Marihuana nie uzaleznia fizycznie praktycznie wcale, wiec najlepiej rzucic z dnia na dzien, od razu. Takie zmniejszanie dawek to tylko oszukiwanie siebie zeby zapalic sobie ten "ostatni raz".
Więc rzucaj i pisz co u Ciebie, jak sobie radzisz :) trzymam kciuki!
tak myślałam...to nie chodzi o mnie,a o mojego męża,dał się ostatnio namówić na wizytkę u psychologa i rzekomo ten mu powiedział,że nie ma przestać palić z dnia na dzień,bo to za duży szok dla organizmu i w ogóle...niby się dogadali,że mąż przez jakiś czas ograniczy się do zapalenia 2 razy w tygodniu ( ogólnie to palił codziennie ), a potem z czasem rzuci zupełnie...do końca w to nie wierzę,stąd moje poprzednie pytanie...od 3 tygodni mu się udaje,no może z małą potyczką,kiedy zapalił o jeden raz więcej...pali tylko w weekend wieczorem...zastanawiam się co z tego wszystkiego wyniknie dalej..czy nie będzie tak,że któregoś dnia znów zacznie palić codziennie..ech,strasznie to wszystko trudne,próbuję już od 1,5 roku jakoś go od tego odciągnąć,truuuuuudno jest
Nie wierzę żeby psychiatra zalecał ograniczanie przed rzuceniem,chyba,ze to jakiś konował.Ale sądze,że to raczej mężuś Ci ściemnia i czaruje po to żeby sobie pojarać chociaż w weekend i na bank też pali za Twoimi plecami.
THC to bardzo zdradliwa substancja i ludzie którzy rzucili po paru miesiącach czy nawet latach postanowili,że sobie tylko raz zapalą,by przypomnieć sobie stare czasy często wracają do nałogu i znowu jarają na potęge.Ograniczenie nic nie daje,tylko odstawienie całkowite i to od razu!!!
MarianieChwaście, ja też w to nie wierzę i od razu mi się to wydało kłamstwem...ale cieszy mnie to ,że chociaż on pali mniej...właśnie...mniej...więcej...ja nie mam pojęcia ile to jest mało,a ile dużo..mój mąż pali od 16 roku życia,a ma dziś 32 lata..z początku palił mało,od czasu do czasu, a od 3 lat pali codziennie wieczorami,ile wypala?-tego nie wiem,mówił kiedyś,że gram starcza mu na 2,3 dni..co do palenia za moimi plecami,jak napisałeś to powiedziałabym,że raczej tego nie robi,w pracy nie pali,a po pracy siedzi w domu i wiem,że nie pali,bo widzę przecież..ja mam taki wstręt do zapachu marihuany,ze poznam go na kilometr,a i po mężu zawsze poznam kiedy jest ujarany,nawet wtedy jak próbował mnie oszukiwać,że nie pali i lał do oczu krople..ale oczy to nie wszystko,znam go przecież na wylot i widzę po mimice twarzy,po sposobie mówienia,to się robi zupełnie inny facet..oczywiście on twierdzi,że nie jest uzależniony,ale ja wiem swoje...a właściwie to on raz mówi tak,raz zupełnie coś innego,jedno drugiemu przeczy,bo parę razy się przyznał,że ma z tym kłopot,a kolejnego dnia awantura,że się czepiam o nic,bo to żaden problem i takie tam...ale nie wiem czy on kiedykolwiek z tym skończy tak naprawdę..oczywiście obiecał,że jak się dzidziuś urodzi to szlaban...syn ma 7 miesięcy i ogólnie rzecz biorąc mąż siedzi w tym dalej..skoro mały go nie zmotywował do rzucenia to nie wiem co może go zmotywować...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach