Mam 38 lat i palę od 18 roku życia. Sam nie wiem kiedy palenie okazjonalne przerodziło się w nałóg, teraz to nie ważne, ważne, że chcę przestać. To forum to prezent od losu i Jednocześnie źródło przygnębienia. Czytając wasze historie uświadomiłem sobie jakie to bagno. Niewielu z Was udało się utrzymać abstynencję, nawet tym z mniejszym stażem. Jakie szanse ma człowiek, któremu marihuana towarzyszyła przez większość życia? Ostatnie kilka lat to życie w matriksie, przykryte doskonale pozorami normalności. 22.01.2016 roku po lekturze wątku mastika usiadłem przed komputerem i zacząłem pisać. Wylało się ze mnie........ dosłownie wylało. Pisały palce, pisała podświadomość, płakałem. Tekst przeczytałem na drugi dzień. Wyrzuciłem z siebie całą nienawiść do marihuany. Nie palę 4 dni i nienawiść do MJ tężeje. Chciałem napisać publicznie - NIENAWIDZĘ CIĘ SZMATO, K......O, WYWŁOKO, NIENAWIDZĘ!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!
NIGDY JUŻ NIE ZASZCZYCĘ CIĘ SWOJĄ UWAGĄ.
I jednocześnie wiem, że mam małe szanse na zwycięstwo, bo tak mówi statystyka, tak mówią historie ludzi. Będę walczył, będę pisał. Dziękuję wam za to forum.
Nie palę i aż do dzisiaj, mimo oczywistych doświadczeń wielu uzależnionych, wydawało mi się, że pójdzie łatwo. Spotkałem dzisiaj w pracy kolegę, z którym jeżdżę na kilkudniowe rowerowe wycieczki z sakwami, jeżdżę i palę. Jeżdżenie rowerem, chodzenie po górach po miejscach bezludnych (z zapasem marihuany), jest moją życiową pasją Spojrzałem w jego czerwone oczy i wtedy....Jezusie. Jak mi się zachciało. Zaproponował mi, odmówiłem ale od tego momentu pojawiła się myśl - "raz nie zawsze". Ciśnienie jak cholera. I wiecie co, gdyby zaproponował jeszcze raz, gdyby kiwnął palcem, było by pozamiatane. Jestem abstynentem przez przypadek, okoliczności sprzyjają. Teraz siedzę w domu z dziećmi, żoną, jestem szczęśliwy. Mało brakowało a jeszcze siedział bym w samochodzie, smażył i wymyślał kłamstewka dla żony.
Konkretny staż palenia za Toba. Też ide taka sciezka jak Ty, prawie równo wystartowaliśmy :D A mi sie wydaje ze masz wlasnie duze szanse, nie piszesz nic o problemach z motywacja, koncentracja to znaczy ze masz dobra psychike, kolejna sprzyjajaca jak dla mnie wiadomosc to taka ze spedzales czas z paleniem aktywnie, a nie siedzenie w 4 scianach i zamula tak jak to u mnie bylo. Oj człowieku skad ja znam te pokusy, to jest właśnie najgorsze, znajomy który cos ma na wyciagniecie reki.. Dobry z niego kumpel skoro uszanowal Twoja decyzje i nie uzyl magicznego ,,ze mna nie zajarasz". Brawo dla Ciebie ze udalo Ci sie odmowic !:D Ciesz sie ze jestes abstynentem i nie wracaj do tego, pozniej napewno zalowalbys i to bardzo ze zaprzepasciles sytuacje w ktorej mogles sie z tego uwolnic. Swoja droga najwyzszy juz czas 20 lat w tym syfie.. Ja tez mialem wczoraj pokuse, ale chyba zdrowy rozsadek i Pan Bóg czuwał nade mna. Jakos o 2 w nocy leze i nie moge zasnac przyszly mysli o MJ i skojarzenie ze tydzien temu wyrzucilem na polu w pewnym miejscu dwa niedopalone czysciochy, a ze snieg stopnial to napewno sie odkryly i poszedlem mysle sobie a co, szukalem kilkanascie minut az w koncu znalazlem i czuje zapach no to szybko do domu na kaloryfer troche sie podsuszylo wysypalem wszystko wzialem ta jedna stara spalona bletka jakos zakrecilem, skleilem tasma. Chwila zawachania spalic czy nie.. W koncu biore zapalka i odpalam bylo to bardzo kiepsko zrobione to tez zaciagnalem sie papierem! Jakie tu bylo moje szczescie. Nagle nawiedzila mnie taka mysl. Czlowieku kto normalny o tej godzinie poszedlby gdzies na pole szukac w lisciach i trawie niedopalonego lola. W tym momencie odpalilem kolejna zapalke podpalilem calosc zdeptalem tak zebym juz tego za chiny nie znalazl i postanowilem sobie zeby robic takie rzeczy w zyciu z ktorych beda zadowoleni moi bliscy, osoby ktore cos dla mnie znacza, na ktorych mi zalezy, a nie ziomki od lufki zeby mu opowiedziec jaka to zajebista akcje mialem na glodzie i sie mi pofarcilo ze znalazlem stuff.
Minęło naście dni abstynencji. Dotychczas czułem jakiś rodzaj euforii, czułem dumę z siebie. Teraz czuję...zmęczenie. Nie mam jakiegoś ogromnego ciśnienia, jednak cały czas wisi nade mną ochota, jestem przygnębiony. Na początku byłem zafascynowany, jak skuteczniej mogę działać. Na prawdę dziwię się sobie jak mogłem jarać i ogarniać rzeczy, którymi się zajmuję. Teraz dopiero zaczęły wychodzić trupy z szafy, entuzjazm się skończył a w tyle głowy mam jaranie. Możecie mi napisać po ilu miesiącach znika regularne ssanie.
Mi już 14 miesiąc mija jest, czuje się lepiej, nie mysle o narkotykach, najgorsze jest jak glowa zaczyna bolec i wszystko zaczyna mnie denerwować i nie daje sobie z tym rady, głupie rzeczy, jak ktoś kaszle, albo słucham czy nikt nie mlaszcze xd wydaje się głupie ale pewnie inni tez mieli podobnie, w tym stanie zdenerwowania tylko chodza myśli w glowie żeby komus dowalic bez powodu albo przypomni się cos z przeszlosci i za to się odegrać, chociaż ta osoba nawet o tym nie pamięta. Pozdrawiam i Zycze każdemu wytrwalosci w abstynencji.
Wytrwaj!!!! Mój mąż palił od szkoły średniej, też kilkanaście lat, od miesiąca nie pali.
Chodzi na terapie, chodź na początku zupełnie nie widział problemu. W domu przeżywałam horror. Piszesz, że masz rodzinę, żonę, dziecko. Dla nich to prawdziwa katorga. Pewnie kawał czasu tego "przepalonego", Ty, Twoja żona i dziecko/i chcielibyście wyrzucić z życiorysu. Niestety się nie da. Ale masz wpływ na przyszłość!!!
Walcz z tym g...em. Bo warto być trzeźwym dla siebie i dla rodziny.
Oby Ci się udało stary!
To po jakim czasie przestaje się myśleć o głodzie pewnie zależy od osobowości.Ja teraz nie palę ok 4-5 lat i fakt że czasem wspominam stare czasy ale nie mam myśli żeby zapalić i nie kłopocze mnie to,po prostu zapomniałem o tym. Pamiętam że wytrzymałem rok abstynencji i zapisałem się na terapię uzależnień ale moje problemy raczej miały inne podłoże. Pamiętam że miesiąc nie spałem,po miesiącu poszedłem do pracy i wtedy zacząłem normalnie funkcjonować.Dlatego polecam w miarę możliwości funkcjonować na 100% nie ograniczając się ale omijając pokusy palenia no i jakiś wysiłek na wymęczenie.
Od 22 nadal jestem trzeźwy. Nie ruszyłem zioła, choć z tyłu głowy pojawiają się myśli tematyczne. Fantastyczne jest to, że przez ten krótki czas załatwiłem więcej rzeczy, niż w ostatnim półroczu. Telefony których bałem się wykonać, rozmowy przed którymi uciekałem, aktywności których nie podejmowałem. Wszystkich tych rzeczy nie robiłem, ponieważ MJ sprawiała, że zwykłe sprawy stawały się trudne, straszne, nieprzyjemne. Generalnie czuję się dobrze, miewam myśli o zapaleniu, ale one nie dadzą rady złamać mojej abstynencji. Mam bardzo ciężkie sny, często się budzę ale to też normalne. Słowem daję radę.
Żeby nie było zbyt pięknie na horyzoncie pojawiły się czarne chmury. W sobotę moja piękna żona ma urodziny na które przychodzą ludzie z którymi łączą mnie wspaniałe chwile, wszyscy palą. Czuję niepokój a myśli o kontrolowanym paleniu nabierają mocy. Za tydzień umówiłem się z przyjaciółmi na weekendowy wypad pod namiot, towarzystwo pijące. Tu się mniej boje bo tylko ja mógłbym coś załatwić. Pisząc to zaczynam czuć się nieszczęśliwy. Nie mogę powiedzieć żonie, że nie chcę gości, zresztą takich sytuacji w życiu będzie więcej a ja naprawdę kocham tych ludzi. Na myśl, że mógłbym odmówić włóczenia się po lesie dostaje depresji.
Postanowiłem od jutra systematyczny trening mentalny, będę wyobrażał sobie ze szczegółami sytuacje w której się znajdę, oraz siebie, odmawiającego na 1000 sposobów. Będę wyobrażał sobie zapach gandzi i jednocześnie spokój, gdy mówię " Hej koledzy, nie palę". Co o tym myślicie? Chyba naprawdę zaczynam się bać! Czy ktoś ma na to jakiś sposób? Ktoś z Was był w podobnej sytuacji?
Cześć Szczepan
Mam 37 lat i paliłem od 18 roku życia codziennie bez przerw przez 17 lat. Teraz nie palę już ponad dwa lata i tak jak Ty uważam, że to forum to dar od losu. Też wydawało mi się, że nie mam prawie żadnych szans na odstawienie. Tym syfem było zdeterminowane całe moje życie, nie pamiętałem jak to było kiedy jeszcze nie paliłem, nie znałem innego życia, więc jak się miałem z tego uwolnić? Ostatnie lata przed odstawieniem u mnie też było " jak w matriksie" nie byłem w stanie funkcjonować, jaranie wieczorem i rano, minimum pracy żeby było za co jarać, ciągły dół i na smutki jedyne lekarstwo, jaranie. W końcu przyszedł taki dzień,
że trafiłem na to forum i zacząłem detoks. Pierwsze dwa tygodnie prawie nie spałem, czasem dwie trzy godziny, czasem w ogóle. Po tym okresie zacząłem już normalnie sypiać i co ciekawe zacząłem mieć sny, co prawda też "ciężkie" i mocno pokręcone, ale gdy jarałem byłem ich praktycznie pozbawiony lub nic nie pamiętałem, sam nie wiem.
Podobnie jak Ty przez pierwsze tygodnie czułem dumę,że nie palę ale to minęło.
Jak widzisz wiele podobieństw jest miedzy nami.
Gdy czytałem Twój temat szczerze się bałem, że w kolejnym poście napiszesz, że zajarałeś, a to najgorsze co mógłbyś zrobić, dostałeś szansę, włóż całą energię w to aby jej nie zmarnować, bo drugiej takiej już nie będzie. Na szczęście nie zajarałeś, szczerze gratuluję, bo wiem jakie to trudne.
Pytasz " po ilu miesiącach znika regularne ssanie". U mnie to wyglądało tak:
Ciśnienie miałem przez około 3-4 pierwsze miesiące i myślę, że to był najbardziej niebezpieczny dla mnie okres, ale z czasem rozeszło się po kościach, ciśnienia stały się słabe i w końcu minęły całkowicie. Po pół roku było już naprawdę dobrze.
Wytrzymaj te pierwsze kilka miesięcy, potem będzie z górki. Jak jakiś kumpel będzie Cię namawiał, odmów krótko, a jak będzie nalegał, zjeb go jak psa, to nie są żarty, tu chodzi o Twoje życie, pamiętaj o tym.
Masz żonę i dziecko, to są NAJWAŻNIEJSZE powody, dla których powinieneś rzucić jaranie.
Ja się ożeniłem z Mary Jane, rozstałem się z nią i teraz mam 37 lat, jestem sam z górą problemów i boję się ze tak już zostanie. Jak widzisz Twoja sytuacja nie jest taka zła, a szanse na skończenie z jarańskiem nie są takie małe jak "mówi statystyka".
Choć z początku nie za bardzo mi się chciało, postanowiłem napisać posta do Twojego tematu, bo uznałem, że to Ci pomoże w walce z nałogiem i okazało się, że pomogło to też mi bo mogłem podzielić się trochę moją historią i poczułem się lepiej. Mam nadzieję, że nie pękniesz.
Pozdrawiam i życzę wszystkiego dobrego.
Ja bym na Twoim miejscu odpuścił taki trening mentalny, bo napompujesz bańke i ona może w pewnym momencie pęknąć. Po prostu staraj się trzymać z dala, zero kontaktuj z osobami i miejscami gdzie się pali. Nastaw się, że będą trudne chwile i opracuj sobie jakieś rozwiązanie wtedy (np. pokusa zapalenia - modlę się, albo czytam książkę itd.)
mam koleżankę, która pali i przez którą wiele osób zaczęło palić! paliła prawie 15 lat jak smok, a ostatnio długo się nie widzieliśmy, i na spotkaniu klasowym oznajmiła, że nie pali już 11 miesiąc. nikt w to nie mógł uwierzyć!
jeżeli jej się udało to i Tobie się pewnie uda!!! wszystko jest możliwe, jeśli ma się odpowiednią tylko motywację! :)
Mnie najbardziej martwiło,ze podczas rzucanie palenia przytyje a szczerze mówiąc do najszczuplejszych nie należę.Nie powiem coś mnie czasami trafia jak znajomi w towarzystwie palą ale postanowiłem się nie przełamać.Zrobiłem sobie na start badanie DNA genetic lab aby wiedzieć jak mogę zacząć ćwiczyć (osłabione serce oraz słaba wydajność płuc) oraz jak się zdrowo odzywiać.Jak na razie trwam w postanowieniu 2 miesiąc oby tak dalej.Trzymam za Was wszystkich kciuki.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach