Jestem Piotrek, mam obecnie skończone 25 lat, z czego w chmurach spędziłem praktycznie całą dekadę..
Pierwszy kontakt z mj miałem jak to zwykle bywa na osiedlu.. Mielismy w kilku kumpli wspólną paczkę. Byliśmy ludźmi o wspólnych zainteresowaniach i podobnie spędzaliśmy wolny czas.. Intersowaliśmy się wędkarstwem (wspólne wypady, kilku z nas w tym ja startowało w zawodach wędkarskich- był talent, przynajmniej tak twierdzili inni), akwarystyką, muzyką i sportem (kosz).
Jak to bywa na osiedlu, u jednego z ziomków w pomieszczeniu gospodarczym w piewnicy zrobiliśmy sobie ‘klub’ w którym wspólnie się spotykaliśmy. Dbaliśmy bardzo o to miejsce do tego stopnia, że wstawiliśmy lepsze meble, dywan, akwarium, komp.. tak że w butach nawet tam się nie poruszaliśmy..
Któregoś dnia odwiedziłem jednego z tych ziomków w domu, ponieważ był chory. Gadka, gra na kompie.. aż w którymś momencie (nie pamiętam dokładnie jak to było) ziom poprosił mnie chyba, żebym mu podał coś z szuflady, bo akurat siedziałem bliżej.. obok tego w szufladzie zauważyłem niedużą szkatułkę, no i jak to ciekawy człowiek otworzyłem.. w środku wiadomo co zobaczyłem-pakiecik z odrobiną zioła i lufke.. Dodam, że od 6 podstawówki zaczełem słuchać polskiego rapu z Molestą na czele.. Wiadomo, że w rapie często przewija się temat palenia.. ale jakoś wcześniej nie przywiązywałem (chyba) do niego uwagi.. Zapytałem go więc czy to zioło, on odparł, że tak. Nie namawiał mnie absolutnie do zapalenia.. ja chyba tylko zapytałem, czy mi coś złego odwali po tym i w ogóle.. odpowiedź wiadoma była.. no i za chwile fifeczka była nabita, udzielony szybki instruktaż i pierwsza chmura wylądowała w moich płucach.. Jakoś specjalnie nie odczuwałem haju.. Za to ziomkowi z lodówki opieprzyłem wszystkie ulubione parówki jego ojca zagryzając chlebem.. i to chyba tyle z tej pierwszej fazy..
Nie pamiętam (heh) kiedy był kolejny raz po tym pierwszym. Po gimnazjum człowiek zaczął troche inaczej patrzeć na świat, precyzowały się poglądy i zasady według których chciało się żyć.. Wiadomo jak to środowisko hh- nienawiść do policji i sprzedawczyków, hasła antysystemowe itp. Itd. Wkrótce zaczęliśmy się też interesować muzyką reggae. Nie wiem właściwie w jakim momencie nasze spotkania klubowe (weekendy) zaczęły być okraszane połówką zioła. Sciepa po 4-5zł nie stanowiła problemu.. Bo siadaliśmy w 5 i taka poloweczka starczyla nam nawet na piątek i sobotę na wszystkich (2 buchy i uchachani po uszy). Te pierwsze fazy diametralnie różniły się od czasów obecnych.
Bania była konkretna i często gdy rozchodziliśmy się na noc do domów, następnego dnia rano gdy spotkaliśmy się na rejonie mówiłem, że jeszcze czuję się upalony;] Obecnie oczywiście godzinka maks dwie i mułek.. po jakimś roku takich ściepek weekendowych dorobiłem się własnych kontaktów.. Nawet teraz, w trakcie pisania tych moich wypocin zadzwonił mój dobry ziomek z zapytaniem czy ogarne? Odpowiedziałem że nie. A co ty nie palisz? Odpowiedziałem, że kiedyś trzeba z tym skończyć i że pokasowałem kontakty do dilli.. no ale wracając do tematu..
Po jakimś czasie, gdy już miałem swoje źródła sam zaczełem latać po połóweczkę dla siebie, którą kitrałem sobie w piewnicy i tam co raz schodziłem na buszka. Podobało się.. co się miało nie podobać.
Tak upłynęła mi pierwsza połowa technikum. Po jakimś czasie chyba doszedłem do wniosku, że ekonomiczniej kupować całego gieta.. ( u mnie było 20 za pół a 30 za całość). Powoli zaczełem palić nawet przed wejściem na lekcje, oczywiście dla polewki.. Co bliźsi znajomi wiedzieli już wtedy, że bardzo lubie palić, nawet do tego stopnia, że na swojej osiemnastce dostałem od jednej koleżanki czekolade.. a w środku był jeszcze włożony porządny worek palenia Dodam jeszcze, że głowę do alko miałem raczej słabą, ponieważ nawet pierwszego browara wypiłem dopiero po zakończeniu gimnazjum, dokładnie po ogłoszeniu wyników przyjęć do szkoły średniej. Dlatego wolałem lepszą fazę mj od narzuconego przez państwo polskie legalnego alkoholu, którego dzięki mj stałem się przeciwnikiem.
Teraz zadzwonił kolejny ziomek czy coś pomogę.. dokładnie ten u którego zapaliłem 1 raz hehe.
Znów moje stanowcze ‘’NIC’’ i siema.
Wracając do tematu.. koło 18 lat matka zaczęła coś kumać, że coś jest ze mną nie tak- pytała co ty masz takie czerwone oczy (zawsze miałem najczerwieńsze ze wszystkich), ale ją zbywałem..
Generalnie na początku technikum było obiecująco jeśli chodzi o nauke wiadomo nowa szkoła itd. Trzeba było się pokazać- miałem po 1 klasie średnia 4,0 zachowanie wzorowe gdyż reprezentowałem szkołę na zawodach sportowych (w gimnazjum byłem leniem, nie chciało mi się uczyć i często miałem nawet kilka zagrożeń na semestr czy to na koniec). Chodziłem do technikum ekonomicznego, jak się później okazało tylko nazwa była ładna, bo ta rachunkowość itd. Mnie nie interesowała.. w 4 klasie nauczycielka przedmiotu zawodowego na dużym sprawdzianie z półrocza przyłapała mnie na ściąganiu od kumpla.. a że miałem dość nieciekawą sytuację na półrocze i tez spr miał zadecydować- albo 1 albo 2. No i oczywiście dostałem 1 i wiadomość, że raczej się nie wyciągnę z tefo.. czyli po krótce powiedziała, że mnie udupczy Maturę próbną zdałem, prezentacje z polskiego przygotowałem, ale po co.. ona mi cały czas mówiła, że nie zdam. Tak też się stało. Od tego momentu zaczęło się trochę zmieniać w relacjach rodzinnych.. Starzy odcieli mi neta, zlikwidowali moje akwaria które były dla mnie bardzo ważne, ponieważ zarabiałem pieniądze na rozmnożonych rybach i roślinach.. i zaczął się konflikt z rodzicami na dobre. Na samym początku powinienem był dodać, że jestem JEDYNAKIEM. Nie mogę powiedzieć, miałem raczej większość rzeczy które chciałem i od małolata rodzice dmuchali na mnie i pielęgnowali, wspierali w moich zainteresowaniach.
Gdy oni zauważyli zalążki problemu, ja oczywiście nie byłem świadomy, że go mam i jak to zwykle bywa, myślałem o nich bardzo źle, że są przeciwko mnie. Ja traktowałem zioło jako używkę, nie wrzucałem tego do worka z innym ścierwem. Oczywiście po pierwszym paleniu była rozmowa z ziomkiem, że tylko zioło- reszta to shit- tego trzymałem się do dzisiejszych czasów. Dlatego też jako poniżenie odbierałem gdy własna matka wyzywała mnie od narkomanów i ćpunów. Gdy przychodziłem do domu rodzinnego od progu już na moje oczy patrzył ojciec lub matka i za chwile słyszałem epitety w stylu ‘’znów się naćpał’’ ‘’wylądujesz w więzieniu narkomanie’’ ‘’zdechniesz jak pies pod płotem’’ itp. Uwieżcie, zaczęłem nienawidzić tych ludzi, którzy mnie wychowali.. Po jakimś czasie znalazłem u matki w szufladzie broszurę o tym jak rozpoznawać kiedy dziecko jest pod wpływem narkotyków i jakich.. i kilka innych publikacji o narkotykach.. oczywiście wpadłem w szał i to wszystko zniszczyłem i była znów wojna.. Oczywiście mówili dalej, że jestem narkoman i musze się leczyć. Matka ma znajomą, co pracuje w firmie zwanej policja.. wiem też, że delikatnie jej się radziła co z tym problemem zrobić (sprawdzałem w telefonie połączenia). W tym okresie często starzy po prostu mnie ŚLEDZILI. Tak. Wychodziłem z domu szedłem do jakiegoś kolegi, niekoniecznie palącego zioło i po krótkim czasie przypał- wbijają moi starzy do kumpla i robią awanturę, że on jest dilerem (Bogu ducha winny kolega niepalący- kibic, ja też kibic jestem).. to pomyślcie.. poziom nienawiści do rodziców rósł bardzo gwałtownie.. gdy kłóciliśmy się, ja z nerwów też zacząłem nie przebierać w słowach i potrafiłem zwymyślać matkę. Kiedyś gdy wróciłem do domu ojciec zaczął robić mi awanturę, doszło do szerpaniny, wiedziałem że chce mi zwyczajnie wpierdolić.. skończyło się na tym, że się postawiłem, żuciłem nim o ścianę, ale za chwile dostałem bombę prosto w nos- od razu pękła mi przegroda nosowa, masa krwi i od razu stary do matki ‘’ dzwoń po policję’’ zdążyłem chwycić trochę papieru toaletowego by mieć czym tamować krwawienie, złapałem buty w uciekłem na dwór.. była zima chyba a ja w samej bluzie do późnych godzin nocnych tamowałem krwawienie gdzieś skitrany (na szczęście nie dzwonili na policje). Później dowiedziałem się od starszych znajomych palaczy (jeden z nich miał dobrego kolegę w policji), że jestem pod obserwacją kryminalnych.. Małe miasto i co trzeciego palącego zioło podejrzewali o dilerkę.. Zacząłem kmine czy aby matula z tym problemem nie wychyliła się do nich, albo ta jej koleżanka coś powiedziała.
Z mojej strony zapadła decyzja wyjazdu z miasta do stolicy. Kolega na gg dał mi znać, że widział ofertę pracy w firmie o profilu mojego hobby.. Bez wiedzy rodziców spakowałem sobie w plecak kilka potrzebnych rzeczy, poprosiłem kolegę o 2 dni noclegu i tak bez niczyjej wiedzy wybiłem do wawy, gdzie na drugi dzień byłem w tej firmie i po udanym dniu próbnym dostałem pracę, szybko wynajęłem pokój i osiadłem. Wtedy trochę się uspokoiło.. no ale wiadomo nie było mnie w domu.
Szybko znalazły się nowe kontakty i ogarniałem już kozaka warszawskiego. Zarobki były ok., więc na tydzień kupowałem piąteczkę, choć nie zawsze starczała na cały tydzień.. Oczywiście nie widziałem żadnego problemu.. w między czasie zapisałem się do szkoły zaocznej by dokończyć nie skończoną maturę. Matura zdana na haju, z wyjątkiem angielskiego, z którego czułem się słabszy i przed egzaminem z niego nie palilem, wszystko inne na fazie, nawet ustna z polaka.. przecież leżała od poprzedniego roku już gotowa więc nauczyłem się jej prawie na pamięć. Po epizodzie w wawie pojechałem z ojcem do Belgii do pracy. No to będzie przerwa w jaraniu pomyślałem. Ale jak pojechaliśmy na pobliskie disco spotkałem na parkingu Polaczków którzy palili bongo, oni oświecili mnie że 40 km obok przecież już Holandia.. Wiadomo potem co każdą sobotę po zaliczce jechałem po 5g. Po powrocie pierwsze auto, po miesiącu jade z chłopaczkami nad jeziorko zapalic, ale przydzwoniłem w tira. O auto nie dbałem, chodź powinienem. Jeśli chodzi o kobiety w tym etapie życia to były raczej znajomości przelotne.. nie szukałem niczego na stałe, jeśli w ogóle kogoś szukałem. Motyw stolicy powrócił.. z tym, że już jeśli chodzi o pracę zaczęło być gorzej, ponieważ po 2-3 miesiącach rzucałem, nie chciało mi się i szukałem nowej i tak zostało do dziś dnia.. chyba najdłuższa moja praca to ok. pół roku.. Gdy nie miałem chwile pracy to starzy pomogli.. dali na opłatę za pokoj, jedzenie itp.. Po kolejnym powrocie z wawy w wieku ok. 22 lat zacząłem myśleć poważniej o tym, żeby znaleźć sobie kobietę przy której się trochę z tym ustatkuje.
W nowej pracy poznałem tą, przy której serce mocniej mi zabiło.. a chodziliśmy do tej samej szkoły przez 2 lata (ona 2 klasy niżej). Nie powiem, zakochałem się bardzo szybko, poczułem chemię i latałem na drugi koniec miasta jak głupi do niej wracając potem 3-4 rano do siebie, żeby rodzice jej nie mieli pretensji, no i oczywiście z tego też powodu, że bardzo ją szanowałem. Po 2 miesiącach spotykania byliśmy już oficjalnie i nie powiem.. nie paliłem w ogóle, odstawiłem kolegów i cały czas jaki tylko mogliśmy spędzaliśmy razem tuląc się do siebie i nie odstępując na krok. Ona jest dobrą, inteligentną dziewczyną.. powiedziałem jej oczywiście o tym, że kiedyś paliłem dobrze, ale że chce to zmienić właśnie dla niej.. Jednak po jakimś czasie stało się tak, że zaczęłem jednak popalać, a nawet było raz tak, że wspólnie siedząc po mojej namowie zapaliliśmy razem zioło, kiedyś przy innej okazji dopalacze. Nie spodobało się to jej i powiedziała oczywiście, że nie chce, żebym ja palił. Ja popalałem, głupio było mi ją oszukiwać, no ale.. wkońcu wcześniej oszukiwałem rodziców, byłem uzależniony..
Doszło po kilku miesiącach do sytuacji, że się do niej wprowadziłem.. Troszkę może i ‘’na hama’’ chyba raczej tego nie chciała jeszcze, no ale argumentem było to, że codziennie spędzaliśmy razem dnie i noce, że praktycznie więcej czasu byłem i jadłem u niej niż u siebie.. Teraz zaczęłem się zastanawiać czy może nieświadomie wprowadziłem się z tego powodu, żeby nie mieszkać u boku znienawidzonych rodziców, przecież ta kobieta była dla mnie jedyną osobą na ziemi którą kochałem.
Po jakimś czasie mieszkania zaliczyłem takich kilka historii, że nawet przed snem gdy kochana czekała na mnie w łóżku ja wychodziłem na szluga na dół do garażu, no ale przed tym szlugiem szła fifka w ruch, żeby był ... przyjemniejszy i się lepiej spało. Ale jeszcze w tamtych momentach nie myślałem, że mam problem. Potem namówiłem kobietę do wyjazdu wspólnego do stolicy i tak się stało. Ale często gęsto się kłóciliśmy.. po prostu raz było gorzej, raz lepiej.. staraliśmy się to jakoś ogarniać.
Omotałem ją do tego stopnia, ze uzyskałem pozwolenie na inwestycje w kilka g wiecej, dla znajomych, żeby zarobic. Każdy wie jak się to kończy w najlepszym razie wychodzi się na 0. Wtedy niby mogłem sobie przypalić 1,2 w miesiącu..
Ważne też, że zaczęłem z oczywistych powodów interesować się znalezieniem pracy w Holandii, motywowałem to lepszymi zarobkami ale ona i tak wiedziała po co głównie chcę tam jechać. Wyjezdzalem w tym czasie sam ze 2 razy na okres od 3 tygodni (aby na zastępstwo na święta i sylwestra za kogoś) do 2 miesiecy.. Jaki ja byłem głupi.. wolałem spędzić ujarane święta i Sylwka sam niż z moją kochaną dziewczyną..
W tym roku związek nam się sypał kompletnie.. Ona dawała mi już długo do zrozumienia, że nie chce by ć z ‘takim mną’, ale ja jak zwykle przepraszałem i obiecywałem poprawę, a po kilku dniach znów jazda.. dostrzegli nawet jej rodzice, że ona cierpi przeze mnie, jak i reszta środowiska koleżanek i wszyscy radzili jej, żeby mnie rzuciła. Jestem pełen podziwu dla niej, że i tak długo ze mną wytrzymała ponad 2 lata. W tym roku z ‘’braku perspektyw’’ znowu zaczełem na ostro szukać pracy w Holandii i tak szybko znalazłem, że w czerwcu wybiłem, po to oczywiście by zarobić i by nam się lepiej żyło..
W tej Holandii oczywiście pełen opór, zwiększyłem dawki do 2 nawet 3 g dziennie.. na samym początku mieliśmy jeszcze w miare dobry kontakt telefoniczny, ale po jakichs dwóch miesiącach jarania, ja miałem problem, żeby wyciągnąć ręke po telefon, który leżał obok mnie na stole, żeby do niej zadzwonić.. TO JEST NIEDORZECZNE! Umawiamy się na telefon, ja nie dzwonie, w myślach mówię sobie, że zadzwonie do niej jutro.. a jutro.. przekładam na kolejny dzień.. Jestem idiotą.. jak można nie odezwać się do ukochanej osoby.. nie rozumiałem tego w sobie i prawde mówiąc do dzis nie rozumiem.. gdy wróciłem na urlop do Pl po 4 miechach pojechałem z bukietem na spotkanie.. oczywiście wczesniej z Holki z tego co pamiętam nie dzwoniłem ze wbijam, miala to być niespodzianka.. jednak szybko zimny prysznic na moją głowę: ,,Jeszcze 2 miesiące temu bardzo za tobą tęskniłam, teraz już do ciebie nic nie czuje, zrozum, to nie ma sensu’’ Starałem się to jakoś wytłumaczyć, że nie wiem co się ze mną działo, chciałem dzwonić, ale jakaś magiczna siła nie dała mi wyciągnąć ręki do telefonu. Ona jednak tego nie zrozumiała, ja postawiłem się też zachować jak facet i skoro była taka jej wola, pozwoliłem jej odejść. Chyba nie doszło to do mnie od razu.. Wróciłem do NL ale już jako nieco inny człowiek, straciłem świadomość że jest jakikolwiek cel w życiu teraz dla mnie.
Rozglądać się za inną? Przecież swojego serca nie oszukam będąc z inną, bo wiem, że bardzo kocham tą, która przed chwilą dała mi kopa, ale z którą spędziłem mase zajebistych chwil. Zrobiło mi się przykro na całe moje życie i że jej też napsułem dużo nerwów. Strasznie za nią tęskniłem i zobaczyłem, że Holandia nie da mi na pewno tego, co czuje przy tej dziewczynie.. Brak obecności znajomych z miasta z którymi mógłbym pogadać no i oczywiście jej zaowocował decyzją o powrocie do Polski.
Zrobiłem sobie rachunek sumienia z mojego dotychczasowego życia no i zapragnęłem zmiany, poki jeszcze nie przegrałem z ziołem swojego żywota. Chcę teraz pracować nad sobą, wziąć się za sport, bo przytyłem kilka kilo.. od Tygodnia biegam, na początek co 2 dzień, żeby się nie zniechęcić.. Ale jeszcze z Ziomakami była ciepa na gieta praktycznie co dzien od powrotu... aż do wczoraj (sobota) gdzie przed południem opaliłem kawałek lufki, przed wyjściem po fajki..
Gdy wróciłem wpisałem w Google hasło dotyczące uzależnienia od marihuany i tak trafiłem na to forum, było około godziny 14-15 zaczęłem czytać sam dział gdzie każdy pisze swoją historię i się złapałem za głowę..czytałem prawie do 3 w nocy, dostrzegłem wiele podobieństw w historiach i postanowiłem, że jak z tym nie ogarnę się teraz to nigdy tego nie zrobię.. po sobotnim przedpołudniowym opaleniu kawałka lufy powiedziałem STOP! (trafiłem na forum)Od tego czasu nic a mamy już prawie poniedziałek. Lufa leży koło mnie gotowa do opalenia, ja mam ją w dupie. Sobota w domu cała przed kompem do godzin nocnych, żeby zmęczyć się i nie mieć problemu ze snem, szlug na koniec dnia, udało się zasnąć szybko. Dziś podobnie nie wynurzałem się z domu, z wyjątkiem pół godziny, żeby pobiegać.
W Planach siłownia, no i wkońcu zacząć pracę z której nie uciekne po dwóch miesiącach..
Wiem, że ta zmiana powinna być tylko dla mnie, ale nie ukrywam, że ona ma chyba być bardziej wymierzona w tym celu, żeby odbudować relację z kobietą którą kocham i pokazać, że niestety przez większość czasu jaki byliśmy nie byłem sobą z powodu uzależnienia, chcę jej wynagrodzić wszystkie złe chwile jakie jej zafundowałem swoim zachowaniem.. Wielokrotnie kiedy czytałem o tym jak kobiety rzucały kolegów z forum przypominała mi się moja sytuacja i od razu łzy w oczach moich pojawiały się bezwładnie.. kilkanaście razy..nawet teraz jak to piszę. Bardzo chciałbym od niej wsparcia gdy będę rozstawał się z uzależnieniem, potrzebuje jej.. tylko nie wiem jak to zrobić.. mimo iż 2 tyg temu wróciłem, to jeszcze się nie odezwałem. Boję się odrzucenia, ale wkońcu kiedyś to ja za nią latałem, pomagałem jej w czym chciała, woziłem na studia itp.. Jestem ciekaw czy chciała by mi pomóc i poznać mnie potem właściwie jeszcze raz chyba.
Relacje rodzinną też chce zmienić, bo naprawdę doszedłem do takiego momentu, że ciężko mi się rozmawia ze starymi, mam często wstręt gdy patrze na własną matkę czy ojca z powodu sytuacji jakie opisywałem wczesniej..
Tak się ( mam nadzieje) zakończyła moja prawie dekada w chmurach..
Czekam na jakieś uwagi i spostrzeżenia.
Ganja niestety zmienia psychike czlowieka. Wedlug mnie to taka psychoza, tylko nie trwala. Sam widzialem po sobie kiedy nie palilem okolo tygodnia ( !!!) w tak krotkim czasie postepy. Nie wiem jak tam ma sie Twoja sytuacja z panna oprocz tego co pisales na forum, ale ja bym po miesiecznej przerwie od mj spotkal sie z nia i powiedzial wprost, jestem narkomanem, cpam i nie moge sobie dac rady. No bo przeciez jesli trawa nie uzaleznia to jaki to problem nie palic ? To jest narkotyk ziomek. Powiem ci sam ze jeszcze niedawno bralem udzial w organizacji marszow wolnej konopii ( akcja 100x MWK ) w duzej liczbie miast. Sam mowilem reporterowi argumenty ,, ZA " legalizacja itp. A teraz co ? Po sobie wiem ze to syf, mnie to niszczy, niszczy moja psychike, jakies chore leki, kiedy gadam z kims znajomym nawet. Pomysle w czasie rozmowy na samym poczatku ( Cos dziwnie sie patrzy ) i jaaaaazda .. a moze to, a moze tamto. I przez palenie rozbilem swoj zwiazek, takze ... Trzymaj sie i pisz co u ciebie, i wpadnij tez do mnie, razem razniej !
Witajcie.
Napisze co u mnie od soboty. Po ostatnim opaleniu kawałka fifki (przed trafieniem na forum) oczywiście nic nie paliłem.
Zamiast wyrzucić szkło, poszedłem trochę dalej... zostawiłem je, na wyciągnięcie ręki i nie korciło mnie, dopiero wczoraj wyrzucilem (bez chęci na nie). Nie miałem ochoty na to wogóle !!! Na tą chwile jest wstręt do zioła, jeśli chodzi o moją osobę.
Mam jedynie problem ze snem.. staram się siedziec przed kompem do ok 2 w nocy zeby troszke zmeczyc oczka, czekam az zaczne ziewac i się kładę.. nie zasypiam odrazu. W sobotę po ok 1,5h, niedziela podobnie z tym że doszedł jakiś krótki głupi sen, poniedziałkowa już trochę gożej.. w zasadzie sam nie wiem ile spałem..
Mam mniejszy apetyt, szamie 2 posilki na dzien.
Fajki zredukowałem- wcześniej paczka na 2 dni, teraz na 3,5.
Dodatkowo pocą mi się stale stopy i dłonie.
To tyle jeśli chodzi o objawy po odstawieniu- czekam czy pokażą się kolejne.
Wczoraj zdobyłem się na rozmowę z matką i przyznałem się, że miała racje, jestem uzależniony i że nie chcę ćpać i potrzebuję wsparcia, tzn. żeby mnie nie denerwowali, bo moge byc troszke nerwowy.. Ucieszyła się z tego, dziś pewnie jak pojechalem rowerkiem nad jeziorko powędkować powiedziała ojcu o naszej rozmowie.. starzy są dla mnie milsi, wszystko się poprawia z godziny na godzinę..
Zaczełem biegać, poszedłem na siłownię :)
Planuje się odezwać do kobiety, która mnie zostawiła. Chyba na początku powinienem jej podziękować za to, że mnie rzuciła.. Przyznam, że boje się, że mnie odrzuci.. dzieli nas 100km ale bardzo chciał bym ją zobaczyć i podziękować, przyznać się do błędów jakie popełniłem no i też poprosić o wsparcie.. Jak się do tego zabrać ?
pozdrawiam!
Powitać..
Jeśli chodzi o mnie, to oczywiście trwam dalej w postanowieniu. Nadal też nie mam ochoty na zioło, wracam do normalności.. Siłownia, bieganie, lecz uczucia moje w opłakanym stanie.
Pozdro wszystkim. Szczególnie tym, dla których rzucanie nie jest jedynym problemem.
Chodź nikt tu bardzo u mnie nie pisze, to ja się zamelduje, a cooooooo.... :)
Oczywiście cały czas jestem czyściutki jak łza. Zero chęci na zajaranie, odsuwa mnie od osób palących.. zostałem tylko przy jednym ziomku który pali, ponieważ coś tam w głowie ma oprócz tego palenia.. ostatnio nawet mu kręciłem gibla, ale z pełną obojętnością !! Choć nie powiem i troche od niego mnie coś zaczyna odsuwać...
U mnie naprawde same pozytywy. Siłka w toku, bieganie też i to progress jest coraz większe odległości biegam. Humorek lepszy.
Poza tym trzeba powiedzieć, co dla mnie najważniejsze odeszły mi ziomeczki kłopoty ze snem !!!! Aż sam sie dziwie, myślałem że to potrwa dużo dłużej... Bóg mi pomaga :)
Zajebiaszczooo :D Następny pozytyw- wrócił mi apetyt na mase :) To i pewnie zasługa siłki, organizm domaga się więcej składników odżywczych :)
Witaj Piotrze. Narzekasz ,ze nikt nie pisze, to ja sie zmobilizuje do tego :)
Przeczytalem oczywiscie Twoja historie "opowiesc", wspomnienia, kazdy nazwie to jak chce i nie bede odkrywca, jak napisze, ze system wchodzenia w uzaleznienie podobny jak w 85% przypadkow. Sam zaczalem palic majac 13 lat i ciagnelo sie to dlugich 9.
Co do klopotow ze snem, u mnie na przyklad mijaly przewaznie po 4/5 dniach, ale faktycznie bezsennych nocy. To tez zalezy od ilosci jakie wczesniej paliles. Ciesze sie, ze przeszly Ci problemy ze snem, bo to pierwszy powazny krok. Czeka Cie jeszcze duzo pracy i mobilizacji przez najblizsze kilka miesiecy.
Z wlasnego doswiadczenia wiem, ze kiedy czlowiek uzalezniony przestaje palic, to jeden :
a) ma duza dawke energi, cieszy sie z kazdej chwili bez skreta i ma poczucie, ze jest w stanie sobie z tym poradzic,
b) otepialy, bez energi, myslacy tylko o tym zeby wytrzymac jak najdluzej, a majac w podswiadomosci i tak powtorne zapalenie
A punktu a) u mnie na przyklad ta energia zaczela opadac po mniej wiecej 3 miesiacu abstynencji, co poskutkowalo skuszeniem sie na jointa i pozniej kolejne 3 miesiace palenia. Wiec wydaje mi sie, ze trzeba naprawde uwazac na siebie i nie czuc sie w poczatkach abstynencji za pewnie, bo moze sie to obrocic przeciwko Tobie.
Wiadomo, zajecia to podstawa. Sport, praca, pasje, Cos co ciagle zajmuje czas i nie pozwala myslec o zapaleniu. Co do kolezkow palaczy, powiem Ci, ze zeby w moim przypadku osiagnac sukces, zerwalem kontakty z wszystkimi co do jednego. Niestety zawsze bedzie jakies wspomnienie, lub ktos zaproponuje palenie, ,a ja nie chce sie znow cofnac do poczatku. Tak jest po prostu bezpieczniej. Nieistotne czy sie zna kogos 15 czy 20 lat, jesli znajomosc opiera sie prawie wylacznie na paleniu.
I zaufaj mi, kontakt z jaraniem bedac w abstynencji, to jak strzelanie goli do swojej bramki. Moge policzyc na palcach jednej reki ludzi, ktorzy wyszli z nalogu i moga miec z nim kontakt, nie siegajac po niego. Ja do tej garski nie naleze.
Powodzenia i dawaj znac co u Ciebie, chetnie poradze lub przedyskutuje gdy bedziesz mial jakies pytania lub problemy.
Ja raczej po odstawieniu kwalifikuje się do podpunktu a).
Skoro twierdzisz, że lepiej unikać nawet kontaktu wzrokowego z paleniem i palaczami, bo to strzelanie sobie goli, to skorzystam z Twojej rady i będę uciekał daleko, jak ktokolwiek w moim otoczeniu coś wyciągnie...
Raczej nie da się tego całkowicie uniknąć, ponieważ będąc w innym gronie gdzieś na imprezie/domówce itp. też poznajemy nowych ludzi i chcąc czy nie chcąc będzie na pewno taka sytuacja, że będąc gdzieś w towarzystwie obcych mi ludzi, z koleżanką czy też z kolegą, ktoś wyciągnie najpopularniejszy zakazany narkotyk w naszym kraju...
Więc takie 'hartowanie', może i nie jest do końca takie najgorsze, ale tak czy siak, pójdę za Twoją radą!
Będę bardzo czujny przez pierwsze miesiące, dzięki za sugestie!
A ja mam takie pytanie odnośnie wydalania thc z organizmu...
Po jakim czasie wychodzi z moczu, po jakim z krwi? Chciałbym sobie za jakiś czas wykonać taki test, w necie znalazłem taki link, z podobnym pytaniem, na które odpowiedział lekarz ''w fachu'' oto link: http://portal.abczdrowie....ostanie-wykryta
Czy to prawda i jakie są wasze doświadczenia z testami...
Co do testow, wedlugo mojego doswiadczenia, to tak pi razy drzwi, slina do 10-14 dni, mocz (bez picia ogromnych ilosci wody, cytryny i ogolnie kwaskowych rzeczy, ktore to przyspieszaja) wyliczylem mniej wiecej ponad miesiac czasu. Zrobilem test po 20 dniach, jeszcze bylo wykrywalne (oczywiscie tez zalezy od testera ), po 35 dniu bylem juz czysty (zaznaczam, ze nie przyspieszalem wydalania)
Nie wiem jak krew, ale te pewnie niemniej niz 2 do 3 miesiecy. Duzo jezdzilem swojego czasu nacpany samochodem i mialem gdzies testy, czy obawy przed zlapaniem. Z tego co wiem najdluzej zostaje oczywiscie w mozgu i szpiku kostnym i tkance tluszczowej.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach