Jak mądrze być obok? - żona podejmującego próbę zakończenia palenia...
vivi - 18-02-2007 Temat postu: żona podejmującego próbę zakończenia palenia... Odkąd się poznaliśmy istniała w życiu mojego męża trawa - raz, dwa razy w tygodniu ale była. Jest do dzisiaj. Mąż pali weekendami, ale jeżeli wychodzą wieczorem z domu - mogę właściwie zakładać, że zapali. Szkoda czasu na opisywanie etapów mojej walki z nałogiem: rozmowa z jego i moimi rodzicami ( którzy całym sercem pragną aby mąż skończył z nałogiem), ciągłe kontrole z mojej strony i próby oszukiwania mnie w tej kwestii przez męża. Aż trudno mi pisząc w to uwierzyć: mam u boku naprawdę cudownego człowieka, którego jedyną chyba wadą jest ten przeklęty nałóg...Mąż kilka razy podejmował krótszą abstynencję, nieskończoną ilość razy umawialiśmy się na ograniczenie do jednego dnia w tygodniu, ale problem zawsze wracał: a to przypadkiem stary kolega przyjechał, a to wypad do kina itd. Osoby udzielające się na tym forum z pewnością wiedzą o czym piszę i co przeżywam : mam kilka oznak współuzależenienia. Pomimo iż do tej pory mąż zawsz posługiwał się w romowach argumentami z serii: "to tylko lekka używka, nie dezorganizuje w niczym nam życia" (faktycznie, oboje mamy dobrą pracę i perspektywy) lub " w każdej chili moge z tym skończyć", to od pewengo czasu mąż zastanawia się nad tym coraz poważniej: przyznał sam przed sobą że jest uzależniony i postanowił definitywnie z tym skończyć.
Dziś mija dopiero pierwszy dzień abstynencji a ja zwracam się do Was z następującym pytaniem: jak Wasi nabliżsi radzą sobie ze skutkami abstynencji tj. z rozdrażenieniem? Czy lekarz przepisze właściwy środek uspakajający?
Przepraszam za tak długi post, ale to mój pierwszy na forum.
miodzio - 19-02-2007 Temat postu: leki Proponuję leki jednak konsultować z lekarzem - nie ma jednego roziwązana idealnego dla każdego i bez dokładnej diagnozy nawet specjalista nic nie zaleci - odradzam dlatego samoleczenie. Chyba, że mówimy o jakichś łagodnych środkach typu preparaty ziołowo-witaminowe.
vivi - 21-02-2007
Kupiliśmy w aptece deprim i magnez. Dzis przez południem próbowałam umówić się na wizytę w Monar, ale poproszono o telefon w dniu jutrzejszym. Mąż trzyma się nieźle. sprzedał znajomemu pozostałą część trawy którą posiadał. Mam nadzieję, że razem damy temu świństwo radę.. Podrawiam!
neonka - 22-02-2007
3mamy kciuki za ciebie i twojego męża :)
mój facet teraz nie jara...ciekawe jak dlugo znowu...czy beda to 3 miesiace i ponownie to zrobi? hmmm....
Kasia - 22-02-2007
Mój chlopak tez nie jara codziennie, raz na pare miesiecy, ale mysli o tym naokroglo, najgorsze ze czasem mowi ze to przeze mnie , najgorsze ze wtedy zawsze prowokuje kłotnie, ze mowi ze ja tez nie jestem swieta, a ja nic zlego nie robie:((( mowi ze cos na nim wymuszam swoim płaczem, a ja placze bo mi jest przykro bardzo:( bo mnie rani:(((. wlasnei teeraz dostal kase i sobie palenie zalatwia... a ja sie nie licze zupelnie:(...
Z tego co slyszalam marihuana nie uzaleznia tak mocno fizycznie , dlatego mozna nie palic nawet pare miesiecy, ale mocno uzaleznia psychicznie, dlatego uzalezniona osoba mowi ze ja poprostu lubi, a tak naprawde jest od niej uzalezniona... wiem ze taka abstynencja ze sie nie pali , raczej chyba nie wystarcza zeby zupelnie rzucic nałóg\, do tego potrzebne jest leczenie- jakas terapia....Wydaje mi sie ze czym innym jest nie palenie od bycia trzeźwym... Przeraza mnie moja przyszlosc z tym chlopakiem takim jak jest teraz.. nasz zwiazek to palenie , przerwa, palenie i tak wkólko.... Zastanawiam się też dlaczego to jego palenie tak na mnie dziala dlaczego wyzwala we mnei tyle zlosci smutku zalu i wręcz pogardy do niego nienawidze z calego serca jego palenia i picia ....
neonka - 23-02-2007
oj Kasiu ja tesh nienawidze jak moj facet pali...tesh mowi ze lubi, a nie jest uzalezniony..a to "gucio" prawda :( tesh coraz czesciej zastanawiam sie nad przyszloscia zwiazana z tym chlopakiem i nie wiem co mam robic :(
Gosia - 24-02-2007
Dziewczyny ja też nienawidzę jak mój mąż pali i mam wtedy ochotę stłuc go na kwaśne jabłko ale wiem że to nic nie da i że on sam musi chcieć z tym wszystkim skończyć. Jestem wtedy zła na wszystko i wszystkich. Powiem Wam tylko tyle że czasami mam go serdecznie dość jak jest spalony i wtedy sobie myślę że trzeba było go kopnąć w d.. jak jeszcze był na to czas. I zostawić go niech sobie sam radzi tylko coś nie pozwalało mi tego zrobić bo b go kochałam i kocham i zależało mi na nim strasznie a teraz jeszcze b bo jest moim mężem
Musicie się zastanowić czy chcecie żyć z kimś komu do końca nie można zaufać bo może być tak że "ona" zawsze wygra i co wtedy? Tylko tego żadna z nas nie wie. Ja ciągle mam nadzieję że w końcu ją pokonam ale na to potrzeba czasu. No i musicie wiedzieć czy oni na prawdę chcą z tym skończyć bo jeśli nie to nie ma się co oszukiwać. Wtedy "ona" zawsze będzie na 1 miejscu a Wy daleko z tyłu. I nic poza nią nie będzie się liczyło. Ja wiem że dla mojego męża liczy się rodzina ale niestety jest uzależniony i on zdaje sobie z tego sprawę. Widzę jak walczy i że jest to dla niego trudne. Wiem też że próbował skończyć z tym zanim byliśmy małżeństwem, ale ja jakoś chyba wtedy odpuściłam i może dlatego ciągnie się to do tej pory. Pozdrawiam Was i trzymam kciuki za wszystkich palących aby udało się im wyrwać z tych męczących więzi.
|
|
|