To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzależnienia - Forum -
internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich

Bezchmurnie - Dylematy w głowie....

Larry - 11-03-2015
Temat postu: Dylematy w głowie....
Siemacie załoga,

Jestem fanem rapu, uwielbiam tą muzykę i chcąc nie chcąc chyba padłem ofiarą propagandy ' PAL ZIÓŁKO ' - właśnie tak...Pierwszy raz zajarałem w drugiej gimnazjum, dzisiaj jestem w klasie maturalnej. Mój problem wydaje mi się, że jest jeszcze większy niż wygląda. A więc...

Od około dwóch, trzech lat jaram bardzo dużo towaru na początku trzymałem zasadę ' tylko w weekendy' jednak od jakiegoś pół roku codziennie zacząłem przypierdalać wiadro na płuca. Jutro minie siódmy dzień mojego detoksu. W pierwsze dni czułem się wyśmienicie, odzyskiwałem energię, przestałem mieć problemy ze wstawaniem i czułem się zajebiście. Jednak po kilku dniach w mojej głowie zaczeły się pojawiać durne myśli ; Jaraj! Przecież i tak sobie radzisz, to Ci tylko pomaga...' Niby racja bo będąc w swoich letargach nigdy nie miałem problemu z chodzeniem do szkoły, uczeniem się i wszystko byłem w stanie pogodzić. Dzisiaj jest 6 dzień i odczuwam cholerną chęć zajarania. Wiem, że jest to złe ale potrzebuję aby ktoś mi wyjaśnił kilka kwesti :

Skoro w letargach dawałem sobie radę z codziennością to dlaczego miałbym nie jarać? W końcu mi to nie przeszkadza...czuje się po prostu wewnętrzny luz, nic innego mnie tak nie 'cziluje'.

Co uzyskam rzucając to ścierwo w pizdu?


DZIĘKI WSZYSTKIM ZA WŁĄCZENIE SIĘ W DYSKUSJE, PEACE YO.

Larry - 11-03-2015

Ja nie chce chcieć jarać, o!
poprosturyba - 13-03-2015

A po co sam się zdecydowałeś nie palić?

Pamiętaj, że ten letarg, to uzależnienie. Kótre już z Tobą zostanie do grobowych desek. Co raz organizm i psychika pozna, nigdy nie zapomni. Tak jak jazdy na rowerze. Nałóg można albo karmić, albo nie.


Ja przez 4 lata jarania wiader, kilka razy dziennie straciłem bardzo dużo. Nie licząc materialnych pieniędzy, w sumie milionów moich :D to straciłem samego siebie i przede wszystkim swoje życie.

Z jaraniem to jest tak. Dajesz swojemu organizmowi i psychice zupełnie bez wysiłku, za darmo, super doznanie. Chill, swobodę, wszystko pięknie. Ale jak długo palisz, to Twój organizm się przyzwyczaja. Zapamiętuje. A nagle stawiasz sobie jakiś cel i mówisz, zrealizuje go, jest fajny. Ale wymaga dużo pracy, poświęcenia, zaangażowania. I tutaj pojawia się problem. Bo przecież Twój organizm dostawał coś super bez pracy i wysiłku. WIĘC PO CO MASZ TO ROBIĆ? W tym momencie odzywa się uzależnienie i bagno w jakie się wjebałeś. Chcesz, ale nie możesz jednocześnie. Co prowadzi do depresji, obniżonej samooceny, bo przecież nie rozumiesz, jak to jest chcieć, ale zupełnie nie móc nic robić, czujesz tylko bezsilność, jakbyś to nie Ty sterował swoim życiem i nie Ty podejmował decyzje. I tak w zasadzie jest. Bo to nałóg robi za Ciebie. Im dłużej i więcej będziesz dawał mu super doznań bez wysiłku, tym Twój organizm i psychika się rozleniwi. A potem to odbija się na wszystkich aspektach życia. Urywasz najlepsze znajomości, bo nie chce Ci się o nie dbać, nie wiesz co możesz studiować, bo do niczego nie jesteś w stanie się przygotować. Tracisz dodatkowo sens swoich celów i zyskujesz niepewność.

Wiesz, jak jarasz nie widzisz problemu nigdy. Nałóg to kłamstwo przeciw samemu sobie i to idealne. Klapki na oczy. Jarasz, żeby wstać rano i się obudzić, jarasz, żeby mieć lepszy dzień, jarasz, żeby jechać do szkoły, aż w końcu, jarasz, żeby zasnąć, jarasz, żeby jeść, jarasz żeby żyć, jarasz, żeby wyjść z domu i wszystko sprowadza się do tego, że jak uzmysłowisz sobie, ale to kurwa zjebane. Nie chcę tego w każdym aspekcie swojego życia. To ja mam decydować co w nim robięi jak. A nie nałóg. No i chuj. Bo po latach systematycznego palenia już zakodowałeś w pamięci organizmu, umysłu pewne czynniki, które teraz nie zmienią się z dnia na dzień. Teraz to wymaga w kurwe pracy i to ciężkiej, czyli ciągle się łamiesz, bo robisz coś wbrew swojej psychice, która mówi, pierdol to, zajaraj. posiedzisz w domu, stracisz czas. obudzisz się jako 30 latek z niczym przy sobie, zero pracy, zero ludzi. Zależy od każdego w koło, bo sam nie będziesz zdolny do podejmowania odpowiedzialności za własne życie.

Im wcześniej zaczyna się jarać tym więcej tracisz. Bo okres dojrzewania to najcenniejszy i najważniejszy okres w życiu każdego człowieka. To tutaj zyskujesz perspektywę, to tutaj nabierasz zdolności rozwiązywania problemów i tutaj nabierasz dojrzałości emocjonalnej. Jaranie pomija to wszystko. A później już nigdy tego się nie nauczysz. Bo lata na to już minęły. Czasu nie cofniesz.


Ja zacząłem jarać w wieku 17 lat i powiem Ci, że to była najgorsza decyzja w moim życiu. Niby miałem problemy, uciekałem, było fajnie. Ale teraz, to piekło. Nawarzyłem sobie tyle piwa, że nie da się go wypić przez najbliższe pół, a może i rok.

Za to co zrobiłem samemu sobie teraz muszę ponosić konsekwencję. Pogodzić się z tym, że jestem póki co zerem. Zależnym od wszystkiego. Byle deszcz mnie dobija tak, że nie jestem w stanie ruszać się poza dom. Zanim uda mi się wyjść, bo muszę coś załatwić, to walczę ze sobą od momentu przebudzenia.

Z własnego doświadczenia Ci mówię, pierdol to. Jest fajne, bo kurwa, jakie narkotyki nie są fajne? Jakby były nie fajne, to nikt by ich nie brał. Przecież to logiczne. Ale czy są prawdziwe? No ni chuja nie są. Ale wiesz to dopiero po stracie jak ja. Dałbym wiele, żeby cofnąć się w czasie, ale nie da się. Pozostaje tylko ponieść konsekwencje.

U mnie to miesiąc bez jednego dnia od kiedy utrzymuję pełną trzeźwość. Zero palenia, zero alkoholu i innych używek. I im dalej jestem tym mniej chcę znowu jarać, bo widzę co Ci to robi w głowie i jak bardzo Ty temu ufasz, że niby roślina, a jaka jest prawda. Jakby to było nieszkodliwe. To rzuciłbyś w jeden dzień bez komplikacji. Bez myśli, "zapal". Przemyśl to.

Procesu nałogu nigdy nie cofniesz. Da się stanąć w miejscu z nim tylko. I nie rozwijać go dalej. To wszystko. Bo albo nałóg towarzyszy Ci do śmierci. Albo po prostu zdajesz sobie sprawę, że to jest gówno i nie tego oczekujesz od życia. Chcesz prawdziwego szczęścia, bez wspomagaczy, ogólnie chcesz prawdy. Nałogu organizm nigdy nie zapomni, więc nie rozwijaj go bardziej, bo będzie tylko ciężej.

To tak jakbym Ci powiedział, ej stary, zapomnij jak to jest jeździć na rowerze. Dasz radę?
Tak po prostu zapomnieć?

Z tym jest identycznie.

Jak Twój organizm uczy się utrzymywać równowagę na rowerze, uczysz się pedałować i sterować kierownicą jednocześnie, tak podczas nałógu, Twój organizm zapamiętuje, że dajesz mu coś super za kurwa nic. Zero starań. Zero wysiłku. Czego go uczysz? Swoje dziecko byś uczył, że ma wszystko bez starania? Że ma wszystko na wyciągnięcie ręki i nic nie musi robić? Taką wiedzę byś mu przekazał z czystym sumieniem?

Bo póki co to właśnie tego uczy Cię jaranie i używki. Pomyśl, czy serio tego chcesz dla siebie. Póki co z tego co piszesz, to miota Tobą nałóg. Też tak miałem. I każdy z osób, które zrozumiały, że to jest ścierwo jak sam napisałeś. Coś niewartego. Wyobraź sobie, że jest linia, zaznaczony początek i koniec. Punkt A i B. A to narodziny. B to śmierć. Koniec. Teraz zastanów się ile z tej lini, kórej długości nawet nie znasz, chcesz poświęcić na narkotyki? A może to narkotyki doprowadzą Cię do punktu B szybciej?

Mój przyjaciel był ledwo wyratowany, już stygł w szpitalu, temperatura ciała spadała. Więc wiem jak poważne są tego skutki doskonale z pierwszej ręki.

Przysłowie mówi, Polak mądry po szkodzie.
Masz wybór. Wziąc sobie do serca mój referat, albo pierdolić, uznać za zbędne, niczego nie warte słowa. No i dopiero przypomnieć sobie o nich, jak zacznie Cię spotykać to samo co mnie.












W olbrzymim skrócie co uzyskasz?

Uzyskasz siebie.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group