@mastik
tak tak, o magnezie i potasie (tak samo ważny i tak samo wypłukiwany) pamiętam jak najbardziej, bo wiem do czego może to doprowadzić po kilku latach.. magnez wpływa choćby na regulację odpowiedniej pracy serca.. wymyty magnez = możliwość wystąpienia częstoskórczy itp. nic przyjemnego
niestety ja od kofeiny jestem uzależniony i już teraz wiem, że ten rozpizd w głowie miałem od nie picia kawy tylko i wyłącznie.. cóż, tak jak mówiłem z początkiem kwietnia zajmę się tym, bo ostatnio wkurza mnie posiadanie jakiegokolwiek uzależnienia
@Kolega
no bardzo dużo to daje, przez tych kilka zajebistych dni bieganie codziennie, pierwsza długa wyprawa rowerowa w najcieplejszy dzień. Jadąc myślałem nawet czy przy takiej pogodzie nie będę miał więcej chęci zajarać, zatrzymać się niby gdzieś przy fajnym widoczku i usmażyć glona, ale ani przez chwilę nie przyszła mi ochota na palenie. Zajebiście na trzeźwo jarałem się wszystkim, pozytywna energia, a nie znowu godzinka w fajnym klimacie niby, a później spierdolony do końca dnia. Kiedyś rzeczywiście zapaliło się w plenerze i długo czuło zajebisty klimacik, którego nigdy bez palenia nie miałem. Teraz jest na odwrót. Zajebisty klimacik jest nie paląc.
@Richie
polecam, fajnie układa wszystko w głowie. Takto niby pamiętasz że żałowałeś jakiegoś samopoczucia i dlatego zrezygnowałeś z palenia, ale to się szybko rozmywa. Jak masz w głowie te polepszające się, w jakiś sposób mierzalne wyniki to, przynajmniej mi, znacznie pomaga i dużo bardziej motywuje, niż samo 'o, czuję się lepiej'.
Co do minionego, 3 tygodnia abstynencji. Czuję, że zaczyna zanikać ta ostatnia rzecz, czyli 'blokada'. Zaczynam wszystko odbierać, odczuwać w trochę inny sposób. Nie jest to wielka różnica i niestety nie potrafię jej za bardzo opisać słowami. Tak jakbym bardziej uczestniczył w świecie, nie stoję trochę z boku tego wszystkiego. Wszystko trochę łatwiej, pełniej do mnie dociera hmmm dobra, nie wiem jak to opisać, ogólnie to kurwa czuję się normalniej wreszcie ;D
Co do blokady, u mnie też zeszła mniej więcej, zajebiste uczucie :D Zamiast zamyślać się i mówić aha, tak, nie, no i elegancko itp, poprostu uczestniczę w rozmowie, i co najważniejsze, nie skupiam się na tym aby dobrze odpowiedzieć komuś, tylko mówię to co chce, poprostu jestem tu a nie w głowie, nie zamyślam się. Super uczucie, odzywaj się i pisz co u Ciebie, pozdro :)
Heh, niestety pora na mniej pozytywnego posta =] Wczoraj przyjechał kumpel w odwiedziny, a że się wyprowadził z mojego miasta, więc nie widzieliśmy się już dobre pół roku. Był to kumpel od palenia, więc wiadomo już co dalej.. Po długich namowach, skusiłem się na jednego lola..
Na szczęście fazka typowo już, czyli bez szału. Pogadało się, godzinka może spoko wkręty w rozmowe, że się fajnie opowiada i wszystko z szerokim bananem na ryjku. Po godzinie youtube i zwiecha na różnych filmikach. Owszem ogląda się jej na fajnej zajawce i fajnym klimacie, ale żeby aż płacić za to? Wstałem dziś z lekkim, typowym, popaleniowym odmóżdżeniem.
Oczywiście teraz trochę żałuję, że się zgodziłem, ale tragedii z tego nie robię. Jedno palenie po miesiącu z kilkoma dniami. Mam nadzieję, że posłuży tylko i wyłącznie jako dobra lekcja na przypomnienie czemu się rozstałem z tym gównem. Sam na pewno nie mam ochoty powtarzać tej zmulającej, nie wartej ani kasy, którą trzeba za nią zapłacić, ani znacznie dłużej trwającego przyjebania na następny dzień. Oby tylko nałóg nie próbował zbyt mocno zdecydować za mnie.
Pzdr
no właśnie, starzy koledzy są najgorsi, tacy z którymi kiedyś się szalało...
w sumie złamań w abstynencji miałem najwięcej z powodu takich kolegów
bo na trzeźwo bawić się z nimi już nie da (juz nie mówię o zabawie tylko o miłym spędzaniu czasu),
a próbowałem i Carr się moze ugryżć ale w tym przypadku jego metoda się nie sprawdza.
a znowu zerwać kontakt też szkoda bo to jednak koledzy i nie tylko od lufki,
(bo wiadomo że koledzy tylko od lufki sami urwą kontakt z nudów)
a spotkania na trzeźwo to tylko wzajemnie denerwują a w najlepszym przypadku są nudne,
próbowałem wprowadzać jakieś urozmaicenia żeby sie nie nudzić ale jak nie ma się wspólnej pasji to o dupe roztrzaść a sam bilard to też nie to...
rozwiązanie tego problemu to wg mnie duże wyzwanie.
jak sobie radzicie ludzie z tym?
@mastik,
na moim przykładzie widzę, że część z tych znajomych trzeba olać.. a po czym poznać którą część? W ciągu tygodnia był u mnie i ten ziomek, z którym zajarałem i jeszcze jeden (też palący), z którym też dość długo (nie aż tyle) się nie widziałem.
Sytuacja z pierwszym:
- to co, palimy jakiegoś lola, przyniosłem sztukę
- nie dzięki, nie palę już, także nie mam ochoty
- no co Ty? Ty nie palisz? nie wierzę, nie pierdol mi tu tylko kręć
- serio, serio, wiesz praca, własna firma, zawsze dużo rzeczy na głowie, nie mam na to ani czasu ani ochoty już, bo później za długo odmóżdżony chodzę
- aaa no to spoko, rozumiem, nie nalegam w takim razie, jakbyś złapał jednak ochotę to daj znać
I było później o czym gadać i na pewno się nie nudziło.
Sytuacja z drugim:
Za dużo pisania, w skrócie męczył dupę do skutku, pomimo podawania mu powodów dla których nie palę. Nie mieściło mu się w głowie jak to można nie palić. Ty no trzymaj tego lola i pal. No nie wkurwiaj mnie, sam przecież nie będę palił całego blablabla Więc takiemu już podziękuję i więcej ustawiać się z nim nie będę.
Sam odpowiedziałeś w sumie na pytanie.. "ale jak nie ma się wspólnej pasji to o dupe roztrzaść". Czyli jedyną pasją wspólną jest, a raczej było palenie. Popatrz może na to od tej strony - czy gdybyś nie znał tej osoby i miał okazję ją poznać teraz, to chciałbyś utrzymywać koleżeńskie kontakty czy byłby kolejną, obojętną Ci osobą? Szkoda ryzykować powrotu do palenia dla czystej kurtuazji utrzymywania znajomości. I w znajomościach niestety trzeba czasami robić porządki.
Miesiąc z kilkoma dniami nie palenia, z jedną 'wpadką'. Opisując go posłużę się znowu grupami, w których oceniałem zmiany i samopoczucie.
*MOTYWACJA: u mnie akurat wróciło to chyba najszybciej bo wraz z pierwszymi oznakami poprawy. Pierwsze oznaki kiedy przychodzą? Różnie. Czasami już na drugi dzień bez palenia czułem ogromną różnicę, czasami zajmowało to 5-6 dni. Nie wiem od czego to konkretnie zależy. Motywację też na pewno nakręca samo rzucanie jarania. Nie od dziś wiadomo, że łatwiej się zmobilizować, gdy widać efekty. A efekty są szybkie i wyraźnie zauważalne. Najważniejsze to wykorzystywać to maksymalnie. Sport, sport i jeszcze raz sport. Do tego rozwijać jakąś nową pasję (albo te starą, zakurzoną przez popiół z lolka), która zastąpi czas, który płynął w stanie spalenia.
*ENERGIA: no tutaj efekty są piorunujące, przynajmniej u mnie. Momentami czułem się jak po dobrym szczurze. Zazwyczaj były to pół godzinne lub godzinne przypływy zarówno energii do zrobienia czegoś jak i typowej pozytywnej energii, żeby coś głupiego poodpierdalać (potocznie zwane zryciem ;P) Przychodzi równie szybko co wzrost motywacji. Z czasem wydłużają się okresy przypływu energii, ale nie uderzają z taką siłą ;D
*OTWARTOŚĆ: mając dużo pozytywnej energii łatwiej o większą otwartość do ludzi, choć problemem pozostaje rześkość myślenia, która troszkę to blokuje. Ale też polecam wykorzystywać tę zmianę już od początku i zagadywać do kogoś kupując coś w sklepie, załatwiając coś w urzędzie itp. Każda miła reakcja drugiej osoby, rozmowa daje poczucie, że szybciej wracamy do normalnego społeczeństwa. Pełny rozpizd zaczyna się po około 3 tygodniach, ale o tym więcej w dziale o rześkości myślenia.
*NASTRÓJ: radość z widocznych skutków podjętej walki z nałogiem jest bardzo duża, więc i nastrój utrzymuje się zazwyczaj bardzo dobry. Trzeba się liczyć z jego wahaniami, ale akurat u mnie zwiasy pojawiały się dość rzadko i na krótko. Na takie chwile polecam jakąś optymistyczną, żywiołową nutę albo ustawienie się z kimś - koniecznie nie palącym! Szkoda ryzykować, bo moim zdaniem najłatwiej o wpadkę przy każdym właśnie gorszym samopoczuciu czy nastroju.
*RZEŚKOŚĆ MYŚLENIA: chodziło mi tutaj głównie o tę 'blokadę', nazwałem to tak w pierwszych dniach rzucania, bo nawet nie spodziewałem się jakie to przyniesie zmiany później i że to określenie nie do końca do tego pasuje. Teraz nazwałby to bardziej jako hmm brak bariery. Richie rewelacyjnie to określił: " i co najważniejsze, nie skupiam się na tym aby dobrze odpowiedzieć komuś, tylko mówię to co chce, !!poprostu jestem tu a nie w głowie, nie zamyślam się!!". To idzie zdecydowanie najwolniej, efekty (jak przypuszczam dopiero pierwsze i nie ostatnie) przychodzą po około 3 tygodniach, nie są aż tak zauważalne jak np. wzrost energii w pierwszych dniach, ale dają największą satysfakcję. Wychodzisz na ulicę i jak pomyślisz jak się czujesz, to jest takie coś, że kurde, jakoś tak jest odrobinę inaczej, tak jak kiedyś. Nie stoi się tak jakby za taką cieniutką granicą, która jednak skutecznie oddziela Ciebie od reszty świata. Opisywany wzrost energii czy motywacji łatwo wyobrazić sobie nawet osobie długo palącej, ale to trzeba poczuć samemu, a zapewniam że wartoo!
Jeszcze na koniec oceny punktowe:
18.III dzień 31 - zaliczona wpadka z jednym packiem na 2 osoby
19.III dzień 32/1 M: -1, E: -2, O: -1, N: -2, R: -3
Dzień dzisiejszy opiszę wieczorem, ale już czuję, że jest praktycznie ok. Po miesiącu przerwy szybko wszystko wraca do normy, ale i tak nie polecam ryzykować powrotu nałogu.
Od czasu tej jednej wpadki w zeszły poniedziałek dalej nie paląco. We wtorek, jak wyżej opisałem wszystko się wróciło w kwestii zamulenia, odmóżdżenia i lekkiego wyalienowania, w środę i czwartek już dużo lepiej, a od piątku wróciłem do samopoczucia sprzed tego poniedziałkowego lolka. Btw. godzina spoko fazki i trzy dni wracania do pełnej sprawności psychicznej i intelektualnej, no kurwa rewelacja. A jak paliłem dużo to nie mogłem rozkminić znajomych, którzy rzadziej jarali, bo właśnie mówili, że później kilka dni wracają do siebie. A ja "wtf ziąą? Zjebany jesteś czy co? Co ty sobie człowieku wkręcasz." Heh ale no cieszę się, że dołączyłem do tych 'zjebanych' :]
Fajny, kreatywny i maksymalnie wykorzystany weekendzik za mną. Jak to krótko i zwięźle opisać, żeby Wam tutaj nie pitolić 3 po 3 hmmm koncentracja, prawdziwa wkręta, pasja, zainteresowanie, parcie do przodu, poszukiwanie nowych możliwości, mobilizacja, brak barier, samorealizacja itp itd. Hehe coś mi to patetycznie wyszło, ale bez cienia przesady. Chcecie to poczuć? Krótko i na temat: nie palcie :)
Cześć czołem, dawno nie pisałem, bo mam pełno rzeczy na głowie, inna tematyka i na nią poświęcam czas.
Widzę, że ciągle jestem gdzieś w pewnej części drogi do zupełnego zaprzestania palenia. Odkąd pisałem ostatniego posta zapaliłem dwa razy. Raz wypadły bodajże 3 tygodnie bez palenia, później równo dwa. Są to jednorazowe epizody, jedno bacisko i koniec. Później nie pojawia się chęć palenia. Za jakiś czas znowu wpadnie kumpel z czymś, do tego zgra się ładna pogoda, ciepło, słońce i nie odmawiam. Jakieś takie chyba resztki przyzwyczajeń. Ani ta fazka specjalnie mi się niepodoba, bo standardowo jest godzinka fajnego klimatu, a później 2-3 wyplucia. Choć tyle, że przez dużo rzadsze palenie i bardzo dużą ilość sportu, wydaliłem chyba zaległości thc z ostatnich kilku lat i po prostu wyciszyłem i uspokoiłem zupełnie swoją psychikę. Ostatnio zajarałem w ten weekend i tym razem żadne syndromy dnia/dni następnych się nie pojawiły. O ile wcześniej opisywałem 2-3 dni wracania do pełnej kondycji, to teraz wstałem na następny dzień bez najmniejszych oznak, że paliłem.
Niby takie palenie (1-2x w miesiącu) to był kiedyś mój cel. Teraz jednak pełnej satysfakcji nie daje, bo wolałbym zamknąć ten temat w moim życiu zupełnie. No nic, zobaczy się co przyszłość przyniesie.
Inaczej teraz patrzy się na znajomych palących codziennie. Mój dobry kumpel, z którym zazwyczaj kopciłem jeszcze w czasach, gdy co chwilę dorzucało się coś do pieca. Ostatnio chyba przyjął na barki moją część palenia, bo kopci oporowo. Widać na nim jak na dłoni większość efektów chronicznego palenia, ale zawsze znajduje wytłumaczenie inne, niż że to przez jaranie. Póki co nadal żyje w świecie, w którym MJ jest jedną wielką zajebistością, lekiem, ambrozją. Ciekawe kiedy przekona się, że jest z deczka inaczej i odszuka np. to forum.. Bo teraz przekonać go, że jest inaczej na pewno mi się nie uda.. Ale wracając do tematu głównego. Mówi mi, że ostatnio upierdala się od paru buszków i siedzi później ciężko zamieciony.. To tłumaczę mu, że jak pali tak dużo to odkłada mu się to thc, że jest ten efekt odwrotnej tolerancji, że jak pali tyle to coraz częściej się będzie zamulał itp. Odpowiedź: 'ee no co Ty, przecież to co się odkłada nie jest już psychoaktywne, a kopie tak ziółko bo wiosna przyszła' aaaha no tak.. Zagadałem, czy nie czuje się źle z rozdupceniem dużej kasy w kilka dni i czy nie warto by pomyśleć, że się jest może uzależnionym i trzeba coś zmienić. Odpowiedź: 'eee, to że odbija się to na moim portfelu to nie wina palenia, tylko prawa w polsce' aaaaaha itp itd.. W każdym razie wielkie podziękowania dla twórców tego forum, bo właśnie wiele rzeczy można sobie uzmysłowić, poukładać w głowie i przez to szybciej podjąć decyzję o zmianie swojego życia na lepsze. A że lepsze jest bez palenia, albo z rzadkim =) to dla każdego kto podjął się abstynencji oczywista oczywistość. Pozdro
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach