Witam. Mam na imię Adrian. Mam 20 lat. Marihuanę palę od lat trzech. Na początku okazjonalnie, może 2-3 razy w miesiącu. Gdy zapaliłem pierwszy raz miałem bad tripa. Na początek fazy było fajnie zjednoczyłem się z naturą, poczułem się jakbym był drzewem :), potem coś mi odwaliło, mianowicie wkręciłem sobie że dzieje się cały czas tam sama sytuacja, z ostatniej chwili mojego życia (te same rozmowy w tym samym miejscu i czasie), strasznie się bałem uciekłem z miejsca gdzie paliłem w stronę miasta i chciałem się rzucić pod samochód, na szczęście koledzy mnie powstrzymali. Ta sytuacja nie zniechęciła mnie do palenia, wręcz przeciwnie to odrealnienie ogromnie mnie zafascynowało i wspominałem tą sytuację w kolejnych dniach.
W początkowym etapie mojej jakże barwnej przygody z marihuaną, bardzo często miałem bad tripy, ale to co pociągało mnie w działaniu THC to owo piękne odrealnienie, spojrzenie na świat z innej perspektywy, relaks, medytacja, poczucie znajdowania się w odmiennej rzeczywistości.Często kiedy zapaliłem, izolowałem się od grupy, z nikim nie rozmawiałem, aczkolwiek kontemplowałem chwilę obecną we wspaniałym świecie, do którego tylko ja mam dostęp. W świecie pełnym inspiracji, spokoju, zjednoczenia z naturą, w świecie, gdzie wszystko wydaje się inne, lepsze, ciekawe. Mijały kolejne tygodnie a ja przeszedłem na weekendowy tryb palenia trawki. Przez cały tydzień odkładałem pieniądze zdobyte od rodziców aby w weekend spalić grama w gronie moich przyjaciół. Było wspaniale. Zanim zapaliłem swojego pierwszego jointa w życiu, miałem depresję, gdy zacząłem palić nie było po niej śladu, bo na nowo świat zaczął mnie inspirować i nie mogłem się doczekać kolejnego weekendu i kolejnej wędrówki wgłąb siebie, wędrówki po polach własnej świadomości.
Marihuana działa na mnie niezwykle silnie w porównaniu do innych osób. Spaliłem jedną lufkę czystego ziela i miałem odlot, natomiast moi znajomi po wypaleniu tej samej ilości zachowywali się zupełnie normalnie. Dużo czytałem na temat rozwoju świadomości przy użyciu Marihuany. Zafascynowałem się filozofią Rasta. Przeczytałem biografię Boba Marleya "Catch a fire", stałem się bardziej otwarty, tolerancyjny, pokojowy. Kochałem ludzi i świat, który mnie otaczał. To była ta duchowa rewolucja, rewolucja w świadomości, w postrzeganiu rzeczywistości. Czysty umysł, w którym żadnego znaczenia już nie mają kulturowe wzorce i programy wpajane nam od dziecka przez wielki Babilon, jasny wgląd w mechanizmy rządzące społeczeństwem, gdzie główną rolę odgrywa pogoń za materialnym i ekonomicznym spełnieniem. Nasz mózg wyposażony jest w miliony elektronów. Wierzyłem, że : "Jedna osoba z elektronami w ręku jest w stanie obalić imperium".
Paliłem tak raz w tygodniu nie odczuwając żadnych skutków ubocznych, lecz same pozytywne zmiany. W którymś momencie zacząłem palić częściej po kilka razy w tygodniu. Potrzebowałem więcej szmalu, który brałem od rodziców. Udawało mi się utrzymywać ich w słodkiej nieświadomości przez około rok. Paliłem coraz częściej ale zawsze były to niewielkie ilości. Zdarzały się pierwsze ciągi, kiedy paliłem np. tydzień codziennie. Od początku mojej przygody z Konopiami nie wyobrażałem sobie życia bez tej używki.
Maturę zdałem dobrze. Marihuana motywowała mnie do nauki. Kochałem przychodzić ze szkoły do domu najarany i czytać lektury. Przed egzaminem maturalnym z rozszerzenia z języka polskiego spaliłem 2 butle i pisałem wypracowanie totalnie zbakany. Efekt? Drugi najlepszy wynik w klasie - ponad 70%.Słowa i myśli napływały same do mojej głowy, ja spisywałem je tylko na papier. Wzrosły moje skille kierowania fazą, bad tripy zdarzały się coraz rzadziej.
W końcu poszedłem na studia, dostawałem dosyć dużo pieniędzy od rodziców. Zacząłem brać paczki i sprzedawać towar. Często mogłem palić dzień w dzień. Zawsze dawałem ładne sztuki, nigdy nie kroiłem towaru, także schodził jak świeże bułeczki.Często nie chodziłem na wykłady, wolałem palić sam ze sobą w pokoju na stancji. Mimo to zaliczyłem 1 semestr "pracy socjalnej' na Uniwersytecie Gdańskim. Zaczęły się pojawiać pierwsze negatywne efekty palenia: rozleniwienie, apatia, wydawało mi się, że ludzie i znajomi wszystko o mnie wiedzą, większość pieniędzy wydawałem na jaranie. Były to pierwsze symptomy psychozy. Dodam, że zdawałem prawo jazdy i udało mi się zakończyć egzamin wynikiem pozytywnym dopiero za 14 razem. Nie wiem czy to efekt marihuany bo od dziecka miałem słabą koncentrację, byłem zamulony i zatopiony gdzieś we własnych myślach.
Po 1 semestrze rzuciłem studia, stwierdziłem, że to nie dla mnie. Cały czas paliłem. Z biegiem czasu przychodziły coraz większe schizy: telefon na podsłuchu, śledzą mnie gangsterzy, rodzina i znajomi są w spisku przeciwko mnie, mam podsłuchy na chacie, sąsiadka daje mi znaki, ludzie na ulicy wiedzą o mnie wszystko itd.Trafiłem do szpitala psychiatrycznego z rozpoznaniem schizofrenii(potem djagnoza uległa zmianie na psychozę). Po 9 tygodniach wyszedłem ze szpitala na przepustkę, zakupiłem 10 gram towaru i po powrocie na leczenie upaliłem pół psychiatryka:D. Pielęgniarki zastanawiały się co się dzieje. Po tygodniu wyszedłem i nadrobiłem zaległości w paleniu, przez następne kilka dni będąc bez przerwy na haju. Matka zadzwoniła po karetkę, po psychozie już nie było śladu jednak trafiłem do szpitala ponownie na 6 tygodni z powodu uzależnienia.
Gdy wyszedłem obiecałem wszystkim, że nie będę palił ( który to już raz), po tygodniu zapaliłem. Pózniej poszedłem na terapię w moim mieście. Terapeutka zaproponowałm mi miesięczne okresy abstynencji, zgodziłem się. Sama mówiła, że pali trawę i że okazyjne palenia to nic takiego. Na początku odnosiłem sukcesy w walce z uzależnieniem. Nie paliłęm miesiąc, potem 3 tygodnie. Po okresach abstynencji kończyło się na 1 joincie, nie wpadałem w ciągi. To zmieniło się gdy dostałem pracę. Wyrzucili mnie po 4 dniach a ja zapaliłem kilka razy z rzędu. Musiałem podjąć całkowitą abstynencję i chodzić na terapię grupową, zrezygnowałem i tak oto witam tu na forum. Dużo napisałem i liczę na waszą pomoc. Kilka tygodni temu zapaliłem pożegnalnego jointa. Na razie się trzymam ale kiedy grzebałem we własnych wspomnieniach pisząc ten temat naszła mnie ochota na bucha:p. Zobaczymy co będzie dalej. Czekam na wasze wypowiedzi. Mam nadzieję że ktoś to doczytał do końca.
czesc Adrian
Podbnie jak ty moje pierwsze palenia konczyly sie bad tripem i tez towar dzialal na mnie mocniej niz na moich znajomych, czesto palilem sam i dostalem psychozy po cannabisowej. Szacun za to ze podzieliles sie swoja historia z forumowiczami bo wiem ze po takich przejsciach to wymaga odwagi. Dziwi mnie natomiast fakt ze po diagnozie wyszedles na przepustke i kupiles towar, troche to dla mnie nie logiczne bo z tego co mi wiadomo to ponowne zapalenie moze prowadzic do nawrotu psychozy i wtedy leczenie trwa dluzej. Poza tym czy Ciebie to wszystko nie przeraza? Ja do dzisiaj nie umiem sobie zycia poukladac a minelo juz 5 miesiecy. Jest na swiecie jakis niewielki odsetek ludzi ktorzy nie powinni ruszac ganji bo im miesza w psychice i my do nich nalezymy. No chyba ze ktos na serio czerpie przyjemnosc ze stanow psychotycznych bo czytalem wypowiedzi takich gigantow ktorzy rzekomo potrafia kontrolowac psychoze a nawet intelektualnie rozwijac sie podczas napadow.
Na psychozę może mieć wpływ wiele czynników, paliłem dalej, bo nie łączyłem moich stanów psychotycznych z jaraniem zioła. Czynniki psychotyczne to traumatyczne przeżycia z dzieciństwa, osobowość introwertyczna, mieszkanie w miastach, depresja, genetyka, zażywanie innych środków zmieniających świadomość.
Poza marihuaną brałem też kilka razy lsd, kilkanaście razy amfetaminę, 2 razy mefedron, od żadnej z tych substancji nie uzależniłem się. To wynika z tego, żę np. przy amfetaminie miałem zahamowania i wiedziałem, że na dłuższą metę powoduje złe skutki, aczkolwiek przy Konopiach od początku mojej przygody miałem wrażenie, że to zbawienne ziele rozszerzające świadomość. Wierzyłem, żę jak powiedział Bob Marley: " Im więcej ludzi pali zioło tym bardziej Babilon upada".
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach