Mam 27 lat, palę nałogowo od około 8, w zasadzie bez dłuższych przerw. W wieku 19 lat w moim życiu się trochę hmmm - delikatnie mówiąc namieszało. Wtedy też pierwszy raz zapaliłem, bo było fajnie, bo miałem po tym dobry humor, bo nie myślałem o swoich problemach, bo miałem miliony genialnych pomysłów jak zarobić dużo pieniędzy, bo wszyscy moi znajomi palili (i dalej palą) Powodów było mnóstwo.
Do 2006 roku wydawało mi się, że panuję nad sytuacją a nawet się cieszyłem, że palę. Byłem przekonany o tym, że jestem "zajebisty'" dzięki innemu stanowi umysłu i wszystko co osiągnąłem zawdzięczam umiejętności niestandardowego myślenia. Faktycznie wtedy miałem dobre perspektywy na przyszłość... Wtedy też zacząłem przeginać z paleniem i to ostro. Zielsko uśpiło moją czujność, spowodowało że nie brałem na poważnie ostrzeżeń, które życie mi podsuwało i skończyło się tym, że znów w moim życiu "się namieszało". Ewidentnie przestałem panować nad nałogiem.
W 2007 rzuciłem palenie na jakieś 3-4 miesiące, znalazłem dziewczynę, dostałem dobrze płatną pracę - zacząłem się wylizywać z ran z 2006 roku. Znów moja przyszłość wydawała się być świetlana. Historia niestety lubi się powtarzać... Oczywiście wróciłem do nałogu, ale wydawało mi się, że nad tym panuje. Szybko przeszedłem na własną działalność gospodarczą i do końca 2010 roku miałem "tłuste lata". Znów wydawało mi się, że jestem tym kim jestem i mam to co mam dzięki temu, że pale i że palenie jest cool. Ale tym razem było już inaczej. Euforia po paleniu trwała co raz krócej, co raz częściej miałem wyrzutu sumienia, moje IQ sukcesywnie spadało, zacząłem się alienować od ludzi i co najgorsze straciłem motywację do zarabiania pieniędzy, czyli czegoś co mnie od zawsze motywowało do tego aby wstać z łóżka. Nasilały się też problemy natury psychicznej, których początki miały od 19 roku życia i z którymi się do dziś nie uporałem.
Cały 2011 rok to jakaś masakra - równie dobrze mogę go wykreślić ze swojego życiorysu. Dałem ciała na całej linii, po tłustych wcześniejszych latach osiadłem na laurach co skończyło się długami. Całymi dniami nic nie robiłem oprócz palenia i marzenia o górach złota. Ale prawda jest taka, że nie robiłem nic aby realizować założone cele, zależalo mi tylko na tym aby się ujarać i marzyć dalej. Do niczego się nie mogłem ogarnąć, całymi dniami siedziałem w domu i mimo, że wiedziałem że muszę się wziąć do roboty bo rachunki same się nie opłacą, to nie robiłem nic oprócz jarania!
Ale już tak dłużej nie mogę i nie chcę żyć... Ostatnio znów los się do mnie uśmiechnął - dostałem dobrze płatną pracę, do której mam predyspozycje i która kiedyś dawałaby mi dużo satysfakcji ale przez zioło nie jestem tym samym człowiekiem którym byłem kiedyś i boję się, że znów spieprzę sprawę..
Wszyscy mi mówią, że mam więcej szczęścia niż rozumu.. I tak chyba rzeczywiście jest, ale czuje wewnątrz, że jeżeli po raz trzeci popełnię te same błędy to kolejnych szans już nie będzie.
Dziś wyrzuciłem wszystkie lufki, nie palę od wczoraj. Trzymajcie kciuki, postaram się od czasu do czasu dawać znać jak mi idzie abstynencja.
Witaj
Mądra decyzja, dobrze ze w końcu zauważyłem że palenie nie daje Ci nic, wszystko to tylko iluzja, która daje fałszywy obraz szczęścia i otępia logiczne myślenie. Musisz tylko wytrwać w swoim postanowieniu, to jest teraz Twoj cel ;) w razie problemów pisz na forum co się dzieje a na pewno uzyskasz pomoc
3maj sie i dawaj znać co u Ciebie
Nie jestem z siebie zadowolony... nałóg znów wygrał.
Moim problemem jest to, że mam zbyt wiele okazji na zapalenie. Aby rzucić nałóg musiałbym zerwać kontakty z ludźmi, którzy sami mają podobne problemy. W moim przypadku z jedynymi ludźmi, którym ufam i na których mogę polegać... Nie jest to łatwa decyzja.
Czy ktoś z Was próbował kiedyś zabiegu biorezonansu magnetycznego? Mi kiedyś pomogło rzucić fajki na pół roku; pewnie nie paliłbym do dziś ale w końcu ktoś mnie poczęstował blantem i głód nikotynowy powrócił. Moja koleżanka po tym zabiegu przestała być uczulona na różne rzeczy na 2 lata.
Całe szczęście dziś nic nie kupiłem, tylko skorzystałem z okazji.. Jutro jadę poza miasto na weekend a na najbliższe 3-4 tygodnie się odizoluje. Potem zobaczymy co dalej.
Cześć, doskonale Ciebie rozumiem, mam podobnie mam silne postanowienie żeby przestać palić, aczkolwiek zawsze nawinie się jakaś osoba/okazja do zapalenia wtedy główka podsuwa mi myślenie "a czemu nie, żyje się tylko raz, jak teraz sobie nie zapalę to kiedy, etc..."
życzę wytrwałości i Tobie i innym i samemu sobie.
Ja tez doskonale cię rozumiem.
Jednak to są chwile w których trzeba wybrać miedzy swoim ŻYCIEM, ZDROWIEM i ABSTYNENCJĄ a kolegami.
zadaj sobie pytanie co jest ważniejsze.
Ja wybrałem siebie. a koledzy? gdy ogłosiłem ze nie będę palił nikt się nie odezwał do mnie. nawet zapytać jak przebiega abstynencja.
Moja Rada jest taka ze musisz zerwać kontakty i spotykać się z osobami czystymi. a gdy będziesz w dłuższym czasie abstynencji wyjdzie wszystko jakimi kolegami są na prawde
Radek niekoniecznie trzeba zrywać kontakt z osobami palącymi, lub uzależnionymi od innych środków. To wszystko zależy od tych osob i od samego uzaleznionego. Mam kolegów ktorzy pala, ale nie robia tego w moim towarzystwie, wychodza, pala i wracaja. Po prostu mowie ze nie pale i kazdy to szanuje, wytlumaczylem ze palenie mi nie sluzylo, uzaleznilem sie i chce z tym skonczyc. Kazdy to zrozumial i nadal mam z nimi bardzo dobry kontatk, juz nie ma pytan czy chce zapalic, bo wiedza ze i tak odmowie. Co do pytan jak przebiega abstynencja, to nie licze na takie pytania od kumpli z jointa. Nie potrzebuje ich moralizacji zeby czuc sie lepiej, raczej takie pytania powinny zadawac blizsze osoby (rodzice, dziewczyna, przyjaciele), ale byly pytania dlaczego nie pale itp.
luigi łatwo ulegasz pokusą, musisz miec silne postanowienia i motywacje. W zyciu bedziesz mial wiele prob Twojej abstynencji, nigdy nie jest latwo, ale jesli chcesz wygrac - musisz walczyc
Nie zgadzam się z tym .
Jestem Hazardzistą.
To tak jak bym chodził do kasyna tylko popatrzeć .
Uzależniania ( nie ważne czy to hazard czy narkotyki ) są takie same
Przebywasz z osobami palącymi to jest szansa ze prędzej czy później możesz ulec.
a gdy nie przebywasz to szansa na zapalenie maleje.
Mój terapeuta strasznie mnie na to uczula.
Muszę byc w bezpiecznej strefie ( zdala od narkotyków i osób palących)
bedą z osobami jest się na Krawędzi z opcją ze mozesz kiedyś spaść
Wczoraj i dziś było bezchmurnie, póki co się jakoś trzymam i nawet nie miałem problemów z zaśnięciem wczoraj. Mam nadzieję, że dziś też zasnę w miarę szybko. Postanowiłem nie pokazywać się w miejscach gdzie ktoś mógłby mnie poczęstować lub gdzie mam opcję załatwić. Rozmawiałem z 2 najbliższymi mi ludźmi, którzy palą a z którymi nie chcę zrywać kontaktów - powiedziałem im o swojej decyzji i wiem, że nie będą przy mnie palić ani też nie będą się spotykać ze mną, kiedy oni będą pod wpływem. Z resztą te osoby też mają dość i całkiem niewykluczone, że też podejmą decyzję o rzuceniu tego syfu.
Za oknem ładna pogoda, dzień o godzinę dłuższy - czas otworzyć sezon rowerowy. Mam zamiar codziennie po pracy jeździć "do oporu", czyli tak aby po powrocie do domu nie mieć siły już na NIC. To powinno mi pomóc zapomnieć o nałogu i liczę, że zmęczenie będzie gwarantem dobrego snu..
Powrócę do pytania z mojego poprzedniego postu - czy ktoś z Was próbował się wspomagać w walce z nałogami za pomocą biorezonansu magnetycznego?
Napewno ogranicznie kontaktow z osobami ktore pala jest czyms co pomoze z walka z nalogiem. Zalezy to tez rowniez od czlowieka, kazdy jest inny ja akurat w swojej wypowiedzi powyzej oparlem sie na sobie.
Co do tego, ze chetniej siegnie sie do uzywki podczas przebywania w towarzystwie palacym to absolutna prawda, tu nie moge nic negowac. Jak juz wspominalem, osoba na abstynencji jest podatna na bodzce emocjonalne, pokusy. Nawet jesli odmowimy podczas spotkania z kolegami, to pozniej psychika za nas zrobi robote. Mialem taka sytuacje, ze koledzy palili bucha, stalem kolo nich, czulem ten zapach, ale odmawialem. Wszystko fajnie, gadka, smiechy, wspominalismy stare czasy i rozeszyslimy sie do domu. W domu, ogladalam telewizje nagle poczulem ochote zapalenia. Od razu przyszly takie mysli, ze koledzy sobie pala, smieja sie, zartuja, maja dobry humor a ja odmawiam przyjemnosci. Szybko ogarnalem sie i pomyslalem sobie, "oj nie nie, tak nie bedzie nie moge o takich rzeczach rozmyslac" :P Takze to jest fakt, takie towarzystwo moze zaburzac odwyk.
Jednak kontakt z kolegami, przyjaciolmi jak dla mnie jest jak najbardziej wskazany. Rozmowa duzo daje, nawet na durne tematy, zapominasz na chwile o wszystkim. Natomiast, radze na poczatku unikac wiekszych imprez. Na takim czyms dziej sie duzo rzeczy
wysiłek fizyczny to dobra rzecz ale uważał bym na przesadę,
była taka zasada początku abstynencji by unikać 4 stanów:
alone, hungry, tired, bored
samotny, głodny, zmęczony i znudzony
to się w jakiś akronim układało ale zapomniałem jaki
biorezonansu nie próbowałem ale znałem jedną kobietę która próbowała rzucając papierosy (ale moze to była hipnoza? :) ), pomogło na 2-3 tygodnie, ale po jednej fajce nastapił powrót do poprzedniego stanu...
Kolega: świetny przykład z tą myśluwą, takie myślenia są najbardziej niebezpieczne i potrafią podkopać wszystko...
Ja tez Osobiście polecam sport .
Walka z nałogiem staje się w moim przypadku łatwiejsza.
zamiast leżeć w domu wychodzę biegać pływać i jeździć na rowerze.
To mnie relaksuje . Oczyszcza umysł, daje podoge ducha>
Krótkie podsumowanie - ostatni raz zapaliłem w piątek wieczorem. Od tamtego czasu bezchmurnie.
O dziwo póki co nie zauważyłem u siebie poważniejszych objawów odstawienia, które opisywane były na tym forum. No może oprócz tego, że jestem odrobinę nerwowy, ale u mnie to normalne. Mam cichą nadzieję, że nie pojawią się z biegiem odwyku...
Powiem Wam szczerze, że bardzo dziwnie było spędzić weekend na trzeźwo, tym bardziej, że na weekendy najbardziej "dawałem w palnik". W ciągu ostatnich lat mógłbym policzyć wszystkie trzeźwe weekendy na palcach jednej ręki. Korzystając z okazji zacząłem analizować swoją sytuację oraz dostrzegać pewne rzeczy na które wcześniej nie zwracałem (lub nie chciałem zwracać) uwagi. Najbardziej mnie boli to, że przez zielone stałem się idiotą.. . Mam problemy z koncentracją, mój zasób słów stał się bardzo ubogi, podstawowe działania matematyczne wymagają namysłu i mam wrażenie, że im bardziej staram się na czymś skoncentrować tym szybciej o tym zapominam.. Czuje się jakbym zaprzepaścił swoją inteligencję i że nigdy się już niczego nowego nie będę w stanie się nauczyć.
Czy jest szansa, że kiedykolwiek mój mózg odzyska chociaż część swojej wcześniejszej sprawności? Nie liczę na to, że zrobię doktorat, ani że dostane nobla.. ale chciałbym chociaż potrafić zapamiętać 9 cyfrowy numer telefonu...
@Kolega - poczytałem o biofeedbacku i muszę przyznać, że brzmi ciekawie. Na co Ci najbardziej pomogła ta terapia? Po jakim czasie zauważyłeś pozytywne efekty? Znalazłem u siebie w mieście gabinet gdzie się tym zajmują i 30 min kosztuje 30 zł (czyli tyle ile wiadomo co..) i mocno się zastanawiam, czy zaoszczędzonych pieniędzy nie przeznaczyć właśnie na to.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach