To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzależnienia - Forum -
internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich

Bezchmurnie - Moja historia

blaziii - 18-10-2008
Temat postu: Moja historia
Witam

Moja przygoda z MJ (jeżeli można to tak nazwać) rozpoczęła się 4 lata temu. Obecnie mam 19 lat wtedy miałem 15 i jak to każdego chłopaczka w tym wieku zaczęły interesować mnie imprezki, posiadówki wypady do klubów itp. Po krótkim czasie z przykładowego sportowca (8 lat treningu) zmieniłem się w "imprezową" osobe. Na początku było świetnie (myśle, że byłoby tak nadal gdyby nie pewne potknięcia) co chwile jakiś wypad, to na impreze, to na na jakieś domki nad jeziorkiem to ktos organizował impreze w domu i tak cały czas. Oczywiscie wszystkie tego typu wypady zakrapiane były alkoholem, najpierw w mniejszych ilość, potem w wiekszych, kilka razy zdarzyło się przesadzić, wiadomo jak to jest. Jeszcze wtedy powtarzałem sobie, że po co mi jakaś głupia marihuana nie wspominając już o innych twardszych uzywkach skoro mogę sobie wypić 3-4 piwka i tez dobrze się bawić. Słyszałem opowieści typków, którzy nazywali siebie palaczami i opowiadali niestworzone historie na temat ich wyczynów i stanów, które mozna uzyskac po spaleniu się. Nigdy jakoś mnie to nie ciagneło, aż pewnego dnia tak kompletnie bez powodu zajarałem sobie z moim dobrym ziomkiem. Co tu dużo mówić, wieczór był niesamowity, przezyłem coś czego jeszcze nigdy w zyciu nie doświadczyłem, a wrażenia były wręcz niesamowite. Wtedy obiecałem sobie, że już nigdy nie zapale, jak się później okazało było wręcz odwrotnie.

Od pierwszego palnie minął już dośc długi okres czasu więc postanowiłem zapalic jeszcze raz, a co tam przeciez jak dwa razy zapale nic się takiego nie stanie (tyle wtedy się słyszało o tych dziurach w głowie, ale o co chodzi z tymi dziurami?). Jak postanowiłem tak też zrobiłem, kolejna upalona noc i kolejne tysiące rzeczy do opowiadania i setki niesamowitych przezyć. Skoro to takie fajne, to dlaczego sobie znowu nie zapalić? Tak więc mija pół roku, a my juz regularnie raz w tygodniu czy tez raz na dwa tygodnie ruszamy na impreze z ziółkiem w kieszeni. Jak jest? Niesamowicie! Dla wszystkich temat bliżej nie znany, dla nas (tak wtedy myslelismy) opanowany w całości. Poznałem wielu nowych ludzi, którzy równierz palili i wiedzieli w tym same superlatywy. Wtedy nie mogłem zrozumieć jak to jest mozliwe, że ktoś siega po jakiś twardszy sprzęt skoro to daje taki genialny haj. Jednak jak się okazuje tolerancja rośnie...

Mija rok. Mamy swoja stała ekipe do palenia, raz więcej, raz mniej osób jednak zawsze ktoś się znalazł. Palimy codzinnie. Dzień bez palenia to dzień zmarnowany i nie było mozliwości ażeby nie zapalić. Treningi? Odpószczone już dawno, zjawiałem sie na nich juz tylko od czasu do czasu sam nie wiem po co, może czółem, że coś jest nie tak. Szkoła? Przerwy po pare tygodni tylko po to, żeby gdzieś się zaszyć i sobie zapalić. Pieniądze? Cały czas życie na kredyt co chwile jakies przekrety żeby tylko coś ustukac na worka. Haj? Już nie taki jak kiedyś, ale jeszcze było w nim coś takiego powiedzmy tajemniczego. No i tak wiodłem sobie swój zywot mysląc jaki to ja jestem zajebisty gościu.

Mija kolejny rok. Dalej pale codziennie. Już nie trenuje (zrezygnowałem nie ze względu na palenie, ale mysle, ze jakbym nie palil mogłoby się to potoczyc zupełnie inaczej). Szkoła? Wiąże ledwo koniec z końcem, ale zawsze jakoś dawałem rade. Jestem w związku z dziewczyną która kocham, układa nam się świetnie i oczywiście ona nie wie, że pale. Mało tego nie znosi ganji i już dawno sie okresliła: Ja albo drugsy. Co raz więcej kłamstw żeby móc sobie zapalić, musiałem bardzo skutecznie to przed nia ukrywac jednak było kilka wpadek po których kamuflarz stał się wręcz nie do przejrzenia. Z pieniędzmy dalsze kłopoty bo skąd tu brać dziennie 10 lub 20 na jakies palonko. Ekipa troszke rozbita, widac, że to co nas trzyma to nie jest jakaś przyjacielska więź. Mimo tego wszystkiego nie dostrzegam problemu. Zawsze byłem osoba spontaniczną i bardzo towarzyską. Nawiązywanie kontaktu z innymi ludźmi nigdy nie sprawiało mi kłopotu jak również lubiłem aktywny tryb zycia więc ganja była takim jakby wypełnieniem mojego życia i nigdy mi nie przeszkadzała, a więc paliłem sobie dalej.

Podczas następnych dwóch lat palenie zaczynało stawać się wielkim kłopotem. Nie było juz kompletnie żadnego haju tylko bezsensowne zmulenie. Miesięczne ciagi podczas których dzinnie wypalałem 3-4 gramy. Rozstałem się z dziewczyną. Powodem nie było palenie, które maskowałem w 100% jednak to spowodowało, że przez nastepne miesiące nie robiłem nic tylko paliłem. Imprezy i wypady zamieniłem na ciagłe posiadówy w jedynm miejscu i palenie jointów. Ludzie stali się dla mnie dziwni, obcy. Jedyna mysl, która nachodziła mnie każdego poranka "jak dzis ustawic dzien by zapalic". Zaniedbywałem wszystkie obowiązki w domu bywałem tylko gościem i oczywiście co jest najgorsze pojawiły sie twardsze uzywki. Amfa, dropsy, grzyby (których nie stawiam obok speeda, ale zdażyło się wrzucać). Z Amfa i dropsami zaczałem przesadzac i zorientowałem sie odrazu, że to mnie pociagnie na dno, a więc zostawiłem ten syf, nie ruszam go już ponad rok i wiem, że nigdy więcej go nie dotkne. Widziałem zbyt wielu ludzi, którzy byli ambitni i zdolni, a teraz pracuja na stacjach paliw zebyc miec za co wciagać. Podobnie było z resztą"odurzaczy" z którymi miałem kontakt, poprostu nie dotykam. Palenie jednak pozostało...

Na dzień dzisiejszy sytuacja wygląda tak. Juz dawno zdałem sobie sprawe z tego, że mam ogromny problem z MJ. Zadbałem o szkołę, zdałem mature z dobrym wynikiem aktualnie studjuje. Jeżeli chodzi o kontakt z ludźmi znów jest świetny, poznaje duzo nowych osób nie staram się przed nimi chować. Staram sie prowadzic aktywny tryb zycia jednak w dniach w których pale niestety "zamulam". Co do samego palenia zaczalem robic kilku dniowe przerwy jednak zawsze powracałem do zielonej roslinki. Czuje oddziaływanie ganji na psychike w takich aspektach jak pamięc, zdolnośc koncentracji czy tez "cichutkie szumy". Zaczynam walkę. Pierwszy raz na powaznie chce sie zmierzyc z tym problemem. Mam wielka nadzieje, ze jestem sobie w stanie poradzic sam i nie potrzebuje żadnych spotkań grupowych czy tez terapeuty.

hm to chyba wszystko... trzymajcie kciuki

donedone - 20-10-2008
Temat postu: hej!
Pieknie to wszystko opisane, moglbym sie pod tym podpisac imieniem i nazwiskiem tylko dodac ze te okresu u mnie trwaly dluzej. No i ja nigdy nie wciagalem amfy czy pigulek, wiadomo probowalem ale to jakies takie pojedyncze zdarzenia...
Tak samo jak ty uwazalem i dalej uwazam ze moge sobie poradzic bez terapeuty - chodze na grupowe spotkania terapeutyczne 3 tygodnie juz, nie jaram ponad miesiac!!!
Dlaczego chodze na terapie? - nie mam pojecia!
Czy dalbym sobie rade bez terapeuty? uwazam ze tak, oczywiscie.
A mimo wszystko pojde tam w srode jak co tydzien, na te dwie godziny, tu nie chodzi ze terapeuta ci pomoze, nic ci nie pomoze, sam sobie musisz pomoc ale jakos mi to duzo daje ,nie umiem powiedziec co i dlaczego. Po prostu to forum jakos mnie do tego zmusilo i nie zaluje.
Ja mysle ze dasz rade!!!powodzenia, pozdrawiam:)

blaziii - 20-10-2008
Temat postu: ...
donedone, jeżeli chodzi o mocniejszy sprzet (amfa, piguły) w moim przypadku również to było bardzo sporadyczne, ale nawet taka sporadyczność przerastała mnie i szybko zorientowałem się gdzie mnie to zaprowadzi więc poprostu zapomniałem, że taki temat w ogóle istnieje. Co do terapi wydaje mi się, że to Cie poprostu wzmacnia w tym co robisz i dzieki temu traktujesz to wszystko o wiele bardziej poważnie, tak trzymać! Jeżeli chodzi o mnie dzisiaj mija 3 dzień abstynencji. Wiem, ze to zaden wyczyn, ale stawiam pierwsze kroki na długiej drodze. Nie chce przegrać. W życiu trzeba stawiać czoła nawet największym problemom. Skoro sam się w to wszystko wpakowałem musze sie teraz podnieść.

pozdrawiam

blaziii - 22-10-2008
Temat postu: kolejne dni
Dziś mija 5 dzień moich zmagań. Niby nie jest ciężko, ale to tylko pozory, boje się, że moge nie wytrzymać. Staram się z całych sił. Od jutra rozpoczynam treningi. Mysle, ze to mi pomoze w jakiś sposób wypełnic "luke", którą zostawiło palenie. W głebi mnie trwa walka. Dochodzi do ciagłych starc między mną, a ... No własnie nie wiem. Ciągły cichy szept, który usilnie namawia do zapalenia, który wmawia mi, że to przeciez nic takiego, że 5 dni to duzo i juz moge zaplaic bez obaw. NIE! Staram się z całych sił!
donedone - 23-10-2008
Temat postu: szept
ja jaralem 10 lat i mija mi troszke ponad miesiac niejarania, szepty dalej krzycza w chwilach slabosci...
Trzymaj sie, im dluzej sie jara tym glosniejsze sa te szepty!
mam nadzieje ze kiedys calkowicie przestane myslec o marihuanie...
pozdrawiam i gratki:)! 5 dni to juz poczatek;-)

blaziii - 28-10-2008
Temat postu: ...
10 dni. walcze!
blaziii - 06-12-2008
Temat postu: :)
Za 8 dni minął dwa miesiące odkąd przestałem palić. Czuje się zwycięzcą mimo tego, ze to dopiero początek. Nie wróce do nałogu już nigdy, gdyż teraz widzę jak dużo straciłem.
silva007 - 08-01-2009

gratuluje Ci blaziii :) Dalej sam sobie radzisz ? Czy jakas terapia ?
blaziii - 09-03-2009
Temat postu: zupełnie inny świat
Nie wiem czy można wyrazic to jak moje postrzeganie świata się zmieniło. Każdy najmniejszy detal jest zupełnie inny. Nie mam pojęcia co kierowało mną zaledwie 5 miesięcy temu, bo mniej więcej tyle własnie nie pale i nie wróce do tego już nigdy. Zacząłem dostrzegać to co utraciłem chociaż wiem, że jeszcze wiele się zmieni (na plus oczywiscie). Jeżeli ktoś czytając myśli sobie, że są to głupoty nie ma pojęcia o jaraniu, a prędzej czy później i jego dotkna pewne sprawy. Efekty nałogowego palenia dostrzegam dalej, ale są one coraz mniejsze i myśle, że z czasem zatrą się całkowicie. Potrafię śmiac się! Śmiać szczerze i spontanicznie! Cieszy mnie każdy promień słońca, budze się uśmiechnięty, potrafie się skoncentrować i długo rozmyślać nie gubiąc w zamglonych myślach. Co najwazniejsze jestem sobą, a nie zmuloną i otępiała kopią samego siebie. Dalej imprezuje i to sporo jak na studenta przystało:) ale robie to z głową nie zawalając sobie przy tym całego życia bo przecież nie warto!
Niby zwykłe forum, które róznie mżna traktować, a jednak dało mi bardzo wiele. Wyrzuciłem z siebie ten problem i mogę iść dalej zmagając się z tym pokręconym światem. Pozdrawiam wszystkich! Jedna rzecz... Trzymać się w postanowieniach! :)

fincz - 10-03-2009

super :) mam nadzieje za pol roku tez tak napisac :) gratuluje wytrwalosci!
donedone - 11-03-2009
Temat postu: blaziiii
hurra!!!

:-)

i co tam slychac u ciebie?
napisz cos.
pozdrawiam



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group