w moim pokoju ciemno a ja próbuję zasnąć.

W przypadku rozumowania nie widzę żadnej różnicy problem tkwi w percepcji, wydaje mi się obraz dociera do mnie z opóźnieniem, zwłaszcza jak szybko obracam głowę.
Chociaż z drugiej strony mój refleks jest w porządku.

No i tyle chyba wystarczy pytanie co dalej?

Wiem jedno moją przygodę z marihuaną uważam za skończoną... (ktoś mi na bank zasugeruje, że raz się wyłamałem to i pewnie nie raz się zdarzy, nie mów hop itp..)
Cały czas też nie jestem przekonany czy ten lek nie mógł się z marihuaną jakoś powiązać

Generalnie wszystko sprowadza się do pytania, które każdy będąc w podobnej sytuacji zadaje czy mi przejdzie?
Bo ja właśnie czuję jakby to koło zębate o którym na początku napisałem przeskoczyło na stałe. Czuje się jakbym dostał trwałych zmian w mózgu, wszystko jest w sumie normalne a zarazem totalnie nie jest. Z jednej strony wydaje mi się ,że jest na pewno lepiej niż na początku z drugiej zaś że się po prostu przyzwyczaiłem.

Czasem próbuję się z tego śmiać, że się przynajmniej nie nudzę, próbuję postrzegać swój stan jako ciekawy, odmienne spojrzenie na świat.
Ale za każdym razem dochodzę do wniosku: nie czuję się normalnie... chcę żeby było tak jak kiedyś, ale czy będzie...?

Wiem że dużo zależy od nastawienia, i ja się czasem zastanawiam czy ja sobie tego stanu poniekąd nie wmawiam (chociaz jak mozna wmówić sobie błyski światła.)
Przynajmniej znajomi mi mówią ,że nie widzą po mnie żadnej zmiany i że sobie wkręcam.
Z drugiej strony czytanie o tym że marihuana u ludzi w moim wieku zwiększa ryzyko schizofrenii, że czasem powoduje nie odwracalne zmiany w mózgu też nie pomaga.

Poważnie zacząłem zastanawiać się nad medytacją, myślicie że może to dać jakieś pozytywne efekty?

Jeszcze raz przepraszam że tak długo, wiem że nie jestem jedyny z takim problemem.
Na pewno cała ta przygoda nauczyła mnie docenić to jak beztrosko żyłem sobie przedtem.
Głodu nie doznaję, mam gdzie spac, kilku przyjaciół, no i BYŁEM ZDROWY.
No ale jak pisał poeta z Czarnolasu...

Wielkie dzięki dla tego co przez to przebrnie i skrobnie parę rad.
Pozdro ! :)

Nina - 22-12-2011

Hej, objawy które miałeś niejednokrotnie były opisywane na tym forum. Zaś w odpowiedzi na Twoje pytanie - przejdą, gdy THC ulotni się w końcu z Twojego organizmu.

Medytacja to dobry pomysł, uspokaja, reguluje oddech, pomaga się wyciszyć. Palaczom ciężko jest się skoncentrować, dlatego rzadko praktykują, a Ci którzy to robili porzucają prędzej czy później takie ćwiczenia bądź zwyczajnie zasypiają.

Pozdrawiam.

miodzio - 22-12-2011
Temat postu: cwiczenia wyciszajace
skoro mowa o medytacji itp. pomyslach na wyciszenie to polecam... glosny spiew :)

dotlenia, reguluje oddech, uspokaja i dodaje energii

swieta tuz, wiec mozna zaczac koledy cwiczyc np. :D



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group