To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzależnienia - Forum -
internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich

Bezchmurnie - co zrobić, jak już nie daje się rady ??

lukasz - 13-11-2009
Temat postu: biadolenia ciąg dalszy
kolejny dzień, ciągłe odrealnienie, niemożność koncentracji i ciągle nie mogę pogodzić się z tym, że uszkodziłem sobie mózg do końca życia. jem antydepresanty, ale mniej. z jednej strony wiem, że to niemożliwe, ale z drugiej łudzę się, że jak w końcu nie będę ich jeść, to po jakimś czasie wróci mi jasność umysłu. gdzie nie poszukam informacji na temat wychodzenia z nałogu, wszędzie to samo- w przypadkach podobnych do mojego objawy się cofają, ale tylko do pewnego stopnia, nigdy całkowicie. zabija mnie ta myśl, że nie wrócę już do siebie. ale mimo to czekam na cud, że powrócę do siebie w stopniu na w miarę satysfakcjonujące życie, liczę, że dla mnie los będzie łaskawy i będę znów sobą. to dziwne- w jednej chwili, wiem, że już za późno na powrót do normalności, a w drugiej łudzę się, że w jakiś cudowny sposób będę wyjątkiem. sam sobie przeczę. masakra, chciałoby się zniknąć, wyparować z powierzchni tej planety, żeby nie było już kolejnych sekund, minut, dni. męczarnia.
okimen - 15-11-2009

Powiem ci gościu że dawno żaden wątek na tym forum mnie tak zainteresował i poruszył . Masz u mnie wielkiego kibica wierze że naprawdę ci się uda i w końcu zaczniesz żyć tak jak na to zasługujesz . A zasługujesz na dużo bo jesteś naprawdę bardzo mądrym i inteligentym człowiekiem . Musisz tylko przeczekać aż to wszystko z ciebie wyparuje , w końcu musi . Nawet się nie zorientujesz kiedy zaczniesz żyć na 100% takich rzeczy się nie zauważa , to przychodzi samo :) . Trzymam za ciebie kciuki :)))
lukasz - 15-11-2009

dzięki za wsparcie !
wssk - 16-11-2009

"zabija mnie ta myśl, że nie wrócę już do siebie. ale mimo to czekam na cud, że powrócę do siebie w stopniu na w miarę satysfakcjonujące życie, liczę, że dla mnie los będzie łaskawy i będę znów sobą. to dziwne- w jednej chwili, wiem, że już za późno na powrót do normalności, a w drugiej łudzę się, że w jakiś cudowny sposób będę wyjątkiem. sam sobie przeczę. masakra, chciałoby się zniknąć, wyparować z powierzchni tej planety, żeby nie było już kolejnych sekund, minut, dni. męczarnia."

he he masakrycznie moja slowa, mysli. Z tym, że u mnie to jest związane z chorobą w sensie fizycznym, a nie skutkami palenia zioła, jednak efekt ten sam, dobrze rozumiem o co Ci chodzi, przejebane to jest :/ mialem zalamke ostatnio totalna jak dziecko sie poryczalem masakra, to wszystko straszne, nie ogarniam nie daje rady, ale trzeba wierzyć, placebo rowniez leczy ! :) chcialbym zeby mnie ktos wkrecil i dal mi tabletki na to co potrzebuje, a rzeczywiscie nei wiem byly by to kostki cukru, slyszalem ze w takich wypadkach niektorzy zdrowieli :)

Stasiu - 17-11-2009
Temat postu: Do Łukasza
Witam Wszystkich Serdecznie.

Po przeczytaniu tego wątku postanowiłem zarejestrować się specjalnie po to aby móc napisać parę słów - mam nadzieję - pomocnych, biorąc pod uwagę rozterki jakie Tobą miotają.
Forum przeglądam w wolnych chwilach od początku jego istnienia ponieważ sam trzy lata temu rozstałem się z dragami.
Początkowo popalałem okazjonalnie, aż po 6 latach takiego okazjonalnego jarania wbiłem się na 3 lata w ostre jaranie. I tak uprawiałem ten codzienny "wieczorny rytuał" a zdarzało się w końcowej fazie jarania, że potrafiłem łazić uwalony od samego rana co proszę mi uwierzyć nie było łatwe - żona i dzieci nigdy się nie zorientowały co było grane. W pracy też dawałem radę. Bywały imprezy, gdzie fazę po trawie zbijało się białkiem aby dalej można było lecieć.
Tylko powoli zaczęła w głowie kiełkować niepokojąca myśl - jaki rachunek przyjdzie za to wszystko zapłacić? Zacząłem się bać. Coraz bardziej, aż po kilku fazach - horrorach, gdzie nie było już mowy o przyjemności palenia lecz okropny strach, postanowiłem wyrwać się z tego szaleństwa tym bardziej, iż sam czułem że pogrążam się coraz bardziej.
Z zielskiem i całą resztą rozstałem się praktycznie z dnia na dzień. Takie sprawy jak postanowienie i wytrwanie w nim przychodzą mi raczej łatwo. Tym bardziej, że nie było już czego żałować. Trzyletnie oglądanie świata na bańce spowodowało że niewiele pamiętałem z tego okresu. Po za oczywiście ciągłym kręceniem - dosłownie i w przenośni.
Wróciłem do zdrowego stylu życia. Zawsze lubiłem uprawiać sport więc było to naturalną koleją rzeczy. Zacząłem o siebie dbać. Siłka, dobre jedzenie ... aż tu po 2 miesiącach sielanki posypałem się jak domek z kart. Wieczorem jakiegoś dnia doznałem uczucia jakbym był ciężko upalony i do tego jeszcze bardzo przestraszony. Pamiętam miałem wrócić do domu samochodem a nie byłem w stanie prowadzić. Najlepsze w tym wszystkim było to, że nic nie zwiastowało takiego obrotu spraw. Jakoś ogarnąłem się i kładąc się spać miałem nadzieję że rano wszystko będzie ok. Ale ciężko się pomyliłem. Rano było jeszcze gorzej. Paniczny strach, kołatanie serca, poty, zawroty głowy i cała reszta dolegliwości. Wytrzymałem tak przez tydzień. Byłem tak zmordowany że chciałem zrobić sobie krzywdę byle wyrwać się z tej czarnej dziury. Byle poczuć jakiś fizyczny ból a nie tę rozpacz i strach. Postanowiłem się ratować - poszedłem do psychiatry. Podświadomie wiązałem swoje dolegliwości z psychiką z wcześniejszym stylem życia ale jakoś tak nie do końca w to mogłem uwierzyć. Opowiedziałem lekarzowi o swoich "boleściach" ale o trawie nic nie wspomniałem. Większy nacisk kładłem wówczas na problemy związane ze stresem w pracy i inne takie tam pierdoły. Zwyczajnie nie byłem wówczas przekonany co do słuszności swych domysłów w sprawie spustoszeń poczynionych przez śr. psychoaktywne. Jak było dalej? Masakra - 8 miesięcy wyrwane z życiorysu. W tym dwa spędzone w domu gdyż nie nadawałem się kompletnie do życia. Prawdziwie czarna rozpacz. Wytrwałem, dlatego piszę tu do Ciebie abyś nie załamywał się. Zanim napiszę Ci coś jeszcze dodam że nie chodziłem na terapię - co nie znaczy że nie jest pomocna - mi jakoś nie leżała. Przeczytałem masę literatury dot. stanów depresyjnych, psychiatrę męczyłem po kilka razy w tygodniu. Miałem szczęście trafić na prawdziwego fachowca i porządnego człowieka. Nigdy też nie miałem pokusy aby zapalić - mam tu na myśli okres tych 8 czarnych m-cy. Ten okres nazywam swoją karą za wcześniejszą lekkomyślność.
Wracając do Ciebie - nie nabijaj sobie głowy myślami że zwariowałeś albo że uszkodziłeś sobie mózg. Musisz być bardzo cierpliwy. Chodź do lekarza stosuj się do jego zaleceń a jak masz jakieś wątpliwości to go pytaj. Pytaj go o wszystko co Ci nie daje spokoju. Szukaj dla Siebie ratunku na wszystkie sposoby - rozmawiaj z ludźmi - to ważne nie uciekaj przed ludźmi. Ja wiem jakie to ciężkie. Nie potrafiłem pogadać ze znajomymi nawet 30 sekund bo już mnie wkurzali. Ale rozmowa jest zbawienna. Musisz być jak maszyna, planuj dzień i staraj się wykonać plan. Powtarzaj sobie cały czas - chociaż ciężko w to uwierzyć będąc w takim stanie - że to tylko głowa płata Ci figle i musisz to przetrzymać tak długo jak długo będzie trzeba. Chodź na spacery - ja deptałem od rana do wieczora z butelką wody w kieszeni bo cały czas wysychało mi w ustach. Co jeszcze ważne; nie obwiniaj się za to co było, a tym bardziej nie obwiniaj siebie za obecny stan. Słowem bądź pokorny. Zobaczysz gdy to minie będziesz innym człowiekiem. Na wiele spraw będziesz patrzył zupełnie inaczej.
Mógłbym jeszcze dużo napisać ale zrobiło się późno a takie przydługawe posty nędznie się czyta. Kończę zatem i pisz jak sobie radzisz, generalnie wszyscy zrozpaczeni piszcie jak sobie radzicie. Gdybym mógł jakoś pomóc to pytaj. I na zakończenie raz jeszcze napiszę - to mija ale trzeba cierpliwym być, daj sobie czas.

lukasz - 17-11-2009

Stachu dzięki za ten post, nie był za długi, jak go kończyłem, to żałowałem, że już koniec. Napisz, jak czujesz się teraz, czy możesz powiedzieć, że wszystko jest już ok? czy masz problemy z koncentracją i ogarnianiem wszystkiego, gubisz się się w codziennych czynnościach ? i ile czasu minęło od tych ośmiu miesiący lipy, jaką miałeś ?
lukasz - 19-11-2009

wczoraj chwila poprawy, dziś silna derealizacja i ogłupienie od rana. a wczoraj już zaczynałem się dobrze nastawiać. nienawidzę życia, nienawidzę siebie. jestem zmęczony, strasznie zmęczony. 4 miesiące abstynencji, derealizacja w pełni. to już chyba choroba psychiczna. ze wszystkich sił chciałbym nie istnieć.
wssk - 19-11-2009

no widzisz był przebłysk i od razu było Ci lepiej, także widzisz ze jednak może być dobrze, na pewno dużo nadziei Ci to dało :)
najgorsze jest to, gdy czujem się już w miarę ok ,myślimy teraz to już z górki, a nast dnia wszystko od nowa masakra...
chory nie jesteś bo jakbyś był nie widział byś problemu, nie dążył byś do czegoś innego - uwierz mi na słowo :)

3m sie

lukasz - 19-11-2009

dokładnie, zderzenie z rzeczywistością (a raczej nierzeczywistością) po chwili małej nadziei. jakby ktoś dał Ci prezent i zabrał, zanim zdążysz go odpakować.
pozdrawiam (jak poszło koło?)

jak - 20-11-2009

hej Lukasz!
jak sie czujesz?powiem Ci,ze martwisz mnie tym co piszesz...a najbardziej tym,ze nie chcialbys istniec i te Twoje doly...
dajesz innym tyle wsparcia ,a sam tak cierpisz...co z Toba?
rozumiem to,ze tak parszywie sie czujesz ,ale moze masz troszke taki pokrecony charakter ;) i nie mam tu nic zlego na mysli,bo boje sie ,ze Cie uraze.
mysle,ze nie masz choroby psychicznej i zgadzam sie ze Stasiem.czekaj cierpliwie..

czasem jest tak,ze jak sobie cos wkrecamy to ,to sie dzieje.nie w sensie ,ze sobie wkrecasz derealizacje-czy cos w tym stylu-tylko jak "to" sie dzieje,to....nie wiem jak to napisac ,zebys mnie zle nie zrozumial....
moze tak...-marzenia sie spelniaja.
-wiara moze gory przenosic,czynic cuda.
-uwazaj o czym marzysz/myslisz ,bo mysli/marzenia spelniaja sie.
-optymisci sa szczesliwsi i dluzej zyja.
wiem,ze to nie latwe,ale moze postaraj sie zmienic swoje nastawienie do samego siebie..mysl pozytywnie!
moze to smiesznie zabrzmi,ale sprobuj pokochac samego siebie.ktos,kto nie kocha siebie nie moze byc szczesliwy.zaakceptuj siebie takiego,jakim jestes.mysl tylko o pozytywach.
nawet jak Ci sie wplacze chory film ,to staraj sie natychmiast odwrocic od tego swoja uwage.
pomysl sobie ,ze jestes zdrowy.masz dwie rece i nogi.cieple,wlasne lozeczko.rodzine ,ktora Cie kocha.mozesz chodzic do pracy,do szkoly,do kina.poznawac ludzi i swiat.jestes mlody.wszystko przed Toba!!!
jak ja mam dol,czarne mysli i czuje beznadziejnosc i bezsensownosc mojego zycia ,to zapala mi sie lampka w glowie i dziekuje Bogu za to ,co mam i to kim jestem....ze nie jestem menelem bez zebow,ze nie siedze w wiezieniu albo na dworcu z winem bez nikogo,bez rodziny...w swieta...,ze nie jestem slepcem ,czy chociazby dzieciatkiem afrykanskim z wielkim brzuszkiem z glodu albo gorzej z pragniena...bo mysle,ze to jest tragedia.. i ktos inny-byc moze-wiele oddalby za "moje zycie" Byc moze ,to brzmi zbyt kolokwialnie i nie chce wyjsc na idiotke...
chce tylko powiedziec ,ze nie daj sie tym glupim skutkom odstawienia.jestes madrym i swiadomym facetem.podnies glowe do gory i idz do przodu!!

jesli nie mozesz zmienic mysli ,a masz jazde to np....i tu nie wiem-bo Cie tak naprawde nie znam i nie chce brzmiec ,jakbym sie madrzyla....
noooo ale np;masz jazde na ulicy-to wejdz do kiosku-kup ulubina gazete.idz do parku albo na kawe czy cos tam i czytaj...az minie..
w domu np;ugotuj sobie cos pysznego :)jak nie potrafisz to sie naucz:)moze w przyszlosci zachwycisz tym jakas kobiete :) albo pomoz mamie wieszac pranie ;) albo siadz na kompa i graj w glupia gierke-pusc glosno ulubiona muzyke...-az Ci minie...
nie chce Ci dawc rad-bo sam wiesz na pewno ,co jest dla Ciebie najlepsze,ale mysle,ze jak postarasz sie odwrocic od tego uwage ,to jakos bedzie latwiej-czy nie?to troche jak zabawa w kotka i myszke ;)jak Cie gonia to uciekaj ;)

i znowu sie rozpisuje...ciezko mi sie zabrac do pisania-bo chcialabym kazdemu napisac slowo otuchy (bo akurat ja czuje sie troche lepiej choc ciezko mi sie to skleca-co widac),ale jak zaczne ,to potem tak sie rozpisuje ,ze mi nie starcza sily i szarych komorek dla innych...heheheh

to moze dodam jeszcze jedno haselko z moich ulubionych dla Wszystkich czytajacych xD

BE THE CHANGE YOU WISH TO SEE :)

pozdrawiam cieplutko!
pisz jak sie czujesz..

Stasiu - 20-11-2009

Witam!

Pytasz jak jest teraz? Dobrze jest;) Od dnia kiedy uznałem że jestem zdrowy minęło 2,5 roku. Przez ten okres czasu miałem może jakieś dwa lub trzy przypadki "dziwnego" samopoczucia ale to szybko mija gdy "nauczony" doświadczeniem starasz się opanować sytuację.
Widzisz namieszałeś sobie w głowie a teraz nie możesz wyłapać równowagi. Ale będzie dobrze;) Mechanizm jest taki -> jarasz długi okres czasu i przyzwyczajasz się dożycia na bańce. Nic Cię nie dotyka bo jesteś szczelnie odgrodzony od realnego świata zasłoną thc. Gdy postanowiłeś żyć na czysto głowa nie daje sobie rady z podstawowymi "przeciwnościami" dnia codziennego nie wspominając już o jakichś poważniejszych problemach. Teraz musisz się nauczyć żyć na nowo. W stanie w jakim jesteś teraz najzwyklejsze sprawy są potwornie skomplikowane. I cały czas będziesz miał wrażenie że nie dasz rady. Dlatego pisałem Ci że musisz być dal siebie wyrozumiały. Tłumacz sobie że to właśnie taki czas w którym nie jesteś w pełni sił i rób tyle na ile starcza Ci wytrwałości. To co opisujesz też przerabiałem. tydzień podłego nastroju aż tu nagle po południu normalny dawno zapomniany stan spokoju. Kładę się spać szczęśliwy że to właśnie teraz nastaną dla mnie te dobre czasy ale rano było inaczej. I tak jak u Ciebie jeszcze gorsza rozpacz. Bo myślisz że już nigdy się od tego nie uwolnisz. Poprawa przychodzi stopniowo. Pół dnia dobrego samopoczucia - tydzień dołów. Potem cały dzień ok - i znów trzy dni badziewia. Następnie trzy dni ok - i jeden dzień do dupy. Aż sam będziesz czuł żeś zdrowy. Co do twoich stanów odrealnienia - każdy ma swoje piekiełko. Ja nie potrafiłem odróżnić jawy od snu. okropne uczucie. Spałem dobrze i coś zawsze mi się śniło. Potem w ciągu dnia nie potrafiłem odróżnić snu od rzeczywistości. Nie wiedziałem co wydarzyło się naprawdę a co było tylko snem. Było minęło, oby nigdy więcej nie wracało;)

Jest jeszcze drugie dno tej całej sytuacji. To że ktoś pali lub sięga po inne środki psychoaktywne a następnie wykazuje w tym sięganiu zachowania nałogowe często świadczy o jakimś głębszym problemie z samym sobą. Przez lata palenia ten problem nie znika, jest w nas w dalszym ciągu tylko zepchnięty przez palenie lub inne durne zachowania gdzieś poza horyzont. Często bywa tak, że przestając uciekać przed tym problemem w narkotyki - tak jak Ty teraz pozostajemy w dalszym ciągu z tym "strupem" na głowie w odzyskanej właśnie trzeźwości. Bywa też tak że nawet dokładnie nie potrafimy określić tego co jest tym problemem lub nawet nie zdajemy sobie sprawy że coś takiego istnieje. I tu bardzo pomocna jest terapia. Możesz nauczyć się jak przerobić taki problem i jak się zmagać z innymi. Bo niech Ci się nie wydaje, że już nigdy nie pojawi się u Ciebie ochota zapalenia. Dzisiaj jesteś tak zmęczony walką z samym sobą, że nawet nie przychodzi Ci to do głowy. Ale przyjdą lepsze dni a dragi nie znikną ze świata. Ja tego lata też musiałem stoczyć ze sobą heroiczną walkę pt. zapalić czy nie? Przecież od jednego letniego gniota nic mi się nie stanie. A może być zupełnie przyjemnie. Ciepło, miło i będzie można porozkminiać jak dawniej w letnią noc. Jak jesteś pogodzony z samym sobą nic się nie stanie - nie zapalisz bo wiesz czym to grozi - jak będziesz w dalszym ciągu "na zakręcie" popłyniesz.
Więc może uderz do jakiegoś terapeuty? Mi bardzo pomagały rozmowy z gościem który bardzo aktywnie uczestniczy w życiu AA słowem - trzeźwym alkoholikiem - ten to był tytan walki. Pił do upadłego, łącznie z próbami samobójczymi lecz gdy przestał to jest natchnieniem dla innych. Twardy zawodnik nie poddał się i i poddaje do dzisiaj.
Wystarczy.
Napisz co robisz aby poradzić sobie z rozpaczą i lękiem a ja w wolnej chwili napiszę Ci co sam robiłem.

Powodzenia dla Wszystkich.

lukasz - 20-11-2009
Temat postu: długi post
Grażka, Stachu, dzięki za wasze rady, NAPRAWDĘ doceniam, że ktoś o mnie myśli. u mnie największym problemem jest to, że oprócz takiego dziwnego odczucia odrealnienia mam przeogromne kłopoty z pamięcią, koncentracją, przyswajaniem informacji. czytam np. książkę i nie wiem, co było parę akapitów wcześniej i gubię wątek. albo ktoś udziela mi instrukcji, co mam robić i nie jestem wszystkiego w stanie zapamiętać. to powoduje, że gubię się w wykonywaniu najprostszych czynności. i jestem przerażony tym, że według prognoz, które opieram na tym, co przeczytałem, wszystko minie mi, ale tylko w określonym stopniu. boję się, że nie będę w stanie ogarniać rzeczy, które trzeba ogarniać, żeby normalnie funkcjonować. tzn. pracować w jakimś sensownym zawodzie, załatwiać codzienne sprawy itp., bo ciągle będę zamotany. nie mówiąc o tym, że sam fakt życia z uszkodzonymi ośrodkami pamięci do końca życia mnie przeraża, nawet gdybym nie musiał nic robić, co wymaga w miarę sprawnego funkcjonowania pamięci.

czasem, gdy poczuję się lepiej, próbuję sobie wytłumaczyć, że może zmiany, które mam w mózgu, z czasem cofną się do tego stopnia, że będę mógł normalnie, swobodnie funkcjonować. że może owszem, nie będę miał już świeżutkiego i ostrego jak brzytwa umysłu 20-latka, ale kłopoty z koncentracją i pamięcią będą ledwo zauważalne. że czasem coś mi wyleci z pamięci, szybciej będę się męczył, gdy będę pracował umysłowo, nie wszystko trafi do mnie za pierwszym razem. kłopot w tym, że nie wiem, do jakiego stopnia odzyskam sprawność umysłową. próbowałem się dowiedzieć w rzetelnych źródłach (badania naukowe), jakie są prognozy na wyzdrowienie w moim przypadku. badania wskazują, że wyraźne zmiany pozostają. i to mnie dobija. próbuję pocieszać się tym, że badania, o których czytałem, dotyczyły osób w pewnym okresie abstynencji (ok. roku), a przecież zdrowienie trwa nadal i nie wiadomo, co dzieje się z człowiekiem dalej. no właśnie- nie wiadomo, może potem niewiele już się dzieje. inna kwestia, którą próbowałem się pocieszać, to to, że każdy prezentuje inną podatność na uszkodzenie mózgu i mogę należeć do tych osób, które będą dobrze się regenerować. ale minęły 4 m-ce abstynencji, a poprawy nie widzę, więc dlaczego miałbym przypuszczać, że należę właśnie do takich osób, które regenerują się lepiej ? to jest właśnie mój film: na ile będę sprawny umysłowo, konkretnie na ile sprawna będzie moja pamięć, koncentracja, zdolność do ogarniania większej porcji informacji na raz ? czasem próbuję uwierzyć, że będzie ok, że za parę lat będę ledwo odczuwał skutki nałogu. ale wtedy zdaję sobie sprawę, że przez ostatnie 10 lat praktycznie codziennie od rana paliłem i piłem na umór i zacząłem w wieku 15 lat, kiedy mózg jeszcze się rozwija. a to źle wróży.

ktoś spyta: to czemu nie pomyślałem o tym wcześniej? po prostu nie miałem takiej wiedzy, jaką mam teraz. wyraźnie odczuwałem zaniki pamięci itp., ale myślałem, że jak przestanę się odurzać, to wszystko minie w 99%. a gdy rzuciłem nałogi 4 miesiące temu to zacząłem drążyć temat i okazało się, że zmiany nie cofają się tak ładnie, jak możnaby przypuszczać. poza tym czas mijał i rzeczywistość rzeczywiście potwierdzała tą wiedzę, którą zdobyłem na podstawie lektury badań, rozmów przez net z innymi, którzy wyszli z nałogu. tzn. nie obserwuję u siebie poprawy takiej, jakiej zawsze się spodziewałem. po prostu przez lata nie byłem świadomy, co sobie robię.

dlatego mam parę pytań do Ciebie STACHU:
1.jak oceniasz swoją pamięć i koncentrację dzisiaj ?
2.jak oceniasz swoją zdolność do nabywania nowych informacji ( czy łatwo uczysz się czegoś nowego ) ?
3.czy możesz sprawnie czytać dłuższe fragmenty tekstu ?
4.i jak było z Twoją pamięcią i koncentracją, gdy jeszcze paliłeś ?

jeśli możesz, odpowiedz szczerze (nie żeby mnie pocieszać) na każde z tych pytań. twój przypadek jest podobny do mojego i dlatego te informacje są dla mnie szczególnie cenne. oczywiście każdy przypadek jest inny, ale chciałbym wyrobić sobie opinię, co może mnie czekać. bo nie spotkałem się z badaniami, które opisywałyby regenerację w dłuższej perspektywie abstynencji. Z GÓRY WIELKIE DZIĘKI STACHU ZA ODPOWIEDŹ !!

a pozostałym dzięki za wsparcie !

Stasiu - 21-11-2009

Witam!

Przestań wreszcie wyskakiwać z tym uszkodzenie mózgu. Gdybś faktycznie organicznie uszkodził sobie mózg siedziałbyś teraz w prztulnym pokoiku a pielęgniarz zmieniałby ci pampresa bo nie wiedziałbyś lub nie pamiętał że trzeba iść do ubikacji. Masz poważny epizod depresyjny - a z depreseją nie ma lekko. To bardzo poważny stan który zakłóca całkowicie gospodarkę neuroprzekaźników w głowie ale dotatkowo bardzo niekorzystnie wpływa na funkcjonowanie całego organizmu. Człowiek w tym stanie - chociaż tego nie chce - jest mistrzem dołowania się. Boi się dosłownie wszystkiego. Dlatego wcale nie dziwię się że nie potrafisz podołać najprostszym czynnościom. Jak możesz cokolwiek zapamiętać skoro głowę masz zaprzątniętą zupełnie innymi myślami. Pisałem Ci juz wcześniej - zaakceptuj ten stan. Teraz przez jakiś okres będziesz tak miał. Wracając do Twojego biadolenia na temat uszkodzenia mózgu. Robiłeś jakieś badania miałeś konsultację u neurologa? Z tego co wyczytałem to nie, więc raz jeszcze Cię proszę daj sobie siana.
Paląc MJ naprawdę ciężko doprowadzić do stanu uszkodzenia mózgu łatwo natomiast wydobyć na światło dzienne "przypadłości" psychiczne o których nie wiemy i o których byc może nigdy byśmy się nie dowiedzieli gdyby nie jaranie ale... frycowe trzeba zapłacić. Ja tabletki łykałem przez 4 miesiące ( dwa razy zmieniałem specyfik ponieważ mi nie służył) leki antydepresyjne to bardzo szczególna grupa leków. Niby działają tak samo ale trzeba je dobierać indywidualnie. Jednemu np. Stimuloton pomaga a inny będzie czuł się po nim beznadziejnie. To jest działka lekarza!!! I tylko on na podstawie tego co mu powiesz będzie mógł Ci dobrać odpowiedni specyfik. Słowem po lekach powinienes czuc się na tyle dobrze aby móc normalnie funkcjonować. Oczywiście w trakcie leczenie bywają dni lepsze i gorsze generalnie jednak po lekarstwach raczej nie powinieneś myslec o zakończeniu życia z głową w piekarniku:)
Nie spodziewaj się jednak jakichś fajerwerków. Leki tego za Ciebie nie załatwią. Tu potrzebna jest Twoja ciężka praca. Głowę trzeba ćwiczyć. Nusisz Sobie cały czas powtarzać że będzie lepiej. Mózg ma to do siebie że jak mu powiesz że jest szczęśliwy to on będzie szczęśliwy. Jednak tę umiejętność trzeba w sobie wyrobić. Ty jak na razie masz dar dołowania się.
Stany depresyje mają do siebie to że mijają - leczone bądź nie. Nieleczone jednak mogą mieć skłonności do nawrotów. No i są bez leczenia znacznie trudniejsze do przetrwania. mówiąc o leczeniu mam tu na myśli - leki - oraz w większym stopniu "terapię". To że ja nie chodziłem i nie chodze na terapię o niczym nie świadczy. Przede wszystkim musisz dojść do ładu z samym sobą. MUSISZ LUBIEĆ SIEBIE SAMEGO. Traktuj tego "kogoś" wewnątrz siebie jak swojego przyjaciela!!!! a nie jak wroga. Powiadają że depracha do gniew skierowany do wewnątrz. Cos w tym jest.
To że dzisiaj nie potrafisz zapamiętać co przeczytałeś to pikuś. Ja wcale nie czytałem bo nic mi w głowie nie zostawało. Dzisiaj to co mnie interesuje pozostaje mi w głowie reszą nie zaśmiecam sobie pamięci. Jeśli czegoś nie potrafię zapamiętac spisuję to na kartce i koniec. Jak pisałem wcześniej nie pracowałem parę miesięcy bo nie potrafiłem wykonać najprostszych zadań które notabene wykonywałe wcześniej latami.
Przypomniało mi się coś ważnego - w któryms opracowaniu wyczytałem że w stanach nerwicowo-depresyjnych dużą ulgę przynosi umysłowi rozwiązywanie zadań matematycznych. Jak miałem ciśnienie i wrażenie że jedynie przywalenie głową w ścianę może coś zmienic łapałem się za jakieś łamigłówki, byle z cyframi. zawsze to na jakiś czas wyłącza głowę.
Pytasz jak dzisiaj funkcjonuję? Normalnie - chodze do pracy, dbam o rodzinę. I dbam o siebie. Przestrzegam pewne żelazne zasady;
- nie nadużywam alkoholu - moja głowa nie toleruje teraz stanu na drugi dzień - zwyczajnie łapię dół na tydzień - zatem konsupcja na poziomie degustacji;)
- aktywność fizyczna - wedrówki, spacery, rower, cokolwiec co pozwoli co jakiś czas dobrze się zmęczyć - ale zmęczenie nie może być zbyt gwałtowne. To raczej długotrwały wysiłek na umiarkowanym poziomie tak aby np. po połowie dnia maszerowania osiągnąć stan w którym w głowie jest ta błogosławiona pustka. (wtedy łeb odpoczywa)
- rodzina - trzeba się o siebie troszczyć pomagać sobie wzajemnie wtedy masz oparcie.
cdn.

muszę zrobić przerwę - Trzymaj się młody człowieku -;)

wssk - 21-11-2009

Łukasz przedewszystkim musisz zaakceptować obecna sytuację, pogodzić sie z tym jak jest, to co bylo juz za nami i nie zmienimy tego, teraz najważniejsze jest pozytywne myślenie. Wiem ze to ciezko przychodzi ale musisz w koncu powiedzieć sobie, ze nie ma sensu ciagle do mowic co by bylo gdyby... badz tez co a bedzie jak... Wiem ze moze to wyglada banalnie ubrane w słowa, sam co jaki czas sobie gdybam o obie strony, ale do niczego nie prowadzi. Pamiętaj kazdy przypadek jest inny a wiele zależy od człowieka, nie ma co utożsamiać sie z innymi i mowic moja historia bedzie taka sama po co sie starac, ale wziac sie za siebie i walczyć, jest wiele przypadków których medycyna nie potrafi wyjaśnić, a ktore"stanęły na nogi". Twoim największym lękiem jest strach przed "upośledzeniem pamięciowym?"(nie Wiedzialem jak to nazwać:p). Wyczytales tez ze po jakimś czasie pamiec w pewnym stopniu wroci(i to akurat fakt) ale mysle ze w stopień w jakim to nastąpi w dużej mierze zależy równiez od Ciebie, człowiek nie zawsze ma takie same zdolności zapamiętywania, sam miewalem okresy w których nic mi do glowy nie wchodziło a potem wystarczyło przeczytanie tego samego raz zeby to zapamiętać, kluczem do sukcesu jest tutaj trening, musisz cwiczyc sam, czytać, uczyc sie, choć wiem ze na poczatku bedzie ci mega trudno, niemożnosc zapamiętania np.krótkiego wiersza bedzie Cie doprowadzała do furii, ale trening czyni mistrza, także naprawde wiele zależy od Ciebie, trzeba tylko wytrwałośći;) dobrzyń przykładem ze potrafisz, jest to ze zapamiętujesz wszystkie zle rzeczy ktore wyczytujesz a następnie porównojesz ze soba :D. Btw. Przed matura bardzo mi pomogło przyjmowanie preparatów z lecytyna(ale trzeba dosc dlugo czekac na efekt, ja bralem prawie 3 msc) no i trening:D siedziałem cale dnie nad książkami, potem nawet mi to juz przyjemnośc sprawiało xD ale jak na poczatku nie umialem nic zapamiętać to potem chłonelem jak gąbka:p tylko nie zarywaj nocy i nie spożywaj tyle kofeiny co ja bo na zdrowie mi to nie wyszlo:p

Co do kolosa to tak jak zawsze -drugą grupę bym napisal lepiej xD, ale mysle ze nie bedzie najgorzej i zaliczone jest bo w sumie troche kulem;p
Mam jeszcze pytanie co do Derealizacji - czy jak masz silny napad albo nawet nie tylko poprostu zaczynasz sie nad tym zastanawiać, to boisz sie tego ze to wszystko nie prawdziwe czy cos, czy na "luzie" do tego podchodzisz z racji tego ze wiesz ze jest to Derealizacja?

lukasz - 22-11-2009

po raz kolejny dzięki za wsparcie. wiem, za dużo bym chciał i mam w sobie sporo z hipochondryka. ale mam takie problemy z koncentracją i pamięcią (nie mówiąc o derealizacji), że PO PROSTU NIE POTRAFIĘ tego zaakceptować. miałem plany na normalne życie, a jeżeli tylko trochę poprawi się mój stan to wiem, że nie będę w stanie normalnie funkcjonować. normalnie dokończyć zdobywanie wykształcenia, zdobyć kiedyś pracę, związać się z kimś. po prostu nie kleję, a jak piszę takie posty jak ten, to muszę przed każdym nowym zdaniem czytać, co już napisałem, żeby stworzyć jakąś sensowną całość. jak ktoś mi coś tłumaczy (tak jak niedawno, gdy próbowałem pracować), po chwili wszystko zapominam. nie mogę zwyczajnie działać w życiu codziennym. stąd moje filmy, że uszkodziłem sobie mózg. bo naprawdę czuję się okrojony z mózgu. a derealizacja to inna para kaloszy i też mnie przeraża, chociaż ona podobno mija.

Stachu, dzięki, że dużo piszesz, ale nie odpowiedziałeś na moje pytania.

Michał, jak derealizacja mi się powiększa, to nie czuję się na luzie. jestem wtedy z reguły przerażony tym, co się dzieje, bo też nie jestem pewny, na ile mi się to cofnie w przyszłości. wiem w takich momentach, że świat się nie zmienia, tylko mój mózg zaczyna inaczej pracować, ale nie pomaga mi ta myśl za bardzo.



Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group