Uzależnienia - Forum - internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich
Bezchmurnie - I chose life!!!
Amy - 07-04-2010 Dexter, bardzo poruszająca historia. Jak ja bym chciała, żeby też sie ktoś ocknął. Mądry facet jesteś i widać, że świadomy swojego problemu a przede wszystkim masz silną wolę. Trzymam kciuki, będzie dobrze!dexter27 - 12-04-2010 Temat postu: ....walczę:)Dzięki Amy za miłe słowa, mam nadzieje że ten ktoś w końcu zrozumie....Nie wiem jak zacząć tego posta, nie palę ponad 6 miesięcy, najdłuższy okres abstynencji odkąd zacząłem palić. Niby wszystko jest o.k z każdym dniem czuję poprawę, jazdy z psychiką typu lęki, myśli samobójcze wszystko prawie przeszło, tym bardziej się cieszę,że bez wspomagania lekami. To znak, że dzięki Bogu nie nabawiłem się jakiejś choroby psychicznej, no może poza lekką nerwicą, ale to mam rodzinne:). Jednak nie do końca jest wszystko o.k., czuję się jakbym stał na krawędzi. Nie wiem jak to opisać, gdy podjąłem pierwszą poważną próbę rzucenia 2 lata temu to po trzech miesiącach już było super, szczęśliwe życie i to mnie wtedy zgubiło, zapaliłem raz w "nagrodę" i popłynąłem. Tym razem gdzieś podświadomie chyba nie chcę do końca być szczęśliwy żeby historia się nie powtórzyła, wiem jak bardzo kruchy jest człowiek wobec nałogu wystarczy jedna chwila.... Wiem, ze dziwnie to brzmi, nie chodzi o to, że mam ciśnienie wręcz przeciwnie, stałem się przeciwnikiem palenia i wszystkim jarającym ziomkom powtarzam do znudzenia, że to gówno i robią największą głupotę w życiu paląc. Wiem, że użalam się nad sobą ale może przez to ile osób w życiu skrzywdziłem przez jaranie nie jest mia dane być szczęśliwym, taka karma. Inna rzecz to teraz zdaję sobie sprawę jak bardzo jestem opóźniony w rozwoju emocjonalnym. Poznałem kobietę, bardzo silną, po przejściach, czuję się przy niej strasznie słaby. Przed pierwszym spotkaniem czułem się jakbym umówił się na pierwszą randkę w życiu:) a mam 27 lat. Oczywiście sprawę postawiłem jasno, powiedziałem , że miałem duży problem z jaraniem, że z tym skończyłem i w ogóle szczerość. Jednak ktoś kto tego nie przeżył nie jest w stanie nas do końca zrozumieć bo to przecież "tylko" marihuana. Wiem, że dziwny jest ten post, może dlatego, że byłem w weekend na weselu no i wiadomo alkohol, osłabiona psychika. Jednak na koniec trochę optymizmu, czuję, że dam radę, powoli cegiełka po cegiełce dojrzeję bo te chwile gdy jestem szczęśliwy dają mi siłę a jest ich coraz więcej. Po prostu czasami za dużo myślę a na tym forum mogę liczyć na zrozumienie. Trzymajcie się ciepło pozdrawiam.krzyssssiek - 17-04-2010 Temat postu: supersuper ze ci sie udaje.
A co do jarania to tylko jaranie tak samo jak tylko alkochol lub tylko zabujstwo.
ale tylko dla nie ktorych to az za duzo.
Po przeczytaniu twojej histori uwazam ze i tak duzo osiagnoles jarajac co by bylo gdybys nie palil.
Mi jaranie nic nie zostawilo oprucz dlugow i zrytej beni.
I zgadzam sie ze najtrudniej jest sie pogodzic z tym ze dokonca zycia nie bedzie mozne juz zapalic.
Co w tym jest ze wyzadza nam tyle krzywdy a my wciaz tego chcemy?jeleń - 25-05-2010 Co tam Gościu u ciebie słychać ?? napisz coś jak zajrzysz .......KaLi - 25-05-2010 Temat postu: WyśmienicieTak trzymaj, wytrzaymaj kolejne 6 miechów... dasz radę... a tak apropo przeczytaj mojego posta i napisz co o nim sądzisz... bo też mam podobne problemy ;D Pozdrawiam KaLidexter27 - 27-05-2010 Temat postu: :(((Jeleń, przeczytałem twoje ostatnie posty, nawet nie wiesz jak mi przykro, że popłynąłeś. Dokładnie wiem co czujesz ale to nie jest droga bez wyjścia, uwierz. Koledzy ehhh, to nie jest ich życie tylko twoje, nie możesz im ulegać, za parę lat większość z nich ożeni się, założy rodziny, część pewnie będzie dalej jarała w amoku. A co z Tobą, powiem Ci zostaniesz sam, żaden tak zwany dobry ziomek nie splunie w twoim kierunku, nie mówiąc o jakiejś pomocy. Powiem Ci co ja robię, gdy spotykam się z palącymi, walę prosto z mostu, o depresji lękach, że nie palę już na dobre, za dużo mnie to kosztowało. I wiesz co, nie ma w ich słowach pogardy, śmiechu itp wręcz przeciwnie, widzę podziw, szacunek bo pewnie sami chcieliby to zrobić a nie potrafią. Cześć z nich jest ostro wjebana, część nie. Na koniec podnieść się ostatni raz, zalicz sesję, choćbyś miał przez następne pół roku siedzieć sam. I jeszcze raz sport, sport, sport kształtuję charakter niesamowicie. Może spróbuj udać się na terapię, albo chociaż pogadać z psychologiem, na pewno nie zaszkodzi a może nieco rozjaśnić w głowie.
Kali, chłopie masz 15 lat, początek życia, zapomnij o paleniu, znajdź sobie dziewczynę, hobby, zacznij uprawiać jakiś sport, skup się na czymś co sprawia Ci przyjemność. Te chore jazdy przejdą na 100 procent, ale jeśli dalej bedziesz palił to zrobisz największą głupotę w swoim życiu, jaranie w tym robi niesamowite spustoszenie w psychice a nadrobić to później jest cholernie ciężko. Posłuchaj starszego kolegi, sprzedałbym duszę diabłu żeby być w twoim wieku z wiedzą o jaraniu która mam dzisiaj.
Na koniec napisze co u mnie. Trochę się pochwalę:) nadal nie palę, już 8 równych miechów, nie liczę, ale ostatni raz zapaliłem w dniu moich 27 urodzin, taka symboliczna data. U mnie coraz lepiej, czasami są dni, że chce krzyczeć ze szczęścia, tych dni jest coraz więcej. Jednak są też dni nawet nie dni a chwile, na szczęście coraz mniej, gdzie nie widzę sensu w tym wszystkim, chcę gdzieś uciec, położyć się spać, zniknąć. Ale po chwili, mówię do siebie, do dzieła, nie możesz zmarnować ani jednej chwili w swoim życiu. Gdy mam duży stres to sport, to jest moja ucieczka, bieganie, siłownia squash 6 dni w tygodniu, no chyba, że padam na pysk. Cały czas zdrowo się odżywiam, uzupełniam dietę minerałami i witaminami. Teraz wiem, że zdrowienie to jest proces, i cegiełka po cegiełce, z zaciśniętymi zębami dąże do celów które po tylu latach wyłaniają się z mgły. Na koniec kobiety, ehhhhhhhh. Jest ciężko, spotykam się z pewną dziewczyną, po rozwodzie, obecnie to ja ją pocieszam po wydaje mi się, że również ma lekka depresje. Kobietka jest bardzo charakterna i silna i czasami potrafi mi tak namieszać w bani, że 10 lat jarania to przy tym nic. No coż, mój pierwszy związek w życiu gdzie mogę powiedzieć, że jestem na prawdę czysty, tego też muszę się nauczyć, bycia z kimś, bo jak wiadomo narkoman to cholerny egoista. Ale powiedziałem o moich problemach na samym początku, powiedziałem wszystko, bez owijania w bawełnę, tylko szczerość. Bo takie wyznania, ze już nigdy nie zapalę wypowiedziane komuś kto zna twój problem maja 100 razy większą moc. Pozdrawiam wszystkich, pamiętajcie, jeśli dla kogoś trawa była całe życie numer 1, przed rodziną, pracą, szkołą, kobietami, to zaprzestanie palenia to najmniejszy problem, później czeka was długa droga do zdrowia, ale będzie lepiej, musi być.jeleń - 28-05-2010 Przepraszam Dexter że się na mnie zawiodłeś . Mi również jest przykro z tego powodu , nie chciałem żeby tak się stało , jeden głupi moment i dupa . Z kolegami to nie jest tak że się na nich oglądam , ogólnie to było tak że przy tamtej próbie przesadzałem z alkoholem , nie wiem dlaczego tak bardzo chciałem jaranie sobie czymś zastąpić . Przecież tak naprawdę nie lubię alkoholu . No i parę dni picia (święta które mają być okazją żeby spotkać się z całą rodziną , odpocząć od dnia codziennego , tak naprawdę dla wielu są okazją do parodniowej popijawy ) i po takim maratonie w stanie nietrzeźwym się skopciłem :( . Później to już wiadomo , nic się nie liczy , tylko jak to się wydaje na początku ten błogi stan . Aktualnie przez to jestem sam jak palec , znowu przez miecha jarania potrafiłem cały świat do siebie zniechęcić , przez moją bierność . Nie chcę już tego , tak jak Ty tego nie chciałeś , dobrze że twoje posty dają mi tyle do myślenia , że jednak się da . Nie wiem tylko jak sobie poradzić z innymi pokusami jak nie jaram (alko) , nie jestem w stanie racjonalnie stwierdzić dlaczego niby byłem trzeźwy , a nie zauważyłem że mam ciągi do innych rzeczy . A tak naprawdę to jaranie czy alkohol , jeden syf , do niczego nie prowadzi , oczywiście miałem na myśli mój przypadek , bo alkohol w tym kraju dla wielu jest formą rozrywki po całym tygodniu zapierdzielania , no ale nie dla mnie !
I tak jak napisałeś żebym się udał do psychologa , to tak zrobię głownie po to żeby mi potrafił rozgryźć to co napisałem powyżej .
Fajnie że u ciebie już 8 miechów , bardzo ci gratuluję i życzę kolejnych , uda ci się bo mądry facet jesteś . Aaa i właśnie wczoraj dostałem tą książkę którą mi poleciłeś , tematyka idealna . Odrazu się zabrałem i nie mogłem przestać czytać , dziś dokończę .
Jeszcze chciałem ci podziękować że dajesz wiarę innym , Trzymaj się ....Amy - 01-06-2010 Dexter27 bardzo fajnie, że powiedziałeś tej dziewczynie o swojej sytuacji i postawiłeś sprawę jasno. Myślę, że na pewno zyskałes w jej oczach, bo to trzeba miec odwagę, żeby powiedzieć a nie brnąć w kłamstwo ze strachu pzred odrzuceniem. Fajnie że Ci się dobrze wiedzie, mam nadzieje, że potoczy się wszystko dobrze. Dobrze, ze zacząłeś budować nową relację od prawdy.
jeleń, nie popuszczaj, trudno stało się, ale próbuj dalej!
Powodzenia :)dexter27 - 13-07-2010 Temat postu: ehh życie...Witam wszystkich nowych i starych użytkowników. Dawno nie pisałem nie wiem jak zacząć. Może od złych wieści, poległem raz półtora miesiąca temu, wiem, wstyd się przyznać do porażki szczególnie po tym co tu wypisywałem. Zapaliłem raz, w nowym mieszkaniu, pomyślałem,że wszystko się tak fajnie układa, spróbuję. To był błąd, duży. Wypaliłem pół lolka sam, jak zawsze to robiłem. Dramat, zaczęły się myśli, wyrzuty, znacie to na pewno. Reszta jointa i pół worka skuna spłynęła w kiblu. Temat zamknięty. Trochę do tej porażki przyczyniła się kobieta. No właśnie, kobiety, właśnie ze mną zerwała, dwie godziny temu. Zanosiło się na to od jakiegoś czasu, ja pragnąłem bliskości i uwagi, ona chciała wolności, była po rozwodzie, chciała się wyszaleć. Może dobrze, że się tak stało zanim się zakochałem, a było blisko. I tu rada, jeśli ktoś był sam w czasie palenia niech uważa na związki bo kobieta może nieźle namieszać w głowie a nasza psychika po odstawieniu nie jest na to gotowa, ehhh kobiety. Jednak po tym zerwaniu nie mam ochoty zapalić czuję ulgę, życie toczy się dalej, na trzeźwo. Upadki i wzloty wiadomo. Jeśli chodzi o wszystko inne to idzie w bardzo dobrym kierunku. Przeprowadziłem się na swoje, ćwiczę codziennie, czytam książki, jestem otwarty na innych ludzi, pewność siebie i samoocena wzrosły niesamowicie. czuję, że z tego wychodzę powoli bo powoli ale do przodu. Stany depresyjne się zdarzają ale są to tylko chwile, czasem dopadają mnie głupie myśli ale mam dużo zajęć mieszkając sam tak, że mam co robić. Paliłem 10 lat i 10 miesięcy abstynencji to chyba za krótko by było całkiem o.k ale jestem pewien, że będzie. tyle pięknych kobiet dookoła, tyle rzeczy do zrobienia, chce tego doświadczyć na trzeźwo, naprawdę warto. Kończę bo już późno a jutro dużo pracy. Chciałem się z wami podzielić moimi myślami jak z dobrym kolegą kiedy są kłopoty. Pozdrawiam i życzę całego życia w abstynencji.Benios - 19-07-2010 Temat postu: początek końca!witam, dzisiaj znalazłem to forum, przeczytałem kilka postów i zatrzymałem się na Twoim. Jestem młodszy o kilka lat ale mam ten sam problem, zacząłem palić w wieku chyba 15/16 lat. pierwsze buszki były mistrzowskie, śmiecha, euforia pełen wypas. paliłem raz, dwa razy na miesiąc. Później zacząłem palić coraz częściej i częściej, aż skończyło się na paleniu codziennie. Jaram już tak od ok 3 lat, dzień w dzień, było kilka przerw kilku dniowych max 1 miesiąc ale to kope czasu temu.
Kilka miesięcy temu postanowiłem się z tego ogarnąć, ale wiadomo łatwo nie jest, zacząłem palić mniej, próbowałem robić większe przerwy. Niestety nie udało się, koło się zamykało i ciągle wracałem do codziennego kurwienia. Ostatnio coraz intensywniej zacząłem myśleć jak rzucić to gówno, bo zdałem sobię sprawę ile czasu i życia zmarnowałem. Czuję się źle, jestem zmulony, często mam złe samopoczucie i jestem leniwy. I tak jak wspominałeś we wcześniejszych postach mam cholerną znieczulicę na uczucia. Oczywiście problem jest też z normalnymi(niepalącymi) ludźmi. Nie umiem z nimi luźno porozmawiać, to samo jest z dziewczynami. Jestem tak jak ty trochę nieśmiały ale i tak główny problem tkwi w gandży. Dzisiaj w końcu zebrałem się w sobie i postanowiłem raz na zawsze to rzucić.. Potrzębuję odrodzenia, miesiąc temu zacząłem chodzić do pracy i uprawiać sport. Jest znacznie łatwiej bo nie mam za dużo czasu na melanże. Powiedziałem kumplą że nie palę i żeby mi nic nie proponowali, nawet jednego buszka. Jestem dobrej myśli i czuję że tym razem faktycznie może się udać. W końcu znalazłem forum dla siebie i mogę porozmawiać z ludźmi którzy mają/lub mieli ten problem. Pozdrawiam wszystkich, też będe pisał co jakiś czas żeby podzielić się swoimi newsami :)
p.s. sory za ewentualne błędy i składnię ale pisałem wszystko co mi się akurat nawinęło :Pjeleń - 25-08-2010 Cześć Dexter , co słychać , napisz jak się trzymasz , czy coś się zmieniło w twoim życiu ? Ja ciągle walczę chodź z przykrością muszę stwierdzić że zdarzają mi się wpadki :(dexter27 - 02-09-2010 Temat postu: Hej:)Co u mnie, no cóż. Nie napisze, że jest zajebiście. Nie palę od tego jednego razu i to jest plus. Jeśli chodzi o resztę to jest zwała, dopadła mnie zajebista depresja, szok, myśłałem, że psycha powoli się uspokaja a tu taki nokaut. Zaczęło się od rozstania z tą laską z którą się spotykałem, pierwszy cios, przeżyłem to bardziej niż myślałem. Później jak to w życiu jak się wali to wszystko, parę innych problemów naraz i masakra. Nie było mnie duszą i ciałem przez miesiąc. Ale przechodzi, na czysto i z tego się cieszę. Normalnie dwa lata temu nie rozstawał bym się z jointem przez ten czas. Teraz pomogła rodzina, przyjaciele. Nie była to reakcja jakiej od siebie oczekiwałem no ale cóż, te klocki, są dużo bardziej skomplikowane do złożenia niż się zdaje. Teraz jeszcze dopadło mnie przejebane przeziębienie na dokładkę, ale będzie lepiej. Jestem z siebie dumny, naprawdę, w końcu nauczę się przyjmować porażki na klatę. Od poniedziałku powrót do formy. Niedługo mija rok abstynencji, poza tymi paroma buchami. To jest dla mnie niesamowita motywacja, wytrzymałem już tyle, w końcu dojdę w pełni do siebie. Jak już pisałem, sukces to droga od porażki do porażki z coraz większą determinacją i tego się trzymam. A co u Ciebie Jeleń, napisz coś więcej. Pozdro.jeleń - 03-09-2010 Ciężka choroba to uzależnienie jak widać :/ . Powiem ci że się staram , nie mam ciągów , ale gdy już jest lepiej zawsze nie wiadomo dlaczego zaciągnę się tym gównem . Przychodzi taki moment że nie panuje nad sobą , nie wiem dlaczego to robię , w tym momencie mówię sobie co mi ten jeden raz przecież już jestem na tyle silny , a później wiadomo zaczyna się depresja i wszystko od nowa . Mam tą złą sytuacje że mój brat jest tylko rok młodszy i od zawsze mieliśmy jedne towarzystwo . Jara na potęgę i cały czas myśli że jest fajnie . Gdy chcę się oderwać od towarzystwa to wtedy on ich przyprowadza albo sam mnie nakręca . Tłumacze mu że już dość , ale on tego nie rozumie , myśli że się przepaliłem i sobie wkręcam . Dobrze że wraca na studia już niedługo , będzie mi dużo łatwiej . Kiedy nie widzę tego , nie czuję , to nie ma problemu , ale gdy już pojawia się jakaś możliwość to wtedy przestaje myśleć logicznie i często kończy się to jak się kończy . Nie wiem co napisać więcej , czuję się wypluty chodź staram się nie jarać , to i tak zostanę w końcu sprowadzony do parteru . Gdyby nie zdarzały się wpadki to chyba rozpoczoł by się proces odtruwania na dobre , a tak to jest jak jest . Gdyby były warunki to bym się przeniósł w jakiekolwiek inne miejsce w naszym pańswie i wystartował od początku , bez używek . Niestety żyjemy w takim kraju jakim żyjemy i niebardzo jest to możliwe . Chciałbym zaznaczyć że gdybym nie studiował wyjechałbym daleko zagranicę , no ale cóż trzeba się wstrzymać do zakończenia edukacji . Żalę się tylko na tym forum , ale niestety tak złe jest moje życie . Dobrze Dexter że tobie się poprawie , trzymaj się , napewno będzie w końcu dobrze , zasługujesz na to ....Gruby - 05-09-2010 Temat postu: WitamZalogowalem sie tutaj pod wplywem twojego posta dexter. Twoja historia jest podobna do mojej. Chociaz jestem mlodszy, duzo w zyciu stracilem przez jaranie. Bylbym nieobiektywny, gdybym napisal, ze nic nie zyskalem. Otworzyly mi sie oczy na pewne sprawy. Zdystansowalem sie do wszystkich i do samego siebie. Nie potrafie sobie odpowiedziec na pytanie czy moje zycie byloby lepsze bez palenia. Oczywiscie staloby na wyzszym poziomie, ale ja za tym nie pedze. Moze nadal sie ludze, podejrzewam ze sam przechodziles przez ten etap w wieku 20 lat. Strasznie sie nameczylem zeby wydusic z siebie tych kilka zdan, a generalnie chodzilo mi o to, zeby wyslac slowa wsparcia dla starszego i madrzejszego kolegi po fachu ;). Fajnie ze ci sie udaje, przyklad twojej osoby jest swiatelkiem w tunelu dla mnie, moze kiedys tez mi sie uda, moze kiedys do tego dojrzeje. Jak pozbieram swoje zycie z rozsypki, przyjdzie czas kiedy trzeba bedzie podjac walke.
Pozdrawiamhope - 29-09-2010 Postanowiłem zgłosić się po pomoc, głównie dlatego, że zauważyłem jak mój umysł staje się co raz to mniej sprawny. Problemy z pamięcią, koncentracją , płynną wypowiedzią... po 11 latach palenia.
I dlatego chciałbym zwrócić się z pytaniem czy jest to w jakimś stopniu odwracalne ? Czy po takim czasie abstynencji jak twój , jest lepiej ? Czy ćwiczenia na koncentracje / czytanie itd może coś zmienić ?