Uzależnienia - Forum - internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich
Bezchmurnie - 10 lat mi starczy....
tromff - 07-09-2010 Temat postu: 10 lat mi starczy....SIema:),
w sumie nie wiem od czego zacząć, więc zacznę od tego co przyjdzie mi akurat do głowy... to było pierwsze ;p poza tym, nurtuje mnie pytanie jak tutaj trafiliście? Ja na przykład zupełnie przypadkiem... przypadkowa, całkowicie przypadkowa osobo napisała mi cytat...
"W sercu dziewczyny, gdy położysz je na dłoń, na pierwszym miejscu chłopak, a przed nim tylko koń"
Dość mnie zaintrygował, i chciałem poszukać w google kto to napisał i wogóle coś dowiedzieć się na ten temat... jednym z pierwszych linkow był skrut do jednego z tutejsych postów, i tak trafiłem na tą stronę i przy okazji zostałem na dłużej... było to przed wczoraj, albo wczoraj... nie wiem nie ważne jak zacznę to rozkminiać to z godzinę stracę, a nie o to chodzi... w każdym razie, jak trafiłem na tą strone było koło godziny 14-15 a ja byłem już po 3g na dwuch. na lektórze spędziłem całe popołudnie, aż do momętu, gdy zacząłem się czuć niedopalony... no co? wieczór nadszedł, pora na przed senna spałkę... wybiłem z domu. wróciłem po paru godzinach i kilku sztukach. No ale nie ważne... ten akapit zacząłem po to, aby podziękować tym 2 osobą, dzięki których cytatom trafiłem na tą stronę. Dziś tez jestem zbufany, ale tylko symboliczna sztuka na 3, ta ostatnia tym razem bez kitu :) odbyłem z przyjaciółmi poważną rozmowe na temat rzucania( nie pierwszą) żeby nie było, bo tych rozmów i słodkiego pierdzenia że ograniczam, ze od jutra nie pale, "że sranie na porcelanie, a nie rzucanie" w każdym razie takich czczych gadek było mnóstwo...
Teraz może trochę o mnie :) mam 25 lat, od 10 jaram squna. długo, nie długo... jak by nie patrzeć dekada pierdykła... wszystko zaczeło się jak trafiłem do technikum. miałem wtedy ledwo co skończone 15 lat (z lipca jestem). Nowe otoczenie, nowi znajomi, każdy przed każdym chciał zaimponować, przykozaczyć... To był nasz wspólny 1 raz z marysiom :) długo nie trzeba było czekać na efekty :) było nas 6 potem zostało 3... z jaraniem doszliśmy do takiego momentu, że przychodząc o 7 do szkoły o 7:30 na pierwszej lekcji juz byłem uciułany... tak pi pierdykły prawie 3 lata... o 6:15 autobusem do szkoły, o 7 w szkole 7:30 udupcony na pierwszej lekcji, albo i nie na lekcji... różnie z tym było... o 7 pierwszy lolek, po 2-3 lekcjach kolejny... e no nie wtedy lolkow nie jarałem zawsze szkiełko :D no qle w szkole nam worek leciał... po szkole do nich na osiedle i jaransko do samego wieczora... do domu wracałem ostatnim autobusem... czasem po kilku dniach nawet... tak mi pierdykło prawie 3 lata technikum. i to nie tylko jarańsko, alko też imprezy, pólłmetki, osiemnastki... zresztą alko zaczęło się wiele wcześniej... pamiętam pierwsze przejebane alkofazy miałem w 4 klasie podstawowki... w 3 klasie tech potem poznałem dziewczynę, zakochałem się, przestałem jarać, samo wyszło nie że chciałem... zapomniałem przy niej o jaraniu:) no bez kitu :) naprawde się zakochałem, było mi z nią dobrze, miałem dość melanży i tamtego zycia... siadłem sobie na dupie. puzniej dowiedziałem się ze bede ojcem, byłem szczęśliwy, młody, przerażony, ale szczęśliwy... wziałem slub no w koncu szczesliwy :) synek jak przyszedl na swiat na uszach chodziłem :) no ale spokojne życie kochającego i kochanego męża szybko się skończyło... wybrance mojego serca się znudziło, zaczęła w chuja walić i wogóle... po kilku miesiącach naprawdę niezdrowej atmosfery, gdzie naprawdę już nie wiedziałem co ze sobą robić, moją drogę przecięła ganja... no i się zaczęło... szybko odnalazłem sposób żeby zacząć mieć wyjebane na to że mnie zdradza, że to że tamto na wszystko miałem wyjebane... w ostatnich miesiącach naszego wspólnego życia pracowałem w 2 miejscach na raz, na dniówy w urzędzie na nocki na stacji lpg, robiłem wszystko zeby na nia nie patrzec, nie rozmawiac z nia, zeby moc sobie w spokoju jarac. nie nawidziłem jej, a im bardziej jej nie nawidziłem tym więcej jarałem ( mowa oczywiscie o mojej kobiecie). byłem z nią tylko dla tego ze uwazalem iz dzieciak za maly, ze jeszcze musze wytrzymac zeby wiedzial kto jest ojcem, jesli jakis frajer sie napatoczy... potem przyszedl na swiat drugi syn. wiec znow musialem poczekac az podrosnie... jeszcze rok wiecznego jarania i udawania w zabawe w małzenstwo az rach ciach ciach, wieksza awantura, wszystkie brudy wyciągniete przy moich i jej starych, w lacznie z moją dilerką... sprzedała mnie, a wiedziała ze z tego ma dobre pieniązki... wyprowadziłem sie... jarac nie przestałem... jeszcze bardziej poszedlem w melanz. w ciągu roku pracowałem w 15 różnych firmach, z czego pól przesiedziałem w urzędzie... ładna rotacja co nie? ale tak na 7 do pracy na budowe, 10 h po poowrocie szybki prysznic, obiadek i sru na lolka... na jednym nigdy sie nie konczyło. i tak mi mijaly dni, tygodnie, miesiące... prace co chwila zmienialem, bo cos mi nie pasowalo, bo nie zdrowa atmosfera, bo jeden chlp mnie wkurwial, bo ja komus nie pasowałem, naprawde roznie z tym bylo... generalnie nie pilem tylko jaralem no bo jak mozna jechac po alkoholu samochodem? no nie da sie po lolkach co innego nie? kochalem jezdzic udupcony, nadal kocham... początek końca nastąpił w 31 pażdziernika 2008... pierdolona akcja znicz, narkotest i ciach bajera... prawo jazdy na rok i pol roku w zawiasach na 2 lata i jeszcze kolegium i koszty sondowe w kwocie 2500... no sendzine wtedy powalilo wiecej mialem kosztow sondowych niz samego kolegium... myslalem ze to juz moje dno... ze gorzej byc nie moze... byłem zalamany... ale to nie byl koniec... poltorej miesiaca pozniej wyladowalem na domowce u ziomka, gdzie przyszly psy(zaklucanie ciszy nocnej) normalka przy pitku, ale ta interwencja nie byla tak typowa jak zwykle... te psy mialy cos ne halo i styraly nam taka faze ze dramat... wyladowalo na dolku 6 osob. ja mialem zarzuty czynnej napasci na funkcjonariuszy policji z urzyciem noża. zadnego nawet nie udeżyłem, a co dopiero za nimi z kosą biegać... nigdy nie byłem agresywny czy konfiktowy. sprawa z policja dopiero teraz sie skonczyla... wyrok nie kozystny do tego mam jeszcze zawiasy za prawko, trza bylo sie odwolac :) no ale po tych 2 konfliktach z prawem nastapil przelom... zaczalem sobie wkrecac ze koniec z trawa ze trza wyjsc na prosta i wogole.... do tego zima brak prawka, to wszystko zlozylo sie na to ze naprawde przestalem jarac, a przynajmiej ograniczylem w bardzo duzym stopniu. na wiuosne nie jaralem praktycznie wcale. znalazlem prace, bylem zadowolony, odliczalem dni az odzyskam prawko. przyszlo lato, urodziny zajebalem w pracy tydzien be slowa uprzedzenia... nie mialem tego w planach... chcialem dobrze, wyszlo jak zwykle... to byl okres kiedy nie mialem prawka, nie jezdzilem poszedlem troche w alko, ale odciolem sie praktycznie calkowicie od ziomkow od squna. ale coz nic co dobre nie trwa wiecznie... na jesien otwozylem firme, wziolem sie za zycie na powaznie. no ale przy tym wszystkim poznalem malolatow z sąsiedztwa, zaczelo sie ood niewinnego lolka, w ciagu 3 miechow spowrotem rozjaralem sie na maxa wtedy debralem spowrotem prawko... a zapomnialem dodac ze przez ten caly rok przyzekalem przed soba ze koniec z jezdzeniem po lolkach!! juz 3 dnia jak odebralem prawkp jezdzilem udupcony... na poczatku tylko po wsi, potem sporadycznie na miasto bo musialem, na dzien dzisiejszy na okreta... firme chuj strzela, jeszcze jej dobrze nie rozkrecilem, a juz chyba pora ja skręcac... jeszcze teraz niefartowne zlecenie, facet nie chce mnie wyplacic (jebany oszust) sprawa chyba do sondu trafi... nie wazne nie dotyczy... zreszta polowa rzeczy ktore tu napisalem, nie dotyczą tematu...
na dzien dzisiejszy jestem squnoholikiem pelna gemba... tygodniowo przez moje rece przewija się koło 5 pakietów (nie diluje, ja to spalam. nie sam, bo nie sam tak na 2-4 osoby, zalezy od dnia) ale 2 dziennie sam jaram... minimum 2... zaczynam o 11 luzna sztuka na deuch, pozniej za jakies 2-3 godzinki kolejna dawka, zwykle juz potrzeba po sztuce na łeb... a na wieczor? ile wlezie... chodzę spać ucpany i wstaje ućpany... od 5 lat generalnie caly czas jestem udupcony (nie licząc tej krutkiej przerwy, kiedy to prostowalem swoje zycie) po tej przerwie i tak zaczalem jarac w chuj wiecej, tak wiec nadrobilem te wszystkie zaległości. w swoim zyciu, przejarałem, przepilem i przecpalem dobre mieszkanie... a no i jeszcze szlugi do tego wszystkiego... na dzien dzisiejszy 2 ramy marlboro setek.
jezeli chodzi o stan psychiczny i fizyczny mjego organizmu... porazka... depresje, hustawki nastrojów, schizy, mysli samobujcze(od 2 miechów na okręta), o dziurach w muzgu i fleschbackach nie wspominam... to juz nie są dziury to są kratery... bez kitu nie pamietam niczego... kompletnie niczego... ze zdrowiem fizycznym nie wiele lepiej... w ciagu 5 lat schudłem 60 kg bez sciemy nie :) zawse bylem duzy, smigalem na silke, 100 wazylem jak bralem slub i nei bylem upasiony... ale kontuzja barku, malzenstwo i dzieciak po ktorym zjjadalem wszystko co zostawil dolozylo mi dodatkowych 36 kg... to bylo w tym okresie kiedy nie palilem. w ciagu ostatnich 5 lat spadlem do 80, a najgorsze jest to ze wciaz hudne i nie moge tego zatrzymac... od kilku ladnych miesiecy mam jadlowstret... nie przelkne nic, do puki sie nie zjaram... do puki nie wlaczy sie gastrofaza nie mam potrzeby jesc...a na gastro cala lodowke opierdole, wlacznie z drzwiami, a za godzine znowu glodny ;p ale znacie to wszyscy pewno... no i do tego jeszcze stawy... wszystkie daja w dupe, kregoslup, barki lokcie, nadgarstki, kolana kostki, a nawet paliczki no wszystko... no i uszkodzona siatkowka w lewym oku...
pora konczyc to pierdolenie glupot, bo juz 2 godzina mi leci jak skrobie ten post... nawet nie wiem kiedy i to czmychlo, chce jeszcze dodac, iz chciałem pogrtulowac tym, którym sie udało rzucic, zachecic do kolejnej proby, tym ktorym sie nie udalo, i ze trzymam kciuki za wszystkich tych, którzy są w trakcie tej niezwykle ciezkiej proby... jednoczesnie chcialem oficjalnie oswiadczyc, ze z jutrzejszym, a raczej juz dzisiejszym porankiem koniec z jaraniem!!!
pozdrawiam i zyczę wszystkim powodzenia w swoich postanwieniach
wiecznie najarany
tromfftromff - 11-09-2010 no i nie wytrzymalem... 2 dni poszly elegancko, ale wczoraj trafiłem na melanż, gdzie było w pizdu jarańska... długo się trzymałem, ale poparu h coś pękło i spykałem kilka batów... ale dziś robię swoje i pierdole całą resztę... zaczynam od nowa :)megapower - 16-09-2010 tromff'ie - moze troszke ostro napisze, ale moim zdaniem oszukujesz sie. Czytajac Twojego posta, bardzo mnie rozsmieszyl momentami, masz dobre poczucie humoru, potrafisz smiac sie z siebie, ale oszukujesz sie. Od jutra, a tym bardziej od "jak sie obudze" to nie pale - nie ma szans, nie wypali. Dziwi mnie, ze po takich przezyciach z zona, z dzieciakami, z psiarnia, etc., nie dotarlo do Ciebie, ze pora skonczyc. Nie jestem lepszy, nie krytykuje Cie, ale wez sie chlopie za siebie, bo obudzisz sie za kolejne 10 lat i nie bedzie odwrotu... Jestesmy mlodzi, pelni sil, to okres gdzie nasz organizm, mozg i cala reszta sa w najlepszej formie. Nigdy nie bedziemy juz mieli takiej mocy w sobie do konca zycia. Poczytaj inne posty, tematy innych osob - mi to pomoglo. Nie marnujmy swojego zycia. Trzymam za Ciebie kciuki, trzymaj i Ty za mnie... Pokoj z Tobahempshit - 21-09-2010 tromff- to co masz teraz w domu do jarania, kazdy przyrząd i kazda rzecz ktora ci to przypomina, wez to wszystko, zawin w jakąs szmate i wypie*dol to gdzies daleko do smietnika. razem rzucimy to jebane jaranie wszyscy. ja tak zrobilem dwa dni temu i jest zajebiście! jesli rzuciłes to pisz , a jesli rzuciles i znow jarasz to tym bardziej pisz!!! czekamy...Makander - 22-09-2010 Nie poddawaj sie ja dzisiaj jestem niemal od 8 lat pierwszy dzien bez zioła. Chciałbym wytrzymac dłużej niż Ty ale sam sobie nie ufam i czas wykalkuluje to jak długo sobie z tym poradziłem.
Walcz i broni nie składaj.
Razem rzucimy to gówno!tromff - 22-09-2010 ja pierdole panowie.... szczerze? jaram... jak pojebany heh... schizy i mysli samobujcze mnie odpuscilily, troche stan psychiczny sie ustabilizowal, no ale nadal jaram... poza tym nie wiem czy nie wyjade na zime do holandii do pracy a tam rzucic squna bedzie o wiele trudniej niz w polsce... nie no panowie mi jest skurwysynsko trudno sie zebrac w sobie, ale za was trzymam kciuki :)miodzio - 22-09-2010 Temat postu: motywacja, decyzja, walka...Tromff jak bedziesz kiedys znow mial zamiar powalczyc o siebie, to zapraszamy na forum - zachecam Cie tez do terapii, bo wyglada, ze samo wsparcie forum to w Twoim przypadku stanowczo za malo - powodzenia!Zysky - 22-09-2010 Dodam cos od siebie
Po pierwsze: trzeba sobie uswiadomic ze jest sie narkomanem i ze to jest choroba ktora trzeba leczyc u lekarza specjalisty(teprapełci od uzalezniej) (poproscie admina napewno znajdzie wam adres poradni od uzalezniej w waszej okolicy)
Po drugie: jednych z bardzo waznych rzeczy jest chodzenie na spotkania grupowe anonimowych narkomanow(NA) bo tak Naprawde tylko Narkoman moze zrozumiec Narkomana. naprawde w takich mitingach jest siła (o czym sam sie przekonałem)
jezeli chodzi o miejsca mitingow w polsce to są :http://www.anonimowinarkomani.org/mityngi_lista.jsp
Uczestniczenie w takich grupach :
-Nic nie kosztuje
-jestes anonimowy
-Jezeli cie sie nie spodoba w kazdej chwili mozesz wyjsc
-nie ma zadnych list obecnosci(twoja sprawa czy przychodzisz czy nie)
-Nikt do niczego nie bedzie cie znuszał(są tylko pewne zasady)
-nie musisz sie wypowiadac ( mozesz tylko słuchac opoweiscie ludzi )
A tak wszystkogo dowiecie sie na miejscu :)
Pozdrawiam wszystkich serdecznie i zycze wam abstynecjiCrystal Clear - 30-09-2010 3maj się
na bank ci się uda!hope - 30-09-2010 "10 lat mi starczy..." !!! tak zatytułowałeś swojego posta ! nie poddawaj się ! u mnie dzień nr 2 :) jak to ktoś już napisał : "razem rzucimy to gówno" !!!tromff - 01-10-2010 tylko ze mi nie wychodzi... za chuj mi nie wychodzihope - 01-10-2010 skoro nie możesz samemu to ZGŁOŚ się po pomoc !! To żadna ujma ...megapower - 02-10-2010 moim skromnym zdaniem tromff ma swiadomosc tego, ze marnuje swoje zycie w ten sposob, jednak jeszcze nie siegnal swojego dna, aby uzmyslowic (nie uswiadomic - uzmyslowic) sobie, ze jest potrzeba zmiany - w sensie, ze to wie, ale sie oszukuje, ze to jest takie ciezkie i w ogole... nie trzeba siegac swojego dna, aby to sobie uzmyslowic - pisze o sobie. kiedys przyjdzie chec zmiany (ale czy nie bedzie juz za pozno?), bo popelniajac ten sam blad, tak na prawde nie chce sie z tym skonczyc.
zeby nie zrozumiec mnie zle - ja sam jestem po ktorejs tam probie. kazda wczesniejsza konczyla sie fiaskiem. konsekwencja jest rowniez wazna - ba! najwazniejsza! bo latwo wrocic do nalogu - dlaczego? jestesmy slabi. kazdy na tym forum, pod tym wzgledem jest slaby i ta slabosc bedzie w nas zawsze. jednak uwazam, ze walczac z ta slaboscia stajemy sie silni! "To co jest ciezkie do zdobycia jest cenne... dlatego, ze jest ciezkie do zdobycia..."
odbija sie to pozniej w naszym zyciu w taki sposob, ze nie marnujemy sie - zyjemy i wykorzystujemy zycie godnie... a jak wiadomo mamy je tylko jedno. warto wiec przepalic to zycie? czy lepiej cos osiagnac? hmmmm... ciezkie pytanie. dlugo sobie na nie odpowiadalem, a raczej szukalem odpowiedzi. ale odpowiedz znalazlem. gdzie? w sobie!
@tromff - jezeli bedziesz chcial z tym tak na prawde, ale to tak na prawde - skonczyc... to albo sam skonczysz, albo zglosisz sie po pomoc (czytaj - zrobisz cos w tym kierunku i bedziesz sie trzymac postanowienia - bedziesz konsekwentny...). tylko pamietaj - z kazdym przejaranym dniem jeszcze bardziej nakrecasz ta machine, to bledne kolo, a dni leca... aaa tam dni... tygodnie, miesiace, a tak na prawde lata. ja pierwszy raz napisalem tutaj ponad rok temu. dokladnie rok sie jeszcze babralem w tym gownie z krotkimi przerwami i oszukiwaniem samego siebie, zanim dotarlo do mnie, ze jezeli z tym nie skoncze to bede zwyklym przecietniakiem, nic nie osiagne, nie bede sie rozwijac, realizowac, nie bede spelniac swoich marzen - ze bede nikim... co najgorsze palenie powoduje, ze starcza nam minimum - wazne byle sie nastukac i jest fajnie. no jeszcze zjesc, zajarac przed snem, wyspac sie... a po 10-ciu latach patrzysz - o ku*wa... jestem w tym samym punkcie. nic sie nie zmienilo, jedynie musze spalic wiecej... kazdy z tego forum wie o czym pisze. a pisze o sobie, swoje podejscie. bo mam jedno zycie i zamierzam je przezyc godnie... bo chce byc kims i cos osiagnac... a Wy?jeleń - 03-10-2010 Oczywiście że chcemy , dlatego chyba tutaj jesteśmy . Fajnie że piszesz , pomaga sobie przypomnieć o co tak naprawdę walczę . Mam wielką nadzieję że to będzie twoja ostania próba i moja również , oczywiście zakończona sukcesem !hope - 03-10-2010 Temat postu: +1megapower szacun dla Ciebie, że potrafiłeś opisać to o czym myslalem :D ja na szczęście jestem daleko od osiągnięcia swojego dna , lecz zdałem sobie sprawe , że zmierzam dokładnie w tym kierunku ! A jak wiadomo im niżej upadniemy tym łatwiej jest nam się wspiąć. Dlatego tromff ! ku*wa ! :/ ZROZUM i weź się w garść, bo chcesz jak pisał megapower obudzić się i powiedzieć za 10 lat ("a po 10-ciu latach patrzysz - o ku*wa... jestem w tym samym punkcie. nic sie nie zmienilo, jedynie musze spalic wiecej ) i wiem,że jako dorosły człowiek oraz wieloletni palacz wiesz , że tak własnie będzie .
Uda Ci się , zobaczysz ile satysfakcji da Ci wygrana !