Czesc jakis czas temu pisalem, ze zucam, ze fajnie jest poczuc wsparcie w waszych tekstach etc. i wszystko bylo na nic. nie minelo nawet 5 dni a juz tonelem w gestej zawiesinie trawkowej iluzji. nie powiem poddalem sie i wcale nie bylo mi z tym ,,zle,, poprostu normalnie. brak mi bylo jakiegos punktu odniesienia, trzezwego spojzenia na to wszystko. ktos kto nie palil nalogowo moze sie smiac, szydzic ze slabosci, a ja mowie wam bez pozadnego kopa lub wsparcia mozna przegrac na starcie i pozwolic sie wykanczac powolutku tej truciznie bo to przeciez nie boli i tak jak w moim przypadku wspol tworzy zeczywistosc. przepraszam wspoltworzylo bo od czterech tygodni jestem wolny i tym razem to jusz pewne. nawet gdy to pisze zaciskam zeby i przechodza przezemnie fale dziwnych doznan, glownie zlosc i szczera nienawisc zbierajaca poteznie gdy se przypominam uczucie towazyszace paleniu. musze wam powiedziec,ze zwariowalem dzieja sie zemna zeczy ktore byly mi obce, te pietnascie lat palenia stlumilo moje emocje niczym wieczny psychotrop. a teraz jest pieklo mam niekontrolowane ataki gniewu znajomi mnie unikaja, rodzina sie boi. innym razem gdy jestem sam potrafie ryczec kilkadziesiat minut zalewajac sie lzami z byle powodu. ciezko mi jest i wiem ze musze przetrwac ten czas ale boje sie, ze mi to zostanie, a wtedy bedzie jeszce gozej. w kazdym badz razie ja znalazlem powod by przestac i nie bylo to byle co. trzeba wierzyc ze jak sie chce to pewnego dnia sie uda i to dotyczy wszystkiego w zyciu. moc z wami. wrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrrr
Nie jest latwo Stary mieszkam w Amsterdamie a moi przyjaciele wlasnie poszli po gandzie do kofiku, jest mala imprezka a ja znow mosze opuscic , juz wrocili , skrecilem im blanta i wygnalem na zewnatrz. czuje, ze trace kontakt z moim swiatem. jakos to poskladam. dam rade, nic mnie nie nakreci. hej
musze cos z soba zrobic wszystko co mnie otacza izoluje sie odemnie tak jak ja izoluje sie od tego. trace kontakt z moim swiatem, slysze smiechy z pokoju obok a to wszystko co mam, moze to moja psyche, ale jeszcze jeden dzien i ich rozerwe choc to wszystko co mam. gdzie moja radosc z zycia? . czyzby przedemna? co mam robic by zapomniec. gdzie szukac spokoju skoro jestem sam. w sobie, watpie. najgorsze jest to, ze przez caly dzien umiem korzystac z dobrodziejstw abstynencji lecz przychodzi taki moment jak ten i wtedy bum i sru lub lament nad niczym. to chyba samotnosc w walce, smutne.
myślę że na początek powinieneś po prosić znajomych o to, aby nie palili w twojej obecności, a jeszcze lepiej żeby nawet nie mieli co zapalić a ni w czym, o ile masz możliwości ku temu, bo to ciągnie i wqr... niepotrzebnie, a po za tym ich nie rozerwiesz przy okazji ;),
nie kręć blantów !!!,
jeśli znasz język to terapia grupowa jest również dobrym pomysłem, po 15 latach palenia z niektórymi problemami w grupie jest po prostu łatwiej, dodatkowy plus to szansa na poznanie nowych ludzi, o ile jesteś gotowy,
standardowo na ataki nerwówki polecam ziołowe tabletki uspakajające - nie zaszkodzą ci, a będzie trochę łatwiej zapanować nad nadpobudliwością,
cztery tygodnie to już DUŻY sukces, zaczynasz mieć już troszkę z górki, a z każdym dodatkowym dniem górka zaczyna się robić bardziej stroma, wierzę, że dojdziesz do momentu w którym łatwiej będzie zjechać w duł, niż wspiąć się z powrotem do krzaka na szczycie, podczas "zjazdów" zdarzają się wypadki, trzeba wstać, szybko, najszybciej jak to tylko możliwe, otrząsnąć się i "zjeżdżać" dalej BO wciąż masz z górki, troszkę trzeba nadrobić, jeszcze bardziej się postarać, ale przecież dla ciebie niema rzeczy niemożliwych - nigdy się nie poddawaj, nigdy.
pisałeś ze masz "porządny" powód by nie palić, trzymaj sie go (za przeproszeniem) jak małpa gałęzi - pomoże ci w cięższych chwilach, wierz w siebie, i pamiętaj że wszyscy na forum to "sportowcy" ale tu nikt ze sobą nie rywalizuje, tylko każdy dla każdego jest "trenerem" :)
Chej Benio dzieki za slowa otuchy. dzisiaj minol miesiac jak nie pale i jest mi z tym zaje..., poprostu chce sie zyc. jak napisal Miodzio nalezy przecierac nowe szlaki, podejmowac nowe wybory i unikac wydeptanych sciezek - to dziala. nie jestem w stanie calkowicie uniknac sytuacji z gandzia gdyz mieszkam w amsterdamie, ale dzieki temu,ze to wszystko mnie otacza a ja sie nie poddaje odczowam podwujna sile i dume. czasami tylko przychodza te chwile gdy puszczaja nerwy lub bierze za wsiaz jakas glupia depresja. to tylko chwile. byly,sa i beda a z czasem sie wyprostuja. powoli ustepuje uczucie pustki, straty czegos waznego. bo w przeciwienstwie do Ciebie ja zaczelem dla fanu i budowalem swuj swiat wokul palenia. nawet miejsce mojego bytu jest scisle z tym zwiazane. najwazniejsze ,ze miarka sie przebrala i to moze dziwne, ale czuje sie jakbym przebudzil sie z mrocznego snu w ktorym bylem tylko cieniem i te wszystkie sprawy przestaly miec kompletnie znaczenie. znow zaczelem miec ochote na zycie tak poprostu. wystarczy odnalesc w sobie ten dreszcz i pozwolic by wstrzasnol mocno a tak jak sie to stalo ze mna. niech zyje wolnosc, wolnosc i swoboda.
jesli chodzi o moich ludzi to juz zalatwione, zadnego stafu w moim domu. zreszta to ja ich posciagalem i znamy sie od wiekow i odwiekow palilismy, a teraz jak mi mowia palenie bezemnie to juz nie to samo i jak mi sie wydaje bedzie zanikac i u nich hehehe.
lepiej niech widza co sie zemna stalo i wyciagna wnioski.
pozdro Stary i dla Was wszystkich niech dreszcz bedzie z Wami.
to super ze dajesz sobie rade ! ;) ja po pierwszym miesiacu mialem jeszcze straszne problemy ze swoja psychiką, emocjami, własną osobowością etc.
teraz kiedy niebawem minie 3 miesiąc mojej abstynencji, czuję się o niebo lepiej - a świadomość tego że uśmiech na mojej twarzy pojawia się szczerze bez zielonego wspomagacza, dodatkowo potęguje moją radość :)
dzisiaj, kiedy już najgorszy okres w którym doły łapały mnie co chwila mam już za sobą, mogę śmiało stwierdzić że ich przyczyną było to iż po zapaleniu nic mnie nie obchodziło i niczym się nie przejmowałem.
kiedy nagle mój organizm, zaczynał powracać do trzeźwości i w moim życiu zaczęły pojawiać się przeszkody, którymi normalnie po zapaleniu bym się nawet nie przejął - zaczęłem się załamywać.
teraz z własnego doświadczenia wiem, że wszystkie nieprzyjemne stany które łapiemy podczas pierwszych miesięcy abstynencji to tylko kwestia przyzwyczajenia do życia z marihuaną.
można to przezwycieżyć tylko poprzez całkowite odstawienie zielska.
trawa jest dla leszczy i słabiaków którzy na trzeźwo nie potrafią sobie poradzić z własnym życiem.
trzeba brać życie takim jakim jest - nie warto uciekać się do iluzji, bo to ona jest najbardziej miażdżąca.
pozdrawiam ! i życzę sukcesów wszystkim zaprzestającym palenia.
mam problem zwiazany bezposrednio z zazywaniem srodka odurzajacego,lub narkotyku zwanym yu i ówdzie Maryhuaną.tak? tak zdecydowanie tak.Palaczem jestem od osmiu,dziewieciu lat,najdłuzszy maratonik z paleniem to ok dwóch miesiecy,nie dłużej i nie codziennie,lecz to nie jest wazne ile dni,lecz ile lat palę,zaczałem w wieku dwudziestu lat,kilka razy gdy zyłem osiemnasty i dziewietnasty rok,ach jakze pieknie byłoby nie palić tegoż zwyrodniałego krzaku,lub wyrzucic z siebie zwyrodniałośc wobec samego siebie i swiata roslin obarczajac je za swe wystepki i tragedyje,no ale nie zmienia to faktu ,ze uzaleznił sie moj organizm,lub jego istotna cześć i to nie lada,aq problem ów piętrzacym się być zdaje o tyle,ze nie mieszkam w Polsce,a na zielonej Wyspie.Podchodze do zagadnienia bardzo powaznie,okłamywałem przez ostatnie tygodnie Panią swego serca,z którą mieszkam,ze nie palę ,ale palę dwa trzy i wiecej razy w tygodniu od dwóch miesięcy z przerwami,które bezposrednio są wynikiem mojej walki,jak się okazuje nieudolnej,no ale wału atlantyckiego i lini Gustawa w jeden dzien nie przełamano.Pozdrawiam i pamietajcie WALKA TRWA I NIE ZNAJDZIE WE MNIE SPOKOPJU,NIM NIE NIE UNICESTWIĘ WROGA,KTÓRY MOJA KRWIA SIE ZYWI ...zatem wiejcie wichry i pustelne spiewem niescie mnie knieje.
papa
witam ponownie!!moja nadzieja trwa na posterunku trzezwego istnienia,pod wpływem nieustannie przesladujacej mnie przeszłosci,poniewaz jak mnie sie nie zdaje ,zwiazki chemiczne zawarte w konopii nadal działaja i nie wiem czy to napewno one,lecz cos powoduje zaburzenia snu druga noc,pierwsza wczorajsza zarwana w stu procentach,dzisiejsza natomiast po przespaniu trzech i pół godziny stawia mnie w niezręcznej sytuacji,jako ze niebawem wyruszam na dwanascie godzin do pracy,a tam wiekszosc współpracowników pali i to sporo,no ale postaram sie ,lub uporam sie ztym ,wyboru nie mam jesli chcę sie uwolnic,a chcę .Mam nmadzieje ,ze moje skromne posciki nikomu krwi nie psują i bę dę nadal mógł,jak to obecnie ma miejsce,raczyc ów stronkę swemi monologami,których nigdy nie brakowało w mym zyciu,to dobry sposób na samotność,gdy nas odwiedza i trening umysłu schozałego troche .pozdrawiam i do przeczytania papa
wczoraj rano wraz z Mym serduchem wrzucilismy pozostałosci zielonej pani do oczka muszli klozetowej,cieszę sie,ze panna ma mogła towarzyszyc mi w tym ceremoniale,który juz owocuje,choc krótkim czasem abstynencji,to jednak warty wspomnienia,to jwst początek , nie wypada ksiazki zaczynac od srodka,choc i tak bywało.papa
jesli tylko wyrazi ktos zgode aby lepiej mnie poznac,to z przyjemnoscią podziele sie skrótowym opowiastkiem z mego zycia jako mnie człowieka,lecz również jako okaleczonego ,przynajmniej w sferze umysłowej,uzytkownika narkotyków papa czas zmykac do pracy,tu gdzie jestem jest godzina do tyłu względem polskiego czasu
Chej Czlowieku pewnie, ze sa tacy ktorzy Cie wysluchaja. wszyscy My tutaj potrzebujemy dzielic sie swoimi problemami zwiazanymi z zaprzestaniem zazywania. gdyby nie wsparcie i rady w duzym stopniu ucierpiala by nasza psycha i wielu by se nie poradzilo. jednym wystarczy trzezwa porada inni tak jak ja lub Ty potrzebuja wylac troche siebie, zreszta jest nas wiecej. napewno pomoc w żuceniu daje radosc z chwil w których daje sie odczuc różnice. w moim przypadku notoryczne zniechecenie i marazm zastapilo pobudzenie a nawet nadmierna nerwowosc co powitalem z ulga. jak ja nienawidze zamółki, zawiechy i tym podobnych stanów upośledzających czynnosci życiowe. nigdy wiecej. dni staly sie jakies dluższe, bardziej konstruktywne i wreszczie przestalem uciekac przed braniem odpowiedzialnosci za jutro. to wzsystko nie znaczy, ze swiat sie przekrecil do góry nogami i juz jest łatwo. wręcz przeciwnie to co innym wychodzi machinalnie mi wlecze sie pod górkę, ale świadomosc tego, że mam siłe pchac ten wuzek jest zbawienna. jak to fajnie podnieśc sie z popiołów i zacząc wszystko od nowa, kiedy dawno straciłó sie wiare w siebie i caly ten świat. to jak cód narodzin. trzba tylko postawic barykade pomiedzy dzisiaj a wczoraj i na jej czele obsadzic sztandar wolnosci. bo to przecież o wolnośc w naszej glowe buj będzie.
podoba mi sie też ta fazka z topieniem stafu w kibluuu, sam próbowalem tego kilkakrotnie jednak bez efektu. za kazdym razem pukałem sie w glowe i śmialem sam z siebie. poprostu nie bylem gotowy. na każdego przychodzi ten moment i wtedy najważniejsze jest nie jak tylko CZY?
trzymaj sie , chciej mocno i niech wiara z nadzieja dacą potrzebną siłe.
dzien był jaskrawo jesienny, w aksamicie nieba tanczyły wesoło ostatnie pogwarki ptasich swiergotów, niosac do uszu rozbujana zyciem melodyjnosc ,czułość dzwieków nieustajacej euforii przemijajacych chwil odeszłego lata, oduzajac zaciekawionych opadłym welonem barw i zapachów ,gorzkniejacych w perspektywie nadpobudliwego zmierzchu,który tuż tuż skradał sie pod nasze stopy.Piotr rozchylił brzegi foliowego woreczka czekajac aż mocno wonna ciecz wleje sie ze słoiczka wprost na dno sztywniejacej torebki,nim jeden z rogów wypełnił sie kleiwem do obuwia i tysiecy rozpadłych przedmiotów,tak codziennego uzytku jak i zadziej stosowanych,opary przedostały sie do komór nosowych, rodzac natychmiast niepochamowany ślinotok.Przyłozony worek do ust spotegował juz nie zapach,a przerażający smród ,który na chwile odzucił dłon dzierzaca niewidomie worek i z porywem kanałowego przeciągu wykrztusił ,już nie powietrze,a fetor bijacy z jakby rozlewni toksycznych substancji,gdzieś na przedmiesciach wzorowo rzadzonego miasta naszej Barwnej RP.Nie stanowieło to bynajmniej pretekstu do zakończenia czynności,a wre cz przeciwnie poruszyło ciekawość i nim sioe spostrzegłem ,głebokie wdechy poruszały workiem niczym miechem kowalskim, z tym ze to nie ręce kowala ,a ma wola i odruchy bezwarunkowe poruszały to monstrum zrodzone na potrzeby nijakiego swiata pociechy z zagłady,samounicestwiania się.Widzac twarze dwóch towarzyszy już nie patrzyłem swa chłopiecą szcerościa,bez wyrazu,subtelnego zaciekawienia,teraz ział ze mnie zapachem zakład szewski,przy małym kosciółku połozony,niegdyś zakon szpitala polowego N.M.P.,głowe natomiast wypełniał dzwiek pracującej na wysokich obrotach sprezarki ,zyjacy we mnie i będocy jakby czescią mego irracjonalizmu,wychodowanym golemem absurdu i pokory wobec przerazliwego strachu przed samym soba i niznosnym dzwiekiem,po tym paralitycznym przedstawieniu niebo przyjęlo barwy lisci ,spokojnie wiszacych na przygotowujacym sie do nowego czasu ,młodym Dębie,sterczacym na pochyłosci wzgórza szubienicznego.Halucynacje obejmowały kilkanasie minut,długich i nieprawdopodobnych minut klejowego widzenia i słyszenia nierzeczywistości,nierealności i niebytności,po tym krótkim czasie mój młody bo zaledwie szesnastoletni umysł nie był w stanie ogarnać budzacej sie we mnie swiadomosci,ona z kolei nie potrafiła skleić w pamięci mojego imienia nie wspomnę juz o celu wycieczki,czy tego co własnie miało miejsce,nie wiedziałem czy w ogóle coś miało miejsce.To był pierwszy raz ,a miało tych sesji wydazyć się około czterdziestu w przeciągu następnego roku ,po czym z bagażem doswiadczeń halucynacyjnych i milionów być moze wymordowanych komórek mózgowych i nie tylko zaprzestałem tego na zawsze.Jak widac trawa nie musi być pierwsza,a mój organizm na kilka lat mógł zapaśc w swa normalność,jeśli po takim procederze mozna do niej powrócić.Nie trzeba uśmiercać się Konopią ,jest przeciez tyle trucizn w naszym otoczeniu...
Gdzie na wyspach mieszkasz? (masz na mysli Anglie co nie?). Bo ja tu jestem juz od ponad 14 lat!
Swiadomosc tego, ze zielsko jest problemem to pierwszy bardzo wazny krok. Nawet jezeli ci sie nie uda za pierwszym razem to sie nie poddawaj i przede wszystkim nie mysl zle o sobie. Ja probowalam rzucic bardzo wiele razy, nie wychodzilo mi to jakos i za kazdym razem moje poczucie wlasnej wartosci spadalo na leb. W koncu zaczelam myslec o tym w troche inny sposob, wyciagac lekcje z kazdej nieudanej proby rzucenia.. co zrobilam nie tak? co spowodowalo, ze znowu zaczelam palic? itd. To troche tak jak nauka jazdy na rowerze hi hi hi. Spada sie wiele razy, potem czlowiek sie podnosi, wsiada na rower i za kazdym razem jedzie troche dalej, az w koncu znajdujesz wlasciwa dla siebie rownowage...
I strony internetowe takie jak ta sa bardzo wazne, to rodzaj terapii, ktora pomaga w procesie powrotu do normalnosci ( i nie mam tutaj na mysli jakichs spolecznych bzdurnych norm)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach