Uzależnienia - Forum - internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich
Bezchmurnie - My story ;)
micholas - 04-09-2011 Temat postu: My story ;)Witam. Skrót- mam 24 lata, a z marihuaną mam styczność od 16 roku życia. Od tego też mniej więcej czasu (do niedawna) paliłem papierosy. W cug marihuanowy wpadłem w wieku 17 lat i trwał on do końca maja. Wówczas to sporo rzeczy zaczęło mi się sypać, choć odstawienie marihuany było bardzo spontaniczne. Przeczytałem książkę Allena Carra "Easyway: jak prosto i skutecznie rzucić palenie" bo wielokrotnie rzucałem papierosy. Nie wypaliłem ostatniego papierosa- był to ostatni skręt z marihuany. Naprawdę polecam wszystkim tą książkę, ona nie bazuje na jakichś trikach czy straszeniu, ale to jest bestseller o którym każdy z Was sobie może gdzieś poczytać.
Tak czy inaczej marihuanę rzuciłem spontanicznie razem z papierosami. Wcześniej najdłuższa abstynencja trwała parę dni (3-4) czasem tydzień. No i po tygodniu mniej więcej, gdy minęły objawy głodu nikotynowego, zaczęła się zabawa. Stany depresyjne, huśtawki nastrojów- doświadczyłem wszystkiego o czym się czyta. "Na papierze" nie wygląda to może tak strasznie, co innego doświadcza. Zgłosiłem się do monaru, wziąłem się za bardziej intensywne trenowanie sportów (codziennie bieganie 10km, boks, bjj). Wszystkie przykre objawy minęły po ponad miesiącu (jak potem wyliczyłem- 38 dniach).
I nastąpiło parę rzeczy.
Po pierwsze- rzuciłem te dwie rzeczy pod koniec maja. W lipcu Pani z monaru poszła na urlop.
Dwa- T\treningów bokserskich już nie było w tym miesiącu, a bjj bardzo rzadko (w mojej sekcji, gdzie biorą amatorów bez zaświadczeń lekarskich)
Trzy- Jak już wspomniałem, przykre objawy minęły. Zaczęły się myśli w stylu "a dlaczego by sobie nie przypalić"
Cztety- i najważniejsze- spotkałem bardzo dobrego kumpla, który- pewnie się zdziwicie- bardzo dużo pali.
No i co z tego wynikło. to pewnie się domyślacie. Najgorsze jest to, że zacząłem powoli wracać do cugu. Następnego dnia zapaliłem z innym kumplem. Jeszcze następnego się (z wielkim trudem) powstrzymałem, ale kolejnego pojechałem po zakup, bo byłem akurat sam w domu.
I jak paliłem sam w domu (co wcześniej tez wielokrotnie mi się zdarzało) zrobiłem najlepszą jak dotąd rzecz w mojej abstynencji, dzięki której mój nawrót choroby nie musi być tylko upadkiem, a baaardzo owocnym potknięciem- spisałem wszystko jak się czuję po tym. Mianowicie pierwsza godzina wraz samym aktem palenia- coś fantastycznego. Zaciągam się głęboko, stopniowo coraz bardziej zmienia się percepcja, co jest przyjemne...po tym jeszcze pół godziny do godziny euforii, myśli typu "jakie wszystko jest wspaniałe", pełno planów z których każdy wydaję się rewelacyjny. A potem- zjazd i muł. W tym mniej więcej czasie kończyło się też ożywienie w rozmowach ze znajomym. Wszystko się zaczyna toczyć wokół "skręć jeszcze jednego" czy tam "nabij bongo". W zależności od mocy/jakości trawy "bomba" potrafiła wracać czy też być większa, ale przyjemność- nie. W moim przynajmniej wypadku. Chociaż z wieloma ludźmi paliłem i z biegiem spotkania palenie to już jest raczej rytuał, do który się tak często powtarza bo tylko on sam w sobie staje się przyjemny. No i tkwi też w człowieku pragnienie żeby jednak było przyjemnie. Wiadomo że każdy sobie mówi że to chodzi "o większą bombę" ale też po coś się ją osiąga.
No więc paląc na spokojnie samemu i spisując wszystkie nieprzyjemne uczucia, to następnego dnia po prostu po przeczytaniu tego nie chciałem tego więcej powtarzać. Miesiąc wychodzenia z nałogu nie zawsze był przyjemny, ale miałem dużo energii, zacząłem szybciej i bardziej precyzyjnie myśleć, zobaczyłem że przyjemności które sobie sprawiam (książka, film, sauna i inne) trwają znacznie dłużej. A gdy palę, mam ciut przyjemniejszy stan w pierwszym stadium- potem przez wiele godzin i przez następne dni jest nieprzyjemnie. Problemy od których się ucieka i tak wracają, a jestem słabszy by się z nimi zmierzyć.
Każdy ma swoje odczucia, doświadczenia. Moim zdaniem przy odrywaniu nie należy się skupiać tylko na jego konsekwencjach życiowych. Że dziewczyna odeszła, że nie zaliczyłem studiów, wywalili z pracy itd. Bo po jakimś czasie człowiek się "odmula" i pojawiają się myśli typu: "ktoś tam ma swoją firmę a wali do nosa i baka, a tak dobrze mu się powodzi". Albo że "ten czy tamtem koleś pali ciągle, ma pracę rodzinę i wszystko jest ok. Może mi też się uda, po prostu miałem złe nastawienie, albo wystarczy palić po prostu rzadziej". Już nie mówiąc o tym co ciągle reprezentują sobą gwiazdy muzyki, tv, filmu itd- ćpają na potęgę, a ludzie myślą że to własnie dzięki temu tak im się udaje. Chociaż ja polecam być wnikliwym i patrzeć na ile radość jaką przejawiają narkomani (nawet ci dobrze usytuowani) jest tylko grą, oraz to że wszyskie gwiazdy jednak chcą zerwać z tym nałogiem.
Oprócz skutków moim zdaniem powinno się skupić na tym, czy to samo w sobie sprawia mi radość. Oraz ZAPISYWAĆ swoje uczucia i przemyślenia. To jest bardzo ważne. Ja wielokrotnie myślałem o tym, że palenie wcale nie jest takie przyjemne, ale uzeleżniony mózg działa tak, że w momencie głodu WYPIERA TOTALNIE te myśli i podsuwa tylko "korzyści" z zapalenia. A jak ma się to zapisane- nie ma siły.
Mi to przynajmniej baaardzo pomogło i uchroniło przed kolejnym cugiem. Oraz- skłoniło do pisania (już na komputerze) swoich innych przemyśleń i motywacji. Oraz taką trochę psychoanalizę- co skłoniło mnie w przeszłości do zapalenia itd Ja np byłem nieśmiały, bardzo emocjonalny i bardzo imponowali mi luzaki- Myśałem że to jest droga do osiągnięcia tego. Ale to już inna sprawa. Jeżeli ktoś byłby zaineteresowany tym co i jak piszę dla siebie, mogę fragmenty wkleić (oprócz tych najbardziej osobistych rzeczy).
Dziękuję za przeczytanie tego, napisałem bardzo dużo bo chciałem jak najbardziej innym pomóc- i mam wielką nadzieję że mi się uda ;) W tym poście (a prawie artykule) nie skupiałem się nad tym jak to straszna jest abstynencja, tylko jak ją utrzymać. O innych rzeczach też możemy pogadać.
Zdrowiejcie! ;)Artur23 - 04-09-2011 Heh ziomuś czytam to co tu napisałeś i powiem Ci, że chyba jesteś moim sobowtórem jakimś :P Podobny staż z shitem, podobne powody wpadnięcia w nałóg, sposób z zapisywaniem (bardzo dobry), rzucenie fajek, acha no i też trenuję boks ;) W tym momencie jestem na etapie "a dlaczego by sobie nie zajarać jak już jest ok", mija 43 dzien abstynencji. Wcześniej miałem stany lękowe, bóle głowy, po prostu czułem się strasznie. A teraz jest już w miare ok no i szatan kusi. Ale się nie poddaje ;) Pozdro i jak najwięcej mądrego myślenia życze!mastik - 04-09-2011 ja też widzę sporo podobieństw tak przy okazji :)mastik - 04-09-2011 ... podobieństw ze sobą oczywiściebadboythc - 04-09-2011 siemka micholas zycze ci powodzenia w walce a powiedz mi jak dlugo juz jestes na czysto czy dopiero zamierzasz ?wilkolaczek - 04-09-2011 masakra, to co czytam a teraz jestem tyl;ko po bacardi bo jak zajaram to szybko koncze na czytaniu waszych postow;p, to zdaje sobie sprawe jaka wielka walka mnie czeka, od jutramam zamiar przestac bakac, ja mam 28 lat zaczalem jarac 3 lata temu gdyby ktos mi powiedizal pare latemu ze sie w to w ciagne to bym powiedzial ze jest psychiczny, ale moj zimek z ktorym pracowalem namawial mnie na palenie bo pali od 15 lat i jeszcz ez etak pwoiem to dorabia sobie na tym z naciskiem na dorabianie bonaprawd eladne korzysci ma z tego ze nawet do roboty nie idzie;p, kiedys byl raz w tyg. pzoniej same week z kumpalmi przy south paku czy futuramie a pzonie to juz tak dlaeko zaszlo, z ekazdy z nas zyje tym, ja juzkasy tropche przepalilem, a teraz mam asumpt do tego ze by przestac bo mnie wyjebali zpracy, ale nie prze zjaranie;p. nie lubi;lem tej pracy wiec pikus, teraz mam motywacje i czas z eby ogarnac egzaminy na studiach i przestac palic i co wazne zajac sie swoja forma fizyczna, wazylem 85 kg. a jak zaczalem jarac to doszedflem do 110 i chyba kazdy wie dlaczego;p, az sie boje tego z ejak przestane palic to juz jedzenie nie ebdzie takie przyjemne jakiedys;p, chciazlbym tka zrobic ze zapale tylko okazjonalnie rtaz na dwa tyg.ale wiem, ze i tak clowqiek wroci do tego z ebedzie jaral on stop, aj tylko wieczormai jaram bo wtedy chyba kazdy przyzna, ze najbardziej cisnie, czekam na ziomka ktory nie apli, napijemy sie hacardi, zajaram a od jutra detox, ale boje sie tych przykrych skutkow odstaiwnia, a tego anjbardziej z emiesiac wytryzmam i uznam ze juz jestem "Bogiem" i kontroluje to, gdybym mial pewnosc ze zajaranie ze dwa razy w meisiacu nie doprowadzi do nalogowego jarania wiczorami z eby dobrze sie wyspac to probowal bym to kontrolowac, ale wiem, ze ta zabawa i st6an po jaraniu jest zbyt fajny ze by od tak nie zapalic bo mam psotanowienie, potrzeba zapalenia bedzie pewnie tak silna z emoze byciezko, od jutra detox bieganie, zobaczymy co z tego wyjdzie, obawiam sie ze po pary tyg. tak mnie zacznei cisnafc ze mala bania, a ze teraz do pracy nie bede chodfizl mzoe byciezko, choc z drugiej strony wiem,z e juz musze kase oszczedzac bo inaczej moge naprawd emiec problemyz eby np. z dziewczyna pojsc do kina;p, pzodrawiam i tryzmajcie kciuki;pmicholas - 05-09-2011 pierwsza moja absynencja trwala od 28.05-05.07 tego roku. Została przerwana z przyczyn wyżej wymienionych, oraz wznowiona 08.07- bez przerw br. dzięki czynnikom również wyżej wymienionym :) Zapisanie swoich wrażeń pod wpływem to coś bezcennego i bardzo pomocnego. Gdyby nie to, pewnie siedziałbym pewnie zmulony przy kompie. I dziękuję za słowa wsparcia-ale dla mnie to nie jest walka i Wam wszystkim też nie radzę w ten sposób do tego podchodzić. Przyznaję, że tylko bardzo pobieżnie przejrzałem to forum, ale brakuje mi tutaj pozytywów oraz bezpośredniego spojrzenia na problem- "czy faktycznie chcę wprowadzać w organizm ten narkotyk? Czy naprawdę tyle mi daje? Czy nawet pod jego wpływem nie jest mi dobrze". Tylko bóle, że tyle się popsuło, a bez palenia jest tak bardzo ciężko. Jakbyście sobie czegoś odmawiali wspaniałego. Wówczas naprawdę jest to walka- i niestety chyba z góry przegrana. Mnie też cisnęło- podchodziłem do tego w sposób: muszę się po prostu ogarnąć trochę, ale gdy zapaliłem- to nie było to o co mi chodziło. Było koszmarnie. Ale następnego dnia na głodzie zostało to przyćmione- i wtedy zrozumiałem ten mechanizm, a potem poczytałem o nim.
Owszem uzależnienia fizjologicznego brak, ale zmiany biochemiczne w mózgu następują. Jest coś takiego jak układ nagrody, który jest pobudzany odpowiednimi substancjami chemicznymi. Paląc długotrwale- mózg sam przestaje wytwarzać SAMOISTNIE, tylko pod wpływem THC. Więc po prostu nasze mózgi domagają się nagrody. Ale jeżeli napisze się szczerze swoje uczucia POD WPŁYWEM, żeby czytając to uświadomić sobie JA NAPRAWDĘ TAK ŹLE SIĘ CZUŁEM, człowiek zrozumie że tej nagrody i tak nie będzie. I powstrzymując się od palenia- po prostu się NIE WALCZY, tylko się ZDROWIEJE. Nie jest się zmulonym, chętniej się nawiązuje kontakty z ludźmi, zwiększa się popęd seksualny, ma się na wszystko energię, oszczędza się pieniądze- można iść do Aquaparku poleniuchować, albo do spa gdzie wejście na 2-3h kosztuje ok 50zl. To b dużo, całe 2 sztuki. Ja takie ilości wypalałem W MOMENT dostając w zamian muła i brak energii do wszystkiego. Oraz systematyczne ogłupianie się.
NIE WALCZCIE PO PRZEGRACIE. Ja wiem że się mądrzę, choć dopiero 2 miechy jestem "na czysto" ale ja po prostu WIEM że tego już nie zrobię. Polubiłem siebie trzeźwego, odważnego, pewnego siebie i coraz bardziej bystrzejszego- i niemal wstyd mi za te kilka lat, że chodziłem zmulony,senny głupkowato uśmiechnięty i z oczami czerwonymi. A jak patrzę na kartkę z zapisanymi uczuciami i charakter pisma, jakim to pisałem- to włos jeży mi się na głowie. Ja wiem że każdy jest inny, ale długotrwałe zażywanie prowadzi u wszystkich do tego samego. Też myślałem że jestem oryginałem i bardzo fajny, że sobie przypalam. Ale trochę popatrzyłem, poczytałem i zobaczyłem że byłem w błędzie.AnnaG - 05-09-2011 Temat postu: Hey micholas:)Jako ze w temacie dla osob wspoluzaleznionych nikt mi nie odpowiada, musze sie wepchnac tutaj:).
Gratuluje decyzji, chcialabym zeby moj facet mowil rownie sensownie jak Ty:).
Moj facet od 2och lat siedzi w chemicznym gownie, najpierw byly dopalacze palone, jak tylko czesto sie dalo, przez jakis rok, a teraz od tez mniej wiecej roku marihuana. Mam pytanie do osob, ktore doskonale wiedza czym jest uzaleznienie jak sie z niego wychodzi.
MOj facet jak mu zagrozilam ze odejde mial abstynencje przez ok 2 miechy,( rzekomo rowniez dlatego ze przestalo go to trzepac), ostatnio okazalo sie, ze wrocil do tego i "popalal" przez kolejne miesiace, teraz znowu jest okres "nie pale". O terapii nie ma mowy, poniewaz on na 100% nie jest uzalezniony. Moj chlopak mowi ze nie zwala na mnie winy ani odpowiedzialnosci itp, poniewaz to ze on palil nie widzial w tym nic zlego, jedynie jego bledem bylo to ze mnie oszukiwal. Twierdzi ze marihuana jest mniej szkodliwa niz inne uzywki itp, i ze palil ( pali) bo lubi, ze go to uspokaja, ze to mu poprawia humor. Kiedys chcial sobie sadzic taki krzaczek, jak go przestawalo to kopac, to mowil cos o grzybkach halucynogennych. On nadal twierdzi ze marihuana to nic zlego, ze jest mu to obojetne ze moze ale nie musi byc, i ze teraz nie pali bo dla mnie jest to wazne, i ze w ogole chce sie ogarnac i isc na studia informatyczne. Ma juz ogromne dziury w pamieci i brak koncentracji. Dodam ze u niego w pracy pala, wiec nie wiem ile moze sie "powstrzymywac" chociaz on twierdzi, ze wcale go do tego nie ciagnie. Calkiem niedawno mowil ze raz na jakis czas, nie jest nic zlego, ( raz na jakis czas, to chyba bylo 1-2 w tyg). Kiedys podczas abstynencji mowil, ze kiedys sobie sprawdzi czy go do tego ciagnie. Po tym czasie, sam przyznal ze myslal, ze sobie zapali raz i koniec, a tu znowu z kumplem sie wciagnal. Jego wytlumaczenie jest, ale przeciez nie wrocil do tego co bylo wczesniej nie zawalil pracy... Powiedzial, ze marihuana nie zmienia swiadomosci, ze jest tym samym czlowiekiem, kim byl zanim zaczal palic. Moje pytanie co Wy o tym myslicie?micholas - 05-09-2011 Powiem tak- chciałbym zachować męską solidarność, ale jako człowiek doświadczony i chcący pomóc inny niejako wkopię- wielu moich kumpli i ja sam mówiliśmy swoim kobietom że nie palimy/albo robimy to baardzo rzadko, a paliliśmy cały czas. Moja kobieta wierzyła w każde moje słowo, że "kiedyś to popalałem SPORADYCZNIE, ale już gdzieś od 0.5 roku nie, bo nie miałem okazji i potrzeby".
Co do uzależnienia- nie wiem jak przekonać innych uzależnionych żeby na to inaczej spojrzeli. Ja sam oszukiwałem latami innych i sam siebie- a trwało to 7 lat. Po 2-3 latach moi bliscy znajomi (z którymi nie mam już niestety konaktu) wytykali mi zmiany, a ja uważałem to wszystko za nieprawdę.
To że ja myślę jak myślę teraz, po prostu wynika z tego że raz: jestem biologiem (jakoś mi się udało, mimo wiecznego bycia na haju) dwa: byłem zawsze zainteresowany psychologia, czytałem sporo książek itd trzy: po prostu zacząłem widzieć że to mi tylko przeszkadza i nic mi nie daje. Ponadto mam jakieś ambicje życiowe, których spełnienie baaardzo zaczęło się oddalać. Więc to wpłynęło na decyzję: muszę coś z tym zrobić.
Tyle potrzeba do pierwszego kroku, przynajmniej w moim wypadku. Naprawdę nie wiem jak Ci pomóc i doradzić. Jak się człowiek zaprze- to nie ma siły. Nie ma sposobu by kogoś skłonić na siłę do zerwania z tym. Pani z poradni mówiła, że jak kogoś przyprowadza się wbrew woli i przekonaniom- to notują prawie 100% niepowodzeń. Sukcesy odnoszą wtedy, gdy ktoś SAM DO NICH PRZYCHODZI. Musisz więc chyba podejść indywidualnie. Jeżeli znałaś go z "czystego okresu" to może przypominaj mu jaki wówczas był. Np że kiedyś był bardziej obrotny, bystry, pewny siebie, nie był zmulony, ludzie go bardziej lubili i byli mu bardziej przychylni, żeby sobie przypomniał to i zobaczył w jakim światku teraz się obraca... Nie wiem, tyle mi przychodzi do głowy...AnnaG - 05-09-2011 Temat postu: :)Dzieki za odpowiedz. Tez jestem biologiem:) Mnie rowniez od zawsze interesowala psycholgia, tyle ze ja bylam z daleka od tego typu uzywek. A sama teraz wyladowalam w poradni Monaru... Nie znam Go sprzed okresu zanim w ogole zaczal to gowno. Slowa, ktore mi utkwily w pamieci jak rozmawialismy calkiem niedawno, probowalam swojemu facetowi powiedziec ze wypalenie 50 skretow moze zwiekszyc prawdopodobienstwo zachorowania na schiozfrenie, a on do mnie z takim usmieszkiem"u mnie to juz moznaby liczyc w setkach". Rowniez w tej rozmowie, mowilam cos o oszukiwaniu to mi powiedzial, ze " Nawet nie wiesz jak ja sie oszukuje" czy jakos tak. Moja psycholog, ( do ktorej wyslal mnie moj facet), powiedziala, ze mam myslec o Nim jako o narkomanie. Moj facet ma uwarunkowania genetyczne do nalogow, Jego ojciec jest niepijacym alkoholikiem. No niewazne, na kazdego przychodzi czas, ( choc nie zawsze). Podobno kazdy ma swoje dno, ale nie kazdy ma sile zeby sie odbic.W kazym razie gratuluje decyzji i zycze wytrwalosci. Imponujecie mi wszyscy co zyjecie naprawde w trzezwosci.:) Nie sztuka jest rzucic, sztuka jest nie zaczynac :)
Pozdrawiammicholas - 05-09-2011 Hmm...co do uwarunkowań to jest fakt- istnieje coś takiego. Jak wykazały badania- w nałogi tego typu wpadają ludzie o całkowicie RÓŻNYCH osobowościach, dzieciństwach, z totalnie różnych środowisk etc- nie ma reguły, Zarówno każdy może się uzależnić jak i nikt. Jedyną cechą łączącą narkomanów/alkoholików jest fakt, że mają kogoś takiego w bliższej lub dalszej rodzinie. U mnie się np to sprawdza, choć zdaję sobie sprawę że tak jak od wszystkiego- są wyjątki.
Smutne są dane leczenie alkoholizmu- 25-30% osób można tylko trwale z niego wyleczyć, niezależnie jaką metodą- farmakologicznie, ośrodkami zamkniętymi czy psychoterapiami.
Z MJ jest znacznie prościej, choć to nie znaczy że łatwo. To jest jej jednak spory plus dla takich ludzi jak ja np którzy prędzej czy później wpadają w coś takiego. Wiadomo- lepiej nie zażywać żadnych tego typu rzeczy. Ale niestety statystyki i badania mówią same za siebie- coś o podłożu biologicznym determinuje nas do samodegradacji. To jest przyczyna- nie usprawiedliwienie.
Ja np już w 6 klasie podstawówki z kolegą kupowałem co drugi dzień piwo. Najpierw jedno na dwóch, potem po jednym itd. W gimnazjum byłem już "niezłym kompanem do picia". Masakra, sam się teraz załamuję. Tymbardziej że jestem z kochającej rodziny, w domu nigdy niczego nie brakowało. Nigdy też nie obracałem się wśród łobuzów czy huliganów.
Pod koniec gimnazjum miałem styczność z MJ i to ona zaabsorbowała moją całą uwagę. Od 2kl liceum (17)lat paliłem codziennie.
Gdybym pił z podobnym nateżeniem- nie wiem co teraz by ze mnie zostało. A tak przez ten czas funcjionowałem w miarę normalnie, zmiany w psychice posunęły się daleko, ale...O ile z alkoholizmu trwale ma (niestety) szanse wyleczyć się niewielu (wbrew propagandzie że wszyscy) to z MJ myślę że każdy ma szansę wyleczyć...Wystarczy zrozumieć pewne mechanizmy. Do tego ma się szansę wynieść wiedzę i doświadczenie, dzięki któremu przyszłość będzie wyglądać inaczej. Można jeszcze się odbić. Po innych (cięższych) używkach ludzie niestety już tej szansy nie mają...miodzio - 05-09-2011 Temat postu: roznie bywaznam takich co wyszli z heroiny, z alko itd.
znam tez takich, co nie moga wyjsjc z zielska
czyli bywa roznie - niezaleznie od kalibru narkotyku
kazdy ma szanse - ale i kazdy jest zagrozony - tu prostych schematow nie mamastik - 06-09-2011 Temat postu: statystyki często kłamią a poza tym...ta 'mała szkodliwość' jest właśnie wadą MJ:
jak palisz (i nie masz komplikacji) to możesz walić ciągi codziennie (a lata lecą)
z alkoholem to nie przejdzie, dostaniesz kaca albo delirium i się szybciej opamiętasz
(też się da tego uniknąc, ale szkodliwość jest większa, więc ogóle łatwiej zauwazyć, że coś jest nie tak)
w trawie jest to niebezpieczne że trudno dojrzeć czerwone światło i ma dobry PR w mediach
alkoholu nie wypijesz w pracy czy przed pracą bo Cię wyczują
a bake przed robotą zdarzało mi sie palić...micholas - 06-09-2011 Ja paliłem przed i w trakcje chyba wszystkich możliwych sytuacjach w życiu...Na pewno macie rację. Mi chodziło głównie o to, że część osób jest genetycznie bardzo podatna na wpadnięcie w uzależnienie od jakiegoś środka psychoaktywnego, bądź wielu naraz. I to nie jest PR- to mówi literatura fachowa.
Przy MJ światło zapala się późno, ale patrząc na liczbę alkoholików- na całym świecie, nie tylko w Polsce- tutaj chyba jakiś mechanizm ostrzegawczy również zawodzi. A udowodnione jest że od MJ dużo łatwiej się uwolnić, choć jak napisałem wcześniej- nie łatwo. Na pewno jakiejś części która próbuje się nie udaje, tak jak niektórym udaje się wyjść z heroinizmu alkoholizmu itd. Nie ma reguły, ale jest statystyka- z niektórych rzeczy dużo łatwiej po prostu uciec.
I oczywiście lepiej w nic nie wpadać, tak byłoby idealnie. Ale życie jakie jest, takie jest. Tragedii powinno szukać się w ogólnym dążeniu do odurzania się. Jeżeli ktoś- środowiskowo czy genetycznie- jest zdeterminowany by to robić, to wpadając w MJ miał szczęście w nieszczęściu. Bo koszt wychodzenia z tego nałogu w porównaniu np z alkoholem jest znacznie niższy i ma większą skuteczność. Z danymi ciężko wg mnie polemizować. Ale że leczenie RÓWNIEŻ NIE JEST PROSTE- też nie będę się sprzeczał, bo wiem to po sobie.badboythc - 06-09-2011 mnie tez sie zdarzalo jarac przed praca a ze do domu mam blisko to i w pracy sie zdarzalo sam tez twierdzilem ze nie ma problemu nie jestem uzalezniony ze baka nie szkodzi itd ale dzieki kumplowi rzucilem bo bym bakal do dzis i to przez zaklad jestem mu wdzieczny za to nawet go namowilem na rzucenie puscilem mu wyklad bodka o narkotykach ale pomoglo mu na chwile ostatnio slyszalem ze na rozpoczecie szkoly pojechal nacpany i pijany a koles jeszcze oprocz baki rozkminia fete i czasem koks ....