powiem Ci bratku, że mi w pierwszych dniach pomógł lek uspokajający niestety tylko na receptę, przez pierwszy tydzień jadałem regularnie rano w południe po pól dawki na wieczór całą. Pozwalało mi to opanować nerwy i przede wszystkim zasnąć. Po równym tygodniu odstawiłem choć tabletki przez następny tydzień miałem zawsze w kieszeni tak na wszelki wypadek /niekontrolowane wybuchy złości/ bałem się, że w nieoczekiwanym momencie wybuchnę jak żywa bomba. Dziś mija mi trzeci tydzień życia bez tego gówna i z każdym dniem wiem, że jest łatwiej /choć czasem mam ochotę rozerwać wszystkich/ i nie powiem są dni łatwiejsze, ale są i naprawdę trudne gdy spotkam się z znajomymi i nagle kruszą kręcą i palą a najgorsze jeszcze jak namawiają na siłę, ale otwarcie mówię NIE choć zawsze korci, ale ja wiem ile mogę stracić więc naprawdę trzyma mnie to twardo na nogach. Jeżeli chcesz definitywnie skończyć powiedz dziewczynie, że masz ciężki okres w swoim życiu i bardzo byś ją prosił by Cię jednym słowem nie /wkurwiała/, to bardzo dużo pomoże na sam początek nie będziesz myślał zapalę, uspokoi mnie to. Prawda taka że uspokoi jak zapalisz ale dalej będziesz tkwił w martwym punkcie. Moja żona ostatnio mówi mi że zbliżają się ferie to zabierze córkę syna i pojedzie na parę dni do brata. Oficjalnie powiedziałem, żeby mi tego nie robiła bo wiem, że mimo iż myślę że mam silną teraz wolę sam z baraku zajęcia obecności bliskich mi mogę się zatracić. I wyjazd się odbędzie, ale tylko ze mną. Ja miałem takie skłonności do palenia, że paczka OCB szła mi w 3 dni. A do palenia wcale nie potrzebowałem towarzystwa wystarczył mi spacer z moim kłakiem /owczarek n/ wchodziłem do lasu i na długość spaceru cały czas paliłem 3 czasem 4 lolki odpalałem je jeden od drugiego pepsi w kieszeni abym nie uschnął z pragnienia. Później wracałem do domu jadłem coś czasem drzemka mnie sama łapała i na wieczór znowu ze 2 wariaty pękały i tak w kółko. Teraz nie powiem, że mi nie brakuje ale poszedłem w zaparte i z czego się cieszę jak małe dziecko z każdego snu, przez 10 lat noc wyglądała tak że usypiałem budziłem się i zero może się coś śniło ale nic nie pamiętałem teraz pamiętam wszytko. Luki w pamięci są nie powiem, ale chęci więcej, motywacji więcej, apetyt większy i budzę się wyspany a nie zmęczony. terapeuta mi się przyda ja miałem poważny z tym problem/MJ/, choć widziałem go tylko raz, a osobiście wolałbym częściej w lutym definitywnie powiem mu albo znajdzie dla mnie więcej czasu albo ja znajdę kogoś innego kto będzie wstanie poświęcić mi więcej uwagii. Ale pamiętaj ja jarałem od 16 roku życia trawkę jak większość rówieśników papierosy.
Wszystkim którzy postanowili powiedzieć nie /MJ/ mówię, jak chcecie to dacie radę bez pomocy osób trzecich wystarczy samozaparcie. Choć pomoc osób trzecich zawsze ułatwia przejście przez pierwsze tygodnie.
johny jestem z Toba;) tez mniej więcej w tym samym czasie odstawilem. Tylko znajduje się w trochę innej sytuacji, nie jestem jeszcze w takim stanie uzależnienia, mam 18 lat, moje podpalanie zaczeło się jakieś dwa lata temu, na poczatku niewinnie, raz na jakiś czas aż do okresu ostatnich wakacjie gdzie zaczołem palić kilka razy w tygodniu. Po wakacjach trochę zastopowałem, ograniczałem się do weekendów, ale zaczołem odczuwać skutki uboczne, słaba koncentracja, zaniki pamięci itp., a co za tym idzie opuszczenie się w nauce. Więc postanowiłem z tym skończyć! Wiem że jeśli trochę ograniczę imprezy, palących kumpli itp. dam radę, to wcale nie jest takie trudne, odrobina silnej woli w moim przypadku i dam radę.
pozdrawiam.
trzymaj się dzielnie mi już minął miesiąc i cieszę się z uroków zimy choć sroga i zimna :p, ale za to mam gdzie na łyżwach pośmigać, pomaga mi to rozładować czasem narastające napięcie które we mnie tkwi.
Johny jestem w dokładnie takiej samej sytuacji> mam 28 lat jaram od 15 roku zycia w ilosciach takich jak Ty.Czyli kopciłem jak huta.nie pale od 5 dni ale mam wielkie problemy.ze snem, z nerwami.poce sie jak dzika swinia ,mam kołatanie serca ogólnie czuje się jak naspeedowany do tego jeszcze dochodzi szczekościsk i bez gumy do żucia się nie obejdzie.Mam nadzieje ze bedzie co raz lepiej ale zastanawiam sie nad pomocą terapeuty.Mam dziewczyne od 6 lat i nie zna mnie trzeźwego bo jarałem od rana do nocy systematycznie chodziłem nakopcony jak trąba.mam w niej całkowite wsparcie i jestem jej wdzieczny za to z całego serca.początkowo myslałem ze zlagodze cisnienie chociaż na noc wypijając 2-3 browarki ale skonczyło sie na tym ze popłynąłem jak Otylka na olimpiadzie i 3 dni przpiłem .dzis w nocy obudziłem sie ok godziny 5 i po mimo zmeczenia nie moge zasnąć telepie mnie nie jem ale to kac alkoholowy i zastanawiam sie co bedzie jak minie. nie korci mnie by jarac i oto sie nie boje ale.Dodam ze nie mam problemów z alkoholem i nigdy nie miałem.Ostatnio piłem w sylwestra a wczesniej bardzo mało bo zawsze wolałem sie nastukac.minusem jest to ze nie pracuje obecnie i mam za duzo wolnego i wiecej rozkminiam niz cos robie. NA BANK NIE BEDE JUZ JARAŁ. ale jak sobie radzic z w/w problemami?? no brak snu mnie dobija.Pisałeś coś o lekach na recepte które co pomogły ze snem.Mozesz podac nazwe??i jaki lekarz Ci to przepisał??
Pozdrawiam i 3majcie się wszyscy walczący z nałogiem.
leki na sen przepisuje psychiatra - a co do nazw to nie polecamy sobie na forum konkretnych lekow, bo kazdy jest inny i to, co jednemu pomoze innemu wrecz przeciwnie - dajmy szanse doktorom, w koncu ksztalcili sie tyle lat... :) Polecam tez terapie uzaleznien - poki co w PL wiekszosc poradni pomaga bezplatnie, wiec warto korzystac wg mnie.
zakupiłem melise.Zaraz sobie zaparze.Popudzony jestem tak w skali od 1-10 na 6.Może melisa złagodzi troche mój stan.Spać nie spie 16 godzin i choć jestem zmeczony zasnąć nie moge. Co do leków od psychiatry to jakos ostroznie do tego podchodze.obawiam sie psychotropów nie chce się zamulić bo widziałem co psychotropy potrafią zrobić z bani.
Johny przeczytalem cały Twoj temat od A do Z i mam podobny problem. Dzisiaj rano obudzilem sie i powiedzialem sobie NIE. Doszdlem do wniosku ze MJ zniszczyła zbyt wiele w moim zyciu. Przede wszystkim zabiła we mnie uczucia, zapał i zainteresowania. Pale od 8 lat intesywnie. Zdarzały mi sie przerwy 2-3 dniowe, ale po tym okresie natychmiast wracałem do nałogu... Bywały rowniez przerwy trwajace 10 dni np. z tym ze to były przerwy wymuszone... Sytuacja mnie do tego zmuszała po prostu ;/ moje pytanie brzmi : czy po 2 miesiecznej przerwie w ktorej trwasz czujesz zmiany w psychice? Chodzi mi oczywiscie o zmiany na lepsze... Czujesz ze uczucia zaczeły wracac? ze bardziej angazujesz sie w zycie rodzinne i czy rodzina to zauwaza? Zalezy mi na tym by sie zmienic i wyjsc z nałogu, bo i Ja jak wiekszosc tutaj zaczalem zauwazac wszystkie złe strony mojego uzaleznienia ;/
michałku, jeszcze tydzień nie minął, a ja zauważyłem u siebie te potzywne zmiany o których piszesz.
Kiedy jesteś czysty i wiesz ze będziesz, nie myślisz o tym a zainteresowanie wszystkim innym wzrasta i doceniasz inne przyjemności.
Tylko trzeba mieć tą świadomość że już naprawdę jesteś osobą nie palącą.
Choć chwilę temu rozważałem czy nie dzwonić do znajomego. A wiem że dostał bym pięknie i praktyczne bez kosztów.
Wygrał rozsądek bo wiem że jutro się obudzę i nic z tego nie będę miał poza kolejną pokusą.
Też się tak czułem jak ty - zmieszany, niepewny jakby z jakąś ukrywaną winą. W kontakcie z ludźmi bardzo ułożonymi czułem się niepewnie. Dosłownie to co piszesz.
Dzisiaj byłem znów na rozmowie o staż. I wiesz co? Z uśmiechem, na luzie, bardziej błyskotliwy i elokwentny. Rozgadałem z prezesem i skończyć nie mogliśmy. Minęło około pół godziny i przerwaliśmy żeby wrócić do obowiązków.
Palenie nie jest takie straszne jak dla mnie szczerze powiedziawszy. Ale kiedy przesadzasz robi się uciążliwe i marnuje twój potencjał i czas.
Pewnie wrócę kiedyś.
Na starość to na pewno lub wcześniej kiedy uda mi się osiągnąć niezależność finansową w takim stopniu że moje obowiązki będą się ograniczać do odbioru wynagrodzenia (może to marzenie ale co tam ponoć powinno się marzyć).
jednak melisa słabo pomaga gdyż wciąż mam problemy ze snem.dziś spałem moze 4 godziny a reszta to taki pół sen z jakimis filmami chodzącymi po głowie i oczywiscie zmiana koszulki w czasie nocy na suchą 2-3 razy w ciągu nocy bo tak się wypacam.Szczególnie jak do bani przyjdzie mi jakis stresujące wspomnienie bądż coś nowego nie przyjemnego wtedy jestem zlany potem w ciągu 5 sekund.Czy potrzebny mi terapeuta?? czy ktoś tak ma/miał i jak długo to moze trwac?? nie pale 8 dzien i wcale nie jest fajnie-męcze sie poprostu.zmeczony jestem oczy mi sie prawie same zamykają a zasnąć nie moge.Stosuje prochy z apteki dostepne bez recepty uspakajające i pomagające zasnąć ale coś kiepsko pomagają. Proszę o pomoc!!!
Pierwszy tydzień był straszny więc się nie lam każdy to przechodził. Mi pomógł lek, który przepisał mi lekarz rodzinny, ale zagrałem w otwarte karty powiedziałem co i jak z czym mam problemy czyli nerwy brak snu. lek ogólnie jest uspokajający nie jakiś tam psychotrop, ale alkohol przy stosowaniu tego leku trzeba odstawić bo ja po jednym piwie czułem, że mam odlot. Stosowałem go po pół tabletki rano i w południe i cała na noc i nie powiem o godzinie 21 już zazwyczaj spałem wstawałem w nocy tyle co przewiną synka i mu mleko podgrzać, później spałem jak zabity do świtu. Ja ten lek stosowałem równy tydzień później odstawiłem. Dziś mogę powiedzieć, że te dwa miesiące jak nie pale minęły szybko. W życiu rodzinnym jak to w życiu rodzinnym i tak jestem szykanowany często od żony teraz słyszę a gdyby nie ta pieprzona trawka to...., i tamto ale się tym nie przejmuję bo w sumie taka prawda, teraz więcej rozmawiam z żoną i nie łapie się na tym, że mi brakuje słów przy jakiejś rozmowie z innymi czy to w pracy czy gdziekolwiek. Zona dostrzega, że się zmieniam w zachowaniu czasem mi to powie, że jestem teraz zupełnie inny nie wypytuje w jakich kategoriach się zmieniam, ważne że Ona to dostrzega.
Jeżeli chodzi o terapie to chodzę, ale spotkania co 2 tygodnie to żadna terapia w niczym mi ona nie pomaga bo spotykam się za rzadko choć już zdążył mnie wk.... mój znachor twierdząc, że od trawki w końcu bym sięgnął po amfe czy coś mocniejszego od trawy i nie szło mu przegadać że jak bym chciał przeskoczyć już dawno bym to zrobił. Ale chodzę nawet nie dla siebie, ale dla żony by widziała, że mi zależy na tym by było jak najlepiej, że walczę z tym choć teraz już mi nawet przez myśl nie przechodzi by sobie zapalić, ale wiecie jak to jest w tej kwestii już mi żona nie wierzy i co trzy tygodnie robi mi test czy oby na pewno się nie złamałem tak na wszelki wypadek.
Kiedyś uważałem, że łatwiej mi będzie odkochać się od osoby którą kocham najbardziej, niż rzucę palenie. Dziś się śmieje z tego błędnego założenia bo te dwa miesiące zleciały mi najprzyjemniej z ostatnich przynajmniej 10 lat, a przy okazji ile kasy zostało w kieszeni :)
serdeczne dzieki za odpowiedz... Ja niestety złamałem się wczoraj i przedwczoraj, ale dzisiaj wstalem z nowa dawka sil na walke z nalogiem. Tym razem mam nadzieje ze mi sie uda. Za 2 miesiace chcialbym napisac dokladnie to samo co Ty do kogos innego. Do kogos ktos jest w podobnej sytuacji do mojej obecnej. Z tym ze w moim przypadku jest delikatne utrudnienie, poniewaz mieszkam z kolega pod jednym dachem ktory nie zamierza sie odzwyczajac, bo jego zdaniem trawka mu w niczym nie przeszkadza i pali bo lubi... Gdyby nie to to kto wie- moze dzisiaj bylbym juz moj 3 dzien bez trawki... Niestety, bede robil wszystko by nie palic choc pokusa kusi ogromna... Pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach