Jak mądrze być obok? - Nie chce zeby mój syn widzial takiego ojca
szyszka - 12-12-2009
Witajcie powiem szczerze od razu,że przy życiu na chwile obecną trzyma mnie tylko syn,ale od poczatku.Macka poznałam przez chłopaka mojej siostry na początku byliśmy znajomymi,ale potem jakos tak wyszło,że zaczelismy się spotykać.Wiedziałam,że pali,ale nie przeszkadzało mi to na poczatku,bo wszystko było super,Wiadomo na poczatku zawsze w każdym związku jest pięknie,ale się skończyło po pół roku,Przestał się do mmnie wogóle dotykać nie przytulał,więc jasne,że sie ne kochałiśmy.Na początku myślałam,że może mnie zdradza i nawet się go spytałam,ale powiedział,że nie.Wytrzymałam pół roku tak jakby bez tego,potem mu przeszło,ale przestalismy sie dogadywać.Zaczoł mnie oszukiwac,latał ciagle po kolegach,dodam,iz po pół roku zamieszkalismy razem,ponieważ on miał swoje mieszkanie,zreszta za które płaciła mu mama.Zaczeło się robic coraz gorzej wkonu nie wytrzymałam i powiedziałam o tym jego mamie.Myslałam szczerze wam powiem,że jakos na niego wpłynie,ze każe mu sie leczyć czy cokolwiek ,ale ona postanowiła sprzedac mieszkanie i kupić mu dwie ulice od siebie.Jakas masakra tak naprawdę myślałam,że jego mama naprawdę ogarnieta kobieta,która sama go przedewszystkim wychowywała wezmie go za łeb i ogarnie.On oczywiscie mnie zostawił,ale liczyłam sie ztym.Mimo to po mieśiącu się odezwał wróciliśmy do siebie,pomogłam mu pakować rzeczy do przeprowadzki.W nowym mieszkaniu zamieszkalismy razem.Mama jego po przeprowadzce olala juz chyba temat,zresztą nie jest osoba,która będzie go nadzorowac,nie nachodzila nas z nienacka w domu,mimoże miała klucze do nas.Zaczeło robić się miedzy nami lepiej,ale z jednego powodu sama zaczełam z nim palic.Przez jakis czas było fajnie,ale potem odcielismy sie od siebie.On dużo pracował ja normalnie 5 dni w tyg.w wiekszości byłam w domu sama do znajomych miałam daleko,bo dzielnica,w której zamieszkalismy była na końcu miasta.Brakowało mi towarzystwa wiec zaprzyjażnilam sie z jego kolega,który tez jara,a ma więcej wolnego czasu.Broń boże bez żadnych skojarzen nic nas nigdy nie łączyło,za to dużo jaralismy.Rozpaliłam się na maksa do tego stopnia,że juz nie czekałam,aż Maciek coś przywiezie tylko sama sobie ogarniałam.Paliłam codziennie,chodziłam nieprzytomna,byłam leniwa,nam oczywiście dalej sie nie układalo on sobie żył ja też niby razem mieszkalismy spalismy w jednym łóżku,ale bylismy osobno.Po jakimś czasie Maciek zwrócił mi uwage,że przesadzam z paleniem,i faktycznie miał racje wziełam to bardzo do siebie,ale jak jemu powiedziałam to samo to stwierdzil,ze on juz tyle pali,że jego to nie rusza(gówno prawda)W styczniu jako na nowy rok postanowiłam,że koniec z jaraniem.Momentami było cięzko na maksa,ale dawałam rade nie zapaliłam.W lutym okazało sie,że jestem w ciąży.Byłam na maksa szczęśliwa i myslałam,że teraz Maciek napewno sie ogarnie i będzie super,ale sie myliłam.Nie interesował sie wogóle moim stanem,dzieckiem w brzuszku,do lekarza pojechał ze mna może dwa razy.Wyprowadziłam sie z domu do rodziców,ale tylko ze względu na remont ,poza tym tam nie byłam sama.W ciąży czułam się strasznie samotna,a on niby sie cieszył,ale cały czas koledzy palenie koledzy no i praca i remont jakiekolwiek rozmowy z nim nic nie dawaly nawciskał mi tylko kitów,ze będzie super wszystko,że sie ogarnie sratatata.Przy porodzie był,wzioł sobie nawet urlop żeby byc z nami w domu po powrocie ze szpitala i te pierwsze dwa tyg. było super,ale potem wszystko wrócilo do normy.Wszystko spadło na moją głowe zero pomocy z jego strony,ale on nie widzi problemu,Odpowiedzialnośc jest mu tez kompletnie obca,np jezda autem bez prawka po paleniu w dodatku ma liepski wzrok,a okularów nie nosi i najlepsze ma zawiasy za posiadanie poprostu mistrzowski zestaw...Po pół roku okazało sie,że znowu jestem w ciąży,niestety z tego całego stresu poroniłam.On jakby sie nie przejół ja rycze do tej pory zostałam z tym sama.Ostatnio wyszły mmmi tez żle wyniki badań i prawdopodobnie mam raka szyjki macicy,ale tym tez sie nie interesujeCiagle tylko koledzy i palenie.W pracy tez jara a spedza tam mnóstwo czasu.Nie wytrzymalam wyprowadziłam sie.Jego mama jest na mnie zła jak spytałam czemu to stwierdziła,że ona tyle pieniedzy wsadziła w remont naszego mieszkania specjalnie dla wnuka ,a ja sie wyprowadzam,ze truję Mackowi nad głową,że on tyle pracuje,ze tez musi czasem sie spotkac z kolegami.Pobladłam juz po tym i stwierdzilam,że juz nic nie wspomne o tym,że jej syn tyle jara.bo pewnie zaraz powie,że jest dorosły i sam za siebie odpowiada.Moje argumenty kompletnie jej nie interesowaly.Odczułam wszystko tak jakbym poprostu miala sie cieszyc ze mam gdzie z dzieckiem mieszkac i jakim prawem jeszcze marudze.Stwierdzila tylko,ze skoro jstem z nim nieszczesliwa to trzeba to od razu zakonczyc tak jakby wogole jej nie zalezalo.eh!Teraz jest jeszcze gorzej od 2miesięcy Synek nasz skończył rok wyprawiałam mu super urodziny nikt ze strony Macka nie przyszedl,mimo że zaprosilam,zreszta Maciek tez sie nie pojawil nawet nie odezwal.Jak zadz o północy do niego siedzial u kolegów najarany......ja nie wiem jak mozna byc tak znieczulonym,że dziecko nie jest wogóle wytarczająca motywacja do tego ,żeby sie leczyć?Od tamtej pory nasze spotkania to była tragedia przyjedżał do syna najarany,a na chwile obecna poświęca my jeden dzień w tyg i to nie cały,a w pozostałe nawet nie napisze smsa czy nie zadz,żeby spytac sie jak jego syn.Nigdy nie wiem kiedy ma lekarza.jaka szczepionka,nawet sie z nim nie bawi.Serce mnie boli.bo widze jak na dno schodzi.Ja od kiedy postanowilam sie ogarnac nie zapalilam ani razu nawet nie jest mi to w głowie,mam super syna jest dla mnie najwazniejszy zreszta mam wrażenie,że jego pojawienie sie na świecie w jakiś sposób uratowało mi życie,bo róznie dobrze,byłabym w tak marnym stanie jak Maciek teraz.Przegraliśmy z synem z jakąs marną roslina tak naprawde i to jest żałosne,a po tym co ja zrobiłam pare dni temu to juz wogóle tragedia.Kiedy Maciek przyjechał zobaczyc syna popłakałam sie mu i na kolanach zaczelam gl błagac zeby zaczol sie leczyc.Mie juz chyba naprawde pokrecilo,Niby sie poplakał powiedzial,że pojdzie,ale jak mu wierzyc,przeciez go nie upilnuje.Pmietam jak zakochałam sie w nim.To był zupelnie inny facet,teraz jak nie zajara jese chamski,agresywny czasami podczas kłótni mówi tak glupie rzczy ,że czuje sie z jakbym rozmawiala z jakims uposledzonym człowiekiem.Nie chce zeby mój syn widzial takiego ojca,i przeraża mnie to,że on jest na nas tak obojetny i wogóle tak poprostu z nas zrezygnowal.Wiem,że sie rozpisałam,ale chociaz wyrzuciłam to z siebie i ciutke mi ulżyło choć tak naprawdę codziennie płacze...
Korek - 13-12-2009
...jestem w glebokim szoku po przeczytaniu Twojego posta. Naprawde masz strasznie ciezko :( nie mam pojecia zbytnio co Ci doradzic..nawet co powiedziec. Mysle ze jest Ci bardzo ciezko ale dobrze ze koncentrujesz sie na dziecku, na swoim synku :) widac ze to daje Ci duzo sily, tego sie trzymaj! Pozdrawiam!
flower - 14-12-2009
Sprobuj znim duzo rozmawiac,nie pros go o to zeby nie palil ,mow mu ze kochasz go( o ile tak jest),ze chcesz znim byc,ze dziecko za nim teskni itd,ale nie mozesz tego zrobic,,bo chcesz dac dziecku normalny dom.Powiedz mu,ze moze miec fajna rodzine,jesli tylko przestanie palic.Mnie sie wydaje,ze to trzeba stopniowo.Potem mow o terapii.PROsby,grozby,blagania nic tu nie pomoga.
Mow mu co stracil i jak bedzie fajnie kiedy przestanie palic.Pozwol i jemu tez sie wygadac,namow go,zeby opowiedzial ci wszytsko tak szczerze.U mnie podzialalo i dowiedzialam sie rzeczy ktorych nigdy nie przypuszczalabym na jego temat.
trzymaj sie,poradzisz sobie napewno.JA na poczatku tez bylam zalamana.Teraz tez bywam,ale jestem coraz silniejsza i ogromne postepy w nasyzm zwiazku sa dla mnie i mysle ze teraz tez i dla niego,bardzo motywujace.
szyszka - 02-01-2010
problem polega na tym,że z nim nie ma rozmowy on tylko słucha tyle o ile,a nigdy nic nie mówi.Na początku grudnia dałam mu ultimatum,albo pójdzie sie leczyc,albo nie będzie widywać syna,Wiem brzmi to strasznie,ale jak narazie podziałało.Od miesiąca nie pali i nawet zaczoł się starac.Prawie codziennie mówie mu,że wierze w niego,ze da rade.Próbuje go podbudować.Mimo to nie zamierzam wracac do niego i przeprowadzać sie spowrotem.Znam go i wiem,że może sie zlamać i dlatego nie zmieniam,żadnych swoich planów.Zamierzam starać się o dotacje z unii na otwarcie firmy,a także o mieszkanie.Nawet jeślinie będzie palił przez rok to uważam,że człowiek,który pali od 15 lat całe życie musi pracować nad sobą.Wierze gdzies w środku w sobie,że mu na nas zależy i podoła,ale przez 6lat związku bardzo mnie też zawiódł i robił rzeczy jakich się po nim nie spodziewałam,więc jest zawsze szansa,że może mnie nie miło zaskoczyć i dlatego wole być zabezpieczona np.właśnie tym swoim mieszkaniem.Myśle jednak pozytywnie.Najlepszego dla wszystkich w nowym roku:)
Korek - 07-01-2010
Mysle ze dobrze zrobilas, takie decyzje mimo ze wydaja sie i w sumie sa drastyczne to czasami daja pozytywne efekty. Rozumiem Twoje ograniczone zaufanie i zalozenie wlasnej firmy, posiadanie wlasnego meiszkania, to wszystko daje Ci niezaleznosc i ta niezaleznoscia mozesz mu pokazac ze musi dac cos wiecej zebys z nim byla :)
Ciesze sie ze juz jakis czas nie pali i trzymam kciuki zeby wam sie udalo :) Pozdrawiam!
szyszka - 17-01-2010
Od jakiegos czasu znowu jest hardkor nie pali(tak mówi)ale strasznie sie na mnie wyzywa psychicznie,o wszystko obwinia,a własnych błędów wogóle nie widzi.Ja już opadam z sił.Miał iść się leczyc obiecal i taka byla umowa między nami,a teraz twierdzi,że skoro nie pali to juz nie musi iść na leczenie,że narkomana z niego robie.Ogólniem jestem wrogiem nr1....
flower - 18-01-2010
U mnie tez bylo podobnie,tylko ze nie umawialismy sie na leczenie.Minelo wiele czasu, i wiele godzin rozmow,klotni az w koncu sie to zmienilo.
flower - 18-01-2010
Potrzeba wyrozumialosci i cierpliowosci.
szyszka - 20-01-2010
pewnie macie racje,nie powinnam naciskać,tylko na spokojnie poczekać,aż sam zda sobie z tego sprawe.Cieszę sie,że nie pali,ale mimo to uważam,ze terapia jest konieczna.Człowiek,który jara 15 lat nie jest wstanie sobie tak do końca poradzić z tym wszystkim,poza tym na takich spotkaniach napewno nie ględzą,że palenie jest złe,ale napewno uśiwdamiają tez leczonemu zupełnie inne sprawy
Violeta - 22-01-2010
Oczywiście, że na terapii nie ględzą o tym że jaranie jest złe, ale wytłumacz to uzależnionemu... oni myślą, że sami sobie poradzą ale to może być zgubne myślenie.
szyszka - 22-01-2010
narazie radzi sobie,ale widzę jaki chodzi ściśnieniowany.Zaczoł chodzć na siłownie przynajmniej może tam swoja złość rozładuje ,ale staram się być cierpliwa.Teraz jego przyjaciel zapisał się na leczenie do niego też nie docierało,ze mam problem dopóki kobieta od niegoo nie odeszła,i też namawia mego lubego,żeby poszli razem,możę się uda zobaczymy!
Violeta - 25-01-2010
To super:) Trzymam kciuki i pisz dalej.
U mnie niewiele się zmienia poza tym że chodzę na terapię dla współuzależnionych. Mąż ciągle jara, a ja się od niego oddalam...
szyszka - 25-01-2010
ja też tak miałam,że strasznie sie oddałałam,ale jak synek pojawił się na świecie stwierdziłam,że muszę walczyć o naszą rodzinę.Trochę to trwało,ale mam nadzieję,że naprawdę stanie na wysokości zadania.Pracujemy nad soba,ale mimo to postanowiłam nie wracać do jego mieszkania,muszę widzieć i czuć,że on naprawe chce zrobić to dla nas,ale przedewszystkim dla siebie.Mam nadziję,że wój luby kiedyś się opamięta choć może być już za póżno.Każy ma granice swych wytrzymałości,jednak życzę Ci,żeby opamiętał się na czas.
|
|
|