To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzależnienia - Forum -
internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich

Bezchmurnie - Kolejna poważna próba.

michu - 23-12-2010
Temat postu: Kolejna poważna próba.
Witam wszystkich. Jestem to nowy, a to mój pierwszy post, więc proszę o wyrozumiałość.
Zacznijmy więc od początku. Mam 23 lata, palę od około 6 lat. Na początku oczywiście paliłem niedużo, wystarczyła lufa czy dwie żeby poczuć euforyczne działanie marihuany. Nie przeszkadzało mi to, nie widziałem żadnych skutków ubocznych więc nie odmawiałem gdy ktoś mnie częstował. Tylko na początku paliło się raz na miesiąc, później raz na dwa tygodnie a później kiedy tylko była okazja. Bywało i tak, że paliłem kilka razy w tygodniu, niemalże codziennie. Nigdy jednak nie dążyłem do tego by samemu załatwiać skuna, dzwonić, myśleć jak i skąd skombinować. Może nie należę do tego typu ludzi którzy nie wyobrażają sobie życia bez trawy. Ja mogłem nie palić równie dobrze i miesiąc lub dłużej, jeśli nikt mnie nie częstował, czy nie miałem styczności z trawką. Problem leży po troszeczkę innej stronie. Mnie i mojej osobowości, podatności na sugestie. Nigdy nie odmawiałem, nawet jeśli wiedziałem że za chwilę muszę iść do domu, rodzice mogliby mnie zobaczyć w dziwnym stanie i rozpoznać. Mimo to i tak nie odmawiałem. Byłem zresztą osobą (w sumie dalej jestem, ale już jest lepiej) bardzo nieśmiałą, stąd też wynikała moja bierność. Może bałem się odizolowania od towarzystwa? Nie chciałem się poczuć gorszy? Niewiem, może to były jedne z przyczyn. W każdym razie paliłem sobie, i nie widziałem w tym nic złego. Zmiany nie nastąpiły od razu, miast tego zaczęły się powoli zakorzeniać w mózgu, w osobowości. Czułem się odrealniony, niepotrzebny. Zaczęły się problemy z pamięcią. Odczuwałem zupełny brak chęci i motywacji. Wiecznie chodziłem pozbawiony wszelkiej energii. Raczej egzystowałem, a nie żyłem. Odczucia straciły swoje dawne barwy, to co kiedyś sprawiało mi przyjemność, zaczęło być jakieś nieistotne, gdzieś obok. Gdy z kimś rozmawiałem, miałem pustkę w głowie, i jedyne na co miałem ochotę to skończyć szybko rozmowę, i usiąść z boku, obserwować. Czytałem również dużo o marihuanie, jej pozytywnych i negatywnych skutkach (w podobny sposób znalazłem to forum w zeszłym roku), i uzmysłowiłem sobie że palenie na dłuższą metę wcale nie jest dobre, tym bardziej jeśli się odczuwa że na mój organizm akurat nie działa to tak fajnie. Nie wspomne o problemach w pracy, przez pogorszoną koncentrację i pamięć, upłyceniu rejacji rodzinnych. Miałem już dość tego wszystkiego. W końcu w zeszłym roku, bodajże w listopadzie, w moim umyśle zaczęło kształtować się mocne postanowienie poprawy. Postanowiłem że od nowego roku rzucam palenie fajek, i nie zapalę maryśki do woodstocku (zabawne, wydawało mi się że ten jeden raz jak zapalę w czasie wakacji to będzie ok). Oczywiście koledzy od lufki, gdy usłyszeli o moim postanowieniu, cynicznym tonem powiedzieli coś w stylu "Ciekawe... Daje ci miesiąc, i tak nie wytrzymasz", zamiast pochwalić decyzję i życzyć powodzenia. Oczywiście nie wziąłem sobie tego do serca, i postanowienia chciałem dotrzymać głównie dla siebie. Wraz z nadejściem nowego roku nie sięgnąłęm po fajki, nie dałem się namówić na "macha". Cały styczeń moje "otępienie umysłowe" nie ustępowało, ale mówiłem sobie "będzie dobrze, na wszystko potrzeba czasu" i po prostu dalej nie paliłem. W lutym organizowałem sobie troszkę inaczej czas, starałem się nie siedzieć całymi dniami przed komputerem, czy ekranem telewizora wcinając wciąż bez przełykania tą bezmyśną papkę podaną na talerzu. Zacząłem więcej czytać książek, co daje dużo bo rozbudza wyobraźnie, zwiększa zasób słów. Czytałem po kilka książek w miesiącu. Mimo wszystko luty zleciał praktycznie bez większej poprawy, wciąż nie miałem energii, wciąż nic mi się nie chciało. Delikatną poprawę zauważyłem w myśleniu. Wraz z nadejściem marca, ujrzeniem odradzającej się przyrody, nabrałem troszkę otuchy. Zacząłem biegać. Biegałem sporo, czasem 4 - 5 razy w tygodniu. Do tego czasem skorzystałem z pływalni, czasem poćwiczyłem jakieś pompki. Generalnie dużo więcej się ruszałem. I tutaj zacząłem czuć namacalną róznicę. Przy bieganiu, wiadomo, ciało dobrze dotlenione, wydzielają się endorfiny, hormony szczęścia, więc zaczynałem się czuć lepiej. Brałem też oczywiście magnez i witaminki, żeby niczego mi nie brakowało. Kwiecień również zleciał mi na bieganiu, wogóle nie myślałem o paleniu, byłem z siebie naprawdę zadowolony. W maju zaś poczułem kolosalną wręcz róznicę, nabrałem energi, pozytywnego myślenia. Widziałem że ludzie czują się dobrze w moim towarzystwie, lubiłem rozmawiać, śmiać się i żartować. Po prostu czułem się zajebiście. Dobry humor, chęć do życia. To co zdawało się już prawie nieosiągalne, teraz otaczało ze wszech miar. Czułem że żyję, że moja osobowość nabrała kolorytu, razem z otaczającym mnie światem. Trwałem w tym niepaleniu, jak już pisałem wcześniej, do znanego nam dobrze festiwalu. Na woodstoku oczywiście zajarałem, tym samym dopełniając mojego noworocznego postanowienia. Kilka porządnych razy, zabawa na festiwalu, nie widziałem w tym nic złego, i powiedziałem sobie że po woodstocku nie palę. W pociągu powrotnym zapaliłem papierosa. Jednego, drugiego, nim dojechaliśmy na miejsce wypaliłem chyba z 10. Po kilku dniach zacząłem palić fajki jak dawniej. Zacząłęm też popalac ganje, rzadko, niedużo, ale jednak. Od września zacząłem już więcej, zacząłem się też gorzej czuć. Spadła pewność siebie, pozytywność. Wszystko rozwaliło się jak domek z kart na kutrze rybackim w czasie sztormu. Październik i listopad, to te miesiące gdzie zacząłęm już palić jak dawniej, nie odmawiając sobie nigdy, gdy ktoś mnie poczęstuje. W międzyczasie miałem 2 przerwy po 1 tydzień bez fajek i zielska, i jedną dwutygodniową bez fajek i zielska. Mamy grudzień, święta tuż tuż a ja wciąż palę. Dzisiaj paliłem. Wczoraj też. I znów nastawiam się psychicznie że rzucę od nowego roku, że będę znowu dawnym sobą. Mocno w to wierzę że mi się uda. Napisałbym że wiem to, ale nie mogę bo nie jestem jasnowidzem. Na pewno też nie będę sobie ustalał że np " nie pale do urodzin" czy " nie pale do świąt". Chodzi mi o to żeby nie palić na dobre. Wiem jakie dobre zmiany mogą nastąpić po odstawieniu, i to mnie bardzo motywuje do działania. Musi się udać.

miodzio - 03-01-2011
Temat postu: hej!
witaj Michu na forum - juz 3 dzien nowego roku - jak tam postanowienie? Realizujesz? Pisz czasem, jak Ci idzie. P O W O D Z E N I A!!!


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group