To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzależnienia - Forum -
internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich

Jak mądrze być obok? - Jak pomóc???

dotinka.d - 08-03-2011
Temat postu: Jak pomóc???
Witam. Mój mąż jest uzależniony od marihuany. Popalać zaczął na początku liceum (już wtedy razem byliśmy), ale wtedy niestety nie myślało się o konsekwencjach. Teraz jego "staż" wynosi już ok 12lat!!! Od jakichś 5 walczę z jego nałogiem (wyrzucając czasem zioło, podmieniając na majeranek, drąc bibułki, prosząc, błagając, awanturując się). Ostatnio zapisałam go do terapeuty... jednak sam terapeuta nie wie chyba zbytnio jak mu pomóc (z tego co mi powiedział mąż). Chodzi o to że nie ma go jak zmotywować... Bo mąż mimo że pali, to jest wspaniałym ojcem i mężem (wyłączając problem palenia), ma czas dla rodziny (koledzy wpadają na chwilkę- na joja, bądź on wracając z pracy...)dobrze zarabia (palenie nie przeszkadza mu w obowiązkach firmowych, firma rozwija się coraz prężniej)...i gdybym mu nie stękała o to ze jara, to by nawet kłótni nie było!
O jego nałogu NIKT z rodziny NIE WIE!!!! Częściej widzieli już go chyba najaranym niż nie , wiec nie mają pojęcia że coś nie gra, tym bardziej że na prawdę on się zachowuje normalnie.
Jedyne nienormalne zachowania to ataki agresji, jak sobie wypije i jak się kłócimy o zioło - nie nigdy nie podniósł na mnie ręki, ale krzyczy i trzaska drzwiami i się przestaje do mnie odzywać. Stosuje szantaż emocjonalny (jak Ci się nie podoba to wyprowadź się, albo znajdź frajera który nie będzie palił, wypomina, ze to ona zarabia pieniądze wiec może robić z nimi co chce) i jest tak wspaniałym manipulatorem, że po takiej kłótni myślę, że to wszystko moja wina!!!!!
Zresztą terapeuta stwierdził , ze to ja jestem winna!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!! Bo mu pozwalam!!!! Ale ja mu wcale nie pozwalam, tylko on sobie po prostu nic nie robi z tego ze gadam, ze nie ma palić!
A jak "toleruję" to- czyli nie wypowiadam się na ten temat to jest wszystko ok.
Maż kilka razy próbował rzucać, ale wytrzymywał max 2 miesiące, bo potem ja go czymś tak wkurzałam, tak zawsze winna jestem ja!!!!!!, że znowu zaczynał palić.
terapeuta powiedział mu , ze ma zmienić otoczenie (czyli koledzy, ale jeśli to nie zadziała, to też rodzina , bo on przez nas nie może wyjść z nałogu). Jak to usłyszałam , to myślałam, że padnę!!!!! terapeuta ma na myśli to ze jesteśmy ze sobą od 15 roku życia (teraz mamy 29) i że to brak zmian ma takie działanie- nie wiem czy dobrze zrozumiałam, tak mi to mąż przedstawił! No ale kur.. ja jestem z nim tyle samo lat co on ze mną,i nie mam poczucia przytłoczenia przez rodzinę!!!! (dodatkowo powiem , że siedzę z dziećmi w domu, bo ustaliliśmy ze póki nie pójdą do przedszkola- czyli wrzesień 2011- ja nie pójdę do pracy).
Nie rozumiem, co ta teoria terapeuty ma znaczyć???? Że co nagle wyprowadzi się z domu i przestanie jarać???? bzdura!!!
Ja już na prawdę nie wiem, co mam robić!!!!
- czy to ze przestanę mu gadać to nagle pomoże i przestanie jarać???
- czy to ze wprowadzenie ZAKAZU palenia i przychodzenia kolegów " na jaranie" do domu , pod groźbą niszczenia wszystkiego co mi wpadnie w ręce a dot narkotyków (trawa, bibułki, kokaina- tak zdarza mu się czasem też wsiąść dla odstresowania!!!), po ostatnim takim nie rozmawiamy ze sobą (ale wyjechał teraz więc nawet jakoś to znoszę)
- czy zagrozić , że powiem jego rodzicom (ale jak kiedyś chciałam, to powiedział, ze się ze mną rozwiedzie)
- czy wysłać anonim na policję z danymi dilera??? aby utrudnić dostęp!
Nie wiem jak sama mam sobie z tym radzić. mam już dosyć obwiniania siebie, ze jestem złą żoną, skoro musi palić, żeby być szczęśliwy, mam dosyć ukrywania tego przed całą rodzina, mam dosyć usprawiedliwiania jego nałogu (pali bo musi się odstresować po ciężkim dniu pracy - a ciężko pracuje żeby utrzymać rodzinę, no bo ja nie pracuję).
Z jednej strony jest mi wstyd, ze mam męża narkomana, ale z drugiej nie mogę nic innego złego powiedzieć na jego temat!!! On na prawdę nas kocha i oprócz tego , ze nie może rzucić tej cholernej trawy to zrobi dla nas wszystko.
Nie tyle też nie wiem jak pomóc jemu, ale jak pomóc samej sobie, jak się zachowywać, by pomóc mu wyjść z tego problemu???

Violeta - 10-03-2011

Przede wszystkim zgłoś się na terapię dla współuzależnionych bo siedzisz w tym po uszy od wielu lat. I ja na Twoim miejscu nie ukrywałabym nałogu, powiedziałabym całej rodzinie, co zresztą zrobiłam kiedy mój mąż jarał.
Masz mnóstwo zachowań osoby współuzaleznionej, potrzebna Ci terapia, zgłoś się do poradni uzależnień w Twoim mieście, tam Ci pomogą.

Moja rada:
nie groź, nie wyrzucaj narkotyków, nie szantażuj itp bo to są zachowania które do niczego nie prowadzą - tego dowiedziałam się na terapii dla współuzależnionych i to prawda. Zresztą sama widzisz że te sposoby nie skutkują.

Violeta - 10-03-2011

Acha i nie wierz w to co mąż mówi o terapeucie, on zwyczajnie może kłamać(mąż), niestety narkomani to manipulatorzy i kłamcy.
A jeśli rzeczywiście ten terapeuta jest taki jak twierdzi, to powinien go jak najszybciej zmienić.
Przestań się obwiniać i nie słuchaj tych bzdur, że to Ty jesteś winna, bo tak nie jest.
Zajmij się sobą i dziećmi, męża i jego ćpanie na razie olej;) i zgłoś się na terapię.
Olewanie działa, wiem bo sprawdziłam na moim mężu:)

dotinka.d - 11-03-2011

na razie mąż 4 dni jest bez jarania. 3ma się dobrze, ale dziś wiem, że był u kolegi, który niestety pali i...modlę się o to by wytrwał(po cholerę tam pojechał??? przecież sam mówił że musi unikać kolegów, nie wiem może lubi się katować?). Wieczorem ma terapię, zobaczymy co powie po powrocie. Ostatnio mieliśmy bardzo poważną rozmowę i mam nadzieję, że tym razem mu się uda. też mi powiedział, ze takim wyrzucaniem, niszczeniem nic nie zdziałam. że nie lubi jak mu co chwile powtarzam, " pamiętaj nie jaraj" i jak go sprawdzam. ponoć takie nawet głupie wypytywanie go czy dziś zapalił, nakręca mu myślenia o zapaleniu , jeśli do tej pory nie zapalił. Powiedział mi też że on nie robi tego dla mnie - tylko sam dla siebie chce przestać.
Dla mnie to nie ważne dla kogo, byle by przestał!!!

suzi84 - 12-03-2011

Po pierwsze posłuchaj Violi. Laska dobrze mówi.

Nie walcz z jego nałogiem bo i tak nie wygrasz. To on musi zdac sobie sprawę iż jest bezsilny wobec niego i na serio chciec coś z tym zrobic. Z tego co piszesz to on raczej nie ma zamiaru podjąc żadnych konkretych kroków w tym kierunku.

Pomyśl o sobie i dziecku i proszę nie broń go mówiąc, że jest wspaniały, bo chyba wiele mu do tego brakuje. On jest narkomanem a to jest choroba, z którą będzie żył do końca życia. Jeśli naprawdę myśli o zatrzymaniu tej choroby to powinien pomyślec o terapii.

Zmuszanie, groźby, wyrzucanie co się da nie ma najmniejszego sensu. On jak będzie chciał to i tak sobie wszystko załatwi.

Nie wierzę, że terapeuta polecił mu zmianę również rodziny. Otoczenia w sensie osoby uzależnione, pod wplywem alkoholu itd to ok - tutaj się zgadzam ale raczej nie rodzinę ??

Jeśli naprawdę coś chcesz zrobic, to przede wszystkim daj pomóc samej sobie udając się na terapię. Tam nauczysz się jak zadbac o siebie, o swoje potrzeby.

bogda - 15-03-2011
Temat postu: uleczenie
Czy ktoś z Was zna przypadek uleczenia 50 letniego prawie faceta z nałogu?....tu widzę są sami młodzi ludzie, może im łatwiej? czy tak samo
bogda - 15-03-2011
Temat postu: cd
mój mąż oczywiście powiedział ,że nie zamierza nic ztym robić bo nikogo tym nie krzywdzi, nie widzi skutków ubocznych itp., wytrzymałam tak dwa lata.
Dwa dni temu poprosiłąm ,żeby wyprowadził się do córek, boję się że zeświruję ,zachoruję, nie mam już po prostu siły. Uważam ,że takbędzie lepiej....pozwoli zdystansować się do problemu.
Nie potrafię z nim normalnie rozmawiać jak jest pod wpływem, unikam Go, milczę. Czyli prawie codziennie....On twierdzi ,że ja mam problem, że nawet jak zapalił to i tak jest tym samym człowiekiem!!
Wiem ,ze mu też ciężko. Nie wiem co będzie daleej, ale na chwilę obecną wiem ,że dobrze zrobiłam. Chociaż mam wyrzuty sumienia...

Violeta - 18-03-2011

bogda
I dobrze zrobiłaś, naprawdę mądra decyzja, może Twój facet dzięki temu się "przebudzi"
"Nie potrafię z nim normalnie rozmawiać jak jest pod wpływem, unikam Go, milczę. Czyli prawie codziennie....On twierdzi ,że ja mam problem, że nawet jak zapalił to i tak jest tym samym człowiekiem!!"
To samo było u mnie, też na mnie zganiał, że to ja mam problem. Boże jacy oni wszyscy tacy sami, te same teksty, ten sam schemat!!!

bogda - 18-03-2011

dziękuję za wsparcie, to ważne
dotinka.d - 22-03-2011

Powolutku, taką metodę obraliśmy. terapeuta powiedział że "zaciskanie tyłka" i udawanie że się już nie pali prawie zawsze kończy się powrotem do palenia. Codziennie mąż spisuje co ma zrobić a czego nie ma i stara się to po kolei realizować. Są dni że nie pali i są że pali, kolegów unika i chętnie przystał na nowe zajęcie (wspólne lekcje tenisa). Do terapeuty chodzi 1x w tyg. i widzę że wraca od niego spokojniejszy i z nowymi przemyśleniami. wie już że chce przestać palić, problemem jest jeszcze realizacja tego planu, ale wszystko po kolei.
Szczerze mówiąc czytając opinie tu na forum nie rozumiem rozwiązań typu: opuścić męża i iść na terapię samemu, bo wydaje mi się ze to ucieczka od problemu ("niech radzi sobie sam"). nie po to składałam przysięgę małżeńska by ją łamać.
ja chcę pomóc mężowi, ale nie olewając go i niszcząc ( jednocześnie unieszczęśliwiając całą rodzinę), tak jak większość tu proponuje, tylko konstruktywnie wspierając. Chcę pomóc mu w organizacji czasu wolnego, tak by nie miał czasu na myślenie o paleniu, chcę mu pomóc wyjść z nerwów tak by nie musiał palić dla ich ukojenia, chcę mu pomóc rzucić, a nie rzucać jego samego!

bogda - 23-03-2011
Temat postu: cd
dotinka, życzę Ci wytrwałości, żeby nic nie było w stanie podciąć Ci skrzydeł....Ja tez uważam ,że małżeństwo na dobre i na złe......oczywiście ,że oboje małżonkowie biorą za siebie odpowiedzialność. Masz rację!
Ściskam Cię serdecznie i tak trzymaj

Sarnaa3 - 24-03-2011

przez długi czas myślałam tak samo tylko że teraz trace nadzieję.

Wiem jednak bardzo dobrze o czym piszesz

Ja w obecnej chwili ratuję siebie a mężus musi poradzic sobie niestety sam

Powodzenia i wytrwałości ci życze

bogda - 25-03-2011

powatórzę się pewnie - ja wytrzymałam dwa lata. ale jak zaczęłam mieć bezsenne noce, palpitacje serca i lęki ( dziewczyny! ONI tego przecież nie widzą i Nam nie współczują!! nie pomogą!!!) postanowiłam to przerwać. I wiem na 100 procent, że po ch=rześcijańsku jest pozostawić męża na dnie, bo miłość to własnie mądre branie odpowiedzialność
bogda - 25-03-2011

miłośc to nie zamykanie oczy na nałóg, Oni muszą osiągnąć dno......
Ja własnie osiągnęłam dno - jestem bezsilna wobec nałogu męża! i poszłam na drogę 12 kroków. Wymyslili to AA.
ja mam szczęście ,że mam to w warszawie na skaryszewskiej u pallotynów. Moją grupę prowadzi Jacek Racięcki

felka - 01-04-2011

[quote="bogda"]Czy ktoś z Was zna przypadek uleczenia 50 letniego prawie faceta z nałogu?....tu widzę są sami młodzi ludzie, może im łatwiej? czy tak samo[/quote]

Dzisiaj odkryłam, że mój 50 letni ma nawrót. Nie mieszkamy razem prawie od roku, ale ostatnio jakby zaczęło się poprawiać, niby nie palił itd. Tylko od paru tygodni coś mi podejrzanie wyglądało, że śpi w dzień a łazi w nocy i w ogóle nie wychodzi na zewnątrz i pytam go ostatnio czy znowu ćpa to stwierdził, że nie. Dzisiaj wchodzę do niego, bo umawialiśmy się na jutro na sprzątanie samochodów i że pomogę mu odgruzować jego mieszkanie bo go kręgosłup boli, wchodzę a on siedzi naćpany na kanapie i wszędzie śmierdzi zielskiem już na korytarzu. Więc odwróciłam się i wyszłam. Prawdopodobnie więc już od jakiegoś czasu mnie okłamywał tylko głupia mu wierzyłam i sobie jakieś nadzieje robiłam.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group