Witam!
Mam 24 lata i mam problem z marihuana, a raczej po jej zupelnym oodstawieniu. Moze po krotce opisze swoja historie "jaracza".
W zasadzie do czerwca 2013 roku palilem ziele kilka razy w życiu, jesli dobrze licze to 4-5 razy. Prawidziwe palenie zaczelo się właśnie w zeszle wakacje. Poczatkowo paliłem raz lub dwa razy w tygodniu, choc zdarzaly się tygodnie, ze palilem nawet 4 razy. Powoli, sukcesywnie jaralem coraz czesciej. Mniej wiecej od polowy wrzesnia palilem syntetyczny hasz. Bywalo, ze 2 razy w tygodniu, ale zdarzalo sie tez tak, ze codziennie. Syntetyka palilem przez 1,5 miesiaca, pozniej wrocilem do ziela. Jaralem tak do poczatku grudnia i odstawilem na 2 miesiace. Kompletna abstynencja przez dwa miesiace i pozniej znow zaczalem popalac. Zaczelo sie jak zwykle niewinnie, czyli raz na 2 tygodnie. Czestotliwosc rosla i rosla, az do takiego stopnia, ze przejaralem caly maj (moze z dwa dni nie palilem zupelnie). Dodam jeszcze, bo uwazam, ze to dosc istotne, ze w trakcie mojej przygody z mary zdarzylo mi kilka razy wziac amfetaminę i mefedron (dwa lub 3 razy jeden i drugi specyfik).
Obecnie jestem w okresie zupelnej abstynencji, dzis mija dokladnie 21 dzien. Moja pamiec strasznie szwankuje. Czesto nie pamietam gdzie cos polozylem, ciezko mi sie skoncentrowac na jakims zadaniu, zdarza mi sie gubic watek w trakcie rozmowy, zacinam się jak z kims rozmawiam, jestem ciagle spiety, ospaly, zmeczony czesto sie zamyslam. Ogolnie rzecz biorac, czuje się jakbym byl w jakims dziwnym zawieszeniu, nie mam energii pomino pozytywnego myslenia, totalnej zmiany nawykow.
Mialem w zyciu kilka epizodow depresji i stanow lękowych, przyjmowalem tez leki z grupy SSRI i osobiscie uwazam, ze mary spotegowala moje lęki.
Wydaje mi sie, ze z dnia na dzien jest lepiej, ale mimo wszystko czuje sie jak kretyn, nie jestem taka sama osoba jak kiedys. Nie wydaje mi sie, ze palilem dlugo i duzo, a jednak sporo mnie to wszystko kosztuje, bo powaznie odbija sie to na moim zdrowiu, zarowno fizycznym, jak i psychicznym.
Pytanie jest nastepujace: czy to typowe objawy odstawienne? Czy wreszcie "dojde do siebie"? To raczej niemozliwe, ze zostanie mi tak do konca zycia.
PS. Przepraszam, ze tak to wszystko chaotycznie wyglada, ale staralem sie podac wystarczajaca ilosc szczegołow, aby ktos mogl sie jakos do tego ustosunkowac.
Z tego co opisujesz wyglada to na czyste objawy odstawienne, bez wiekszych komplikacji. Zapewene z tygodnia na tydzien bedziesz czul poprawe, ale uzbroj sie w cierpliwoc, bo to pomalutku idzie. Mocno pomaga sie ogarniac wsparcie sie terapia - myslales o tym?
Jestem po pierwszej wizycie u psychologa, niedlugo mam nastepna. Myslalem o terapii, ale sam nie wiem... Ten stan starsznie mnie meczy. Ciagle jestem zmeczony mimo pozytywnego nastawienia. Myslicie, ze ten stan po takim "stazu" minie w przeciagu kilku miesiecy? Chce znalezc lepsza robote, dokonczyc studia et cetera, a teraz wiem, ze nie jestem w stanie. Po prostu cos okropnego.
Można powiedzieć, że jestem w bardzo podobnej sytuacji. Tylko, że ja paliłem przez 5 lat (2 lata...dzień w dzień), pomimo tego, że nie mogę sobie tego teraz wyobrazić. Przestaje już liczyć ile to już dni bez MJ(ok. 40-50 dni), ale mogę powiedzieć zdecydowanie, że jest lepiej. Czuje delikatną niepewność w tym co piszę, ale to chyba ona się gdzieś jeszcze we mnie odzywa.
Jednym słowem mówiąc: OGARNIAM SIĘ!.
Za Ciebie również trzymam kciuki... i nie martw się każdy ma te stany.
Ps. Co do terapii. Zacząłem Ją tydzień temu(tzw. wywiadem) i już nie mogę doczekać się jutro bo to kolejna wizyta. Choć coraz bardziej czuje, że radzę sobie już sam to wiem, że to mi na pewno pomoże z innymi problemami, które MJ nasiliła.
Xerosiw - dzieki za te slowa. Myslalem, ze tylko mi taka sieczke w glowie zostala. Czasami te zapominanie tak mnie wkurwia, ze wewnetrznie mnie roznosi. U mnie niedlugo minie pierwszy miesiac bez Mary Jane. Z dnia na dziem jest coraz lepiej, naprawde, dostrzegam to.
Najbardziej doskwiera mi to w robocie, czesto zapominam o jakichs szczegolach do zrobienia i pozniej jest lipa. Ziomek z ktorym pracuje sie pieni i mowi, ze mam wszystko w dupie, no i nie wiem co mu powiedziec heh. Przeciez nie powiem mu, ze mam to po Mary heheh.
Tez nie moge doczekac sie kolejnej wizyty u psychologa :) oby z dnia na dzien bylo dalej sukcesywnie lepiej.
Natomiast mogę się podzielić z Tobą, że mija kolejny dzień bez MJ. W sumie już prawie 2 miesiące. Czuję się dużo lepiej. Wiem, że moje dni mają sens...jakąś hierarchię.
Coś policzalnego:)
Byłem na weekendzie z dziewczyną u znajomych, którzy praktycznie są jedynymi dobrymi znajomymi:)
W sensie, że wszystko tak jakby przeminęło...szkoła, znajomości z tych czasów.
No i widziałem przepiękne topki na tym weekendzie. Takie które zawsze chcieliśmy palić:)
Pięknie pachnąco, pomimo hermetycznego zamknięcia.
Ciekawostka taka, że sam ich przekonałem do MJ:) Odmówiłem ze względu na to, że nie chciałem i ze względu na dziewczynę:)
Różnica jest taka, że Oni potrafią palić. W sensie ta para znajomych. Zjechali ze studiów do rodzinnego miasta i po prostu wzięli ze sobą 5 G na całe wakacje... Ja Szymon, palić nie potrafię i nie chcę palić. Chcę przyjąć życie na trzeźwo, pomimo tego, ze łyczę właśnie browarka na dobranoc.
Zapisuj wszystko, ja się tego cały czas uczę. Udowodnij gościowi, że nie ma racji.
przypomnij mu o czymś o czym sam zapomina. Coś na pewno wymyślisz.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach