Uzależnienia - Forum - internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich
Bezchmurnie - jak feniks z popiołów...
feniks - 18-11-2013 nie złamałem abstynencji, chociaż nawrót miałem kurewski. Za tydzień mam 9 miesięcy bez MJ. Po 3 miesiącach po odstawieniu leków, kiedy już całkowicie przestały działać, zobaczyłem już bez żadnej zasłony swój stan psychiczny, zdemolowany przez nałogi i życiowe katastrofy.
Postanowiłem sie umówić na wizytę do psychologa, niech mnie nakieruje co mam robić dalej, bo mój stan sie nie poprawia. Czuje taki bezsens - z jednej strony wiem, że jaranie czy picie mi nie pomogą, nie dadzą ulgi, bo stracę wszystko, co mam, a z drugiej strony życie na trzeźwo jest dla mnie ogromnym ciężarem, bo nie umiem się odstresować, wyluzować. Próbowałem odzyskać swoją pasję, ale tylko pogorszyło to mój stan, bo zwykle kiedy zajmowałem się nią, wiązało się to z jaraniem. Na trzeźwo nie sprawia mi satysfakcji tylko ból - że już nie jestem w tym taki dobry jak kiedyś, jak wtedy kiedy paliłem:( Próbowałem sportu, biegania, kupiłem karnet, ale nie dawało mi to ulgi dłuższej niż tylko w momencie, w którym biegałem. Potem czułem się przemęczony, toczyłem walkę na bieżni. Myślałem, też o wizycie u psychiatry, gdyż ewidentnie odczuwam, że moja nerwica lękowa powraca, ale boję się skutków ubocznych lekarstw, bo mam pracę, w której muszę być skoncentrowany i bezbłędny. Za błąd/niedopatrzenie mogę ponieść konsekwencje finansowe - a bardzo łatwo zrobić błąd w mojej pracy. Wystarczą dwa błędy na miesiąc i tracę całą wypłatę. Jeszcze błędu w pracy nie zrobiłem, ale świadomość tego, że mogę, mnie wykańcza. Mam mało czasu na widywanie się z synem, a moja aktualna kobieta, dostaje bzika, kiedy słyszy, że chcę się z nim spotkać poza wyznaczonym moim weekendem. Nie wiem co mam dalej robić. Mam poczucie krzywdy i niesprawiedliwości bo liczyłem, że trzeźwość wyzwoli mnie z problemów, a one zrobiły się jeszcze większe...
Paweł100 co do Twojego posta co wywołuje głód to wywołuje go moja głowa - nie potrzebuje mieć kontaktu z wyzwalaczem, żeby mieć głód. Sam go sobie wywołuję myślami, dołami, rezygnacją z życia, tym, że czuję się zawiedziony sam sobą, brakiem poczucia wartości. Nie mam kłopotów - na pierwszy rzut wszystko jest super.
Mam za to anchedonię - brak uczuć, z których się muszę spowiadać, moja dziewczyna przestała mnie wspierać, ma już tego dość -mego ciągłego złego samopoczucia. W sumie się jej nie dziwię...
Czuję się tak jakbym nie żył. Derealizacja mnie męczy, widzę świat jak we śnie, jak zza szyby, nawalają mi zmysły wzroku, węchu i smakui słuchu, zmysł dotyku jeszcze działa. Na codzień czuję tęsknotę do przeszłości, do mojego życia sprzed lat, tęsknotę za synem, niezrozumienie, osamotnienie, rezygnację. Czuję się jakbym był uwięziony w moim ciele, chciałbym się z niego wyrwać chociaż na chwilę, ploczuć ulgę. Nie chodzi mi o myśli samobójcze - bo takowych nie mam. Chodzi mi o to, że jestem żywy, ale nie żyję.
I chciałbym to zmienić, ale jestem bezsilny.feniks - 26-12-2013 zacząłem jedenasty miesiąc bez jarania. Nie czuję poprawy. Lekarz stwierdził, że mam nawrót depresji. Jak dla mnie bardzo ryzykowny moment, bo nie ma dla mnie już znaczenia abstynencja. Tylko to, żeby wyrwać się z tego popierdolonego stanu umysłu, który mam. Za wszelką cenę. Mimo świadomości konsekwencji, mimo krzywdy, którą bym zrobił bliskim, mimo tego, że dokładnie wiem jak może to na mnie wpłynąć - na tą chwilę jaranie i picie to w mojej głowie jedyne synonimy ulgi. Mimo, że nie piję 30 miesiąc. Nie wiem co robić czy czekać jeszcze na jakiś cud czy co mam robić. Nie poprawia mi się od kiedy nie palę i nie piję, czuję się tylko gorzej. Najgorszy scenariusz dla mnie to taki, w którym się okazuje, że nie miałem problemów przez blanty czy alko tylko inne problemy z głową, przez co niepotrzebnie liczyłem, że dzięki abstynencji wszystko wróci do normy. No chyba, że za krótko jestem trzeźwy, żeby się lepiej już czuć?miodzio - 27-12-2013 Temat postu: zdrowieniewg mnie sama abstynencja nie leczy, jesli przy tym nie postawisz na samorozwoj
korzystasz z terapii? jesli tak - to jakiej? czy moze z grupy typu AA, AN itp?
z tego co rozumiem jestes pod opieka psychiatry? jesli diagnoza to depresja, to pewnie przepisal leki - jak tak no na efekt leczenia trzeba poczekac kilka miesiecy niestety
3maj sie!Paweł100 - 27-12-2013 U mnie jest podobnie,cenie życie na trzeźwo i z jednej strony się cieszę a z drugiej czuję się źle.Wszystko omawiam na terapii i mam nadzieję że z czasem będzie się poprawiać.
Ciągle czujesz się źle czy są i dobre dni ?? U mnie czasem jest dobre samopoczucie i mile spędzone dni ale głódnie jakiś jestem zdołowany i spięty.feniks - 24-02-2014 Temat postu: PIERWSZA ROCZNICA:)Paweł już wiem co wywoływało głód: tłumienie emocji, brak zaufania do siebie, lęk oraz problemy, które wróciły do mnie jak bumerang, kiedy przestałem palić. No i o północy mija równo rok od ostaniej macha zielska:D Pamiętam jak rok temu siedziałem przy oknie zjarany tak bardzo, że nawet mnie nie kopało...Rozmawiałem z moją dziewczyną i zrozumiałem, że mam wielkie plany życiowe oraz wielką odpowiedzialność. Za siebie i bliskich. I że jeśli dalej będę palił to już nigdzie dalej nie zajdę. Nie spełnie marzeń, nie będę dobrym ojcem ani mężem noi ogólnie będę wrzodem na dupie społeczeństwa. Tak zaczęła się moja walka. Ten rok był ciężki. Raz nawet dzwoniłem za ziołem, ale na szczęście nie udało mi się załatwić. Musiałem zrezygnować ZE WSZYSTKIEGO co wiąże się ze starym życiem. ZE WSZYSTKIEGO BEZ WYJĄTKÓW. Cholernie trudno było mi się z tym pogodzić. Bo moja pasja wiązała się bezpośrednio z przebywaniem w klubach. Musiałem to zostawić za sobą a co za tym idzie wiele lat pracy i 95% znajomych. I wiecie co? Dopiero teraz czuję, że zaczynam żyć. Poznaje siebie na nowo, odkrywam więcej smaków życia bo ta moja "pasja" już mnie nie ogranicza. Tak na prawdę to była pasja feniksa ćpuna a nie trzeźwego. Bo więcej miała wspólnego z melanżem niż tworzeniem. Jeśli chodzi o depresje i nerwicę to tylko czasami mam napady, ale wiem już jak na nie reagować - po prostu odpoczywać i czekać aż odejdą.
Umysł przejaśnił mi się powiedzmy w 50% w porównaniu do stanu przed jaraniem. A o to moje korzyści z wytrwania w abstynencji:
Dziś dostałem blokade na koło bo źle zaparkowałem za szybą była karteczka zadzwoniłem na straż miejską. Panowie przyjechali pogadali ze mną. Strażnik ciągle patrzył mi w oczy i wąchał mnie:P Ale byłem trzeźwy i pewny siebie, nawet się śmiałem z siebie mówiąc: "noo słabo zaparkowałem" Dostałem tylko pouczenie. Pamiętam jak jarałem ciągle miałem schizę przed psami - jeździłem zjarany i non stop na oriencie. Teraz dopiero widze ile mnie to nerwów kosztowało, strach, że zostane złapany. A teraz luzik. Praworządny obywatel normalnie heh;)
Pracuję w tej samej pracy od 6 miesięcy i dopiero się rozkręcam. Wcześniej wytrzymywałem w jednej pracy max 6 miesięcy - tyle czasu ile wystarczyło, żeby mnie poznać...później było pod górę. A w tej pracy w tym miesiącu mam świetny wynik - nawiązałem też kontakt z kimś wyżej w celu zrobienia z nim biznesu. Budzę zaufanie - nie spóźniam się i daję z siebie stówę. W końcu mogę się skupić na pracy.
Zacząłem stawiać czoło problemom. Sprawa, która zalegała mi od 2010 znalazła swój finał w sądzie. Walczę o swoje. Nie dam się. Wcześniej nie walczyłem, zawsze wolałem się usunąć w cień odpuścić nadstawić drugi policzek wybaczyć. Ale to nie było prawdziwe tylko ze strachu - że zostanę zdemaskowany jako narkoman przez co niewiarygodny i odrzucony.
Wstydziłem się tego, że jestem ćpunem. Dziś moge powiedzieć, że się z tym pogodziłem. Jestem Ćpunem. I co? I nic :P Takie karty rozdał los...
Ułożyłem sobie w miarę relacje - nie powiem, że jest tak jakbym chciał, ale już mentalnie przygotowany jestem na pojednanie.
Poza tym wszystko mi się układa aż chciało by się powiedzieć Udało mi się!
Ale tak jak mówili dziś nasi olimpijczycy: nam się nie udało MY NA TO CIĘŻKO ZAPRACOWALIŚMY! Dziękuję Wam, że jest to forum. Wielokrotnie do niego wracałem i czytałem posty. I będę wracał jeszcze nie raz.
Pierwsza rocznica to dopiero pierwszy krok więc nie siadam na laurach. Dopiero uczę się życia na nowo. Aha no i polecam grupy NA. Sami młodzi.
Taka anegdota na koniec. Wchodzę na miting NA i pytam: A co tu tak sami młodzi? Odpowiedź: Bo starsi nie dożywają.
Dziękuję Dobranocmastik - 25-02-2014 gratuluję dobrego stanu, postawy i przemyśleń no i przy okazji (choć to mało ważne) roczku :)miodzio - 25-02-2014 Temat postu: :):)))))Paweł100 - 25-02-2014 Hej feniks
Cieszę się razem z Tobą z postępów jakie robisz.Zmieniasz swoje życie na lepsze-zaczynasz być szczęśliwy i z tego co piszesz zaczyna się układać w życiu a to dobry znak.
Dziękuję że podzieliłeś się ze mną tym co wywoływało głód.
Ja jakoś muszę się przełamywać z tym wyrażaniem emocji,niestety mam z tym kłopot przeważnie...
Np dzisiaj ojciec powiedział że jestem ,,pierdolnięty'' w sytuacji mojego własnego wyboru za który powinienem ponosić odpowiedzialność i nikt nie powinien mnie tak określać :/
Czułem złość i smutek,czułem że nienawidzę ojca.Nie potrafiłem mu powiedzieć że jest mi smutno że tak o mnie myśli,zablokowało mnie...
To też ma coś wspólnego z odwagą,bo nie umiałem jej przełamać.
Ogólnie to też jest tak że często ktoś musi mnie utwierdzać w przekonaniu i często jestem smutny albo rodzi się złość często bezpodstawna :/
Mam terapie i mam cel żeby być szczęśliwszy.
Pozdronewlife - 26-02-2014 Fajnie że wychodzisz na prostą,ja nie ćpam już prawie 2 miechy,jest duża poprawa dzięki terapii i stawianiu czoła problemom,ale nadal mam sytuacje w których nie panuje nad emocjami i łapią mnie deprechy..No ale cóż,może trzeba pracować nad sobą i twardo czekać aż przejdzie..mastik - 26-02-2014 @Paweł polecam strategię na takie teksty: "ale dlaczego tak mówisz?" niech tatuś sam się zreflektuje bo ty na terapii masz i tak dużo refleksji.
U mnie w rodzinie wiele rozmów stawało się koszmarem bo nie potrafiliśmy opanować krzyku a jak się zacznie krzyczeć to różne ciężkie, raniące i głupie słowa lecą. To trudne by się opanować przy emocjach ale bardzo istotne i bardzo ważne.Paweł100 - 04-03-2014 Mastik dzięki za wskazówke,lecz mój ojciec ma kłopoty ze złością i na spokojnie ciężko się porozumieć.Omawiam na bieżąco na terapii ostatnio takie sytuacje,raczej się skupiam na wyzbyciu się poczucia winy i na asertywności bo rodziców nie zmienie za nic na świecie.
Pozdromastik - 04-03-2014 heh podobnie jak u mnie
mam takie podejście że albo rozmawiam na spokojnie albo wcale i tylko na bieżąco podczas rozmowy walczę o wyciszenie, jak się nie uda opanować złości to potem i tak zawsze rozmowę uważam za przegraną, a jak się uda spokojnie pogadać to zawsze się cieszę z tej rozmowy :)Lamia - 14-05-2014 Temat postu: :-)Jestem pełna podziwu dla Was chłopaki. Życzę Wam życia w czystości i wytrwałości. Jesteście wielcy bo niedaliscie się tej sciemniarze MJ !!!! Oby moj przyjaciel tak "zaskoczyl" :'(Paweł100 - 14-05-2014 Przepraszam Mastik że teraz odpisuje ale ostatnio byłem pozbawiony neta,na szczęście już się ustabilizowało.Więc pociągnę temat dalej...Mój ojciec jest złośliwy i wszystko wie lepiej,wyrażanie siebie mija się z celem bo On się i tak nie zgadza i tak mnie momentami wkurza że masakra :/ Chyba to mnie wpędziło w tłumienie emocji,z kolei matka jest nadwrażliwa i również tłumiłem siebie celowo nie mówiąc zbyt wiele by nie doprowadzać matki do niepokoju a jak już doprowadzałem do z kolei czułem poczucie winy a to bzdura bo zarówno matka ma kłopot z emocjami jak i ojciec i pewnie ja przez nich :) Ale ostatnio zrobiłem dobry ruch,zamieszkałem sam.To plus bo nie złoszcze się,nie przejmuje się i doceniam niezależność ale z drugiej strony ograniczenie kontaktu z rodzicami trochę ogranicza spięcia które omawiałem na terapiach a trudniej mi analizować je na innych przykładach jak rodzice.
PozdroPaweł100 - 15-05-2014 Lamia dzięki za ciepłe słowo :)