Wszystko zaczęło się pół roku temu gdy kuzyn namówił nas (mnie i mojego brata) na spróbowanie zapalenia. Na poczatku szczerze mówiąc nie poczułem prawie niczego, ale razem z bratem strasznie się zajawiliśmy. Potem były kolejne razy - za drugim już poczułem pozytywną emocje i ogólnie wszechogarniający spokój [to było bardzo przyjemne], ale 3 raz nie był już taki kolorowy. Po ok. 5 buszkach na początku poczułem się na maxa wyluzowany, ale wszystko do okoła wydawało mi się takie "inne". Zauważyłem, że moje ruchy były wykonywane po ok 5s. gdy sobie o nich pomyślałem, to było przedziwne uczucie... Potem zacząłem jakby słyszeć krew przepływającą koło uszów i swój coraz szybszy rytm serca.
Mój brat i kuzyn byli na maxa odprężeni, a ja zacząłem panikować, kazali mi się położyć na łóżku i wyluzować, ale ja nie potrafiłem się opanowac. Czułem jak by moje serce lada moment, miało eksplodować, a krew wypłynąć uszami pod ogromnym ciśnieniem. Zacząłem krzyczeć i modlić się do Boga, żeby to w końcu przestało [to przerażające uczucie, kiedy to minie i czy w ogóle minie było okropne], ale po paru minutach i łykach ciepłej herbaty w końcu wróciłem do "real life" i poczułem ten błogostan - odprężenie.
Nie wiem czy towar był zły, czy to sobie wkręciłem, czy na prawdę coś się ze mną działo, ale gdyby nie kuzyn i brat myślę, że bym się tam skończył.
Obecnie nadal palę [dość mało bo ok. 2 razy na miesiąc, więc o uzależnienie się raczej nie martwię], ale w mniejszych ilościach po ok. 3 buchy.
Ale gdy natknąłem się na to forum zacząłem się nad sobą zastanawiać - ostatnio jestem strasznie zamulony, potrafię po przyjściu ze szkoły iść spać np. do 19, potem posiedzieć do 23 i znowu iść spać. Do tego zauważyłem, że moja pamięć krótkotrwała, trochę szwankuje. Pisząc ten tekst załapałem już kilkanaście zawiech. To samo z czytaniem książek - często czytam już coś dobre 15 min, a potem zdaje sobie sprawę, że tak na prawde nie wiem co czytam i nie mogę sobie przypomnieć co np. było napisane pół strony wcześniej.
I teraz mam straszny dylemat - z jednej strony chciałbym sobie palić dalej i czuć ten chillout, ale z drugiej strony trochę się martwię żeby ta sytuacja z sercem nie wróciła. Cały czas nachodzą mnie też takie rozmyślenia, że przecież i tak kiedyś umrę, więc czemu mam się ograniczać i się nie bawić.
Cześć
Skoro napisałeś tego posta na tym forum to tu raczej nikt Ci nie napisze, żebyś dalej jarał, tylko żebyś z tym skończył :) Ja paliłem ok 3 lat (2 lata regularnie), po czym stwierdziłem, że ganja raczej niewiele mi pomaga w życiu (choć oczywiście czułem się po niej wyluzowany i ogólnie stałem się bardziej otwarty) i postanowiłem zaprzestać palenia.Dość trudno mi było z tym skończyć, bo miałem stany lękowe i problemy z motywacją, ale udało się. Nie żałuję mojego epizodu z marihuaną mimo wszystko, bo dzięki temu nauczyłem się trochę o sobie, Decyzja, czy palić jest Twoja. Czytając forum można się dowiedzieć, że to niepozorne ziółko może także sprawić wiele problemów, choć nie znaczy, że Twoja historia z paleniem też musi się tak skończyć. Jest to kwestia indywidualna w dużym stopniu...
Co do tego Twojego epizodu z szybko bijącym sercem, lękiem i spowolnioną reakcją - klasyczne "przejaranie się". Pamiętaj, że THC jest psychodelikiem i w zbyt dużych ilościach wywołuje dziwne, niemiłe stany. Czasem mi się zdarzało, że miałem tak kilka razy w miesiącu - tak to jest, jak się dużo pali :)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach