To jest tylko wersja do druku, aby zobaczyć pełną wersję tematu, kliknij TUTAJ
Uzależnienia - Forum -
internetowe grupy wsparcia dla zmagających się z nałogiem i ich bliskich

Bezchmurnie - co zrobić, jak już nie daje się rady ??

lukasz - 27-11-2009

wiesz, czasem mam taką małą tęsknotę za fazą, nie tylko marihuanową, ale ogólnie po czymś przyjemnym, ale jak tylko zdam sobie sprawę, co dragi + alko zrobiło ze mną od razu mi przechodzi i nie mam najmniejszego zamiaru pić/palić, nawet kropelki/buszka. na początku abstynencji miałem plan, żeby nic nie brać/ nie pić przez co najmniej 5 lat, a potem odurzać się raz na jakiś czas w sposób kontrolowany. teraz nie mam zamiaru się odurzać przez 5 lat na bank, a potem nie wiem, zobaczę jak będzie.

dziś 10-ty dzień bez antydepresantu. derealizacja i lęki trochę mniejsze, sprawność umysłu trochę większa. w końcu chwila względnego spokoju, nareszcie. pewnie jutro znów obudzę się o piątej z silnym napadem lęku, jak codziennie, ale teraz przez chwilę jest spokój. chwila bez bólu, rzadka, dlatego tak cenna.

trochę bardziej optymistycznie patrzę na swoje perspektywy zdrowienia. dotychczas katowałem się tym, co przeczytałem w badaniach dotyczących zmian w funkcjonowaniu intelektualnym po długotrwałym używaniu marii. wynika z nich, że zmiany są trwałe. ale z drugiej strony wynika też z nich, że zmiany nie są tak wielkie. poza tym badania obejmowały ludzi po jakimś okresie abstynencji, a regeneracja może postępować dalej i ostatecznie zmiany mogą cofać się jeszcze bardziej w dłuższej perspektywie czasu. próbuję sobie wyobrazić, jak może być za rok, dwa i może nie będzie aż tak źle. z resztą pogorszenie sprawności intelektualnej może polegać nie na tym, że mózg nie jest w stanie wykonywać pewnych swoich funkcji, tylko wykonuje je mniej sprawnie. nie traci się pamięci, tylko pamięć jest trochę mniej sprawna. więc nie traci się niczego w 100 %. ale może być różnie, każdy inaczej reaguje, ma inne geny. to właśnie ta niepewność budzi strach, ale z drugiej strony daje nadzieję. a tak na marginesie to zdaję sobie sprawę, że to co piszę jest przeintelektualizowane i w ogóle jestem hipochondrykiem, ale zależy mi na maxa na sprawności mojego mózgu. m.in. dlatego, że niewiele jeszcze osiągnąłem w życiu i mam wiele do nadrobienia, a w miarę sprawny mózg by mi się przydał w takiej sytuacji. i fajnie by było, gdyby derealizacja się skończyła.

Michał: nie pal zioła, proszę Cię, jeżeli po paru zapaleniach pojawiły się objawy, które masz, to znaczy, że zioło Ci nie służy. nie warto, stary. spróbowałeś, wiesz, jak jest po ziole i starczy. nawet, jeśli Ci przejdzie śnieg, pisk, derealka itp., to na ch..ja znowu przez to przechodzić. chrzanić to. pozdrawiam

lukasz - 27-11-2009

patrzę na to, co napisałem przed chwilą i porównałem z porannym postem. jeden dzień i dwa kompletnie różne stany. nienawidzę poranków
wssk - 27-11-2009

no w tym poście powyżej czuć już nadzieję i ogólnie większą pewność siebie oby tak dalej :D
spokojnie Łukasz, ja na bank już nigdy w życiu nie zapale zioła, ani nie tkne innych dragów, alkohol owszem, ale na to przyjdzie czas teraz kompletnie wszystko w odstawkę.
Nie raz mi podstawiali pod nos juz palące się zioło i odmawiałem, także teraz mówię nie i tak zostanie to jest pewne ;)
W sumie to wszystko może też jest winą mojego podejscia, za każdym razem czulem się z tym źlem jakbym robił coś strasznie wbrew sobie w sumie to balem się ew. konsekwencji no i widać jak się skończyło.
Człowiek uczy się tak naprawdę tylko na swoich błędach, ale wkurzają mnie mądrości innych, którzy w życiu czegoś takiego nie doświadczyli chociażby po części, a mądrzą się jak nie powiem co... to tak btw. : p

lukasz - 28-11-2009

no przewidziałem, tylko że obudziłem się o 4tej, nie o 5-tej z silnymi lękami, koło 6tej godzinka snu, a po obudzeniu silna derealizacja. poranek wariata. nigdy się do tego nie przyzwyczaję. przez tyle lat byłem wręcz propagatorem środków psychoaktywnych, argumentowałem: co to za życie, ciągle na trzeźwo, bez tych chwil uniesień. teraz widzę, że to się po prostu nie opłaca, bo za szczęście na kredyt przychodzi płacić, a oprocentowanie jest wysokie. to się nie kalkuluje zwyczajnie. ile teraz bym dał za tą nudną, szarą codzienność z szarymi problemami.. szarość jest lepsza niż czerń. to tak jakby przejeść zapasy na zimę, zrobić parę bankietów, a potem przez miesiące głodować, bo nic nie ma. byłem głuuupi, byłem kretynem. Polak mądry po szkodzie.

Michał: cieszę się, że nie zapalisz :)

wssk - 28-11-2009

dobrze piszesz, to jest jak kredyt, pieniądze są ale trzeba oddać 2x więcej....
lukasz - 29-11-2009

12 dzień bez antydepresantu - dziś nie jest tak źle ,choć dobrze też nie jest, ale derealizacja i lęki trochę mniejsze. chwilami nawet zaczynam wierzyć, że w końcu będzie ok. jak przypomnę sobie, w jakim stanie byłem miesiąc temu, brrrr, teraz też kiepsko, ale to nie ten koszmar i nie ta psychoza. wtedy widziałem tylko jedno rozwiązanie- samobójstwo, teraz wydaje mi się, że mozliwe, że jakoś ogarnę jeszcze swoje życie. najgorszemu wrogowi nie życzę tamtych jazd, takie jazdy nie powinny istnieć, to skandal matki natury, że w ogóle są mozliwe.
tracer - 29-11-2009

Ciesze się z waszych postępów :D
lukasz - 30-11-2009

kolejny dzień, w głowie chaos i lęki, standardowe myśli samobójcze. ale wieczorem może będzie lepiej. a kiedyś może piekło się skończy.
wssk - 30-11-2009

Łukasz strasznie długo trwają u Ciebie te myśli samobójcze, choć w sumie u mnie było to jakieś 2,5 też dość długo, spróbuj może inny zestaw leków + ew. psychoterapia? zastanawiam się też nad tym, i najważniejsze nie poddawaj się ! :) btw. wiem że nie chesz się otumaniać zbędnie, jednak sam się przekonałem, że czasem sama silna wola może nie wystarczyć :/, trzymam kciuki cały czas za Ciebie
lukasz - 01-12-2009

też trzymam za Ciebie kciuki Michał.
do leków jestem nadal niechętny, ale psychoterapię cały czas rozważam. wczoraj wieczorem znowu coś we mnie pękło, poryczałem się. dziś idę z matką do psychiatry. 25 letni mężczyzna, jak dziecko. brzydzę się sobą. cały czas derealizacja i lęki. po prostu jestem chory psychicznie. byłem wczoraj ze znajomymi nad morzem. zamiast cieszyć się pięknymi widokami, widziałem dziwne obce gówno. patrzę na twarze ludzi i widzę kukiełki. do tego nic nie kumam. nie chcę jeszcze 60 lat takiego ścierwa. dlatego ciągle mam myśli samobójcze. załamałem się jakieś 2-3 m-ce temu. pół miesiąca temu zaczęło się poprawiać. teraz znów jestem w punkcie wyjścia. nie pasuję do życia i świata. nie wiem, kim jestem.

wssk - 01-12-2009

Łukasz mialem dołkadnie ten sam stan, ale musisz jak juz pisałem spojrzeć derealce w oczy i przeciwstawić sie jej, typu nie chce isc sie przejść bo mam mocna dereale, to ide i sie jeszcze specjalnie rozglądam po swiecie analizuje, strasznie to ciężkie ale uwierz ze po paru dniach juz przychodzi to duzo łatwiej, az w koncu dereala jest tylko na tyle ze wszystko widzimy inaczej ale nie boimy sie. To jak z nauka jazdy na rowerze, boimy sie sami, chcemy zeby rodzice nam pomagali równowagę łapać, az w koncu nas robia w chu**:p i jedziemy sami choć myslimy ze z pomocą, tak samo dereala zapomnieć sie nie da ale nauczyć sie zyc bez bo to taka bariera ochronna. Porównałbym tez ja nie tylko to uczucia snu, ale do odczucia istnienia 2 wymiarów a człowiek jest pomiedy do żadnego nie pasuje.
O ile dereale w pewnym stopniu udało mi sie tak pokonac to jednak lęki opadają dopiero pod wypływem nowych leków. Btw. Dzienna normalna dawka to 3g ja Biore 1 g także naprawdę malo,zalecane to jest wlasnie na umiarkowane lęki i cos tam:p bo od 3 w górę dziala przeciwpsychotycznie, także widzisz ze nie zawsze duzo i mocno a pomaga:) napisz co Ci powiedzial psychiatra

lukasz - 01-12-2009

byliśmy u psychiatry. babka mówi, że mam deprechę i dała mi skierowanie na oddział dzienny do psychiatryka. ale nie skorzystam. w zasadzie nie wiem, po co tam poszliśmy. mam taki chaos w głowie, że nic nie ogarniam. derealka w pełni sił. nie potrafię jej zaakceptować. wiem jedno, nie będę obarczał matki moimi problemami. widziałem jej twarz i oczy, jak byliśmy u psychiatry. wcześniej lubiłem się u niej wygadać, cały czas informowałem, co się ze mną dzieje. teraz dam jej spokój, bo widzę, jak to się na niej odbija. jazdy mi się powiększają. bardzo, bardzo, bardzo, bardzo chciałbym już nie żyć. ja pierdolęęęęęęęę, jak bardzo trzeba być popierdolonym, żeby chlać i ćpać i prawie w ogóle nie wychodzić z domu przez tyle lat? teraz nic nie umiem, nie potrafię załatwiać najprostszych spraw, nie wiem, kim jestem, czego chcę, jestem chory psychicznie, świat widzę, jakbym był po grzybach, kwasie czy dxm-ach. mogę sobie tylko napisać o tym na forum. mam 25 lat, utrzymuje mnie matka, jak długo to może jeszcze potrwać? gdzie znajdę pracę? jak to ogarnę ? nie mówię już o związku z kobietą, bo nie mógłbym się z żadną związać, żeby jej nie unieszczęśliwić. i ta pierdolona derealizacja. wiem, że nie wyjdę z tego i dobija mnie myśl, że jeśli się nie zabiję, będę musiał jeszcze parędziesiąt lat być sobą zanim zdechnę. ja pierdolę. czytam swoje posty i są ciągle takie same od 2 miesięcy, porzygać się można. a to dopiero początek. początek gówna, które ma trwać parędziesiąt lat.
lukasz - 01-12-2009

dobra, powtarzam się, napiszę, jak coś się zmieni. póki co życzę wszystkim udanych andrzejek. bez narkotyków
lukasz - 01-12-2009

popieprzyło mi się, andrzejki były wczoraj
jak - 02-12-2009

fajne zyczenia -tylko mi sie nie spelnilo ;(


Powered by phpBB modified by Przemo © 2003 phpBB Group