jak tak czytam te wszystkie tematy pokrzywdzonych przez facetów dziewczyn ( tak, bo to nie ON jest biednym palaczem tylko to dziewczyna cierpi przez jego zachowanie) to aż się dziwie, ze na prawdę mogłam myśleć w taki sam sposób, że chciałam go ratować za wszelką cenę, że moim priorytetem wręcz stało się wyciąganie , "ratowanie" go z czegoś z czego on wcale nie chciał zrezygnować.
a moje życie? a Wasze życie?
czy to nie mężczyzna powinien być tą silną osobą podtrzymującą na duchu swoją kobietę w razie jakiś problemów? oczywiście nikt nie jest idealny, ale ktoś kto jest w nałogu - i nie przeszkadza mu to, nie jest materiałem ani na partnera, ani na ojca .
kłamstwa, stawianie ultimatum, wieczne obietnice poprawy, kontrolowanie jakby był dzieckiem, zabawa w kotka i myszkę, a na końcu własna depresja i załamanie.
"mojemu" byłemu marihuaniście i alkoholikowi jestem wręcz wdzięczna za to, że któregoś razu przegiął pałkę w taki sposób, że nie było innej opcji niż to zakończyć.
a od tego momentu do szczęścia droga nie jest daleka.
1,5 roku, na szczęście dzieci tylko w planach, właśnie mieliśmy razem zamieszkać.
niestety to nie pierwszy taki związek, chyba przyciągam patologię.
moja przyjaciółka była w gorszej sytuacji przez 10 lat i zastanawiałam się i wkurzałam "jak ona może być taka głupia"..
spoglądając na zakochaną siebie, oraz na jej przywiązanie, na to, że miała dzieci, i tyle przeżytych lat podziwiam ją za odwagę którą odnalazła aby ratować siebie i swoje dzieci.
ale co ja się będę czyimiś przykładami podpierać.
chcę po prostu ze swojej strony wyrazić to, że każda kobieta powinna walczyć o siebie, i każda zasługuje na szczęście.
Troche zarzuce wbrew swojej płci, ale niestety taka jest prawda.
Wielu facetów po prostu niszczy zwiazek i tego nawet nie widzi. Pograzeni w nalogu, mysla ze to nie ich wina ze cos sie sypie tylko ze po prostu tak ma byc, albo obwiniaja partnerke. Niestety to mylna iluzja marihuany. Poprzez palenie wyniszczany jest caly zwiazek, od partnera po partnerke i najgorzej to do dzieci.
Niestety sam doprowadzilem do tego, ze stracilem swoja kobiete w ktorej bylem zakochany. Nie widzialem tego ze po prostu robie to czego nie robilem jak sie poznalismy, podczas palenia zmienil sie diametrialnie moj charakter ktory niestety nie byl odpowiedni do zwiazkow...
współczuję.
moj były nałogowiec teraz dostał objawienia od kilku miesięcy nie jesteśmy razem, a on "zmieni się, już wie co było źle, że zle robił, że juz tak nie będzie, że będę najszczęśliwszą kobietą na świecie jak dam mu jeszcze jedną szanse"
tyle że słyszałam już to miliony razy a serce mam zbyt roztrzaskane (na moje szczęście) by kolejny raz popełnić ten błąd.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach