Uzależnienia - Forum - internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich
Bezchmurnie - Moj Bad trip, zapaliłem tylko parę razy...
spinecki - 04-08-2010 Obserwator to bardzo dobrze mi znana rola ;) Co Ci bede duzo pisal. To zadziwiajace, ze mozna spotkac kogos na forum, kto ma dokladnie takie same objawy przepalenia... Musimy miec chyba podobne mozgi albo podobnie bylismy wychowani albo cos jeszcze - nie mam pojecia ;) Trzym sie!
PS. Obserwator wynika chyba z dystansowania sie do rzeczywistosci. Rzeczywistosci, ktora czasami przeraza albo rodzi mocne zdziwienie. Jest to de facto bardzo pomocne narzedzie - czasem mozna ocenic dana sytuacje na chlodno, kiedy inni traca zmysly, bo mozna objac cala sytuacje wzrokiem bez wpadania w emocje (ja tak np. uratowalem zycie koledze).lipgdz - 06-08-2010 Cześć! Wpadłem przypadkiem na ten artykul i postanowilem sie z wami podzielic moimi odczuciami. Też miałem podobna sytuacje po marihuanie,a miało to miejsce ok 3,5 roku temu. Zapalilem razem ze znajomymi (to był moj 3 raz) i na początku nic nie czulismy wiec palilismy i palilismy... lufa za lufą, jedno piwo drugie trzecie... i wkrecila mi sie taka pi**a jaką opisywal autor tego postu... Świat mi sie podzielil na okna,mogłem wybierac kogo chce slyszec a okogo nie,wszystko działo się w zwolnionym tępie,też dopadł mnie lęk "co mi jest", "co ja zrobilem","co jak mi nie przejdzie".To było straszne... potem też łapałem się za serce i nie moglem wyczuc jego bicia,ale mowie sobie oddycham,to wsyzstko przez ziolo... I udalo sie zasnac.Rano wszystko było ok,normalnie,cholernie sie ucieszylem... kamien spadl mi z serca,lecz jak sie pozniej okazalo to byl dopiero początek moich przezyc... Po ok miesiącu moze dwoch podszedlem przed snem wieczorem do okna i wkrecila mi sie taka sama pizda jak po jaraniu... ten lęk był okropny... z trudem zasypialem, codziennie mialem deja vue nawet po kilkanascie razy... stan ten trwal ok miesiaca,to był najgorszy miesiac mojego zycia... Koledzy nie wierzyli ze faza sie moze wkrecic po jakims czasie... o lękach itp nikomu nie mowilem... Zastanawialem sie czy to wszystko jest prawdziwe czy mi sie sni... z czasem nauczyłem się opanowywac lęk,jak zaczynał się wkręcac to zaczynalem myslec o czyms przyjemnym itp. W końcu wmowilem sobie ze to wszystko jest prawdziwe i ze musze żyć normalnie dalej. W między czasie poznałem dziewczynę ( z którą jestem do tej pory) i myślę ze uczucie które się między nami zrodziło bardzo mi pomogło.Wspominałem jej wczesniej o moim epizodzie,jednak nie opowiadałem dokładnie,bałem się mówić o tym komukolwiek.Choć miałem taki moment ze chciałem się udac do psychiatry,to jednak strach ze mnie gdzies zamkną z jakimis prawdziwymi psycholami był większy i jednak z tego zrezygnowalem,tym bardziej ze zaczelo mi się w tym okresie poprawiac. Po ok 2,3 miesiącach umiałem juz niemal calkiem wyeliminowac te napady lęku.Sam dokładnie nie wiem jak sie tego nauczylem.Po pół roku mozna powiedziec ze wszystko wrocilo do normy, chociaz jeszcze dlugo zylem w obawie ze mi to wroci... Dlugo mialem tak ze czulem sie jakis taki przymulony jednak po ok roku mi to przeszlo(albo przynajmniej tak mi sie wydaje).Myślę ze pomogl mi tez fakt ze nie mialem wtedy zbyt duzo czasu na myslenie o tym wszystkim,spotykalem sie z dziewczyna,uczylem sie kladlem sie tak zmeczony ze od razu zasypialem;p Ogolnie na imprezie mialem podczas tej fazy z 2,3 razy takie otrzezwienie ze wszystko mi mijalo od tak i było normalnie,nawet powiedzialem kumplom ze mi piz*a calkiem zeszla,jednak jeden z nich odpowiedzial ze to niemozliwe i automatycznie znowu się wkrecalo:D
Znalazlem to forum i ten artykul przypadkiem,bo niedawno moja dziewczyna wspominala o trawie pytala sie jak po tym jest itp. i chcialem pocztac jakie sa skutki uboczne palenia. Odradzałem jej palenie,bo nie chciałem zeby przeżyła to co ja... Zapoznałem ją z tym artykulem i wyjasnilem ze tez tak mialem... Skutecznie wybilem jej to z głowy :D Wiem ze szansa aby przeżyła cos podobnego do nas jest minimalna (wielu moich znajomych pali i nikt nie mial niczego podobnego,z reszta gdy 3,5 roku temu szukalem czegos w internecie na temat mojej przypadłości,moje poszukiwania zakonczyly sie fiaskiem) to uważam jednak,iż gra nie jest warta świeczki. Więc jeśli ktoś ma wątpliwości czy zapalic czy nie to stanowczo wam ODRADZAM!!
Po jakims roku,moze dwoch od tej feralnej imprezy,zaobserwowalem,ze pogorszyla mi sie pamiec,ale tyczlo sie to tylko pamieci krotkotrwalej,zapominalem tylko o tym nad czym sie nie skupialem,z nauka nie mialem problemow (na szczescie). Na wiosne tego roku bylo to tak wkurzajace ze moja dziewczyna wyslala mnie do lekarza(neurologa),pani powiedziala ze wszystko ze mna ok ale przypisala witaminy i dodatkowo jakies tabletki na pamiec,po ok 2 tyg byla znaczna poprawa,po miesiacu wszystko wrocilo do normy:) Mysle ze problem z pamiecia mogl byc spowodowany niedoborem witamin jednak nie wykluczam powiazania z marihuana.
Jako ciekawostke opowiem wam o pewnej sytuacji jaka miala miejsce gdy walczylem z tymi moimi problemami. Mialem motor,no dobra motorower xD Czesto jezdzilem nim do szkoly. Pewnej nocy przysnilo mi sie ze wyjechalem ze szkoly,stanalem na skrzyzowaniu i dlugo nie moglem ruszyc,nastepnie przejechalo czerwone auto o charakterystycznym ksztacie a ja wyjechalem za nim i jadac za nim na chwile spojrzalem w bok a auto gwaltownie hamowalo,nie zdazylem wychamowac i mialem w tym snie wypadek. Gdy sie rano obudzilem mowie sobie trzeba dmuchac na zimne,dzis jade autobusem. Na pierwszej lekcji mialem prace klasowa na ktora nie moglem sie spoznic bo siedzac z przodu niemialbym szans sciagac:D a tak sie jakos guzdralem ze gdy spojrzalem na zegarek bylo za 10 osma.Nie mialem wyboru,pojechalem motorem. Gdy wracalem ze szkoly calkowicie zapomnialem o snie,stanalem na skrzyzowaniu i dlugo nie moglem wyjechac,w pewnym momencie przejechalo auto... czerwone o charakterystycznym ksztacie... wlosy stanely mi deba bo od razu je poznalem... za tym autem byo pusto wiec nie chcac hamowac ruchu(za mna staly inne auta) postanowilem wlaczyc sie do ruchu.Jechalem bardzo ostroznie majc w glowie zeszlonocny sen... w pewnym momencie cos na chodniku po mojej lewej stronie odwrocilo moja uwage,a ja odruchowo spojrzalem,lecz zaraz do gowy wrocila mysl o snie.W tym momencie samochod gwaltownie zachamowal bo jakis pieszy wyskoczyl na jezdnie,nacisnalem oba hamulce i... zatrzymalem sie.Nie chce skamac,ale dzielilo mnie od auta 20,maksymalnie 30 cm... Po powrocie do domu nie moglem uwierzyc w to co sie stalo.Do tej pory nie wiem jak to jest mozliwe... Jestem pewien ze bylo to zwiazane z palona wiele miesiecy wczesniej marihuana.
Wg mnie jest to jeden z przykladow potegi naszego umyslu.Mi rowniez wydaje sie ze to wiara w to ze wszystko moze wrocic do normy pomogla mi sie z tym wszystkim uporac.Jestem pewien ze pomogla mi rowniez wiara w Boga. Modlilem sie do Niego o pomoc i naszczescie mnie wysluchal;)
Na koniec powiem wam GLOWY DO GORY !! Sami mozecie sobie pomoc,trzeba w to tylko uwierzyc!! UDA WAM SIE!
A nawet jesli nie to mysle ze niedlugo medycyna wam pomoze.Nasi poludniowi sasiedzi zalegalizowali to swinstwo jakim jest marihuana i jestem pewien ze nie jestesmy odosobnionymi przypadkami,takich ludzi bedzie teraz znacznie wiecej a lekarze zaczna sie tym interesowac i na pewno znajda lekarstwo!
(przepraszam wszystkich za literowki i ortografy jesli takowe sa,nigdy nie bylem orlem z polskiego;P)
Pozdrawiam was serdecznie!spinecki - 06-08-2010 Dzieki za wpis. Ja tez wlasnie ostatnio wrocilem do wiary (jak trwoga,to do Boga :P)... a swojej dziewczynie powiedz, ze: 1/bedzie miala kiedys dziecko,a marihuana i alkohol zle wplywaja na rozwoj plodu (mam kogos w rodzinie,kto nie moze 2,5roku zajsc w ciaze,bo dosc ostro balowal za mlodu) 2/niech lepiej posadzi sobie kwiatki albo zrobi cos innego konstruktywnego niz oszalamianie wlasnego mozgu (zdrowy mozg to jest bardzo cenna rzecz!). Pozdrospinecki - 06-08-2010 Odnosnie Twojego snu to jest jeszcze takie zjawisko jak "szok" podczas traumatycznych przezyc. Podczas tego "szoku" bardzo czesto wlacza sie deja-vu (czyli "skad to znam/gdzies juz to widzialem", zludzenie, ze jakas sytuacja jest znajoma)... ja mialem podobna sytuacja tj. po wypadku samochodowym do jakiego doszlo, wyszedlem z samochodu i przez chwile myslalem, ze cala sytuacja snila mi sie zeszlej nocy... oczywiscie to bylo zludzenie wywolane wypadkiem...Piter - 11-07-2011 Temat postu: Historia+ta choroba nie jest jeszcze opisana+moja diagnozaCześć. Mam 16 lat i niestety przytrafiło mi się to samo co wam.
Maj 2010: wycieczka szkolna miałem wtedy 15 lat. Kolega wziął dopalacza 0,25 grama. Nie wierzyłem ze zadziała bo wczesniej palilem duzo większe ilości marihuany, która uważałem za mocniejsza i nic specjalnego sie nie działo. Spalilismy całego we czterech. Nie bedę opisywał teraz mojego stanu który trwał prawie godzinę. Jestem przekonany ze mógłbym o nim napisać cała ksiazke bo pamietam dosłownie każdą sekundę. Jednym słowem olbrzymi bad trip. Lęk, szybkie bicie serca, uczucie przebywania w obcym swiecie. Po zdecydowanie najgorszych 10 minutach mojego życia pomyslałem ze po prostu umarłem i jestem w piekle. Myślę: co robic? Odpowiedź: pójdź do wychowawczyni zeby odkupić winy. Zadanie wykonałem i po tygodniu o wszystkim zapomniałem :).
Czas od wycieczki do drugiego palenia- około 6 miesięcy. Minutowe napady lęku miałem dwukrotnie. Wywoływały je sytuacje przypominające mi okoliczności mojego bad tripa: zamieszanie i szybsze bicie serca i impreza. Oprócz tego żyłem tak jak zawsze.
J***ne drugie palenie: koniec października. Marihuana. Skutek: bad trip identyczny jak po dopalaczu. Następnego dnia czułem sie normalnie. Jednak tym razem zainteresowałem sie tym. Czemu ja tak na to reaguję? Co to jest? Odpowiedzi szukałem w internecie. Była to najgorsza rzecz jaką mogłem zrobić. Przeczytałem przypdek faceta który cierpiał na to samo co wy. Pomyślałem: co za idiota i znerwicowany gość.
Dzień 0: 10 dni po paleniu. podzczas tych dni myślałem o tych moich dziwnych bad tripach i o chorobie tego faceta. Wieczorem wypilem kawę. Usiadlem przy stole obok obrazonej na mnie mamy. Nagle serce zaczęło mi szybciej bić (przyczyną była kawa). Wywołuje one oczywiscie lęk. Przestraszony czy aby nie mam tego co ten facet zadaje przyapadkowe pytanie mojej mamie(podczas moich bad tripów miłem wrażenie ze nikt mnie nie słyszy). Mama przypominam ze była obrazona nie odpowiedziała i tym samym wywołała u mnie chorobe. Stwierdziłem ze musze mieć to samo co ten facet. Następnego dnia miałem nadzieje za sie mylę ale podczas zamieszania podzas przerwy kolejny napad silnego lęku. Był to początek mojej prawie 8 miesięcznej choroby która pokonalem samemu dosłownie 20 dni temu.
Znacie juz moja historię. Teraz pozwólcie mi wam pomóc. Od razu wam powiem, ze ta choroba nie jest nigdzie opisana dlatego psychiatra jest tu jak sami widzicie bezuzyteczny.
Mi powiedział ze jest to depresja
z nerwicą. Gówno prawda. Jest to szczególny rodzaj zespołu stresu pourazowego występującego razem z depresją.
Od razu powiem ze nie jestem człowiekiem głupim. Zastanawiałem sie co to moze byc przez 3 miesiące. W tym czasie przeczytałem masę różnych książek i chyba połowę Wikipedii w wersji angielskiej bo polska jest niestety do niczego.
Mimo tego ze mam jedynie 16 lat wiem obecnie pewnie więcej niż niejeden psychiatra. Po 4 miesiącach opracowalem własną diagnozę a po 5 sposoby leczenia ( bez leków) po 7 wyeliminowałem całkowicie lęk a po 8 "cudownych" miesiącach byłem już szczęśliwym, całkowicie zdrowym człowiekiem.
http://pl.wikipedia.org/wiki/Lęk
Przeczytajcie tylko komponenty somatyczne lęku. Wszystkie wasze jak i moje problemy są skutkiem LĘKU. Zawroty głowy, bicie serca, derealizacja, duszności, itp. Skutkiem długitrwałego lęku jest depresja. Skutkiem depresji zmęczenie, smutek, myśli samobójcze, rezygnacja, niepewność i najwazniejsze: lęk ze to wszystko nie minie. Jak widzicie im większy lęk tym wieksza depresja, im większa depresja tym większy lęk i tak to moze sie ciągnąć bez końca. Jedyne Co trzeba zrobić to przerwać to błędne koło. Teraz pojawia sie pytanie którego sie pozbyc zeby byc wreszcie zdrowym: lęku czy depresji? Tego paskudztwa co to wszystko zaczęło: lęku. Jutro napiszę wam jak go wyeliminować bo jestem juz troche zmęczony pisaniem na małej klawiaturce iPhona. To było tylko introduction xD przeczytajcie proszę jeszcze te całe dwa artykuły i dokończcie ten o leku:
1 zespół stresu pourazowego Polska wersja Wikipedii
2 bad trip koniecznie angielska wersja Wikipedii w razie potrzeby uzyjcie Google translate.
Przepraszam za ewentualne błędy ortograficzne. Jutro część 2.
Chce wam pomóc ponieważ Wiem jak ciężka jest ta choroba a zarazem jak łatwa do zwalczenia. Mi zajęło to 3 miesiące po zdobyciu odpowiedniej wiedzy którą zamierzam wam przekazać.klawisz - 14-08-2011 Temat postu: mój trip, moja historia.witajcie, mam 19 lat. moja przygoda z Mj była bardzo krótka ale niestety męczy mnei to do dziś. Paliłem ok 2 razy, wtedy nic mi sie nie działo, w tym raz piłem kakao z MJ.
Jakieś 6 miesiecy temu na poczatku marca koleś przyniósł kakao z marihuany. Nie wspomniał jak to sie dawkujei że to jest mocne, lał po szklanie i piliśmy, doszedłem do wniosku że chce mieć bombe do polał kolejna. Przypomnę że THC swietnie rozpuszcza się w tłuszczu i jest go o wiele więcej wtedy niż podczas palenia.
Jedna szklana poszła.
Druga też.
i w Tym momencie zaczęło się piekło.
sieknęło mnie po jakieś 40 minutach czyli z opóźnionym zapłonem.
na początku był neisamowity śmiech, nie czułem nóg a ze smiechu miałem drgawki wręcz.
późnie kolega włączył jackassa i to mnie niesamowicie wkręciło, INTRO z tego filmu z tego co pamietam to byla jakas kreskowka, zahipnotyzowalo mnie to wręcz, widzialem to przedd oczami nawet jak patrzałem na sufit, na suficie widziałem jasność, jakby jasna chmura którą chciałem sięgnąc. Później złapałem taki mega wkręt i strach żee to jest nie do opisania. Wędrowałem chyba po niebie czyśću i piekle, myslałem że pozabijałem kolegów, w pewnym momencie wybiegłem z domu i zacząłem pukać do sąsiadki żeby dzwoniła na policje bo zabiłem kolegów, na szczęście była to noc więc nikt nie otworzył a i kolega mnei złapał i spytał co odpierdalam. W tamtym czasie doznawałem również bodźców słuchowych i czuciowych. Jakoś po tej bombie zasnąłem ale miałem nadal jazde.
Na drugi dzien czułem tak silny lęk i odrealnienie ze to jest nie do opisania. Oczywiście nie wiedziałem wtedy co to derealizacja i wkręciłem sobie że istotnie umarłem, chociaż wszystko wydawało się normalne a ja na przekór szukałem potwierdzeń moich złych domysłów. Było tak źle że zadzwoniłem po kumpla bo tak sie bałem. Wszystko jakoś ucichło od tamtego feralnego dnia na ok miesiąc. Po tamtym czasie raz zapaliłem ale enic mi po tym nei było a to było tylko kilka buszków. Po ok 1 miesiącu może więcej zacząłem czuć silne lęki, odzywały sie moje myśli o tamtym dniu, natręty nei dawały mi spokoju a ja już byłem w opłakanym stanei psychicznym. Udałem sie sam do psychiatry.
najpierw padło na rodzinną: spytałem czy można uszkodzić sobie mózg lub OUN, ona powiedziała że można. Wpadłem w panike.
później poszedłem do izby przyjęć w szpitalu psychiatrycznym, po krótkim wywiadzie lekarka zapisała mnie na wizyte na za miesiąc i powiedziała mi że mam stany depresyjno lękowe.. uznałem że to bez sens czekać tyle więc powiedziałem o wszystkim mamie i dziewczynie co mi jest jak źle się czuje, otrzymałem duże wsparcie odd nich.
na drugi dzien znowu poszedłem do izby przyjęć bo się masakrycznie czułem tym razem lekarka okazała się chyba mało kompetentna neistety, tylko słuchała co mówie, w sumie nic nie powiedziała dostałem lek przeciwlękowy który dość dobrze pomagał.
Nastepnie pojechałem z mamą i dziewczyną (a raczej one ze mną xD) do prywatnego dobrego psychiatry, opowiedziałem co mi dolega ale niestety nei wszystko bo sie bałem że mnie wyśle do psychiatryka bądź uzna za kompletnego wariata. Powiedział że nie ma szans aby uszkodzić mózg po jednym mocnym razie z THC, że mam szok pourazowy (co się zgadza, mysli o tamtym zdarzeniu nękają mnie do tej pory), zapisał mi bardzo lekki lek przeciwlękowy, poczułem się wtedy spokojniejszy że jestem w dobrych rękach ale kasy na prywatnego brak więc poszedłem do NFZowskiego psychiatry.
Babka okazała się zaznajomiona w temacie, ona też mi powiedziała że nie moge sobie nic uszkodzić po takim raze, zdiagnozowała u mnie stany psychotyczne z urojeniami(tymi o piekle i życiu po życiu) derealizacja i depersonalizacja 24/h, do tej pory łykam silne psychotropy (takie m.in dla schizofreników), czuje się po nich otępiały ale znacznie mi pomogły jednak moje życie od tamtych 6 miesięcy wygląda źle...
przede mną jeszcze pare miesięcy leczenia a psychotropy łykam dopiero miesiąc.
przepraszam że się rozpisałem, ale chciałem zapytać, czy może ktoś miał coś podobnego?
czy wie ktoś jak sobie radzić w tak dramatycznych sytuacjach? Czy wyjde z tego?Uzurpator - 26-08-2011 Heja wszystkim
Jak to dobrze, że trafiłem na to forum i przekonałem się że nie jestem sam w tym temacie.. ufff
Mój bad trip zaczął się po marihuanie wymieszanej z szałwia, a skończył na LSD; za każdym razem te same wizje i niestety bardzo mocny God mode choć nigdy nie należalem do osób wielkiej wiary chodzących do kościoła... stąd też trudno mi zaakceptować pewne rzeczy których doznałem podczas widzeń...
Generalnie od pierwszego BT minęło dobre 2.5 roku (ostatni raz okolo 9 miesięcy temu) ale nadal siedzi w głowie... najtrudniejsze do zniesiania wcale nie są powtarzające się te same wizje to raczej trudność w zaakceptowanie rzeczywistości, że to mi się tylko "wymarzyło/wyśniło".
Potrzebowałem włożyć dużo pracy nad sposobem myślenia i postrzegania świata żeby jakoś dojść do siebie myślę, że 85% pracy mam już poza sobą pozostaje tylko przekonać się co do tego, że "to nie mogła być prawda" :)
wszyscy którzy chcą wziąźć to gówno niech 10 razy się zastanowią czy aby bad trip ich nie spotka i wyjmie z życiorysu kilka miesięcy bądź latek
wszystkich którzy wciąż walczą serdecznie pozdrawiam i bądźcie silni ^^klawisz - 27-08-2011 dobrze to ująłes, ja też próbuje sobie wytłumaczyć że to tylko mój umysł takie rzeczy wymyślił, u mnie minęło ponad pół roku od tripa, i też staram się unormować ten światopogląd.Donatien - 29-03-2013 Temat postu: bad trip itdPotwierdzam tez miałem taki stan derealizacja, depersonalizacja, czułem się jak robot itd stan taki powstał po bad tripie utrzymywał się 2 tyg uprawiałem dużo sportu jadłem witaminy npb6 minął po msc nadal utrzymuje mi się szum w uszach ale zakłądam ze także minie U niektóych taki styan trwa dłużej a u niektóych krócej Wszystkie opisane stany poczucie nieobecnosci filmu itd potwierdzam sam to przerabialem po tyg myslalem ze zwariuje a musilame robic dobra mine do zlej gry w domu itd koszmar teraz tylko pisk mi przeszkadza czekam az minie Pozdrawiam i zycze wszystkim by pozbyli sie takich satnow psychotyczny i nie probowali thc nigdy!!!!!!!!!Piotr728 - 09-04-2014 Dzieki WSSK ze opisales swoja historie, ja mialem bardzo podobnie. Dzisiaj po ponad 2 latach jest calkiem OK, chociaz moze juz zapomnialem jak dobrze bylo przed tym. W kazdym razie teraz wiesz, ze jest nas wiecej z takimi problemami po thc