To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzależnienia - Forum -
internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich

Bezchmurnie - Moje mysli i odczucia

kolo33 - 11-02-2010
Temat postu: Moje mysli i odczucia
Witam.

Na forum nie trafilem przypadkowo. Mam 21 lat. W wieku 16 lat zaczalem popalac i w koncu zeszlo do tego ze palilem conajmniej 2 razy w tygodniu przez kilka miesiecy. Potem bylo to juz raz na tydzien. Od wieku 19-20 lat palilem sporadycznie, gdyz zaczalem zdawac sobie sprawe z tych negatywnych skutkow. Sporadycznie to znaczy raz na 3 miesiace. Czasem moze czesciej.

Caly czas jestem w gronie ludzi palacych duzo wiecej niz ja kiedykolwiek i sa oni zaradni, latwo nawiazuja kontakty, nie to co ja, dlatego myslalem ze to nie kwestia MJ. I to wlasnie gdy mialem okolo 19 lat zaczalem zdawac sobie sprawe ze nic nie potrafie, jestem szary, nudny, a do tego malo mowie bo uwazam ze jak cos powiem to nikogo to nie interesuje, ze wszyscy sie nade mna lituja, ze jestem jakis chory, inny itp.

Nie wiem czy sa podsatwy do takiego myslenia, malo mowie, nie angazuje sie w nic, nie mam dziewczyny, jestem niezaradny. Zanim pojde do psychologa, chce poznac Wasze opinie no w koncu to Wy odczuliscie to na wlasnej skorze. Czy moje odczucia moga byc prawda? Tzn to ze moi znajomi widza we mnie malego biednego czlowieczka, nad ktorym sie lituja?Czy po prostu moga traktowac mnie jak osobe bardziej zamknieta w sobie bo tak i juz? Bo czasem mam takie wrazenie i nie wiem czy to manie przesladowcze, czy prawda. Na pewno nie jedna osoba z Was przeszla badz przechodzi przez to co ja, dlatego prosze o odniesienie sie do moich slow:) Aha i nie pytajcie o to jak traktuja mnie znajomi itd, chodzi o Wasze historie z podobnymi maniami, moze mieliscie wiecej odwagi i pogadaliscie z ludzmi bliskimi i wiedzieliscie ze sobie wmawiacie rozne rzeczy. Ja nie mam odwagi powiedziec, sluchaj litujecie sie nade mna czy nie? Moze ktos z Was mial, jesli tak prosze o podzielenie sie niezwykle dla mnie waznymi faktami.
Pozdrawiam !

killer - 12-02-2010

Witam,

Moja historia jest bardzo podobna do Twojej. I jedno wiem napewno palenie tylko pogarsza naszą sytuacje. Sam wychowałem się w dosyć przymulonej rodzinie i początkowo uciekałem przed moim charakterem w palenie. Wtedy stawałem się taki fajny, wyluzowany i wogóle. Po pewnym czasie nie dość że charakter mój się nie zmienił to doszły jeszcze do tego lęki tzn. ja wcześniej nie bardzo lubiłem swójego charakteru po prostu to teraz są lęki co to będzie, czemu jestem taki i wogóle. Na szczęście po pięciu miesiącach abstynencji, terapi oraz leczenia farmakologicznego zaczynam czuć wiare że to sami kreaujemy swóją osobowość, swoje ja. Niezbędne również jest odsunięcie się od rzeczy destrukcyjnych przede wszystkim palenia ale często i otoczenia jeżeli ma wpływ. Terapia terapia i jeszcze raz terapia. Widzisz ja jestem zdania że człowiek to taka istota która ma instynkt przetrwania, każdy z nas inaczej musi się dostosować do życia w domu, w towarzystwie itd. Jeżeli to w jaki sposób przystosowywujemy się do radzenia sobie z życiem jest patologiczne to trzeba często zmienić otoczenie. Wyjść wśród ludzi i uczyć się życia od nowa. Powiem Ci przyjacielu, że ja jak paliłem też często porównywałem się do kumpli którzy bakali i ciągle źle wypadałem. Teraz po 5 miesiącach czuje że moc i wcale nie czuje się gorszy a wręcz przeciwnie:) Po prostu gorzej tolerowałem marie. Także moja diagnoza jest taka:
Po 1: osobowości nikt nie ma idealnej również Ty i czasem trzeba nad nią popracować
Po 2: jak prawie wszyscy po paleniu masz lęki i sobie dodatkowo dużo wkręcasz
Po 3: będzie dobrze:)

A tak wogóle to żaden ze mnie lekarz także najlepiej iść do psychologą takiego od uzależnień i bedzie git. Czasem mam wrażenie że po tym co przeszedłem wszystkie rozumy na ten temat pozjadałem ale może to być tylko wrażenie;)

rcornell - 12-02-2010

To jest tak: palenie sprawiło, że nie byłeś w stanie wykształcić sobie odpowiedniego pancerza - a każdemu jest on potrzebny. Nadwrażliwość to zaraza, ale da się z nią walczyć i wygrać. Albo wygrywać. Z tym, że potrzebna jest wola do tego. Mania prześladowcza to tylko inna nazwa syndromu pizdusia-plastusia, a ganda potęguje to wrażenie, że "wszyscy się na mnie uwzięli, jestem nikim, nikim pozostanę, nie mam szans". W jakiś sposób należy pozbyć się tych kompleksów, bo Cię zrujnują, a w tym wypadku maksyma "niezadowolenie rodzi postęp" jest w ogóle NIEPRAWDZIWA.
Nie myśl sobie, że mówię o jakichś niestworzonych historiach, bo sam z tym tez walczę. Miewałem długotrwałe rozterki, ciągnące się miesiącami myśli paranoidalne na temat tego, jak jestem postrzegany. Nadal boję się, że powrócą. To jednak jest ciągle nic innego jak użalanie się nad sobą. Nie myśl sobie, że to nie wychodzi na zewnątrz - jeśli ktoś się nad Tobą użala, to dlatego, że dostaje od Ciebie sygnały, że tego potrzebujesz, mówisz to, choć nie w polskim języku. Nie ma suwerenności myśli.
Po prostu - trzeba zajrzeć na takie forum jak to, poczytać conieco (najlepiej "Garść porad") i zapisać się rychło na terapię do ośrodka profilaktyki uzależnień czy czegoś podobnego. Tam nie walczy się z uzależnieniem w szerszym kontekście - także tworząc lepszą wersję samego siebie. Przemyśl to, chłopcze, bo jeszcze jesteś młody. I nie jesteś jedynym, który czuje się słaby. Stephen Hawking też był słaby...

pitor - 12-02-2010

Kiedyś też tak miałem, byłem zakompleksionym dzieciakiem, gdy zaczalem palic ganje to powolutku stalem sie odwazniejszy, wiecej gadalem i ludzie zaczeli mnie inaczej postrzegać. Co z tego, pale z 8 lat (5 lat non stop, rano - wieczor) i mam duzo wiekszy problem niz kiedys.
SerialKillah - 15-02-2010

Siema
Ja kiedyś byłem zamknięty w sobie, miałem mało znajomych, zawsze stałem z boku, nigdy nie odzywałem się niepytany, żyłem w świecie swoich zainteresowań, nie potrafiłem nawiązać tematu niezwiązanego z moim hobby. Pod koniec poznałem smak alko a z nim kilku niekoniecznie dobrych kumpli od butelki. Któregoś dnia na imprezie ktoś wyciągnął sztukę no i oczywiście nie chciałem się wyłamywać, bałem się zostać odrzucony przez grupę. Z czasem jarałem coraz więcej w liceum uważałem, że dzięki trawce jestem bardziej towarzyski, dowcipny itd. byłem lubiany w klasie widziałem same plusy w jaraniu nawet nie przeszkadzało mi, że co semestr byłem zagrożony prawie ze wszystkiego. Przez te lata myślałem, że jestem cool i nie wyobrażałem sobie życia bez blanta nawet chlubiłem się przed wszystkimi moim nałogiem (oczywiście wtedy twierdziłem, że trawa nie uzależnia i mogę rzucić kiedy chce). Wtedy palenie nie kolidowało nawet z moimi zainteresowaniami wręcz nie wyobrażałem sobie robienia czegokolwiek bez bata. W późniejszych latach jak grom z jasnego nieba spadła na mnie szara rzeczywistość. Poszedłem na jakąś gównianą prywatną uczelnie zamiast do szkoły o której marzyłem, przestałem rozwijać swoje umiejętności na rzecz jarania z koleżkami. Generalnie nie chciało mi się nic jeżeli nie wiązało się to z zajaraniem lola. Następnie rzuciłem studia na ostatnim semestrze przytłoczony koniecznością napisania pracy dyplomowej. Znalazłem pracę po części związaną z tym co lubię i dobrze płatną, ale męczyłem się w niej strasznie nie było to zajęcie, którym naprawdę chciałem się trudnić. Oczywiście moi znajomi myśleli, że jestem w 100% zadowolony. Dusiłem się w tym sosie bo w pracy było z kim się zjarać i najebać ostatecznie dało się przeżyć, ale niestety w zeszłym roku zaczęło się chrzanić w firmie zmieniłem więc pracę i niedługo po tym umarł mój ojciec popadłem w depresje nie mogłem się na niczym skoncentrować o wszystkim zapominałem i wyrzucono mnie po okresie próbnym. Następnie mój przejarany mózg podpowiedział mi doskonałą rzecz: otwórz swoją firmę. Niestety dopiero później przeczytałem gdzieś, że marihuaniści wymyślają sobie rzeczywistość w której chcieliby się znaleźć, stawiają wielkie cele ale nie są w stanie do nich dążyć. Tak też się stało i w moim przypadku przez co swojej firmie poświęcam 1/50 czasu potrzebnego na jej prawidłowe funkcjonowanie, wszystko przekładam, odwlekam za to nie zwlekam ani sekundy aby wyjść do kumpli na sztukę a długi rosną. Nie wiem właściwie po co to wszystko napisałem mogłem tak naprawdę zamknąć wypowiedź w kilku spostrzeżeniach jakie zebrałem na przestrzeni lat, robię to chyba tylko dlatego, że się okrutnie nudzę a boję się wyjść do ludzi bo skończy się na zjaraniu mordy a jutro znowu powiem, że nic mi się nie chce załatwić bo wczoraj się zjarałem. Zauważyłeś, że w całym poście nie wspomniałem o dziewczynie? Otóż nigdy się nie zakochałem, ograniczyłem się do przelotnych związków. Mógłbym jeszcze długo pisać o przeżyciach i stanach jakich doświadczam, ale zostawię to na inny wątek. Chciałem tylko nakreślić Ci scenariusz. Pamiętaj stary jaranie może i pomaga się odblokować, paplać ozorem o wszystkim co ślina na język przyniesie, ale to stąpanie po cienkim lodzie w trakcie odwilży możesz być pewny na 100%, że ten lód pęknie a jak już to się stanie to dojdzie deprecha, schiza i jeszcze bardziej zamkniesz się w sobie. Od kontaktów interpersonalnych nie uciekniesz a przy każdym z nich będziesz myślał, że rozmówca się z Ciebie śmieje, każde wypowiadane zdanie będzie wiązało się ze stresem. Nie wspomnę, że nie będziesz w stanie zagadać do dziewczyną jeśli sama nie zacznie a powiedzmy sobie szczerze. Jak często się to zdarza? Poza tym co Ci po tym, że będziesz otwarty po MJ skoro i tak nie będziesz w stanie utrzymać z nikim stałego kontaktu odrzucisz wszystkich na nikim nie będzie Ci zależało, wyalienujesz się jeszcze bardziej.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group