Uzależnienia - Forum - internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich
Bezchmurnie - połowe z życia puściłem z dymem
johny - 05-01-2012 Temat postu: połowe z życia puściłem z dymemWitam was wszystkich mam 28 lat. palę od momentu kiedy skończyłem podstawówkę. Od momentu pierwszego bucha wiedziałem, że to jest coś dla mnie i tak się powoli zaczęło. Wakacje zleciały na paleniu a później już tylko pod było gorzej. Szkoła średnia trafiłem na klasę gdzie nie miałem problemu do dostępu kolega z ławki zawsze coś miał, nawet jak mówił, że się mu skończyło to znalazł gdzieś bobka w kieszeni. Tak zleciało moje 5 lat szkoły średniej dziś wiem czemu na 34 osoby w klasie ja nie wiedziałem z kim do końca chodzę wiedziałem, że koleżanka jest ode mnie z klasy ale jak się nazywała nie miałem pojęcia ogarnąłem to dopiero w maturalnej klasie, przypisywałem twarz do nazwiska. Później studia i kolejne 5 lat zabawy palenie picie picie i palenie. Następnie przyszedł czas, żeby się ustatkować założyć rodzinę dziewczyna na początku wiedziała, że palę nawet jej to nie przeszkadzało więc nie musiałem się chować, ale nadszedł czas, że zaczęło się albo trawka albo Ona wiec jak to tyle lat palenia a tu taki moment więc dziewczynie kłamałem, że przestałem a robiłem dalej swoje. I tak brnąłem w tym kierunku póki się dało i się udawało między czasie pobraliśmy się ostatnio urodziło nam się dziecko, a ja dalej trwałem w tym wszystkim paliłem kiedy się da idąc na przystanek do pracy wchodząc z autobusu po 2 śniadaniu później jeszcze w pracy robiłem sobie przerwę jak na normalnego papieroska i później znowu w drodze do domu po obiedzie w każdej możliwej chwili miałem najlepszego przyjaciela ze sobą dr joint i tak mi szło od lat parunastu minimum 2-3g dziennie później jeszcze tolerancja wzrosła tańszy dostęp wiec czemu jak w cenie 3 mogę mieć 5 i co góra dwa dni i znowu telefon do ziomka stary bo mi trzeba. Uświadamiałem sobie johny już czas z tą mamoną skończyć ale łatwiej powiedzieć jak zrobić, zwłaszcza, że nie pamiętam dłuższych przerw niż raptem parę dni w roku i to od momętu kiedy zacząłem a było to lat temu kupę. Zona pytała palisz, zawsze odpowiadałem nie skończyłem z tym a na oczach chiński zwiad wiecznie nawet jak rodzice pytali co z Twoimi oczami żona odpowiadała on ma tak zawsze i jakoś przechodziło płazem. Aż tu we wtorek chcesz czy nie wchodzę do domu i dostaje test do zrobienia. Test wiadome jako może wyjść inaczej jak ja w pracy jeszcze 2 lolki zjadłem. I teraz moje małżeństwo pod wielkim znakiem ? Żona w płacz bo taka prawda nigdy nie znała mnie trzeźwego bo nigdy nie byłem a jak już przyszedł ten dzień nie ma skąd od kogo to wiecie nerwica telepawki i wszytko się zamyka bo zaraz ktoś podniósł telefon jestem dostępny i znowu buch za buchem lata lecą kasa ubywa. Teraz wiem muszę się leczyć bo sam przez to nie przejdę. żona jak żona naświetliła wszytko rodzicom rodzice ola boga gdzie tu nasz błąd w wychowaniu, mamuśka od razu jak by się dało zamknęła by mnie w placówce dla uzależnionych /wcale jej się nie dziwie/. Teraz wiem, że potrzebuję fachowej pomocy żeby ratować rodzinę, ale czy da się ją jeszcze uratować. Ja będę robił wszytko co w mojej mocy, ale sami wiecie jak z tą mocą dziś jest jutro jej nie ma. Dzwoniłem po wszystkich możliwych ośrodkach w moim mieście chcę z tym zacząć walczyć poumawiałem się już na wizyty ze specjalistami od uzależnień mam nadzieję, że nie jest za późno na ratowanie tego co tak popsułem. moja walka zaczęła się od wczoraj.raff - 07-01-2012 Też przejarałem pół życia, w tym całe dorosłe...;/
Przed Tobą długa i wyboista droga, huśtawki nastrojów, depresje, bezsenność, uczucie grypy, poranny ból oczu, pogorszenie słuchu, ale i euforia, uczucie naspeedowania, itp. zwłaszcza na początku. Tak miałem ja.
Łatwo nie będzie tym bardziej że tak jak i ja nie znasz siebie bez THC. Te objawy na pewno miną, to tylko kwestia czasu, ciekawe czy rodzina to wytrzyma..., musisz chyba z nimi szczerze porozmawiać.
Z terapią na pewno będzie nieco łatwiej, choć tak naprawdę wszystko zależy od Ciebie, ważne żeby nie skusić się nawet na pół bucha.
U mnie minęło już prawie pół roku i jest o niebo lepiej, bywa że mam chęć się spalić i zapomnieć o wszystkim, ale POSTANOWIŁEM TWARDO, nikt i nic mnie nie przekona, wystarczająco dużo w życiu już spaliłem.
Pozdrawiam i życzę wytrwałości.
Spadam na koncert, muzyka kręci mnie tak samo jak kiedyś...johny - 07-01-2012 cały czas walczę jest już lepiejjohny - 07-01-2012 Pierwsza noc po odstawieniu powiem wam, że była katorgą. Przyłożyłem głowę do poduszki i walczyłem z powiekami czułem się nabity jak bym wypił ze dwa litry red bull. Organizm chce odpocząć czuje się zmęczony, ale w głowie jazda na maxa nie da rady zasnąć. Udało się około godziny 3 nad ranem pospałem dosłownie chwilkę jak już mnie budzi zimno koszulka zalana potem jak bym ją założył od razu po praniu i tak do godziny 8 zmieniłem ją jeszcze dwa razy. Rano pobudka a ja się czuje jak bym pił całą noc. Stwierdziłem jakoś trzeba temu zaradzić, więc wybrałem się tego samego dnia do lekarza. Nawinąłem mojej Pani dr wszytko jak kawę na ławę mówię że od 13 lat jaram na okrętkę odstawiłem wczoraj i noc nie przespana nerwy mnie telepią i proszę o coś na sen i oczywiście na uspokojenie. Bez wahania pani doktor chce przepisać mi xanax, ale po tym wiem, że odlecę więc mówię potrzebuje leku który mnie uspokoi a nie zamuli na cały dzień więc dostaje zomiren i zapytanie czy na okres detoksykacji pisać L4. Zwolnienia nie chce bo w pracy czas jakoś zleci w domu bym bardziej myślał. Kolejna noc przyszła i 1 tabletka i śpię już od 9, ale na w nocy dalej trzeba wstać zmienić podkoszulkę przynajmniej 2 razy. W domu dostałem ostatni kredyt zaufania, żona powiedziała, że pomoże mi przejść przez to całe gówno, choć prawdziwe szambo to niestety ja jej zgotowałem. Na przyszły tydzien umówiłem się z psychologiem od uzależnień bo wiem, że sam swoją silna wolą mogę nie wygrać, a wtedy starce wszytko na czym mi naprawdę zależy żonę, córkę i maluśkiego synka. Teraz walczę z samym sobą choć z każdym dniem jest lepiej, nie mówię, że jest super ekstra, ale staram się odbić od dna choć wpadłem naprawdę jak w szyb rafineryjny a nie tylko w studnię, kawał drogi przede mną. Wieczorami tak mnie nosi, że szukam sobie zajęcia jak nigdy nienawidziłem myć, tak teraz proszę żonę by zostawiała mi wszytko na wieczór byle tylko czymś się zająć. Spacery z moim kłakiem /owczarkiem niemiecki/ na noc proszę córkę, żeby się ze mną przespacerowała przynajmniej jak trafię na starą gwardię nie będą mnie kusić /choć prawdę mówiąc wcale mi do tego nie byli potrzebni/ ale wiecie jak się mieszka między samą patologią gdzie rówieśnicy skończyli najwyżej zeta i resztę życia spędzili jak rasowi blokersi kraść by palić zero perspektyw na życie w takim gronie można szybko zapomnieć co jest najważniejsze dla kogoś kto już tą rodzinę ma. Ciężko ich minąć bo wiem, że tylko by zapytał macie coś zaraz każdy by poratował. Ale postanowiłem raz na zawsze stawić temu czoła. Mam wielka nadzieję że się udajohny - 07-01-2012 tutaj wsparcie rodziny naprawdę pomaga wam też za to dziękujęmiodzio - 08-01-2012 Temat postu: :)3maj sie Johny, jak sadze nie tylko ja Ci kibicuje - wierze, ze dasz rade!johny - 08-01-2012 ciężkie noce, ale za to jakie piękne teraz mogę powiedzieć, że wiem co to jest sen. Bo od ładnych nastu lat nie przypominam sobie, abym jakiś miał, a tu dziś sen za snem. W nocy muszę wstać zagrzać mleczko juniorowi później spanie i dalej śni mi się ten sam sen nie jest za najpiękniejszy, ale jest. Ciekawe za ile zacznę się na tyle ogarniać aby się w południe nie telepać.gelko - 08-01-2012 no ja jestem w podobnej sytuacji co ty jezeli chodzi o staz, no moze troszke skromniej ale palilem jak smok od rana do nocy przez prawie 10lat. Teraz po 1,5 miesiaca niepalenia czuje sie dobrze chociaz dzisiaj mialem pierwszy kryzys, ciagnelo mnie do zapalenia. A z tymi snami to tez prawda dzisiaj mialem bardzo realistyczny sen po paru latach hehe. Trzymaj sie ja tez postaram sie nie zlamac i ciagnac abstynencje, szkoda zycia.krzysk - 08-01-2012 Przechodziłem dokładnie przez to samo, najgorsze są początki ale to wszystko minie, mam podobny staż jeśli chodzi o palenie i nie palę od maja. Wsparcie rodziny to kluczowa sprawa, moja żona przez długi czas tolerowała moje palenie bo karmiłem ją mitami o nieszkodliwości. Skorzystaj z pomocy psyhologa to zdecydowanie pomoże Ci poradzić sobie w gorszych chwilach. Na tej stron ie znajdziesz wiele dobrych rad.
Trzymam za Ciebie kciuki i życzę powodzenie w walce. Uwierz mi naprawdę warto.johny - 09-01-2012 z psychologiem jest umówiony na czwartek i mogę szczerze powiedzieć, że już się nie mogę doczekać tej wizyty. Zobaczymy jaka będzie diagnoza.johny - 17-01-2012 apetyt rośnie a w postanowieniu trwam nadal w nocy śpię już spokojnie, nie mam problemu z zaśnięciem. Pytanie do tych co dłużej trwają w postanowieniu. widzicie po sobie jakieś zmiany fizyczne chodzi mi o apetyt na jedzenie, a co za tym idzie i niestety masa ciała.
psycholog chciałby mnie widzieć raz w tygodniu ale nie jest w stanie wykreować dla mnie odpowiedniej godziny, a niestety z pracy na rzecz spotkań z nim nie zrezygnuję.krzysk - 18-01-2012 W moim przypadku jednym z większych problemów było pochłanianie ogromnych ilości jedzenie, zwłaszcza wieczorami i to w najróżniejszych kombinacjach, po rzuceniu jeszcze przez kilka miesięcy budziłem się w nocy głodny i jadłem. W pewnym momencie pomyślałem nawet że coś ze mną nie tak, że może jestem chory, jednak porobiłem sobie badania i okazało się że wszystko ok, tylko organizm się przyzwyczaił, jednak lata złych nawyków robią swoje. Problem zniknął sam po kilku miesiącach, teraz jem regularnie, uprawiam sport i widać efekty.Co ciekawe dopiero jak zniknął problem z jedzeniem zacząłem przesypiać całe noce bez przebudzeń.
Co do psyhologa to przez pierwsze pół roku chodziłem co tydzień potem ograniczyliśmy spotkania do dwóch w miesiącu a od nowego roku mamy spotykać się raz w miesiącu. Terapia bardzo mi pomogła i to nie tylko w kwestii utrzymania abstynencji lecz również ułożenia sobie wielu spraw w głowie dlatego napewno warto się poświęcić, byc może jeśli ten terapeuta nie jest w stanie dostosować się do Twoich możliwości czasowych poszukaj innego. 3mam kciuki i pozdrawiamjohny - 19-01-2012 dzięki wielkiejohny - 19-01-2012 niestety u mnie w mieście jest tylko jedna nieodpłatna poradnia i chyba będę musiał w niej pozostać. Teraz zaczynam dopiero odczuwać jak mi brakuję puścić sobie dymka, ale asertywnie sam sobie mówię nie, bo wiem jak to będzie po pierwszym razie.profil usuniety - 23-01-2012 Temat postu: dolaczam sieqrde przeczytanie tego tematu chyba pomoglo mi w podjeciu decyzji, ze tez z tym koncze. nie chodzi tylko o spadek odpornosci fizycznej jaki ostatnio zaliczylem, ale tez o wrzuty na bani jakie mam od ok 10 lat...
generalnie pierwszy raz zapalilem jak mialem 16 lat (teraz mam 27), od tamtego czasu zdarzaly mi sie dluzsze i krotsze okresy bez jarania, ale generalnie nigdy nie traktowalem ziola jako czegos szkodliwego. nawet mimo tego, ze mialem problemy z sercem i w sumie przeszedlem dwie bardzo powazne operacje. po wyjezdzie na studia zdarzalo mi sie ze nie palilem nawet rok, jak wracalem do rodzinnego miasta, zawsze bylo wiecej okazji i chetnych by zajarac. po jakims czasie nawet i to przestalo mi przeszkadzac i czesto palilem sam.
od ponad pieciu lat jestem z dziewczyna, ktora niedlugo zostanie moja narzeczona i ktora od poczatku byla bardzo przeciwna jaraniu. po kilku burzach i klotniach spowodowanych tym, ze zapalilem, gdy bylismy z moimi znajomymi, stwierdzilem ze lepiej robic to w tajemnicy przed nia i tak sobie jaram, gdy nie ma jej w domu. wczesniej mialem gorszy dostep, ale poltora roku temu przeprowadzilismy sie i odzyskalem kontakt do goscia, od ktorego kupowalem kilka lat temu. mieszka 5 min z buta ode mnie, wiec gdy tylko mam ochote wystarczy jeden telefon i teraz zdarza sie, ze smole codziennie przez tydzien, czasami co kilka dni.
jutro moja Pani wyjezdza sluzbowo na 3 dni i zastanawialem sie czy nie kupic sobie ze trzech gramow, ale pomyslalem ze sprawdze czy ziolo nie ma wplywu na spadek odpornosci (kilka tygodni walcze z półpaścem, od trzech dni umieram z przeziebienia). no i znalazlem - "u chronicznych palaczy spada odporność immunologiczna organizmu (THC powoduje zmiany w metabolizmie komórkowym i syntezie DNA)".
co do tego ze jaranie ma wplyw na moja psychike, to nie mam najmniejszych watpliwosci - gdy mialem 17 lat, nastapil pewien przelom, od ktorego jest mi ciezej byc soba z dnia na dzien. raz jest lepiej, raz gorzej, ale generalnie wszystko sprowadza sie do tego, ze czesto "rezyseruje" w swojej glowie, to co mam zrobic/powiedziec, zamiast po prostu zyc. gdy jest dobrze, udaje mi sie funkjonowac normalnie bez ciaglego rozkminiania co powinienem zrobic, a czego nie. gdy jest zle, staje sie calkowicie inna osoba - bez pewnosci siebie, malomowna i non stop spieta.
mysle, ze palenie na pewno nie pomaga mi w tym, by sobie z tym radzic, wiec dzis chyba definitywnie postanawiam, ze nie jaram wiecej. jesli uda mi sie wytrwac przez te 3 dni bez kobiety, to mysle ze bedzie dobrze. pokusa jest zajebista, ale mam nadzieje ze uda mi sie bez pomocy specjalistow. Wam wszystkim tez zycze, abyscie nie dali sie skusic... pzdr