Bezchmurnie - Witam po 14 latach od pierwszego razu :)
mordaDarthVader - 13-12-2010 Temat postu: Witam po 14 latach od pierwszego razu :) Witam Wszystkich,
trafiłem do Was z ciekawości. Czego byłem ciekawy? Negatywnych skutków palenia. Oczywiście z grubsza były mi znane ale... Tak zawsze jest jakieś "ale". Po prostu nie uświadamiałem ich sobie.
Wiecie co, przyznam się wam do czegoś. Spuściłem wczoraj w muszli całą sztukę. Nigdy dotąd tego nie zrobiłem.
Fifka, bipsy też poleciały (fifka w desperacji przez okno żeby nie kusiła w koszu hehe). Nawet stwierdziłem, że nie przekażę batonów kolegom, aby ich uzależnienia nie pogłębiać (what the fuck! nie podejrzewałem się o coś takiego :) ).
Jak się zaczęło? Na przełomie podstawówka/liceum. W pierwszej klasie jarałem parę razy w weekendy, miałem wtedy problemy ze szkołą. Wynikało to głównie z tego, że mam przepieprzone kłopoty z aklimatyzacją do nowych miejsc (nienawidzę np spać w nie swoim łóżku, przebywać w innych miejscach niż dom - było tak zawsze - nie paranoicznie, ale zawsze coś nie odpowiadało). W drugiej klasie nie jarałem, no może 2 razy. W trzeciej bardzo sporadycznie. W czwartej przed maturą ani razu. Zaczęło się na studiach, koledzy którzy jarali przygarnęli mnie po rozstaniu z dziewczyną. Przeżywałem to strasznie więc jakoś mi to "pomogło" i tak się zaczęło na całego. Po roku jarałem już codziennie - zaczęło się przed świętami i sylwestera, kiedyś były kłopoty z dostępnością więc kupiliśmy 10 na 2 aby mieć dla siebie i ewentualnie sprzedać. Całość zjaraliśmy w kilka dni. Zakupiliśmy następną i w sylwestra już nic nie było. I tak się zaczęło jaranie codziennie.
Nie jarałem strasznie dużo maks 0,5g na 2 dziennie - i tak przez wiele lat (miałem funfla). Co jest w tym najlepsze z perspektywy czasu widzę, że pozbyłem się wszystkich znajomych nie jarających (a oni mnie :) ). Zdobyłem nowe towarzystwo kozaków jaraczy techno jazda piguła do przodu, których w tym momencie już od paru lat nie mam (i dobrze nie żałuje, jedynie funfla, takie życie). Jednak wici marihuanistów sięgają daleko, a sam miałem innych znajomych którzy jarali i się dołączyłem do nich hehe.
Przez wiele lat imponowało mi jaranie, lubiłem to "będę jarał całe życie" tak mówiłem heheh.
Przy okazji zawaliłem dobre studia, mj po prostu wyzwoliła lenia we mnie, a szczególnie odrywała mnie od nauki jakbym chciał dałbym radę, ale jakoś nie chciałem. Obecnie jestem mgr, ale marnych studiów, papir jest ale mogło być naprawdę słodko.
Nie mogę narzekać, mam dobrą pracę, mieszkanie, narzeczoną.
Widzę jednak, że lata palenia wpłynęły na moją psychikę. Przyznam się nie mam łatwego charakteru, nigdy nie miałem nawet bez mj. Nie piłem nigdy dużo alkoholu, zawsze się po nim kontrolowałem. Teraz jest inaczej wychodzi ze mnie zwierz (i nie muszę przy tym jarać). Zwierz potrafi ze mnie wyjść nawet bez picia (po jaraniu jestem milutkim misiem). Widać lata jarania zrobiły swoje.
Mam prawdziwy dylemat. Miałem 5 -6 lat temu schizy po mj - związane ze swoim życiem, parnoje itp. wszystko przechodziło. Obecnie już od bardzo dawna jaram do snu (znaczy wczoraj niby nie niby ostatni raz).
Zastanowicie się pewnie o co mi chodzi? Mam pytanie czy rzeczywiście mj szkodzi? Czy jak nie będę palił to będę widział inaczej świat? Nie śmiejcie się, mj od dawna nie sprawia mi "problemu", ale kurwa kiedyś trzeba przestać (3 lata temu nie jarałem 3 miechy bo nie chciało mi się kombinować to była najdłuższa przerwa inne przerwy to do 2 tygodni bo nie było staffu hehhe).
Od razu powiem o mojej motywacji - chęć poprawy stosunków z dziewczyną, zabicie zwierza i może w końcu próba odczuwania "głębszego" przeżyć związanych z życiem -chociaż już dawno nie wiem co to znaczy, ponieważ nie pamiętam życie przed.
Te 3 miechy jak nie jarałem nic nie wniosły ani poprawy ani pogorszenia. Już sam nie wiem. Wiem na pewno, że jestem uzależniony, a z drugiej strony lubię zajarać i odpłynąć z śliną w kąciku patrząc się w neta szukając ciekawostek z pogranicza nauki/wiedzy i innych pierdół lub oglądając Rambo 239 jak odbija Spocka z rąk Saurona ;).
Oczywiście jak jaram książek nie czytam, a zawsze lubiłem - miałem przerwę ponad 8 lat!!!, zacząłem ponownie 2 lata temu i pół roku temu znowu przestałem.
Widzę negatywne skutki mj na moje zachowanie, przynajmniej tak mi się wydaje.
Przepraszam za powyższy chaos, ale chciałem się z kimś podzielić moimi przemyśleniami
Czytając wypowiedzi innych widzę, że mają czasami naprawdę poważne problemy. Ja przez ostatnie 3-4 lata jarałem maks 1-2 nabitki przed snem, oczywiście maks odurzenia.
Nie wiem co robić, jak czytam rzucić to trzeba na całe życie. Ja chętnie bym zajarał okazjonalnie, ale mogą być przez to kolejne cugi.
Sam nie wiem...
pozdrawiam
To ja marihuanista 1 dzień nie jaram.
PS. coś dla śmiechu. Zawsze wiedziałem, że uzależnienie po mj to tylko siedzi w psychice, ale wczoraj uświadomiłem sobie (dzięki forum), że to jest najgorsze. Detox z ostrzejszych rzeczy 2 tygodnie i spokój, a tu terapia i to długa ehhh.
miodzio - 15-12-2010 Temat postu: witaj! Dzieki za szczere opisanie swojej historii palenia. Masz sporo pytan, ale jednej sprawy nie poddajesz dyskusji: uzaleznienia. Napisales, ze masz pewnosc, ze to nalog. Skoro tak, to bez siegniecia po pomoc trudno bedzie cokolwiek zmienic trwale - o ile masz na mysli gleboka zmiane, a nie przerwe chocby i kilkumiesieczna.
Poprawa po odstawieniu przychodzi powoli, czasem trzeba miesiecy, czasem nawet lat. Jednak warto czekac i poprawic jakosc swego zycia! Nie Ty jeden masz opor przed mysleniem, ze: "jak to - juz nigdy mam nie zajarac?" Takie watpliwosci sa typowe u uzaleznionych na starcie odstawiania i nie przeszkadzaja w podjeciu terapii. Z czasem to nastawienie sie zmienia (bo faktycznie przy uzaleznieniu nie ma sie co oszukiwac, ze uda sie palic okazjonalnie - raz straconej kontroli nie da sie wg mnie odzyskac).
P o w o d z e n i a !
p.s. Jak podasz miejscowosc (tu lub na priv) to podpowiem namiar na bezplatna poradnie uzaleznien w Tw. okolicy
mordaDarthVader - 16-12-2010
dzięki,
wiem, że nie mogę się spodziewać odpowiedzi absolutnych bo ich nie ma. Najbardziej obawiam się w swoim nałogu konsekwencji w przyszłości - "mądry Polak po szkodzie", jak byśmy nie patrzyli na tą przyszłość dziś, za tydzień czy 10 lat.
Nie palę, nie mam z tym większych trudności (wiem to tylko parę dni). Wiem również, że jak coś postanowię to mogę do tego konsekwentnie dążyć, ale z drugiej strony mam pewne predyspozycje do uzależnień - ostatnią zmorą od roku jest lekka przesada z alkoholem, zresztą zawsze tak było, jak był melanż to do oporu, rzadko mówiłem stop jest fajnie wystarczy.
Dzięki za ewentualne info o przychodni, szczerze mówiąc mam jedną 1 min drogi od domu, codziennie przechodzę koło niej i widzę osoby przychodzące na terapię.
Na razie będę walczył, a jak wiadomo czas nie jest obecnie korzystny.
Dodatkowo problem potęnguje brak porównania - przed pierwszymi próbami a teraz, przypomina to trochę chorobę psychiczną :) co jest normalne, czy to jest właśnie normalne, a może jednak to mnie nie dotyczy (wiem, że dotyczy ale może kiedyś raz, dwa na rok, ale pewnie będzie tak jak zwykle raz na miesiąc, na tydzień, a później codziennie i znów na czysto przez x miesięcy). Nurtuje mnie pytanie na które muszę znaleźć odpowiedź jak nie jaranie tego gówna wpłynie na moje zachowanie, poziom intelektualny itp itd.
Mi marihuana nie zrujnował życia, nie upadla, nie żałuje ale trzeba powiedzieć, że nas romans musi dobiec do końca i umrzeć śmiercią naturalną.
Jak przeczytałeś nie palę, nie paliłem dużo, ale najebka była więc nie ma to znaczenia.
Kolejnym pytaniem jakie mnie nurtuje jest: dlaczego ten świat nas tak nęci, zniewala swoją piękną obietnicą odpłynięcia na chwilę (nie cały czas, ale na chwilę - w moim przypadku, nigdy nie miałem tak aby pójść/być do pracy czy do szkoły czy nawet w jakiś szczególnych sytuacjach życiowych, nawalony). Odpłynięcia w moim przypadku nie spowodowanego stresem, przeżyciami czy chujowy po prostu życiem. Dziwne, dziwne, dziwne...
Poszukam odpowiedzi.
Wielkie dzięki!
|
|
|