jak człowiek rozumie jest mu łatwiej zaakceptować pewne rzeczy, bynajmniej tak mi się wydaje...
a niestety mnie z tym człowiekiem łączy nie tylko synek, ale także długi, które spędzają mi sen z powiek.
Chciałabym mieć czyste konto i zacząć od nowa, tylko dlaczego tylko ja mam płacić za jego błędy. On jako facet zarobi 4 razy tyle co ja, ma nagraną pracę za granicą tylko jechać, ja z młodym wyjechać nie mogę... Czekam na pracę, ma być po świętach, wtedy coś się ruszy, co nie znaczy, że pozbędę się długów, bo są one tak duże, że sama przez 10lat ich nie spłacę.
Uważam, że mam prawo go cisnąć o kasę, w tej chwili nie mamy od niego ani złotówki, a raty kredytów to ponad 1000zł miesięcznie plus inne zadłużenia...
Jestem totalnie zrezygnowana i może to nie normalne (a raczej na pewno) ale moje dziecko mi wcale siły nie daje, wiem, że mam dla kogo się starać itd. ale to w żaden sposób mi nie pomaga:( |