Witam, nadszedł czas i czas na zawitanie na to forum przez moją osobę. ;) Mam 20 lat, nawet nie wiem w jakim wieku pierwszy raz zapaliłem, byłem na pewno w wieku gimnazjalnym ale nie jestem w stanie teraz ocenić czy to była 1, 2 czy 3 gim. Pamiętam jednak, że bardzo nie spodobał mi się ten stan, miałem wtedy małe halucynacje, które zniechęciły mnie do palenia, pamiętam jak pogardzałem kolegą, który lubiał sobie wtedy przypalić, ale palił stosunkowo rzadko, pare razy w roku i utrzymuje się w takiej częstotliwości do tej pory, ze mną niestety jest inaczej.
Jakoś do 3 klasy liceum popalałem też dość rzadko, raz/dwa razy na rok - w sumie to nie jestem w stanie tego dokładnie ocenić.
Kluczowym momentem w moim uzależnieniu było odnowienie kontaktów z kuzynem, który wkręcił mnie w ten interes, na początku chodziłem do niego raz na jakiś czas, spaliliśmy się i graliśmy w PES, ale moje wizyty były coraz częstsze, coraz rzadziej widywałem się z dawnymi przyjaciółmi którzy od tematu w większości trzymali się z dala. Kuzyn wyjechał 1,5 roku temu, do tej pory go nie zobaczyłem jeszcze jednak jesteśmy w stałym kontakcie telefonicznym, on prawdopodobnie ograniczył tam palenie dość znacznie, ma na utrzymaniu rodzine, ja zostałem tutaj sam, nieświadomy ile blantów przyjdzie mi wypalić jeszczę samemu. I tak przez 1,5 roku wydawałem prawie wszystkie swoje pieniądze na palenie, może z raz/dwa zdarzyła się przerwa dłuższa niż tydzień. Jeszcze w starym miejscu zamieszkania pamiętam to podniecenie gdy zostawałem sam w domu, uwielbiałem palić ale też uwielbiałem wypalić i wyjść do kumpli którzy nie palili, często spacerowałęm spalony ale moja 'spalona obecność' z czasem podobno stawała się męcząca dla towarzyszy, moja tolerancja 'na szczęscie' rosła, kumple już nie mogli poznać czy jestem spalony czy nie i problem się rozwiazał. Z czasem wszystkim zmieniają sie proorytety, ktoś wyjeżdża na studia, ktoś układa sobie życie z kobietą. Ja tkwie na studiach w moim mieście, nadal sobie radze na tle grupy chociaż jak na razie te sesja nie zapowiada się optymistycznie, coś nie chce mi się zacząć uczyć. Mogłbym jeszcze wiele szczegółow wplątać w ten opis ale myślę, że nie ma sensu was zamęczać, przejdę do meritum. :)
Czas palenia - nieokreślony ale nałogowe palenie myślę, że można uśrednic do 1,5 roku. Nie miałem nigdy jakichś wielkich, pamiętnych bad tripów, do tej pory nie mam żadnych problemów psychicznych, może czasem depresja ale z tym własnie mam zamiar zawalczyć poprzez zmianę trybu życia. Najgorsze jest oddawanie 90% swoich pieniędzy na to gówno, mógłbym zainwestować to w siebie z prawdziwą korzyścią, mógłbym to oddać biednym zamiast bezsensu i regularnie się podtruwać i otępiać i tworzyć zarodki pod większe problemy. Najbardziej nie podoba mi się to, że odkładam czas na naukę przez różnego rodzaju wymówki 'dzisiaj się spale jutro zaczynam' i tak cały czas. Mam również problemy z kontaktami towarzyskimi, myślę, że głównie spowodowane przez to, że zamiast wyjść w weekend do ludzi wole się spalić i siedzieć w domu, a nawet gdy się spale jednego dnia a drugiego wyjdę do ludzi to chyba nie jestem tym samym człowiekiem, którym mógłbym być. Czas to zmienić!
Często się zastanawiam dlaczego jestem tu gdzie jestem, myślę, że powodem mogą być problemy alkoholowe w rodzinie, bardzo to odczuwałem zwłaszcza w dziecństwie, strach przed powrotem pijanego rodzica i wstyd, że takie sytuacje miały miejsce, wstyd, że czasami przy kumplach musiałem wnosić do domu najebanego ojca. Teraz na to patrzę inaczej ale jakiś uraz chyba został.
Chciałbym to wszystko napisać lepiej, mam nadzieję, że nie jest zbyt chaotycznie i da się z tego wyciągnąć najważniejsze szczegóły, za pewne wiele aspektów pominałem, ale nie da się tak usiąść i w 15min opisać sporą część swojego życia chronologicznie.
No to co.. już ponad 24h od ostatniego blanta.. ;)
Los bywa ironiczny, robiłem dzisiaj porządki ze wszystkimi sprzętami, które posiadałem do popalania. Przekonany, że już nic nie mam znalazłem małego topka leżącego luzem w biurku, nie wiadomo ile czasu tam leżał ale szkło z niego by wyszło. Los mnie podpuszcza, zastanawiałem się przez 2 sekundy czy tego nie zapalić ale już wyrzucone. ;)
Pousuwałem wszystkie kontakty do ludzi związanych z tematem.
Własnie w tej chwili napisał do mnie kumpel czy robię coś z nim, pisał do mnie także wczoraj i przedwczoraj z tym samym zapytaniem i za każdym razem mu odmawiałem. Dzisiaj proponował mi nawet pożyczkę pieniędzy, błędnie przypuszczając, że moja abstynencja spowodowana jest ich brakiem. Oświadczyłem mu, że rzuciłem to i że pousuwałem wszystkie namiary do podawaczy.
Ogółem czuję się dobrze, choć myślę o paleniu przez cały czas, jednak nie w kategorii zapalić czy nie zapalić ale raczej tak ogólnie filozoficznie, czytanie tutejszych tematów i relacje ludzi którzy taplali się w tym bagnie dużo głębiej niż ja pomagają.
Trochę obawiam się skutków odstawienia jakie mogą dopiero nadejść ale trzeba będzie zacisnąć zęby i przez to przejść. Największym sprawdzianem będzie powrót kuzyna na koniec styczna/początek lutego. Nie sposób mu będzie odmówić spotkania - w końcu to rodzina, być może to nawet najbliższa mi osoba z całej rodziny ale wątpię, że będzie widział on scenariusz naszego ewentualnego spotkania po latach inaczej niż na zielono ale wierze, iż będę miał siłę albo na bierne przyglądanie się jemu w czasie gdy będzie zażywał albo na przekonanie go, że z naszych spotkań można czerpać przyjemność bez blanta.
Czesiu, pokusy byly i beda musisz z nimi walczyc. Najgorsze jednak własnie sa takie momenty gdy spotykasz sie z kumplem z ktorym wiekszasc zycia paliles i nadal jest on Twoim kumplem. Roznie ludzie radza, jedni mowia zeby zerwac znajomosc inni ze to nic nie da. Moim zdaniem musisz sam podjac dezycje. Najwazniejsze zeby Cie nie namawiał, tym bardziej ze to rodzina. Nie wstydz sie tego iz przeszedles na abstynencje. Wrecz przeciwnie badz z tego dumny ! Pochwal sie kuzynowi ze rzuciles to gowno i stajesz sie lepszy.
Witaj,więc z tym byciem nie sobą o którym wspominasz będąc nie upalonym w towarzystwie również różnie bywa nie paląc dłuższy okres czasu.
Ja nie palę ponad rok i cholera dalej mam różne dni...
Są osoby z którymi góry można przenosić i jest zupełnie dobrze.
A są sytuacje że po prostu niby z ludźmi wszystko ok a człowiek jest jakiś nie do życia.
Ogólnie proponuję przyjąć postawę taką że zioło dobre ale dla zdrowych ludzi i pełen optymizm.
Wiem łatwo się mówi bo sam tak mam ciężko.
Pomyśl o terapii albo chociaż jakiś spotkaniach z terapeutą.
Do mnie dzwonili jeszcze z tematem po pół roku od zaprzestania,tego nie unikniesz.
Co do towarzystwa to sam nie wiem co Ci doradzić.
Ja miałem tak że na początku wszyscy się śmiali i nie dowierzali,później jak widzieli efekty to były gratki a teraz jest zazdrość że sami nie umieją/nie chcą rzucić.
Miałem tylko 1 sytuację w której kolega mnie natrętnie namawiał,radzę uważać na takie niepewne osoby bo poczułem się nie pewnie w tej sytuacji.
W innych sytuacjach w takim towarzystwie nawet jak palili nie czułem się zagrożony,
no i na pewno nie pij alkoholu jeśli ma ktoś przy Tobie palić.
Dziękuję wam za wsparcie. ;)
@Kolega
Nie wstydzę się abstynencji, chwalę się o tym każdemu komu mogę, każdemu od kogo czuję choć trochę zainteresowania moją osobą. Są pokusy, jednak z radością się nim opieram. Czytałem kiedyś książkę Allena Carra o rzucaniu palenia papierosów i można z niej wyciągnąć dużo przydatnych informacji o rzucaniu chyba każdego uzależnienia. Ciszę się z tego, że nie będę palił, cisze się na myśl o poprawie jakości mojego życia bez tego gówna.
Mam o tyle szczęście, że aktualnie mam tylko jednego kumpla w zasięgu z którym paliłem nałogowo ale od dość niedawna, więc to nie jest jakaś wielka więź i niezliczona ilość wspólnych przygód, które możnaby wspominać, poza tym on mieszka 25km ode mnie, jak już bywa w moim mieście to albo na uczelni w innym collegium niż moje albo właśnie po palenie. Napisałem mu, że ma się do mnie kontaktować w tych sprawach. Drugi kumpel od palenia to tylko taki z którym sobie ogarniałem, natomiast samego aktu ogłupiania się już z nim nie dokonywałem. Wszyscy moi prawdziwi wieloletni kumple nie palą w ogóle albo bardzo, bardzo rzadko. Próbowali mnie oni nawracać, jednak w odpowiedzi mogłem głosić wykłady o wspaniałości tego środka. Teraz jest inaczej, widzę same wady i żadnych zalet. Z tej strony mam luz, jedynie zostaje ten kuzyn ale na pewno zrozumie.
@Paweł100
Myślę, że dam sobie radę bez terapii. Chociaż to już kolejna próba, to jest to jednak pierwsza podczas której na prawdę nie chcę już palić. Wcześniej jak rzucałem to nadal widziałem w paleniu coś boskiego. Teraz widzę wszystkie tego wady i żadnych zalet. Jeśli ta próba się nie powiedzie, to mówiłem również wszystkim, których powiadamiałem o abstynencji, że podejmę terapie. Ale myślę, że mój staż jest na tyle krótki, że nie jestem jeszcze na tyle złym przypadkiem żebym sobie nie dał rady. Przeszedłem już dość dużo, w dzieciństwie konfrontowałem się z alkoholizmem ojca i to ja byłem wtedy siłą dla matki, przechodziłem nawet przez chorobę onkologiczną i sytuacja była podobna. Myślę, że mam idealnie predyspozycję, żeby wyjść z tego samemu. Za miesiąc dodatkowo wyjeżdżam na semestr do innego, pięknego i ciepłego kraju i to na pewno pomoże odwrócić mi myśli od tego wszystkiego. A co do tych różnych dni, myślę, że zdarzają się one każdemu bez względu na to czy jest uzależniony czy nie.
Myślę, że dla uzależnionego są dużo większe szanse na powrót do normalności jeśli cieszy się na myśl życia w trzeźwości od pierwszej chwili rzucenia. Wtedy dużo łatwiej jest przejść obok wszystkich skutków odstawienia z obronną ręką. Wiem, że teraz czeka mnie najpiękniejszy rok w życiu, najpiękniejsze lata mojego życia i tego nie zmarnuje, nie mogę. :)
Aż głupio tak pisać, po moich wypowiedziach może to wyglądać jakbym nie palił już z 20 lat, jednak na tą chwilę na prawdę czuję się bardzo dobrze z moją decyzją i musi tak zostać.
Bardzo mądrze piszesz, wazne zeby pisac wszystko co sie mysli nawet te "najglupsze" mysli maga byc tymi najwazniejszymi :)
Nie chce wprowadzać zlej atmosfery, ale poczatki zawsze sa fajne i daja duzo radosci. Pozniej zaczynaja sie schody u mnie wystapilo to po ok. pol roku, kiedy naprawde zaczyna brakowac tego buszka.
Nie koniecznie,ja przez swój czas nie miałem nigdy żadnego głodu.Chodzi mi o typowe parcie na palenie takie jak się ma gdy chce się ogarnąć temat a wszędzie jest pusto i by uspokoić ten głód piło się np piwko.
Pewnie wiecie o co chodzi.
Natomiast czasem u mnie występuje brak czegoś...
Nie mam pojęcia czego dokładnie.
W takich przypadkach czasem zdarza mi się myśleć o przeszłości itp.
Jednak nigdy na myśl mi nie przyszło by wracać.
Myślę że głody mogą przychodzić wtedy gdy coś spokoju nie daje.
Ludzie różnie sobie radzą z problemami,niektórzy pewnie też zaczeli swoją przygode przez nie radzenie sobie ze sobą,czy też problemami a nie zupełnie tylko dla fazy.
Pozdrawiam
8 dzień. ;)
Nie mam żadnego głodu, żadnych problemów ze snem, wszystko w jak najlepszym porządku. Moim zdaniem parcie na palenie występuje wtedy, gdy podejmujący abstynencje nie jest do końca przekonany co do swojej decyzji.
@Kolega
Nie chcesz wprowadzać złej atmosfery ale ją wprowadzasz i to świadomie. Gdybyś napisał takiego posta komuś, kto nie jest w 100% przekonany co do swojej decyzji to uważam, że pomógłbyś mu tym wrócić do nałogu no bo 'po co rzucać skoro nawet po pół roku o tym nie zapomne'. Zastanawiaj się bardziej nad swoimi postami bo siejesz czarne myśli i widzę, że nie tylko u mnie. ;)
"8 dzień. ;)
Nie mam żadnego głodu, żadnych problemów ze snem, wszystko w jak najlepszym porządku. Moim zdaniem parcie na palenie występuje wtedy, gdy podejmujący abstynencje nie jest do końca przekonany co do swojej decyzji. "
Moze zaczne tak.. Chyba wlasnie to co napisales, jest najlepszym przykladem na to, ze sam masz parcie, byc moze nawet nieswiadome. Co to za bzdury. Widocznie masz jeszcze tak malo THC w sobie, lub tak krotko paliles, ze nie wystepuja u Ciebie objawy poodstawienne. Nie zycze Ci nieprzespanych dni, nerwow ktorymi obrywaja wszyscy dookola Ciebie i natloku mysli. Nawroty zaczynaja sie troche pozniej niz po 8 dniu :) I uwierz mi, kazdy kto ma start, nabiera takiej pewnosci siebie, ktora notabene pozniej go gubi.
Poczytaj inne historie. Kazdy kto swiadomie podejmuje abstynencje, jest przekonany do tej decyzji. Ale pojawiaja sie NAWROTY tak silne u ludzi ciezko uzaleznionych ze i tak do tego ciagle wracaja. Wiec przykro mi czeslaw3, ale nie masz racji.
Zycze Ci oczywiscie powodzenia w abstynencji i juz nigdy w zyciu zapalenia bo w koncu o to nam wszystkim chodzi :)
Nie przeczę, że inaczej wygląda sytuacja gdy się rzuca po 10 latach codziennego palenia, a inaczej po 1,5-2 latach. Prawdą jednak jest, że wcześniej nie miałem nad tym żadnej kontroli mimo, że chciałem ją mieć, byłem nawet na tym forum jakieś pół roku temu ale nie założyłem swojego tematu. Teraz wierzę, że ją odzyskałem i wierzę, że znalazłem swoją prawdę, każdy musi chyba musi znaleźć ją na swój sposób. ;)
Zwrot 'odzyskałem kontrolę' faktycznie może brzmieć jak prosta droga do powrotu do nałogu, ja wierzę, że tak nie jest. Gdybym się mylił i zapalił wszyscy moi najbliżsi koledzy wiedzą, że mają mnie zmusić do terapii.
Nie zgadzam się.
Paliłem wg Twojego porównania tylko 2 lata nałogowo.
Nie spałem miesiąc.Prawie wogóle !!
Nerwy,gonitwy myśli towarzyszyły mi jeszcze z kolejny miesiąc.
Szum w uszach mam do dzisiaj.
Nie ma reguły kto ile pali i jak mu pójdzie zerwanie z nałogiem.
Doskonałym przykładem jest użytkownik SS
Palił i pił latami,a rzucił 2 nałogi na raz i trzyma się do dziś.
Głównym wyznacznikiem jest tutaj pewność.
Chcę przestać.
Chcę coś zmienić.
Następnie nie zadręczanie się choć czasem nie idzie...
Sposoby by zabić nudę ale inteligentnie.
Nie alkoholem np.
A dalej to czas pokaże.
Więc przyjacielu nie myśl za wczasu że mogą Ciebie jakieś powikłania dopaść.
Staraj się traktować abstynencję jako dobrze postawiony krok w życiu.
No i nie ma sensu iść na terapie z przymusu.
Wierz mi że pójdziesz i nie wrócisz.
Tam nie biją...
Lecz sam musisz chcieć.
I trzymam kciuki za Ciebie.
Dokładnie jak kolega powyżej.
Każdy jest inny każdy inaczej reaguję na odrzucenie narkotyku. Może są schematy uzależnienie, ale to tylko informacje nic więcej. Nie ma recepty na to.
Również jak Paweł mam szum uszny z nerwów po zaprzestaniu palenia. Co do snu to, do dzisiaj mam problemy z równowagą. Muszę rygorystycznie pilnować godziny pójścia spać i pobudki, jedynie w weekendy to zaburzam :)
13 dzień, podjąłem się dodatkowo rzucania palenia papierosów, których na tą chwile mija 3 dzień nie palenia. Teraz owszem jestem bardziej drażliwy ale winę na to w całości zganiam na papierosy, chociaż i tak już jest lepiej niż pierwszego dnia.
Niestety chyba z wami sie nie porozumiem, skoro pewność siebie gubi to brak pewności siebie co powoduje? Bo moim zdaniem rychlejszy powrót do nałogu. Jak można podchodzić do wyzbywania się czegokolwiek uzależniającego bez pewności, bez pewności że nie chce się już tego używać i bez pewności, że się nigdy więcej tego nie użyje?
Skoro pewność jest nieprawidłowa to co jest prawidłowe? "Nie będę palił, zobaczymy jak długo wytrzymam"?
To słowo to Pokora :)
Trzeba być pokorny , uzależnienie to bardzo cwana choroba która przejmuje myślenie i robi to co chce.a czego chce uzależnienie? narkotyku. i tak chora głowa sobie potrafi racjonalizować ( ze już mam tyle absty. Albo ja może nie jestem uzależniony?) i przychodzą później po tym myśli( może będę teraz palił raz w miesiącu raz w tygodniu tylko w weekendy)
Uzależnienie będzie robiło wszystko aby cię wkurzyć i zezłościć tylko po to abyś znalazł ulgę w narkotykach. to (przecież działa tyle razy się sprawdzało)
tak wiec w 2 tygodnie to sukces ale gdy emocje się nagromadzą wtedy jest gorzej
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach