Drugi dzień... wróć pierwszy - wczorajszego nie liczę. Wczorajszy nie był dobry, praktycznie cały przespałem a wieczorem wypiłem pól litra wody z rozpuszczonymi dzieisięcioma saszetkami srodka przeciwbolowego - nie chciałem się dzisiaj budzić, nie chciałem się już wcale budzić, ale coś mnie tu jeszcze chyba trzyma... Mam 18 lat, palę od pierwszej klasy gimnazjum, jakiśczas temu zrobiłem sobie półroczną przerwę, ale jak już byłem w miarę ogarnięty i prowadziłem sobie ze wszystkimi zaległymi sprawami znowu zacząłem jarać. Na początku starczał bacik raz w tygodniu, przeważnie w piątek lub sobotę, pózniej więcej i więcej, w tym miesiącu nie paliłem tylko wczoraj (tylko dlatego, że nie miałem floty). Znowu zjebałem chyba wszystko co mogłem, doszedł jeszcze alkohol, pochłaniany na hektolitry, czasem wbijam rano idąc do szkoły do sklepu po coś do picia, a wychodzę z dwoma browarkami i zamiast do szkoły idę do pobliskiego parku, tam już ta sama ekipa co zawsze, kminimy jaranko i dzień w dzień to samo. Takie akcje szybko odbilły się na szkole, w tym roku sporo godzin opuściłem chociaż na dzień dzisiejszy zdam (ale to tylko z sympatii nauczycieli do mnie - w zeszłym roku konczyłem ze średnią powyżej 3 i uchodziłem za dość dobrego). Nie mam ochoty już na nic, jakiś czas temu zacząłem sobie dorabiać tworząc strony WWW i grafikę, dość dobry w tym podobno jestem i zdarza mi się zrobić naprawdę dobry projekt dla dość dużych "graczy" na moim lokalnym rynku, to zajęcie jeszcze nie dawno przynosiło mi wiele satysfakcji (wyobraźcie sobie sytuacje, że idąc miastem lub jadąc MZK widziecie swojego autorstwa plakat - zajebiste uczucie gdy wiesz że efekt twojej pracy dociera do jakiś 20 tysiecy ludzi), poza tym przynosi też spoko pieniądz, ale obecnie nawet już mi się nie chce, zrobię coś czasem od niechcenia i na odjeb się tylko po to by mieć trochę hajsu, żeby zapalić i coś wypić. Sam mam za to pretensje do siebie - lubię to i nigdy nie chciałem robic żadnej fuszerki, a teraz tak to właśnie wygląda. Większość moich znajomych też jara, nie mam raczej przyjaciół nie ogarnietych w temacie. Boję się ze pomimo własnego postanowienia nie dam rady odpuścić palenia. Siedzę właśnie w szkole, mam ochotę się załatwić a boję się wejść do toalety, kumple z klasy przed chwilą tam byli i wyszli z czerwonymi oczami, wiem że jak tam wejdę poczuje ten znajomy zapach... Pomocy!
Gościu masz 18 lat i chcesz skończyć ze sobą ? Przecież przed Tobą jest całe życie i nawet może być to wspaniałe życie , tylko sam musisz sobie na nie zapracować . To że tak jest jak jest, nic nie znaczy jeśli tylko masz siłę dać sobie szanse ! A kolegów od melanżu po prostu pierdol , wiem z doświadczenia że tacy ludzie są nic nie warci , możesz przez nich mieć tylko kłopoty i kłębek nałogów , uwierz że szczęśliwy przy nich nie będziesz . Opowiem Ci krótką historie z mojego podwórka . Mieszkał tutaj taki chłopak parę lat starszy ode mnie , świetny programista aktualnie pracuję w wielkiej korporacji za niebanalne pieniądze . Gdy był młodszy chłopaki śmiali się z niego że jest lamus , ciota , frajer itp . Ale on im nic nie zrobił po prostu odmawiał jarania za alko też nie przepadał . Mówili że się boi mamy i ogólnie beka z typa , wiesz jak jest . A gość po prostu nie lubił trwonić czasu z idiotami co się potrafią tylko mądrzyć przy butelkach a tak na dobrą sprawę to oni są zwykłymi frajerami , nie jeden na drugiego już na komendzie nadawał . Wracając do tego gościa , ma piękną żoną i 2 małych szkrabów którym jest w stanie zapewnić dobry start bo go na to stać ! A wiesz co koleszki robią ? Stają pod klatką jak stali coraz bardziej brudni i coraz bardziej zmarnowani . A gdy gościu przyjeżdża odwiedzić rodziców na stare śmiecie , kłaniają mu się po pas mając na dzieje że zwróci na nich uwagę .
Tak naprawdę ludzie ze szkoły średniej to tylko znajomi , wiem po sobie, za kilka lat pewnie z większością nie będziecie się znać a głowa poryta zostaje. Także zostaw otoczenie , są ludzie którzy żyją zdrowo a i tak są świetnymi kompanami do wspólnego spędzania czasu . Tylko że to nie stanie się dzisiaj czy jutro , ale się stanie , a Ty póki co jak masz talent to go doskonal i nie trać czasu na kogoś kto jest nie warty mówić Ci dzieńdobry . Wiem że trudne ale możliwe , także do boju i bez chorych akcji
kurcze zawsze mi się wydawało że np takie historie jak w piosence Liroya (ta z refrenem: "sztuką jest zyć, żyć by nie zejść na psy" tam jest o chłopaku co zaczął ćpać a miał wszystko, zdolności, kochającą rodzinę, start w życiu ale źle skończył) są przerysowane, no albo to dlatego że Ci ludzie zaczęli brać herę.
a tu proszę realny przykład: Kreska - młody, zdolny tylko pali trawę i pije alkohol i już na równi pochyłej...
Stało się... Zjebalem sobie życie po całości, już na starcie, ale od początku...
Czekam na sprawę w sądzie, "znajomi" wjebali mnie w handel, sporo zarzutów, sporo świadków, startuje do 10 lat. Siedzę sobie teraz i piszę to tylko dlatego, że mama opłaciła dobrego adwokata i wyciągnęli mnie sanek za kaucją (choć 6 dni w areszcie odsiedziałem - nie wrócę tam), obecnie policyjny dozór...
Z mamą nie najlepiej, cała ta sprawa, policja, przeszukania itd. wykończyły ją, cotygodniowe wizyty u psychologa to w większości moja wina...
Od tego samego psychologa w dniu dzisiejszym wyleciałem z terapii, w zeszłym tygodniu zdarzyło mi się zapalić, pierwszy raz od jakiś dwóch miesięcy. Zrobili mi testy (wyszedł pozytywny) i Pani psycholog stwierdziła, że nie podejmie się dalszego leczenia mnie, zasugerowała, że najlepiej dla mnie jeśli zdecyduje sie na terapie stacjonarną, w zamkniętym ośrodku...
Boje się, nie chce iść do takiej placówki, boje się więzienia - prędzej wolę zrobić sobie krzywdę niż wrócić za kratki, boję się o mamę, bardzo to wszystko przeżywa, wydała na mnie ostatnio dużo floty, boje się wyjść na ulice, spotkać kogoś znajomego, boje sie że znowu zapalę, z dnia na dzień jest coraz gorzej, z jednej strony nie chce już palić, widzę ile kłopotów mi to przyniosło, z drugiej wiem że kilka buchów bardzo skutecznie pozwoli mi się odprężyć, na krótką chwile, ale jednak, im gorzej sie dzieje tym bardzie chce właśnie tej chwili. Jak tu, kurwa, dalej żyć?
kurwa normalnie, normalnie !
kreska, jakbym czytał swoja historie
Mialem podobnie przygody z adwokatami, sadami, prokuratorami. art 59 gnebił mnie pol zycia. W sumie po rzuceniu tego zaczalem dopiero myslec o abstynencji i normalnym zyciu. Lepszym zyciu. Tobie tez tak radze, poniewaz raz pokusa jest ogromna a dwa predzej czy pozniej wszystko konczy sie nieciekawie.
Osiagnalem to. Poczulem stan normalnego, stabilnego i co najwazniejsze szczesliwego zycia. Uwierz, nie ma nic lepszego.
Rowniez zaczalem palic w 1 gimn, jak jeszcze palenie bylo sprzedawane na lufki dla szarych amatorow.
Co do prob samobójczych, na chuj to?
Jestes mlodym czlowiekiem, inteligenty. Jak sie nie myle, potrafisz szybko nawiazywac kontakty, masz dobra komunikacje z ludzmi, to Twoj plus. Wykorzystaj to w zyciu na trzezwo i bez tematu, ja to wykorzystałem co dalo mi sukces zawodowy
Moje rady na start to najpierw art 59 pozniej podjecie abstynencji, udzielanie sie na forum, poczytanie kilku tematow w dziale Bezchmurnie i duzo duzo silnej woli !
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach