Uzależnienia - Forum - internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich
Bezchmurnie - Motywacja do działania
lefrajt - 27-09-2008 ; P
Exodus - mistrzostwo świata : ]miodzio - 27-09-2008 Temat postu: no ba :)zwlaszcza koncertowa wersja z "Babilon by bus" - no a przeslanie tekstu moze byc mottem do wychodzenia z dziadostwa :)donedone - 28-09-2008 Temat postu: ulubiona piosenka Marleya?bardzo trudno by mi wskazać tę najbardziej ulubioną...
powiedziałbym, że to tak okresowo jakąś najczęściej sobie puszczam, aktualnie jest to zdecydowanie Trenchtown Rock.
"One good thing about music, when it hits u feel no pain"uzi - 16-10-2008 bede na Waszym koncercie w Turku ;)lefrajt - 17-10-2008 milo mi : )lefrajt - 21-10-2008 Cześć!
Postanowiłem, że napiszę tu parę słów o tym, co dzieje się u mnie ostatnio, a nie dzieje się najlepiej, muszę przyznać.
Nadal nie mam motywacji do życia. Dyplomu ciągle nie napisałem, mimo, że tak mało niby już zostało. W pracy ostatnio głównie udaję, że coś robię. Ciągle analizuję, myślę, ale nie robię. Trwa to już strasznie długo. Męczy mnie każdy dzień. Ciągle jestem zestresowany. W ubiegły weekend "dałem sobie popalić" i wszytsko było super, ale głównie dla tego że uciekłem sobie od ciągle męczącej myśli, że nic nie zrobiłem konstruktywnego...
Dziś kolejne załamanie. Wywołane po części tym, że nie dotarłem na spotkanie grupy (tramwaje nie jeździły na tyle długo-awaria jakaś?, że nie miałbym szans zdążyć, a ustaliliśmy zasadę, że jak ktoś się spóźnia powyżej 15 minut, to nie wchodzi) co mnie strasznie wk...wiło. Zdenerwowanie przeszło, teraz czuję się obojętny, pozbawiony chęci robienia czegokolwiek (znowu...), a mam co robić. Postanowiłem sobie, że październik będzie ostatnim miesiącem moich zmagań z pracą dyplomową. Wiele wskazuje jednak na to, że może mi się nie udać. Przez cały miesiąc napisałem może stronę (z kilkunastu które mam do zrobienia), o co mam do siebie oczywiście pretensje, bo miałem czas, żeby spokojnie kilka razy zdążyć skończyć te wypociny. Do końca tego tygodnia już nie zrobię raczej nic, bo mam w piątek i sobotę koncerty, z tym, że w piątek gram w zastępstwie za kolegę z drugiego zespołu, z którym razem na trasę jedziemy, a muszę opanować materiał...
Najgorsze w tym wszytskim jest to, że ciągle nie potrafię podjąć żadnej ważnej decyzji w życiu. Ciągle jestem zawieszony gdzieś po środku. Wiem, że jakbym podjął jakąś decyzję, to nie miałbym problemów z dążeniem do obranego celu. 3 miesiące nie palę papierosów - bo po prostu postanowiłem, że rzucam i już. A tu: czy chcę być inżynierem budowlańcem? czy chcę pracować w tej firmie? czy chcę układać sobie życie z tą, a nie inną kobietą....... czy chcę odstawić palenie, czy wolę się dalej w jointy bawić?
NIE WIEM
Dobija mnie to..
Muszę w końcu wybrać cel i zacząć w jego kierunku podążać - we wszystkich ważnych aspektach życia.
Ale łatwiej jest olać i poczekać co się stanie (najwyżej mnie z tej pracy wyrzucą, najwyżej będę znowu dziewczyny szukał, najwyżej będę dalej na haju - czy to taka zła perspektywa?)batman - 22-12-2008 Czesc,
specjalnie zalozylem konto, zeby napisac w tym watku. Sporadycznie zagladam na forum, ale to moj 1 post.
Watek o tyle mnie interesuje, ze jestem w podobnym wieku i sytuacji stazowej co lefrajt i crs, a takze slucham podobnej muzy (moze poprostu lubimy piesni pochwalne, moze to mainstream tego forum;)). Jestem na etapie zastanawiania sie czy jaranie przeszkadza mi w zyciu na tyle, zeby z nim definitywnie skonczyc. 95% moich znajomych pali ganje (klasyka) i jezeli chodzi o odciecie sie od towarzystwa - nie ma takiej opcji - to najlepsi ludzie na swiecie. Nie ukrywam, ze palenie stanowi lwia czesc moich aktywnosci i baaardzo bym chcial palic tak, jak jeszcze jakis rok temu - bez cisnien. Boje sie jednak, ze te czasy nieodwracalnie odeszly. Pale raczej malo jak na taki staz, wieczorami, 1-2 jointy z ok. 0,25g/szt, srednio pewnie ok 5 dni w tygodniu.
Po pierwsze chcialem spytac czy na forum jest ktos, kto po prostu przestal palic sam w domu i ograniczyl spozycie ganji do spotkan towarzyskich? Nie mylic z aranzowanymi intoksykacjami. Chodzi o powrot spontanicznosci i olewanie jazdy na drugi koniec miasta, bo "A, zapalilbym sobie" i tym podobne autosciemy.
Po drugie - jak Wam idzie abstynencja? Ja ostatnio nie pale tydzien i czuje, ze moj plan powrotu do starych czasow ma szanse powodzenia.
Co u Was?
pozdropureweed - 22-12-2008 @batman
dlaczego chcesz przestac palic ??
w czym ci to przeszkadza bo jakos nic nie piszesz
jak chcesz rzucic palenie, ale byc dalej w starym towarzystwie to jak chcesz to zrobic??
chyba ze znajomymi nie jaracie i nie imprezujecie tylko.
ja tez chce rzucic zioło i spotykajac sie ze stara paczka kumpli takie cos jest niemozliwe, bo jak zawsze sie spotykamy to jest jaranie - jakby nie bylo, nie wazne co robimy - wszedzie i zawsze jest marihuana, nie bylo zioła no to alkohol (bo na trzeźwo to nie warto sie spotykac czasami)
byłem jakis czas temu o kumpla co nie pali ziola na imprezie sami ludzie niepalący - imprezka troche dziwna ale ciekawsza niz podobna w gronie znajomych co palą - dlaczego?? tematy do rozmowy to nie tylko ćpanie, imprezowanie lub gadki o wszystkim i o niczym po zjaraniu siejonny - 18-01-2009 Temat postu: lefrajtja mam dokłądnie ja Ty opisujesz...
nic mnie nie interesuje. nie mam żADNEGO zdania, bo mnie nic nie obchodzi...
pracuje, mam dziewczyne na studiach /także nie wdzimy się codziennie/ - nie potrafię nic zaplanować, po prostu - trwam, udaję w pracy robote, bo tak naprawde nie chce mi się w nią serca wkładać ale widze jak bardzo spadam na dół
pale od wigilii 2008 dzień w dzień... wcześniej paliłem przez ok 3 miechy.. miałem przerwe z miesiąc i znowu to samo
a najgorsze, że prawdopodobnie jestem też alkoholikiem /zbyt często, zbyt dużo, urwane filmy etc./ - do używek uciekam, bo normalne życie mnie dołuje... tylko to błędne kołofincz - 06-03-2009 ludzie, jacy my jestesmy przez to biedni... gdybym mial mozliwosc wybrac jeszcze raz, ze swiadomoscia konsekwencji wyboru, nigdy bym nie zapalil. moja motywacja tez gdzies sie skonczyla. mialem wielkie plany, chcialem konczyc studia, byc krolem zycia (po moich studiach mialem plywac, a marynarze to faktycznie prawie krolowie zycia) i co... jestem krolem swojego (rodzicow) mieszkania w gdyni, siedze uwalony, trwonie czas i forse. w poznaniu jest dziewczyna, ktora kocham nad zycie i ktora nad zycie chcialaby, zebym nie palil, i biedna mysli ze mam to za soba, ale niestety- dopiero teraz zaczalem zauwazac rozmiary problemu. kiedys taki nie bylem, nie myslalem o tym co bedzie za iles lat, czy uda mi sie skonczyc studia itd- bylo to dla mnie oczywiste. teraz nie umiem wziac sie do nauki, mozg jest ewidentnie przepalony... heh wiecie z tym mozgiem to zdalem sobie sprawe chyba dopiero jak po wiadrach mialem niedotlenienia, szczegolnie mocne bylo jedno, kiedy upadlem do tylu na podloge, na glowe i po odzyskaniu przytomnosci nie wiedzialem gdzie jestem- kilka razy juz tak mialem, wczesniej tak nie bywalo.... ehh. MOZG jakis inny sie zrobil, wiele razy lapie sie na tym ze nie pamietam wielu rzeczy- typu o ktorej moja dziewczyna konczy prace, czy tam jakichs pierdol ktore ktos juz mi raz mowil... widze efekty, czuje sie tepy. tak jak na poczatku palenie dawalo mi wspaniale doznania, super jazdy i tak dalej, tak teraz zabralo mi checi do dzialania i wyjalowilo. nie czuje sie juz tym kim bylem kiedys, moje poczucie wlasnej wartosci jest bliskie zera.... wiem ze jestem bardzo dobrym czlowiekiem, mam wiele pozytywnych cech, ludzie mnie lubia, ale przez to palenie ja juz nie lubie siebie. chodze po mieszkaniu, bez celu, snuje sie i caly czas rozmyslam nad swoim upadkiem, nad tym jaki ja jestem beznadziejny i jak mi jest beznadziejnie. no i oczywiscie pale dalej. ale dzisiaj zdecydowalem sie na mam nadzieje milowy krok w mojej sytuacji, zapisalem sie na terapie do osrodka terapii uzaleznien w gdyni i mam nadzieje, ze wspolnymi silami z pomoca fachowcow uda mi sie uwolnic od tego raz na zawsze. wiecie co? do szczescia brauje mi tak naprawde tylko jednego- NIE PALIC. to jest moje marzenie. nie palic, dojsc do siebie, wrocic do formy, zobaczyc sens... gdyby byl jakis esperal na palenie, juz dawno bym kazal sobie zaszyc w dupsku. bo niestety, psychike mam za slaba zeby sie samemu z tym swinstwem uporac. i z tym calym balaganem, tysiacami mysli w glowie i samopoczuciem smiecia. to jest straszne. ale chce przestac.