Bezchmurnie - Dół - spowiedź z happy endem :)
JaQbek - 30-01-2010 Temat postu: Dół - spowiedź z happy endem :) To miała być krótka odpowiedź do jednego z tematów, ale wyszła z tego jakaś spowiedź, więc postanowiłem założyć osobny temat.
Mam 19 lat. Mogę być dla niektórych szczeniakiem i się nie znać, ale ja postanowiłem się wypowiedzieć co nieco, bo jednak pewien element nałogu był mi bardzo bliski. Zaburzenia obsesyjno - kompulsyjne. Nie wiem, nikt mi tego nie zdiagnozował, bo żadnemu specjaliście nie przedstawiałem tego problemu jakoś szerzej. Wydaje mi się, że miałem to mimo tego, że na pewno jarałem krócej niż inni na tym forum i możliwe, że mniej, ale bez wątpienie moja częstość jarania przewyższała możliwości mojego ciała. Jak było? Wiadomo, gdy faza schodzi to znak, by sobie przypalić.
Dół jest chwilowy, wiem. Najgorzej jak zostaje.
Miałem to. Ale powoli. Miałem chyba z 17 lat (wtedy się zaczął taki ciężki okres). Trochę przesadzałem z ilością, bo chciałem sprawdzić zawsze "maxymalnego kopa". Oczywiście schizy (tak to nazywam :) miałem już w zaawansowanym stopniu. Każdą rzecz postrzegałem jako narzędzie do samobójstwa (po prostu miałem dość, tym bardziej, że raz mi weszła taka bardzo ciężka do zniesienia schiza). Minęły jakieś 2 lata od ostatniego wdechu. Dalej przychodzą mi te myśli, ale nauczyłem się je odrzucać. Wiadomo, początki, czyli jak rzucałem, to te myśli były chyba jeszcze gorsze i intensywniejsze. W każdym bądź razie nie brałem żadnych leków, tylko miałem wsparcie psychologa i innych dojrzałych osób. Ja miałem to szczęście, że byli przy mnie rodzice. Szczęście w nieszczęściu, że byłem młody. Pewnego razu powiedziałem im o wszystkim. Pomogła mi w podjęciu tej decyzji pewna bardzo ważna osoba w moim życiu (mój logopeda :P). Trochę byłem zły, że ojciec wyrzucił zielone, bo to JA SAM chciałem zrobić, ale teraz to już przeszłość :) Ostatnio gadałem nawet z matką o tym okresie. Przeraziła się, gdy wytłumaczyłem jej na czym polega dół. Jakiś czas temu znowu gadka o zielonym. Spytała się mnie o myśli samobójcze. Rozpłakała się. Teraz, gdy tak patrzę na to wszystko z takiego dystansu stwierdzam: "O mały włos". Zresztą moja dewiza... coś w stylu: "Najważniejsze jest życie" pomogła mi w tym. Poza tym, przy rzucaniu zerwałem kontakt ze znajomymi z zielonego klimatu. Nie specjalnie, tylko jakoś tak wyszło. Chociaż też miałem parę awantur z nimi. Może to przez to? Zresztą nie miałem ich wielu. Przy końcówce jarałem w samotności. Ech... przynajmniej kółka przed lustrem wychodziły ;)
Teraz... Teraz jest cudownie... nauczyłem się tak jakby żyć od nowa. Cokolwiek, by się nie działo już wiem po co żyje (kiedyś coś się stało i już wiem co i jak). Studiuję, odnalazłem swoją pasję - Taniec. Zakochałem się.
Ale, właśnie są ale :D Tak naprawdę niewielu osobom powiedziałem co działo się w mojej głowie (nawet mojej psycholog! tzn. część prawdy zna). Niedawno matce opowiedziałem taką ciężką schizę to usłyszałem coś o wariatkowie (oczywiście nie powiedziała mi tego wprost). Tylko ona chyba zdaje sobie sprawę (mniej więcej) w jakim stanie kiedyś byłem. Mówi, że zmieniłem się bardzo. Przedtem byłem taki przygarbiony burak (a wystarczyło się uśmiechnąć :). Byłem taki dla nich (podejrzliwy jak skurwysyn), bo któregoś dnia zaliczyłem ich do jakiegoś spisku (zresztą o tym mógłbym książkę napisać, a zresztą na całą serię, półek w księgarni, by nie starczyło :D :).
Poza tym dziury. Czasem się zawieszam, ale już coraz rzadziej. Zacząłem medytować, może coś pomoże. W ogóle zacząłem zdrowo się odżywiać, uprawiać sport. Na nowo doceniłem naukę. A taniec? Cudowny :D Życie jest piękne :)
Aha, chciałbym jeszcze dodać, że ta stronka BARDZO mi pomogła. Dziękuję :)
(tylko, że wtedy była chyba na pierwszym miejscu w google przy haśle marihuana ;)
Kiedyś chyba jeszcze nie było forum, więc, gdy jakiś czas temu (całkiem niedawno) odnalazłem znowu tą stronę i przeczytałem, że ludzie mają podobne problemy jakie ja miałem, postanowiłem się wypowiedzieć.
Jeszcze tylko dodam, że lubię zapach gandzi, ale wystarczy wspomnienie o traumatycznych przeżyciach i od razu pokusa ucieka. Gdy za pierwszym razem odmówiłem sobie prawie się popłakałem :P Bo to jednak potrzeba było coś więcej niż parę wspomnień :)
miodzio - 08-02-2010 Temat postu: dzieki! Dzieki JaQbek za podzielenie sie na forum swoja historia! Fajnie, ze odbiles od tematu i sporo w sobie zmieniles. Wierze, ze poukladasz sobie zycie tak, by nie przychodzily mysli o "znieczulaniu sie" (zwlaszcza, ze w Twoim przypadku ta opcja ma sporo powaznych skutkow ubocznych). P O W O D Z E N I A !!!
|
|
|