Bezchmurnie - zmarnowane życie
Adam27 - 05-05-2016 Temat postu: zmarnowane życie Witam,
chciałbym na wstępie pozdrowić wszystkich z tego forum.
Oto i moja chaotyczna historia:
Pierwszy raz zapaliłem mając 15 lat, od razu mi się to spodobało..po ok 1,5 roku stałem się nałogowym palaczem i już wtedy zaczynało się odrealnienie małymi krokami. Nie licząc tego 1,5 roku na początku później paliłem kiedy się tylko dało, od 10 lat w sumie co dzień, samemu i w towarzystwie...choć muszę przyznać, że samemu dawało mi to więcej relaksu... rodzice praktycznie od 8 lat wiedzą że palę, i że tak często, ponieważ robiłem to we własnym pokoju. Mame mam chorą psychicznie i głosu w tej sprawie nie zabierała, ojciec po 20 latach rzucił palenie i codziennie czuł jak śmierdzi i tylko jeden raz mnie zapytał co ja z tego mam...
Zawsze uważałem się za nieśmiałego, spokojnego, mądrego chłopaka, dodatkowo z perspektywami, ponieważ ojciec ma małą firmę, ten fakt dawał mi poczuci pewniejszej przyszłości. Jednak starszy jakoś w ogóle nigdy ze mną nie rozmawiał (na jakikolwiek temat) ciągle zajęty , zmęczony życiem, chorobą matki...
i tak zawaliłem maturę... próbowałem zdać prawo jazdy jednak uznałem że to nie dla mnie... w obawie przed porażką unikałem konfrontacji z życiem... był raz okres, ok 5 lat temu kiedy miałem 2 miesięczną przerwę to od razu znalazłem sobie dziewczynę było lepiej ale i zarazem pusto... sam przestałem utrzymywać kontakty z ludźmi oprócz tych palących. Stałem się tak wycofany z życia że aż żal ... co prawda chodziłem do pracy do ojca , ale po pracy od razu coś zapalić, najeść się, obejrzeć film, spać i praca... oczywiście każdy w rodzinie patrzył na mnie jak na tego co miałby przejąć interes jednak ja czuje że się kompletnie do tego nie nadaje...ba dziś uważam że się nie nadaję do niczego... jedynie grać aktorsko umiałem, że wszytko jest OK...
Od około roku mieszkam sam, z początku w ogóle nie czułem chęci palić , jednak minęły 2 tygodnie i jakoś wróciły stare przyzwyczajenia... z tym że mieszkając samemu paliłem dwa razy mniej niż mieszk. z rodzicami. ( może poczucie jakiegoś bezpieczeństwa? wiedziałem, że mogę się niszczyć będąc na utrzymaniu ojca).
Od początku roku zacząłem walkę ze sobą, i tak minął 4 miesiąc nowego roku i 2 miesiące jestem na czysto...(podsumowując , nie ciągiem) nawiązałem kontakt z pewną kobietą, coś sobie ubzdurałem że w jakiś magiczny sposób stanę się normalny, zapisałem się na prawko ponownie, wydałem sporo na dentystę, myślałem że zacznę ogarniać w firmie ojca... jednak po dwóch miesiącach poddałem się bo po co wciągać kogoś w swoje problemy a i sam czułem że będąc tyle lat leniem nie stanę się mister perfect tak szybko...(teraz wiem że lepiej było by się najpierw uporać z samym paleniem) i znowu szlak mnie trafił... teraz przestałem chodzić do pracy, utrzymuję się z STSu ...mam napływ nie najlepszych myśli ... będąc młodszym nie mogłem się doczekać tego magicznego wieku 18 lat , kiedy będę mógł robić rzeczy dla dorosłych...( o ironio a palić zacząłem wcześniej) a tak wszystko przeminęło z wiadrem... czuję się przegrany, nie dbam o siebie nic a nic ... czegokolwiek się podejmę zawalam... izoluję się od wszystkich.. przy rodzicach płakać mi się chcę , że sobie tak życie zniszczyłem. mam co prawdę dwóch przyjaciół co prawda użytkowników ale są to ludzie starsi ode mnie i bardzo dojrzali, bez takich skutków palenia jak ja... wiem że mogę z nimi porozmawiać o wszystkim, choć i ich zdarzało mi się olewać... rodzina powoli patrzy na mnie jak na czuba... myślę że oprócz palenia to nic mi nie da już radości... a jednocześnie widzę ile zniszczyło w moim życiu ... ciągle odkładałem życiowe decyzję tłumacząc sobie, że mam jeszcze czas , zdąży się ułożyć a tu za 3 lata 30 lat i pustka w życiu... na myśl, że mam wrócić do mieszkania z rodzicami i zbierać się do życia jak wykolejeniec...już chyba lepiej nie istnieć..
domyślam się, że powinienem iść do psychiatry choć martwi mnie fakt, że mojej matce kilku wyśmienitych nie pomogło, była też dwa razy na leczeniu przymusowym bo ważyła 30 kg teraz wygląda w miarę ale siedzi ciągle w domu od 16-17lat. Więc jak pomóc człowiekowi który na własne życzenie się stoczył... kiedyś chciałem kochać, marzyłem... teraz jestem stertą negatywnych emocji której brak motywacji żeby sobie obiad uszykować czy posprzątać...
dziekuję tym co to przeczytają.
student - 17-05-2016
Sam nie dasz rady, spróbuj zwrócić się do Boga, nawet jeśli w niego nie wierzysz. Mi pomogło i nie palę już ponad 6 miesięcy (nie jestem nawiedzony, sam mam problemy ciągle z wiarą, ale na serio wystarczyło powiedzieć mu, że sam nie dam sobie rady i stopniowo mnie z tego wyciągnął, bo samemu próbowałem chyba 1000 razy z tego wyjść). Dziś mogę nawet przebywać przy osobach palących (co się raczej nie zdaża) i nie ciągnie mnie. A kiedyś? Najdłuższa przerwa to dwa tygodnie, a tak 2-3 dni max.
miodzio - 18-05-2016 Temat postu: psychiatra czy terapeuta uzależnień? Czy psychiatra jest Ci potrzebny? Nie jestem pewien. To co opisujesz wygląda na uzależnienie - a to się skutecznie leczy wspierając się terapią uzależnień. Jak podasz miejscowość (tu lub na priv), to podpowiem Ci namiar na konkretną poradnię w okolicy, gdzie możesz szukać bezpłatnej i fachowej pomocy.
Adam27 - 27-05-2016
Witam,
dzięki za odpowiedzi. Próbuje ale wiem, że aby Bóg pomógł samemu trzeba włożyć mnóstwo pracy... w sumie mam co chciałem...
Na początku walki ze sobą jest w ok ale po bardzo szybkim czasie staje się wypalony i brakuje mi jakiegoś zadowalacza... nabruździłem trochę w swoim życiu, przestałem utrzymywać szersze kontakty, mało tego dręczą mnie myśli o sobie (stałem się okropnym leniem bez motywacji, mam wrażenie, że przeradzam się w nieudacznika...) a wiem , że wystarczy choćby robić codziennie coś z czego będę prawdziwie zadowolony a nie sztucznie wymuszać radość w sobie...mimo tego ciągle mam poczucie zmarnowania...
Dziwny czas miałem w okresie ubiegłorocznej wigilii, zapragnąłem wszystko zmienić w swoim życiu o 180 stopni, zacząłem odnawiać kontakty itp itd jednocześnie odczuwając ile mi zabrało palenie i dość szybko zwątpiłem we wszystko... nie mogę się z tym pogodzić a mija już pół roku od tego czasu a ja znów przepadłem jak kamień w wodę, przestałem chodzić do pracy, nie daje znać nikomu poza paroma osobami co u mnie bo przecież jest kicha... wstyd mi za siebie nie wiem co mam mówić ludziom...z pewnością jestem zbyt raptowny i przyzwyczaiłem się do wygody...rodzice też mnie przyzwyczaili do tego...
Zawsze uważałem , że każdy sobie jest najlepszym lekarzem, teraz jednak czuję pustkę i niemoc... zazdroszczę ludziom którzy dbają o siebie i cholernie żałuje swojej głupoty bo wiem, że mam do czynienia z już poważnym nałogiem i powikłaniami, mocno zakorzenionymi przyzwyczajeniami. Do końca ubiegłego roku było ok ale od początku nowego w ogóle nie mogę się zebrać w sobie... jest taka cholerna pustka w moim życiu , że nie wiem czym ją zapełnić... być może kupno psa by pomogło, bo pupil to taka bezinteresowna radość.
Student wiesz, mam teraz taki okres , że powiedzmy tydzień, 1,5 tyg wytrzymuje i później robi się smutno... wydaje mi się, że wiem to, Bóg kocha każdego, jednak stałem się tak niepewny siebie, że sam już nie wiem w co wierze.. trudno mi się odnaleźć a nawet jak paliłem nałogowo to też żyłem 1/3 życia.
Staram się wmuszać w siebie dystans i jakąkolwiek nadzieje, czuję, że mam jeszcze jakieś powodzenie u kobiet, mam jeszcze jakąś wartość i życie jednak żeby stworzyć cokolwiek muszę sam wyjść na prostą a póki co jestem dość mocno rozdarty... wydaje mi się, że od dłuższego czasu żyje też w stresie, depresji którą zagłuszałem...mam wrażenie, że cholernie nie kocham i nie akceptuje siebie.. kiedyś było wszystko proste teraz nie wiem z której strony ugryźć to życie... noszę w sobie wizje siebie jak to by mogło wyglądać gdyby nie 10 lat pakowania się w coś czego nie do końca rozumiem oraz cholernego lenistwa w moim życiu i to chyba działa na mnie najgorzej. Sporo we mnie negatywu i chyba muszę poszukać czegoś w medytacji, afirmacji oraz w wierze.
pozdrawiam wszystkich gorąco
miodzio - 01-06-2016 Temat postu: samorozwój polecam skuteczne połączenie samorozwój duchowy (wiara) + samorozwój emocjonalny/psychiczny (terapia)
p o w o d z e n i a !!!
Ver - 15-06-2016
Witam wszystkich,
założyłem to konto specjalnie żeby Ci odpisać ponieważ wszystko przeczytałem co napisałeś.
Gdy Adamie to przeczytałem to poleciały mi łzy.. hmm.. ciekawe czemu.. dlatego, że z małymi różnicami ale głównie to co napisałeś to tak jakbyś mniej więcej streścił moje dotychczasowe życie (nie bez powodu znalazłem się na tym forum).
Nie będę się rozpisywał jeśli chodzi o mój przypadek bo to miejsce na inny temat.
Twoje słowa potraktowałem bardzo poważnie i zadziałało to na mnie jak coś w rodzaju wróżby - wiem że jeśli nic nie zrobię za parę lat mogę też mieć poważny (większy niż dotychczas mam) kryzys życiowy (mam 22 lata).
Mam to samo co ty napisałeś kropka w kropkę, myślę że to ostatni dzwonek (jeśli chodzi o mój wiek) by wprowadzić kompleksowe zmiany!!!!
Napisz proszę ( z doświadczenia ) gdzie popełniłeś (kulminacyjny, największy) błąd którego się należy wystrzegać i jakąś pożyteczną radę od siebie - mamy podobną historię..
Ciągle mam w głowie obraz siebie NIEUDACZNIKA za parę lat - cholernie mnie to dołuje, mam niechęć życiową, wszystko kręci się wokół bucha. CHORE TO JEST !!!! ale pomimo tego i tak dzień w dzień..
Miałem roczną przerwę 2014/2015 - wyjechałem do Anglii to kolegi w odwiedziny (tam było przełamanie) wróciłem i poszło znów.. tylko z tym że teraz już jest 2x większe ciśnienie na bucha niż przed rzuceniem. Najlepsze jest to że nie rzuciłem bo "nie chciałem palić" tylko dlatego bo miałem kłopoty z oddychaniem (jak przeholowałem z ilością) i to mnie przeraziło. Teraz szczerze powiem chciałbym mieć te kłopoty zdrowotne ale ich cholera NIE MAM!!!
Jarać mogę do oporu, 10x dziennie zrzuty itd i nic. Nie pracuję. Wszechobecna apatia - tak to podsumuję.
Pozdrawiam!!!
|
|
|