Za namowa miodzia pisze pare slow na temat mojego klopotu..
Ogolnie kontakt z trawa mam juz od 6-7 lat...kiedys palilem duzo, zdarzalo sie ze nawet codziennie. Od grudnia zeszlego roku postanowilem wreszcie skonczyc z paleniem. Zaczalem chodzic na terapie indywidualna, ktorej zawdzieczam chyba najwiecej.
Niestety mimo tego mialem problemy z abstynencja, bo i na poczatku zdarzylo mi sie zapalic kilka razy, no a teraz w wakacje znowu powrocilem do nalogu. Nie byly to ciagi kilku czy kilkunastodniowe, nie mniej jedank zapalilem kilkanascie razy.
Dlaczego?
Na poczatku gdy wrocilem do domu na wakacje (studiuje) to jakos sie trzymalem i bylo calkiem ok. Mialem sporo zajec, obowiazkow, duzo czasu spedzalem z dziewczyna i wydawalo sie ze tak bedzie do konca. Co mnie zgubilo? Towarzystwo..moj najlepszy(tak mi sie wydawalo) przyjaciel nadal ostro jaral i jara do tej pory. Myslalem ze uda sie pogodzic przyjazn i moja probe niepalenia. Jak sie jednak okazalo i widze to wyraznie dzis, laczylo nas tylko palenie, a nie przyjazn. Z innymi znajomymi jakos potrafilem spedzac czas, jezdzic gdzies nad wode, odpoczywac, uprawiac sport itd. a z nim i reszta towarzystwa tylko palenie. No i po jakims czasie zapalilem raz, potem drugi, chcialem powiedziec rodzicom, dziewczynie (wie o moim problemie i mocno mnie wspiera, tak jak rodzice z reszta) jednak oszukiwalem sam siebie bo odwlekalem to, myslalem ze pojade na studia (tam nie mam towarzystwa do palenia, nie znam dilerow itd) i wtedy sobie z tym poradze. Jednak widze ze to bylo oszukiwanie samego siebie,bo kolejne razy zdarzaly sie i zdarzalyby sie jeszcze.
Jednak rodzice odkryli ze popalam znowu. Byli bardzo zalamani, moja dziewczyna ktorej powiedzialem tez, jednak mimo wszystko widze w tym pozytywy, bo zrobilem duzy krok do przodu.
Towarzystwo, a przede wszystkim mojego "przyjaciela" omijam z daleka i wreszcie zakonczylem ta toksyczna znajomosc. Co prawda on nigdy nie namawial, nawet nie proponowal, ale jednak stare schematy, przyzywczajenia, to wszystko wracalo :/ Teraz staram sie wiecej rozmawiac z rodzicami, z dziewczyna i przede wszystkim nie myslec o paleniu.
Po trzech tygodniach od ostatniego razu jest mi lzej i lepiej, bo zaczalem po raz kolejny od nowa z jeszcze wiekszym wsparciem ze strony dziewczyny i rodzicow, mam nadzieje ze to bedzie juz ostatni raz, bez powrotow. Ze swojej strony moge tylko doradzic ze jesli chcecie rzucic ziolo to musicie rzucic razem z nim towarzystwo i przyzwyczajenia z nim zwiazane, bo to tylko ciagnie w dol, w przeciwnym kierunku.. aha i polecam wszystkim terapie! na poczatku wydaje sie to krok trudny i radykalny ale uwierzcie mi, potrzebny! bo ja dzieki niej naprawde zmienilem swoje zycie przez te kilka miesiecy, pomimo tego wakacyjnego powrotu :/
Pozdrawiam i trzymam kciuki za wszystkich walczacych ze swoim problemem! :)
po pierwsze troszke sie wkurz bo napisalem posta i nie wiad skad bylem wylogow i poszedł sie je.....:):):)ale spoko musze jesczze raz mózdżyć heheh zdrowe dla głowy;);).teraz juz krótko chcialem napisac ze z tym towarzystwem jest tak ze to zalezy jak grupa jest uzaleziona tzn co innego jak palisz z nimi 3 lata a co innego niz 10 (mniej sprany beret wiadome) dobrym sposobem jest odbic od takiego towarzystwa choc w moim np przypadku bylem w sobote na imprezie i wiadome lolki ja odmówilem oczywiscie zastepując jednym piwkiem.reszta palila i wiem ze moge sie z nimi spotalkac za kazdym razem odmowie i wiem ze to uszanuja a nawet pochwala i nawet wpłyne na nich zeby tez nie palili.to wszytsko zalezy tak jak mowie od stazu palenia i uzaleznienia grupy.
Wiesz co, no moze kazdy ma troche inaczej :) ale ja tez kiedys tak myslalem i tez kiedys tak mialem.bo przed tym wakacyjnym powrotem nie palilem kilka miechow(gdy bylem na studiach) i tez mi sie zdarzylo odmowic. Problem wedlug mnie polega na tym ze jak juz utrzymujesz abstynencje i niby jest spoko odmowa zapalenia to dla Ciebie pryszcz no to myslisz sobie: przeciez juz tyle nie pale no to raz z ziomkami nie zaszkodzi co nie?poza tym to Twoje zajebiste ziomy, pochwalaja ze nie palisz i ze odmawiasz, ale zaloze sie ze jakbys ich poprosil o lolka to nie bylo by klopotu.
Wedlug mnie jednak najlepiej skonczyc z takim towarzystwem. Jesli Ty masz o czym gadac z takimi ludzmi to jeszcze to rozumiem, bo ja gdy przestalem palic to nagle sie nam skonczyly tematy do rozmowy..po prostu u kazdego jest inaczej. Ja wiem tyle ze czasami takie zostawianie za soba otwartych drzwi i kumpli ktorzy jaraja i przebywanie z nimi to wlansie takie otwarcie sobie podswiadomie furtki do palenia...u mnie tak bylo
Minał miesiąc od momentu kiedy zalozylem ten temat i prawie 2 miesiace od chwili kiedy ostatni raz palilem, wiec na swoj sposob sie ciesze :)
Co u mnie przez ten czas? Nadal nie rozmawiam ze starymi kumplami od trawki..z moim pseudo przyjacielem tez. Minelo tyle czasu odkad przestalem w ogole odzywac sie i pisac do niego, a on ze swojej strony tez nie kiwnal nawet palcem, nie spytal dlaczego sie nie odzywam, co sie stalo, czy sie obrazilem, kompletnie nic! Zero! Znalem kolesia 7lat, z nim byly pierwsze balety, pierwsze dziewczyny, pierwsze cpanie, no wszystko, "pol zycia" razem przeszlismy...a on nic, jakbysmy sie nie znali. Wiec widac jaki to przyjaciel..zaden przyjaciel tylko kumpel od fifki zeby sie miec z kim zrzucic..porazka :/ Teraz widze ze dobrze zrobilem konczac ta znajomosc.
Poza tym mialem 2 jakby proby, tez z moim dobrym kumplem tym razem ze studiow. Raz zapytal kiedy jaramy, odmowilem, a drugi raz totale zaskoczenie..koles wyjmuje worek i mi macha przed nosem..szok. Jednak jakos sobie poradzilem, pare min pozniej jak wyszedlem od niego zadzwonile do dziewczyny i to mni tylko utwierdzilo w tym ze dobrze zrobilem :)
Jak tak sobie patrze to bardzo mi pomogla zmiana klimatu, wyjazd na studia ponad rok temu (teraz bylbym na 2 roku ale znow jestem na pierwszym bo zmienilem uczelnie) bo nie znam tutaj dilerow, z ludzmi ktorzy pala raczej sie nie zadaje. Prowadze tutaj zupelnie inny tryb zycia niz w moim rodzinnym miescie. Tutaj musze sam o siebie zadbac, ugotowac sobie itd. Nie widze tego wszystkiego razem z paleniem..
Poznaje sie na nowej czuleni sporo nowych ludzi i widze ta zajawke na jaranie, juz jakies teksty o wiaderkach itd.smiac mi sie chce, czasami kolesie takim slangiem nawijaja i mysla ze nikt ich nie rozumie :D nawet ktos mnie sie pytal czy jaram i w sumie moglem nasciemniac..ale powiedzialem ze palile prawie 7 lat, ze zycie takie jest bez sensu, ze teraz nie pale i jest fajnie, to koles zrobil duze oczka i byl w szoku :) lepiej od razu zaznaczyc swoj stosunek do tego, bo po co potem niedomowienia itd.
Odkad jestem spowrotem we Wroc nadal chodze na terapie i mysle ze jest sporo do zrobienia jeszcze. Widze ze wlasnie tych cotygodniowych spotkan mi bardzo brakowalo, naprawde. Polecam wszystkim terapie, nawet jesli ktos uwaza ze juz sobie poradzil itd. to warto isc ten jeden raz, pogadac, sprobowac, przelamac sie. Ja wiem tylko ze bez tego napewno nie dalbym rady..a nie jest tak zle jak bylo:)
Trzymam kciuki i za wszystkich i sam za siebie bo pomimo ze nie pale i wydaje sie byc spoko, to jednak uzaleznionym sie juz jest na cale zycie...wiec trzeba uwazac. Pozdrawiam, Korek
No... a tak sam siebie chwalilem i bylem pewny sam siebie..niestety :/
Poleglem pare dni temu..w sumie to od rana byl tak dzien, zajebisty humor, no po prostu nic nie moglo go zepsuc i tak chyba podswiadomie chcialem go poprawic. Umowilem sie z kumplem ktory mi pare dni wczesniej proponowal ale odmowilem. Wiedzialem ze pewnie gdzies tam ma. Umowilismy sie u niego na piwko. Potem gadka itd itd i zapalilismy..
Od poczatku wmawialem sobie ze ja nie ide do niego po to zeby zapalic tylko tak po prostu pogadac na piwko. Jednak nalog jest przebiegly i gdzies tam w glowie otworzylem sobie furteczke do zapalenia..caly czas sie wachalem juz nawet w myslach sobie odmowilem jak wyjal worek, ale zapalilem :(
W sumie to zero fazy pozytywnej..kilka minut smiechu i od razu wkrety ze co ja powiem dziewczynie, ze zmarnowalem 2 miesiace trzezwosci...wyszedlem do domu po 40 minutach i potem tel do dziewczyny i sie wygadalem. Oczywiscie zalamka itd ale dostalem jeszcze jedna szanse.
Masakra...na drugi dzien taki kac moralny ze szok, w sumie dwa dni dola..u mnie i dziewczyny. Nadal nie wiem po co to zrobilem bo korzysci zero tylko tyle problemow, strata zaufania.. ale nie poddaje sie! Trzeba o siebie walczyc, nadal chodze na terapie i wierze ze dam rade :) ze wsparcie dziewczyny napewno :)
PS. nalog potrafi byc tak przebiegly..gdy juz czujesz sie pewnie, wydaje Ci sie ze jestes poukladany a on nagle zachodzi Cie od tylu..ja czasami mam wrazenie ze to nie ja zapalilem tylko jakis inny koles w mojej glowie..
Korek przede wszystkim gratulacje chłopie, że tyle wytrzymałeś!
Złamałeś sie Ok ... popełniłeś błąd Ok ... ale potrafisz się do tego przyznać i wyciągnąć konsekwencje. A to już połowa sukcesu. Mimo tych porażek idziesz dalej przed siebie. A przede wszystkim nie zrezygnowałeś z teraii..
Ja już nie mam szansy walczyć. Tyle razy wybaczała. Potem kolejne kłamstwa.
Przed wczoraj mój facet znów zapalił ... dzisiaj pewnie powtórka. Pieprzy głupoty, że się zmieni jak pójdziemy na swoje. A klucze od mieszkania mamy dostać od listopada.
Ja nie wierze, że się zmieni. Wielce gada, że nie chce się spotykac z koelgami ale następnego dnia znów to robi. Dzisiaj też ta sama ściemka ... wróce do domu pogram i pojde spać ... Gówno prawda jakie pogram?
No chyba że ze mną w ciuciu babke ... to niech to sobie graniem nazywa.
Odkąd jestem na forum i po rozmowe u terapeuty zmieniłam do niego nastawienie chociaz nie było łatwo. Jestem bardziej stanowcza już choćby w tonie głosu gdy z nim gadam.
Mówie mu otwarcie, że oboje wiemy ze ma problem z paleniem i że sam sobie nie poradzi. Ze potrzebuje pomocy. A on co na to ?? A no to że wlaśnie sam da rade! Co za pieprzenie o Chopinie.
A gdy mu powiedziałam, że skoro chce to rzucic i sam zdaje sobie sprawę z tego, że z nałogiem rzuca się kumpli to stwierdził, że to nie takie łatwe. Nie wspominając juz o telefonie ... wpadł w furie gdy się spytałam czy usunie.
Od kiedy jestem na forum to wciąż go obserwuje. Zaczynaja opadać mi te klapki, które ciągle przysłaniały mi rzeczywistość.
Korek nawet nie wiesz jak strasznie zazdroszcze Twojej dziewczynie, że ma takiego faceta jak Ty, który walczy.
Ja juz straciłam wiare we wszsytko. Nie radze sobie z niczym. Wiem, że powinnam odejść ... ale ciężko odchodzi się od kogoś kogo tak strasznie się kocha ... z kim miało sie plany i marzenia.
Ja przegralam i o tym wiem. Ale Ty się nie poddawaj! trzymam kciuki opisz jak samopoczucie
Co do tego czy moja dziewczyna jest szczesciara, to nie wiem. Chyba to takie szczescie w nieszczesciu bo nalog to nic fajnego, ale tak jak mowisz, chce walczyc i sie staram. Dla siebie, dla niej. Problemem jest odleglosc, ktora nas dzieli na codzien, jednak staramy sie dawac rade.
Ostatnio jestem strasznie zabiegany i nie mam czasu sie porzadnie rozpisac..powiem tylko ze wszystko u mnie ok i trzymam sie calkiem niezle. Pozdrawiam wszystkich walczacych i trzymam kciuki!
Trzymam sie :) chociaz ostatnio jakies spiec z dziewczyna, srednie nastroje. Chociaz nauczylem sie juz chyba tym tak nie przejmowac i nie szukac wyjsca a dragach..chyba. Trzeba sie pilnowac i tyle. Dzisiaj siedze sam na mieszkaniu no i nudy..dziewczyna 200km dalej, idzie gdzies na impreze, a ja sobie siedze. No coz, obejrzy sie film i spac. Trzymajcie sie wszyscy!
Dawno mnie tu nie było :) od wakacyjnych powrotó mineło już w sumie 10 miesięcy i... trzymam się. Co prawda w ciągu tego czasu zapaliłem 2-3 razy zioło, ale uznaje to za jednorazowe wpadki i się nie poddaje. Cały czas uczęszczam do miodzia na terapie i to mi chyba daje najwięcej siły.
Ponadto widzę postęp w relacjach, szczególnie z rodzicami, znów mi ufaja, znów się dogadujemy i teraz widzę że warto o to walczyć. Podobnie jest z hobby i zainteresowaniami, staram się rozwijać i iść w pewnym kierunku.
Przede mną kolejne wakacje i mam nadzieję że te będą na czysto, ba, muszą być. Mam za wiele do stracenia. W wakacje na terapie chodził nie będę, bo wracam do rodzinnej miejscowości, no i tam czeka sporo wiecej zagrożeń niż tutaj we Wrocławiu. Więc mam nadzieję w trudnych chwilach znów znaleźć tutaj wsparcie.
No cóż, najwyższy chyba czas wrócić na to forum, niestety.
Tak jak pisałem, 10 miesięcy przerwy a nawet więcej bo w sumie był to rok. No i znowu wróciłem do jarania...
Zaczęło się generalnie od niezdanego egzaminu z fizjologii. W poprzednim semestrze miałem naprawde dobre stopnie i starałem się o stypendium, wszystko szło elegancko aż do wspomnianego egzaminu. Gościu na ustnym oblał całą naszą czwórkę i wiele innych osób w sumie nie wiemy dlaczego, chyba po prostu miał taki kaprys. Na drugim terminie niestety było podobnie, a mówię szczerze - uczyłem się naprawdę dużo.
Po porażce przy drugim terminie stwierdziłem że mam wszystko w dupie i muszę zajarać. Wpadłem na ten genialny pomysł i jak pomyślałem - tak zrobiłem. Na dodatek namówiłem moją dziewczynę i zajaraliśmy razem (sic!).
Generalnie potoczyło się to tak że zacząłem sobie od czasu do czasu popalać i stwierdziłem że tym razem napewno będę to kontrolował. No i tak to sobie kontrolowałem że zacząłem palić coraz częściej. W między czasie moja dziewczyna zaliczyła bad tripa (ataki paniki, duszności itp. po paleniu) po tej akcji był stop na dwa tygodnie, a potem znowu powrót i znowu wciągnięcie mojej dziewczyny w to wszystko.
Doszło nawet do tego że wmówiłem jej że będę palił od czasu do czasu i poszliśmy na układ że o wszystkim jej będę mówił i nie będzie problemu. Nie minęło parę dni jak zacząłem jarać po kryjomu itp.
Na dzień dzisiejszy podjąłem decyzję o nie paleniu. W końcu zrobiłem to co powinienem zrobić - pokasowałem numery do nowych kolesi od trwaki, powyrzucałem wszystkie lufki, bletki itd. Dziś mam też pierwszy dzień abstynencji po kilkudniowym ciągu. Mam nadzieję że wytrwam jak najdłużej.
Całą sytuację opisałem dość pobierznie, bo chcąc wchodzić w szczegóły napisałbym pewnie jakieś krótkie opowiadanie ;-) o reszcie okoliczoności pewnie wspomnę gdzieś niebawem.
W każdym razie cieszę się że wróciłem na forum i ma nadzieję że będzie to jedna z wielu rzeczy które będą mi towarzyszyć w najbliższym czasie w trzeźwości.
Dobrze, że wróciłeś na forum.
Kolejna próba, w której sam sobie udowodniłeś, że nie da się kontrolować jarania i palić tylko troszkę i czasami :-)
Nawrót człowiek buduje sobie wcześniej, to właściwość naszej choroby, że raz na jakiś czas pod wpływem różnych bodźców mogą się znowu uruchomić mechanizmy obronne uzależnienia i zaczyna działać uzależnieniowy sposób myślenia. Rzecz w tym żeby się nauczyć takie sygnały w odpowiednim czasie rozpoznawać kiedy nasz mózg zaczyna działać w sposób skrzywiony i się nie dać w tym momencie, zwrócić się po pomoc zanim nawrót nastąpi.
Czasami bywa, że trudno, stało się. Jak Cię następnym razem będzie brała chcica, żeby zapalić i zaczniesz coś sobie kombinować lepiej napisz na forum :-)
A i myślę, że dowiedziałeś się podczas tego ciągu czegoś o sobie - że siebie samego oszukać się nie da :-) a nawet jak się czasem uda to zazwyczaj nic dobrego z tego nie wynika.
Z jakiegoś powodu tu jesteś i z jakiegoś powodu postanowiłeś, że nie chcesz palić i chcesz świadomie żyć.
No powrót był konieczny, ze względu na to że na chwilę obecną ciężko mi zerwać z paleniem, a kasując numery, wyrzucając cały sprzęt itd. i między innymi pisząc na forum w pewien sposób oddalam od siebie cały ten klimat i staram się dbać o siebie. No i jest tak jak mówisz, jarania nie da się kontrolować..
Co do nawrotu to żałuję tylko że tak późno zdalem sobie z tego wszystkie sprawę, że znowu jaram na potęgę. Bo w między czasie zawaliłem jeden przedmiot na uczelni i przepaliłem sporo kasy którą miałem odłożyć na wakacje, popsułem relacje z dziewczyną i wiele innych wydawałoby się drobnostek ,które na trzeźwo wiele dla mnie znaczyły. No i ogolnie po prostu zapomniałem że będę uzależniony do końca życia, a tak długa przerwa uśpiła moją czujność.
Jeśli chodzi o powody do rzucania to jest ich parę, tylko tak jak mówie, emocje podpowiadają mi żeby jarać i się nie przejmować bo nie jest tak źle i mogę sobie jeszcze poćpać, a umysł mówi że to najwyższy czas żeby przestać. Najgorsze jest to że w czasie tego nawrotu odnowiłem wszystkie kontakty związane z paleniem, wydeptałem stare ścieżki na nowo. Na chwilę obecną jestem na studiach ale na wakacje wracam do siebie do domu i tam właśnie mam starych kumpli od jarania, z którymi odnowiłem znajomości i jarałem będąc ostatni raz w domu. Porażka.
W każdym razie staram się zebrać jak najwięcej siły teraz będąc poza domem i pojechać do siebie zmotywowanym i będąc na tyle silnym na ile będę mógł.
U mnie po czterech latach niepalenia sobie raz zajarałam, skończyło się jaraniem przez prawie rok, na koniec z wiadrami. Potem kilka wpadek, teraz nie palę prawie 3 lata. I nie chcę, szkoda mi do tej pory wypracowanej stabilności.
Też dostrzegasz, że paląc pewne ważne dla Ciebie rzeczy tracisz.
Piszesz, że znowu jarasz na potęgę, ale nie straciłeś samokrytyki i widzisz że to co robisz nie jest dla Ciebie dobre. Chyba nie ma sensu zostawianie rzucania tego na jutro ;-)
Istnieje takie niebezpieczeństwo, że któregoś dnia możesz znowu zacząć myśleć, że przecież wcale nie jesteś uzależniony, nic takiego nie robisz i tylko palisz sobie i przecież wszyscy palą. Jak mój facet(przez to nie jesteśmy razem), zaczyna dzień od gibona, jara już ze 20 lat, nie jest zdolny stworzyć żadnych normalnych relacji z otoczeniem , wini wszystkich za swoje problemy, nigdzie nie może znaleźć sobie miejsca , ale nie ma w sobie nawet minimum samokrytyki i zerowy kontakt ze sobą samym i zdolność samoobserwacji, że nie jest w stanie nawet dostrzec faktu, że jest uzależniony. Jaranie osłabia wolę.
Widzisz sam, że to droga donikąd. Twój wewnętrzny zdrowy stan jest "nie palę" :-)
Potraktuj to jako nawrót choroby, teraz wracasz znowu do zdrowego stanu umysłu. I masz nowe doświadczenie. Tym razem wyzwalaczem było niezdanie egzaminów. Może następnym razem jak Ci się przydarzy jakaś sytuacja, w której nie będziesz widział rozwiązania, poczekasz dłużej i zastanowisz się nad jakimś lepszym wyjściem. Dobrym dla Ciebie. (Postawa "na złość dziadkowi odmrożę sobie uszy" nic nie załatwia).
Pamiętaj, że nawrót może też się zdarzyć kiedy z pozoru nic się nie dzieje i wszystko idzie dobrze.Kiedy czujność jest uśpiona bo tak długo jest wszystko w porządku. Wtedy pojawia się głupia myśl, co by było gdyby sobie tak zapalić. A jak pierwszym razem nic się nie dzieje to za miesiąc znowu, potem już co tydzień i potem znowu jedziesz codziennie. To typowe. Ale czasami zdarza nam się zapominać, że to tak działa. Więc głupia ochota po dłuższym czasie to znak, że jednak coś się dzieje, jakiś rozłam w środku mimo, że z pozoru jest wszystko w porządku. I że to czas kiedy należy intensywniej zająć się sobą i odnowić kontakt ze sobą samym. Poszukać autentycznych sytuacji kiedy mi dobrze ze sobą, zadbać o siebie.
No i jeszcze, lepiej unikać alku, bo jak na pijącej imprezie ktoś przyjdzie z zielskiem to raczej mało prawdopodobne, że pijany mózg będzie miał jeszcze tyle siły żeby odmówić.
Uzależnienie to określony mechanizm, substancja nie jest ważna. Jeśli zamiast jarania zaczynasz codziennie ciągnąć browary po to żeby wywołać określony stan w psychice to też jest to chorobliwe. Ja w ten sposób wpadłam w alkoholizm i teraz mam 2 problemy :-), więc nie pije i nie palę. Ale wiem, że jakakolwiek by to nie była substancja, mechanizm jest ten sam.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach