Kochani co my mam zrobić nasz jedyny syn 20-letni pali marihuane i być może bierze inne srodki odurzające.Podejrzewamy ze nie jest to krotki okres- minimum 4 lata. Marihuane znalałam u niego w pokoju i beznajmniejszych problemow przyznał sie że to jego i że pali,innych narkotyków nie znalazłam dlatego napisałam ze byc może jeszcze coś bierze. Zmiana zachowania przyszła nagle w sumie teraz tak mysle ze ładnym aktorem był z madrego faceta,inteligentnego,poukładanego z szacunkiem do rodzicow stał sie chamsko zachowujacym sie duzym dzieckiem np.w pokoju bałagan totalny, papiery,butelki ,rzeczy porozwalane,pozne powroty do domu a potem spał tak jak stał w ciuchach istny kogiel-mogiel nic mu nie przeszkadzało. Zero pasji,hobby poszło w las zapomniane,prawo-jazdy robił ale po 3 nieudanych próbach stwierdził ze narazie prawko mu nie potrzebne:(ostaniej klasy technikum gdyby nie my rodzice to by szkoły nie skonczył poprostu oszalał.Dom traktuje dosłownie jak hotel. O jakiej kolwiek probie podjecia leczenia czy pomocy nie chciał słyszec zaraz robiła sie straszliwa awantura.On ma w głowie zakodowane ze marihuana to nie uzaleznia ale leczy. Stwierdził ze pali bo lubi i palić bedzie I to my powinnismy sie leczyc psychicznie bo sie bzdur naogladalismy i naczytalismy.
Aktualnie teraz na domiar złego wyprowadził sie do dziewczyny z ktora wspolnie pala marihuane ,pija piwa i fajnie sie bawia i nikt im ucha o leczeniu nie suszy-sam nam sie przyznal do takiej sytuacji. W domu rodzinnym nie mieszka juz 8 miesiecy odwiedził nas w tym czasie dwa razy:(w tym czasie tez nie pisał sms nie dzwonił zero kontaktu. Wyglada nie najlepiej schudł, jakis taki blady podkrażone oczy, te oczy ma jakby za mgłą..rece mu sie trzesa,...w głowie zadnych madrych zdań.prace ma niby dorywcza...w sumie nie mam pojeciia za co zyja jego dziewczyna ma jeszcze 2 lata szkoły wiec równiez jest bez pracy.
Pomocy z jego dziewczyny strony to na bank nie maja bo ona pochodzi z wielodzietnej rodziny jej matka wychowuje sama te dzieciaszki.taka troche bieda z patologia.
Niewiemy jak mamy przekonać syna że ta dziewczyna i to ze pali marihuane pije alkohol i zyje w tak skrajnych warunkach żle na niego wpływaja. On nie widzi tego że sie stacza i co sie z nim robi z dnia na dzien...A my już nie mamy naprawde siły,głowa mi pęka od myślenia czy u niego wszystko w porzadku, czy czasem nie ma długów bo wiadoma sprawa zycie kosztuje a on tak naprawde sprawy sobie nie zdaje jaki zadł nam cios w serce. co my mamy zrobic...moze kochani cos podpowiecie
pozdrawiam
z tego co zrozumiałem to:
- jest dorosły
- żyją z dziewczyną na własny rachunek bez niczyjej pomocy
chyba nic nie można w tej sytuacji zrobić ale powiem co na pewno nie powinno się robić
- walczyć z jego dziewczyną i ich związkiem - ze swojego doświadczenia wiem że takie walki mają odwrotny efekt - jeszcze bardziej scalą ich związek - a na taki klej nie jest trwały
- nie zamartwiać się - wiem że się łatwo pisze, ale nie można sobie psuć zdrowia rzeczami na które nie ma się wpływu
jeżeli by było tak jak myślicie to by dawno dopadł ich kryzys.
może jednak nie chleją codziennie? może są zbuntowani? może nie jest przepity tylko przepracowany?
w każdym razie kiedyś te ptaszki muszą wylecieć z gniazda i zacząć fruwać samodzielnie...
chciałbym dodać że mało wiem na ten temat bo z opisu trudno dużo wywnioskować
ale tak napiszę jeszcze:
po sobie wiem że jak rozmawiam z rodziną to w takich sprawach bardzo trudno jest prowadzić spokojną rozmowę, łatwo obu stronom puszczają nerwy i dochodzi do szybkiego końca rozmowy. (mam tak u siebie ale przyczyną tu właśnie jest to martwienie się i to że los tej drugiej osoby nie jest obojętny) w takiej sytuacji wszelkie przekonywanie nie ma sensu a wręcz działa odwrotnie. myślę że lepiej by było spokojnie porozmawiać z synem ale bez krytykowania czy przekonywania ale po prostu wysłuchać, bez oceniania - wtedy przynajmniej się dowiecie więcej co z nim się dzieje.
nie wspierałbym go też finansowo oczywiście...
dobrze by było zaakceptować jego wybory - bo taki brak akceptacji potrafi wybudować mur który potem uniemożliwia dobrą relację, j
jeśłi zbłądzi to w końcu się ocknie.
zapytałbym go (lub siebie) jeszcze dlaczego tak rzadko się kontaktuje, skąd ten konflikt w Wami
odbudowanie tej relacji będzie ciężką i żmudną pracą ale warto.
co do narkotyków to jeśli to jest tylko marihuana i piwo (oczywiście to też zależy od ilości) to sugerowanie ośrodka trochę przypomina strzelanie z armaty do muchy i stąd też jego awantury. to niestety jest tak powszechne że kilkadziesiąt procent w jego wieku musiałoby się leczyć. a to tak nie jest że każdy tego wymaga - sporo ludzi się tym nudzi i z tego wyrasta
a żeby dorosnąć trzeba ponosić konsekwencje swoich decyzji jak osoba dorosła...
"Niewiemy jak mamy przekonać syna że ta dziewczyna i to ze pali marihuane pije alkohol i zyje w tak skrajnych warunkach żle na niego wpływaja."
nie wiadomo co na niego wpływa - a na pewno to Wy tego nie wiecie - a i tak to są jego decyzje i konsekwencje
Hej,
rozumiem smutnych i zmartwionych rodziców. Nasz niespełna 23 letni syn tez pali i pije. Nie mowie oczywiście o piciu i paleniu okazjonalnym.
Syn nie mieszka z nami, jest niezależny finansowo (może nie w 100% jak mu się zdaje, bo pracuje w firmie męża). Dodam, ze mieszkamy za granica, wiec nie ma absolutnie problemu finansowego z zakupem trawy, haszu (?) Nie wiemy dokładnie od jak dawna syn pali, na pewno trwa to już jakiś czas. Próbował jeszcze jak mieszkaliśmy razem w Polsce i tutaj też bez problemu znalazł sobie towarzystwo, które lubi sobie zajarać. To nie jest tak, że on jest wciągany przez kogoś w nałóg, czy wciąga kogoś. Raczej na zasadzie swój swojego zwącha.
Co najgorsze on łączy spore czasem ilości alkoholu z trawa. A pali dzień w dzień, pije jak nie pracuje, nie prowadzi. Miałam możliwość obserwować to, kiedy byliśmy blisko 2 tyg razem w Polsce. To była tragedia, miły wcześniej chłopak próbował nawet mnie zastraszać, bo na coś tam się nie zgadzałam, nie pozwalałam.
Dla mnie to jest dno i patologia, kiedy ktoś codziennie pije i tłumaczy to tym, ze ma urlop. Brak szacunku dla własnego zdrowia jak się jeszcze pali do tego. Nie muszę dodawać jak się czuję patrząc na to i że on nie widzi problemu w tym wszystkim co robi.
Chłopak nie ma jakichś poważnych problemów, zwykle problemy dzieciaka w tym wieku, dość dobre i spokojne dotychczasowe życie, żadnych tragedii, dramatów.To co robi wynika bardziej z głupoty, młodzieńczej buty.
Mamy dobry kontakt, rozmawialiśmy o tym wszystkim zawsze na spokojnie, ale jak zawsze argumenty w stylu "tym się raka leczy" i inne temu podobne bzdety o dobroczynnym działaniu trawy. ON informacje o działaniu marihuany traktuje wybiórczo, nie ma motywacji to jakichkolwiek zmian, co zresztą jest typowe dla osób palących.
Traci na to wszystko fortunę, no, ale to jest mało ważne. Zrobił się labilny emocjonalnie, nerwowy, czasem zasadniczy, ręce mu się często trzęsą. Bardzo pogorszyły się jego relacje z ojcem, młodszy syn z kolei nie chce się z nim spotykać, argumentuje to tym, że brat zgłupiał, gada sam do siebie, nie ma o czym z nim rozmawiać. To prawda, ze jego poziom intelektualny i potrzeby w tym zakresie się zmniejszyły.
Moja znajoma jest lekarką przy okazji wizyty tłumaczyła mu czym grozi łączenie alkoholu z marihuaną, to oczywiście też nic nie dało.
Ja z racji wykonywanego wcześniej zawodu i wykształcenia wiem, że nie możemy mu pomóc. On jest dorosły, my możemy tylko powiedzieć, co myślimy o tym co robi, nie akceptować tego w naszym domu.
On sam musi podjąć jakieś decyzje, działania, oczywiście nic nie zmieni dopóki nie stanie się coś złego, niebezpiecznego.
Mamy dość rzadki kontakt, on nie przyjeżdża do nas, bo jest skonfliktowany z ojcem. Czasem dzwoni, czasem ja do niego wpadnę. Wcześniej był taki świeży, energiczny a teraz jest zaniedbany, niechlujny... serce się kraje... Zarzucił wszystkie swoje wcześniejsze pasje, cele. Wszystko odkłada na kiedyś, tłumaczy brakiem pieniędzy, które przepala.
Ze względu na to, że nie szanuje pracy, swojego ojca jak pracodawcy, pali w pracy, co stanowi zagrożenie dla niego i innych pracowników, już poinformowaliśmy go, żeby szukał sobie nowej pracy (jego dotychczasowa umowa wygasa we wrześniu).
Co jeszcze możemy zrobić?
Gdybym była wierząca modliłabym się o cud, w tym wypadku chyba jakieś wydarzenie które by nim wstrząsnęło i zmotywowało do zmian.
Mam ten sam problem. Sytuacja jednak jest inna. Mój syn ma prawie 20 lat i z trudem ukończył OHP. Do ukończenia jego 18 lat miałam nad nim pełną kontrolę. Był miły, uczynny, słuchał mnie, mięliśmy ze sobą bardzo dobry kontakt. Ale już po osiągnięciu pełnoletności , straciłam nad nim kontrolę i wszystko się zmieniło. Zadał się z jakimiś typami spod ciemnej gwiazdy i zaczął palić, uważając że to jest dla zdrowia. Miał dziewczynę, która po roku zostawiła go przez popalanie trawki, ułożyła sobie życie i ma dziecko.Rok temu siedział w więzieniu za nieodrobienie godzin, które dostał za sprzedaż narkotyków. Na nic zdały się rozmowy, tłumaczenie, proszenie. Jak tylko wyszedł z więzienia, tak zmienił się nie doopisania. Zrobił się agresywny w stosunku do mnie, wyzywa mnie i skacze z rękami. Latem tego roku byłam przez niego posiniaczona, wykręcał mi ręce. Oprócz syna wychowuję 15 letnią córkę i bliźniaczki 8 letnie. Dziewczynki boja się go, nie chcą żeby z nami mieszkał. Ja sama zaczynam się go bać. Jak narkotyki z niego schodzą to dostaje agresora. Od jakiegoś czasu sam się utrzymywał. Niestety co zarobił to wszystko przepuszczał na alkohol i narkotyki, a ode mnie wymagał utrzymania. Postawiłam się i stwierdziłam że nie będę go utrzymywać dopóki tak postępuje. ( utrzymywałam go tylko wtedy jak stracił pracę). Miesiąc temu pracował i został wyrzucony z pracy za palenie na terenie budowy. Mój partner zabrał go ze sobą do pracy na budowę, ale niestety mój syn nie miał ochoty na pracę. Jak tylko otrzymał pieniądze tak poszedł w długą. Trzy razy wyciagnęliśmy do niego pomocną dłoń, czego nie uszanował. Rzucił pracę i zaczął kraść po sklepach jedzenie, twierdząc że do 400 zł dostanie tylko mandat. Nie mam już sił co z nim robić. Notorycznie, co drugi dzień są awantury. Dzisiaj zwróciłam mu uwagę że razem z córką mają posprzatać pokój w którym mieszkają a on mi zrobił jazdę, nawyzywał, pluł na mnie i córkę. Raz już musiałam wzywać policję, bo był tak agresywny że obawiałam się o młodsze dzieci. Prosiłam policjantów żeby zrobili testy na stwierdzenie co on bierze, ale niestety on jest pełnoletni i nic nie mogę zrobić. Od jakiegoś czasu przychodzą do syna podejrzane paczki, w których jest coś w rodzaju majeranku i dziwnie śmierdzi. Na opakowaniu napisane jest że to jest środek antynikotynowy do odkurzacza. Oczywiście w te bzdury nie wierzę i sadzę że to jakiś narkotyk.Nie mam pojecia gdzie to wysłać do analizy. Potrzebuje pomocy, gdzie i do kogo zwrócić się o pomoc. Nie mam pojęcia co z nim zrobić. Mieszkanie pod jednym dachem z synem jest męczące. Najgorsze jest to że młodsze dzieci cały czas płaczą i nie chcą być w domu jak on jest. NA JEGO WIDOK WSZYSCY DOSŁOWNIE ZACZYNAMY SIĘ TRZĘŚĆ ZE STRACHU. POMOCY!!! już psychicznie wysiadamy.
Dlaczego na to pozwalacie ?? Stawiajcie granice. Jesteście w końcu u siebie.
" O jakiejkolwiek probie podjęcia leczenia czy pomocy nie chciał słyszec zaraz robiła sie straszliwa awantura"
Nie chciał, bo pewnie nie widzi, że ma problem.
"On ma w głowie zakodowane ze marihuana to nie uzaleznia ale leczy. Stwierdził ze pali bo lubi i palić bedzie I to my powinnismy sie leczyc psychicznie bo sie bzdur naogladalismy i naczytalismy. "
Kochana, on po prostu broni swojego uzależnienia. Warto poczytać o mechanizmach uzależnień.
"Aktualnie teraz na domiar złego wyprowadził sie do dziewczyny z ktora wspolnie pala marihuane ,pija piwa i fajnie sie bawia i nikt im ucha o leczeniu nie suszy-sam nam sie przyznal do takiej sytuacji."
Jest dorosły i niestety nie masz wpływu na to co robi.
"Pomocy z jego dziewczyny strony to na bank nie maja"
A w czym ta dziewczyna konkretnie miałaby mu pomóc ?
".A my już nie mamy naprawde siły,głowa mi pęka od myślenia czy u niego wszystko w porzadku, czy czasem nie ma długów bo wiadoma sprawa zycie kosztuje a on tak naprawde sprawy sobie nie zdaje jaki zadł nam cios w serce. co my mamy zrobic..."
Stawiać warunki, kochać twardą miłością a przede wszystkim pomyśleć o sobie. Piszę to z doświadczenia. Polecam wizytę w poradni. Tam są mądrzy ludzie, którzy podpowiedzą Wam jak się macie zachowywać. Zadbajcie z mężem o siebie.
"co do narkotyków to jeśli to jest tylko marihuana i piwo (oczywiście to też zależy od ilości) "
A co to za różnica czy wypije jedno piwo czy dwa?? Czy jest to marihuana czy inny narkotyk. Fakt jest faktem. Ma problem i koniec kropka. Nie każdy kto ma problem z alkoholem musi od razu wyglądać jak człowiek z rynsztoka.
"to niestety jest tak powszechne że kilkadziesiąt procent w jego wieku musiałoby się leczyć."
Rodziców nie interesuje pozostałe kilkadziesiąt %. Dla nich ważny jest syn.
suzi84 odpowiedziałaś na posta sprzed pół roku :)
załamana1977 - te paczki to pewnie dopalacze, ale jakie to ma znaczenie? gorszym problemem jest stosowanie przemocy w stosunku do ciebie. Udaj się po fachową pomoc.
Niestety mimo całej miłości bliskich względem osoby uzaleznionej to bardzo ciężko jest namówić taką osobę na leczenie, ja prawie przez 3 lata namawiałam męża narkomana na leczenie, aż w końcu w zasadzie sięgnął dna i zdecydował się na leczenie. Zdecydowaliśmy się na niedawno otwarty ośrodek, gdzie nie tylko mój mąż, ale także i ja znalazłam wsparcie i pomoc.
namówienie osoby uzależnionej na terapię jest niezwykle ciężkie, i jeśli chodzi o uzaleznienie od wszelakich używek jak i w przypadku innych zaburzeń, np. zaburzeń odzywiania.
uważam, że najbardziej wskazana jest w takim przypadku kompleksowa terapia rodzinna a nie indywidualna, bowiem problem dotyczy nie samego jednego uzależnionego, ale dotyka całej rodziny.
z nastolatkami oczywiscie jest łatwiej, rodzice - przynajmniej teoretycznie - mają nad nimi większą władzę. gorzej jest z osobami, hmmm dorosłymi, a przynajmniej pełnoletnimi. jednak to tez są dzieci i nie można pozwolić, by zmarnowały sobie życie!!! i choć może na razie tego nie widzą, to później będą Wam wdzięczni za pomoc i skierowanie na specjalistyczną terapię
Sama byłam w takiej sytuacji i wiem, że skuteczna jest Interwencja. My akurat skorzystaliśmy z pomocy ośrodka terapii, o którym wiedziałam, że jest u nich taka opcja skłonienia osoby uzależnionej do podjęcia leczenia. Skuteczne.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach