Uzależnienia - Forum - internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich
Bezchmurnie - Uzależniony w 99%:-)
majkaa - 26-01-2009 mówisz ,że czujesz się samotny więc....już jej nie ma?kate - 28-01-2009 Witam, na początku chciałam Ci pogratulowac wytrwałości ;) wpadki się zdarzają, to fakt ale najważniejsze, że potrafisz się otrząsnąc i wrócic do swych postanowień ;) jestem tu nowa i czytając donedone Twoje zapiski nabierałam nadziei, że to się rzeczywiście może udac. Ale wydaje mi się, że ostatnio zaczynasz sobie zostawiac „otwartą furtkę” na powrót.
” czy nie bede juz nigdy? nie bede tego mowil, to byloby smieszne.”
Paliłam ponad 4 lata codziennie(góra 2-3 dni w miesiącu były trzeźwe)i przestałam. Nie paliłam rok(motywacja była silniejsza niż wszystko inne ;)))) po tym czasie stwierdziłam, że skoro tyle wytrzymałam, to teraz okazjonalnie przecież mogę zapallic.. i jakieś 7 miesięcy temu zjechali się dawni znajomi i tak się zaczęło.. od pół roku palę praktycznie codziennie. Wiem, że może nie jestem godna tego aby Ci radzic, ale furtkę chyba trzeba by za sobą zatrzasnąc.. wiem, że to trudne, zapewniam Cię.. ja nadal nie mam tyle siły i determinacji. Ale z całego serca życzę Ci aby Ci się udało ;)Anuna - 01-02-2009 Temat postu: Macie i mnie ............po przeczytaniu twojego watku donedone postanowilem sie zarejstrowac........... mamy duzo wspoluch dylematow :):):) mocno cie Brachu pozdrawiam. Poki co zamierzam poznac cala tresc tego forum. po dlugim czasie szukania rozwiazania problemu znalazlem miejsce gdzie moge sie czegokolwiek dowiedziec........... probowalem juz roznych sposobow przez 10 lata palenia......probowalem sie np. przerzucic na papierosy.... a teraz dokladnie tak jak ty donedone wiem ze przesada w zadna strone nie jest dobra...... wyolbrzymianie problemu nie dosc ze n ie pomaga to wrecz staje sie ciezarem nie do udzwigniecia........ Najwazniejsze zeby zyc normalnie.........
pozdrawiamdonedone - 03-02-2009 Temat postu: z dziewczyna...no tak.
z dziewczyna zdecydowalismy ze bedziemy po prostu przyjaciolmi, i to chyba dobrze, mozna oczywiscie zalowac... cudnie jest miec kogos do calowania i przytulania:-) no ale, skoro to ma byc tylkopo to...po co sie oszukiwac.
z dziewczyna wiec jest tak ze jej aktualnie nie ma.
pozdrawiam maajka!donedone - 03-02-2009 Temat postu: teraz zauwazylem ze jest wiecej odpowiedzi;-)furtka...
aha zebym nie zapomnial, nie znam cie, ale przekonany jestem ze jestes godna wszystkiego, a juz na pewno tego zeby napisac mi posta, dziekuje ci bardzo serdecznie.
furtka...
furtka...
porzucilem terapie, nie bylem w klubie(ktory prowadze) od kilku tygodni, praktycznie caly czas siedze w domu albo samotnie spaceruje po miescie.
furtka...
powiedzmy sobie szczerze, nie jaralem przez okolo 3 miesiace, a jaralem okolo 100 miesiecy dzien w dzien...
furtka...
ale czy status jarania w ogole jest tutaj cokolwiek wazny? zwracam wszystkim Wam uwage , i tak jakbym chcial przekazac cala madrosc ktorej sie przez te 3 miesiace nauczylem, ze to nie jaranie jest Naszym, kazdego z Nas, problemem....
naprawde.
ale gdzie w ogole jest teraz moja chec niejarania?! nie ma jej, znikla
niewatpliwym postepem jaki osiagnalem jest swiadomosc problemu. I to jest cos co dalo mi to forum. To jest cos co daly mi te trzy miesiace. Ja naprawde aktualnie bardzo bladze, bladze i bladze, i szukam...
bardzo latwo jest pisac o problemie z marihuana, prawda? to wrecz pomaga tak sie wypisac, co ja nie zrobie...jak ja juz nie jaram tyle czasu, ho ho!
wstyd mi!!! bo dlaczego nie napisze wam wszystkiego tego czego tak bardzo sie wstydze?
pozytywny akcent koniecznie na koniec: mimo wszystko podoba mi sie moje zycie:-)
pozdrawiam i do uslyszenia
przypomnialo mi sie moje marzenie ktore dotarlo do mnie po jakis okolo 5 tygodniach uzytkowania tego forum..
ze ja kiedys, cholera, ockne sie nagle i zorientuje, o kurcze tyle lat juz nie zajrzalem na to forum, zupelnie zapomnialem ze kiedys palilem marihuane!!!
albo lepiej, tuz przed smiercia, za kilkadziesiat lat pomysle, "rany, ja kiedys mialem problem z marihuana, zupelnie zapomnialem o tym przez tyle lat":-)
hej!Nalewkaklb - 04-02-2009 Temat postu: Witam!Pisze tu pierwszy raz, tak samo jak Wy chce rzucic palenie w 100%. Nie wiem czy mi sie to uda, choc tak bardzo tego chce...Mam dziewczyne, która bardzo kocham. Lecz wczoraj jak sie napilem to krzyknalem na nia i zaczalem do niej przeklinać, zrobiłem to poraz pierwszy w życiu. Dobrze wiem, ze to wina palenia marihuany - bo przeciez gdybym nie palił nie denerwował bym sie tak. Dziewczyna nienawidzi jak palę, od dawna powtarzała mi żebym przestał palić...do teraz - od tego momentu staram sie nie palić. Dopiero zaczynam, nie pale 1 dzien choc mam na dzieje ze ten 1 dzien zmieni sie w wieczność...
Co do znajomków palaczy, to mam ich poprostu multum, wszyscy ktorych znam palą - i nie tylko. Mam namówić ich, zeby przestali palić? Ile razy probowałem, ale każdy powtarzał ze ma czas, poki jest mlody. Niechce przestac sie z nimi spotykac bo spedziłem z nimi swoje dzieciństwo i jestesmy przyjaciółmi od 18 lat. Tyle mam, nie duzo - lecz wystarczająco zeby wpuścić sie w maliny ( w palenie ) pale tak od 2 lat dzien w dzien, a zaczynałem od jednej lufki. Dotychczas palilem mnostwo trawy.
Mam nadzieję, ze uda mi sie rzucic ! :)
Bede odwiedzał to forum. Myślę, ze codziennie.
A jeśli chodzi o terapie - to ja nie mam gdzie chodzic na takową, ponieważ mieszkam w małym miescie gdzie takiego czegos nie ma.
Czy musialo sie coś stać, żebym zrozumiał prawde?kate - 06-02-2009 Temat postu: Donedone wróc do żywych ;)Witaj! Na początku chciałam Ci powiedziec, że żałuje że nie mogę Ci dac porządnego kopa w tyłek ;) Jeżeli mogę to chciałam zapytac dlaczego zrezygnowałeś z terapi??
Fajnie, że nie jarasz-ale taki blancik od czasu do czasu niczego dobrego nie wróży.. Pisałeś, że Twoja chęc niejarania zniknęła.. Fajnie by było gdyby nie zamieniła się ona w chęc jarania ale w zapomnienie o tym, że coś takiego w ogóle mogło sprawiac przyjemnośc.. Smutno mi, że tak Ci źle, że nadal błądzisz ;( bo najfajniejsze w pożegnaniu z zielskiem jest właśnie to ocknięcie się, to zwykłe życie). Pamiętasz jak się cieszyłeś, że do klubu przychodzi coraz więcej ludzi?? co się z tym stało?? Wracaj tam szybciutko!! Musisz wyjśc do ludzi, robic to, co sprawia(lub sprawiało, bo w tej chwili możesz być niezadowolony ze wszystkiego) Ci przyjemnośc. I nie myślę tu o paleniu zioła ;) , bo przecież to nic przyjemnego-trochę zamułki i tępego śmiechu, spędzenie czasu w domu pełnym ludzi-upalonych tak samo jak Ty-wśród których w rzeczywistości jest się strasznie samotnym.. Ojejku aż się sama przeraziłam jak to przeczytałam :P Bo naprawdę są na tym świecie rzeczy przyjemniejsze. Zrobiłeś ogromny krok do przodu-przestałeś palic. Ale po co to zrobiłeś?? Dla idei niepalenia?? Żeby odmulic głowę?? Bo z tego, co wnioskuję z Twoich ostatnich postów to pozatym, że nie palisz to niewiele się zmieniło.. wiesz aż mi głupio, że tak Ci cisnę ale jestem zupełnie innym typem człowieka. Nie potrafię usiedziec w miejscu, nie robic nic.. Jejku w deprechę jakąś bym wpadła.. Wiesz, jak ja miałam etap włóczenia się bez sensu to żeby tak nie chodzic samej(bo ja wolałam lasy i otwarte zielone przestrzenie)to pożyczałam sobie psa od sąsiada. Głupio mi było wyjśc do niego z taką propozycją ale to starszy, schorowany pan i naprawdę bardzo pozytywnie zareagował ;) a pies jaką miał frajdę, że może sobie polatac a nie tylko postac w bramie ;) a jak wszyscy dookoła byli zadowoleni to mi też jakoś tak weselej było no i miałam towarzystwo na spacerach ;) Nie chciałabym, żebyś pomyślał, że jakaś idiotka każe Ci wyprowadzac psa sąsiada-chciałam Ci tylko pokazac, że cieszyc można się ze wszystkiego i we wszystkim odnaleśc jakis sens. Dostrzegajmy te małe radości bo to one nadają sens i radośc naszemu życiu ;) Powodzenia ;)kate - 09-02-2009 Temat postu: krótkie "przepraszam"Czytam, to co Ci napisałam i muszę Ci powiedziec „przepraszam”. Za bardzo na Ciebie najechałam. Nieważne, z jakiego powodu rzuciłeś palenie, czy Twoje życie diametralnie się po tym zmieniło, czy jeszcze nie.. ważne, że przestałeś ;) (bo nie biorę pod uwagę, że to czego wstydzisz się nam powiedziec to właśnie to) Poczytałam trochę na tym forum i dużo ludzi czuje się jak Ty( o czym zresztą wiesz), wielu porzuca swoje dotychczasowe życie.. Po prostu.. nie wiem jak to wyjaśnic.. tak dobrze Ci szło.. chodziłeś na terapię, znalazłeś pracę, miałeś klub który Cię cieszył.. byłam z Ciebie taka dumna ;) Bo potrafisz!! Jak chcesz to potrafisz!! W każdym razie przepraszam za słowa krytyki(być może za szybko i nieprzemyślanie z siebie wyrzucone).donedone - 16-02-2009 Temat postu: kateczesc,
Dlaczego zrezygnowalem z terapii? naprawde trudno mi powiedziec, po prostu nie moge sie zmobilizowac zeby tam pojsc, wstyd mi jak potoczylo sie moje zycie od sylwestra.
dokladnie tak, bladze i mi jest smutno.
Tak masz racje, oprocz tego ze nie jaralem nic sie kompletnie nie zmienilo, moze dlatego nie wytrwalem.
Dobrze ze mi cisniesz, zawsze przyjemniej jak ktos ci cisnie niz jak sam sobie cisniesz.
Historia z psem wzruszajaca. Jakbym ogladal film Amelia. Jak z ksiazki. Jak z bajki.
Cieszyc mozna sie naprawde ze wszystkiego, to wlasnie to o czym marze, ale co zrobic kiedy sie nie ciesze ze wsyztkiego? kiedy malo co mnie cieszy, zeby nie powiedziec nic, to tak smutno brzmi.
Pomocy! Jak dostrzec te male radosci?!
Nie przepraszaj. Jestem ci bardzo wdzieczny za zainteresowanie. Az sie rozplakalem.
pozdrawiam i czekam na jakas kolejna piekna historie, ta z psem zapamietam do konca zycia:-)RaV pń - 16-02-2009 Temat postu: It's not done...donedoneNawet nie wiesz jak cholernie przykro zrobiło mi się kiedy czytałem Twój post z końca zaszłego roku...Moje zdanie podzielą pewnie także inni współtwórcy tego forum (zwłaczcza ci którzy tak jak ja znajdują sie dopiero na początku drogi do normalności),że czytając takie rzeczy sami zaczynamy się zastanawiać nad bezcelowością własnych starań,no bo przecież jeżeli ktoś tak silnie zdeterminowany i gotowy do walki jak Ty,po taki długim czasie i to bez powodu po prostu pęka...Stary! żal du$e sciska. Można mówić o przegranych bitwach podczas toczącej sie wojny,ale ile bitew można przegrać...
Zasłużyłeś na solidny "Cup w le Dup" a przynajmniej pożądną zje%kę.
I tu znów przypominają się rady Miodzia,że bez odcięcia się od toksycznego środowiska zerwanie z nałogiem jest praktycznie niemożliwe,no i przestań się nad sobą użalać nie tylko Ty przeżywasz dramat...
Troszkę się zawiodłem,ale szacunek za to że się nie poddajesz.
Pozdrawiam,3m się Byku! :)Kowi - 16-02-2009 Szkoda Donedone :( w sumie to dzięki między innymi Twoim postom udało mi się przestać palić(to już prawie 15 miesięcy).Czytając Twoje wypowiedzi miałem wrażenie że byłeś na 100% zdeterminowany żeby rzucić.Szkoda że nie dałeś sobie i swojemu organizmowi szans na odtrucie, po tym kresie wszystko wraca do równowagi, zwykłe rzeczy cieszą.Wiem że pewien okres nie jest łatwy sam przeżywałem straszne ale to naprawdę straszne chwile wychodząc z tego niby łatwego nałogu.Pomimo dołków, złego humoru,braku sensu życia, pustki, wyobcowania walczyłem twardo.I teraz wiem że już nigdy nie zapalę, odbiłem od towarzystwa które pali i to jest bardzo ważne.Jakiego nie miałbyś super kolegi który pali to on widząc Ciebie rzucającego zawsze będzie chciał dla jakieś porąbanej satysfakcji żebyś znów zaczął według mnie jest to zazdrość dla Twojej chęci i siły walki.Ogólnie pozdrawiam, spróbuj ponownie, chociaż teraz wiesz gdzie nie popełnić błędu.kate - 17-02-2009 Temat postu: donedoneWracjąc do tego psa, to jedni żeby umilic sobie spacer kupią sobie lody a ja biorę sobie psa(w tej chwili już swojego bo przygarnęłam sobie schroniskowca) ale mniejsza z tym bo to nie forum o zwierzakach :) tylko o naszym wspólnym problemie..
Widzisz te posty?? tylu ludzi kibicowało Ci w tej nierównej walce..
byłeś dla nas iskierką nadziei w czarnej dziurze rozpaczy..
walczysz jeszcze?? chcesz walczyc??
dziś niestety przyłączam się do Ciebie.. przegrałam moją małą zaledwie tygodniową wojenkę.. dziś mi też jest smutno.. ale jutro znowu wzejdzie słońce i chcąc-niechcąc wstaniemy.. więc uśmiech na twarz i spac(oby..) i niech następny dzień przyniesie więcej wiary i siły do walki :)
wrócisz do nas-obrywających ciosy na polu bitwy??Polak04 - 17-02-2009 walcz ! nie poddawaj sie ! przeciesz obydwaj wiemy ze NIE WARTO PALIC,
podejmuj kolejną probe ! napewno CI sie uda,
wierze w Ciebie, pzdrdonedone - 17-02-2009 Temat postu: od nowa, ale nie do koncaZaczynam od nowa. Od dzis.
Nie zapomnialem tych 3 miesiecy zycia w 100% trzezwosci, to byly piekne 3 miesiace!
Moim pierwszym zadaniem to wrocic na terapie, czyli jutro o 18. Jak wroce to napisze wiecej, a na razie tylko pisze ze zaczynam znowu.
Bardzo dziekuje za posty, pelnia one role takiego ptaszka, ktory siada na samochod wahajacy sie na krawedzi nad przepascia, ptaszek siada i samochod spada(albo zostaje na drodze- zalezy z ktorej strony usiadzie, hehe;-)
Humor mi powoli wraca na sama mysl ze wypowiadam wojne mojemu sposobowi zycia, ktorego tak bardzo nienawidze. Wiem wiecej o sobie niz poprzednio, chociaz zdaje sobie sprawe calkowicie ze teraz nie bedzie wcale latwiej, bedzie tak samo trudno, jak nie trudniej.
pierwszy krok - pojsc jutro na terapie!
do uslyszenia.Bobs0n - 17-02-2009 Witam was.
Zakodujcie sobie "Garsc porad" miodzia. Ja staram sie ich codziennie przestrzegac, lecz jak widac nalog jest jakby silniejszy i mota mi w psychice ;/
Kazdy ma odrobine silnej woli. Ja trzymam nadal z tymi co palilem, ale powiedzialem im, ze jezeli ktos mnie poczestuje to ubije i pojade jak po psie. Po 2 miechach siedzac kolo mnie z gibonami nikt mnie sie jeszcze nie zapytal. Troche to glupie bo pamietajac czasy kiedy to ja nabijalem rure i czy ja dzwonilem po nich, ale coz. Czas leci i trzeba wydoroslec i zmadrzec.
3majcie sie i nie dajcie sie !