Mam 18 lat pale od 3 lat przez ostatnie 5 miesiecy paliłem codziennie ale już sie ogarnołem i nie pale od tygodnia, nawet nie ciągnie mnie do tego ale jestem przerażony swoim stanem psychicznym, wiecie ocb nic mi się nie chce, brak chęci życia wiecznie zaspany i zamulony praktycznie z nikim nie potrafię normalnie pogadac... I moje pytanie do was.
Jak długo będą się utrzymywać te stany ? Kiedy mi to wkoncu minie ?
Pozdrawiam
Dobre pytanie, jak długo?
Mój staż w paleniu wynosi 8 lat, bakałem duże ilości praktycznie codziennie. Miałem może 4-5 przerw trwających nie dłużej niż tydzień.
W moim przypadku pierwszy tydzień był do wytrzymania, tzn. czułem się tak jak Ty, ale radziłem sobie jakoś z tym (dłużej przebywałem na siłowni, intensywnie biegałem, itp.). Więcej sportu = szybsze uwalnianie toksyn z organizmu.
W okresie 2-4 tyg było jeszcze gorzej, zaczęła się ostra depresja, z którą nic nie robiłem. Potem próbowałem niwelować ją Deprimem. Przez pierwszy tydzień zażywania nic to nie zmieniło, jednak potem poczułem (albo bardziej uwierzyłem), że mi to pomaga i po 2 tygodniach było o wiele lepiej. Po zupełnym odstawieniu antydepresantów, mój stan psychiczny znacznie się poprawił.
Okres pomiędzy drugim a trzecim miesiącem był bezproblemowy - odzyskałem siły, zacząłem pracować, normalnie rozmawiać i pozytywnie myśleć.
W tej chwili nie palę ponad 3 miesiące i raczej nie myślę o marihuanie. Są dni kiedy ewidentnie mam ochotę zapalić. Szybko jednak rezygnuję, przypominam sobie o tym jak cierpiałem i dochodzę do wniosku, że nie warto dla tej jednej chwili.
Mimo iż najgorsze już jest za mną, jednak od tygodnia mam ochotę przypalić. Być może spowodowane jest to częstszym piciem browarów (od 6 dni piję po 3 szt.). Od dzisiaj całkowicie wycofuję się z picia (przynajmniej zrobię dłuższą przerwę).
Wiesz, każdy organizm tak naprawdę inaczej reaguje. Ważne żeby się nie poddawać, te stany mijają.
Marihuana jest jak blizna - zawsze o niej będziesz pamiętać.
Nie ma zasady przyjacielem, ja dochodze po 8 miesiącach dochodze do siebie w tym od 3 jade na lekach. Wytrawałości i polecam skontaktować się z ośrodkiem uzależnień, u mnie to już taka druga rodzinka;)
Zacznij chodzic do kosiola i zacznij uprawiac sport wyznacz cel w zyciu, po uplywie pol roku znajdz sobie dziewczyne i zapomniesz o wszystkim, psychiatra itd zedra z ciebie kase... prawda jest takja ze jak sam sobie niedasz rady to nikt ci nie pomorze
- leczyć uzależnienie można w Polsce bezpłatnie w poradni uzależnień (podpowiem namiary chętnym, jak podadzą miejscowosc)
- konsultować się z psychiatrą można bezpłatnie (jak wyżej lub w poradni zdrowia psychicznego)
- po pomoc psychologiczną można sięgać bezpłatnie w wielu przychodniach
bezpłatnie = w ramach funduszu (trzeba byc ubezpieczonym)
ale sa poradnie, ktore finansowane sa nie z funduszu, ale z pieniedzy gminnych, i wtedy nawet nie trzeba ubezpieczenia
to tak komentując "zdzieranie kasy" :)
a co do pomagania sobie samemu, to przy nalogu bez pomocy trudno liczyc na zmiane - dla tego wg mnie warto siegac po wsparcie ludzi, ktorzy znaja temat i wiedza, jak pomoc
mozliwe, ze masz Pablo jakies swoje negatywne doswiadzenia ze specjalistami, bywa (w kazdym zawodzie bywaja spece i partacze), jednak moje doswiadzczenia podpowiadaja mi, ze warto korzystac z fachowej pomocy
oczywiscie jesli Ty sam dajesz rade samodzielnie, to szacunek i oby tak dalej, ale trudno wg mnie polecac to jako uniwersalna recepte dla wszystkich - jak lubie powtarzac: ciezko sie czlowiekowi samemu za wlosy wyciagnac z bagienka - warto w takich sytuacjach chwytac wyciagnieta dlon
Jak poszłem do kosciola to mialem wiekszy lęk niz gdybym widzial smierc przed oczami poty mnie dorwaly cisnienie do glowy czulem sie jak bym mial zesłabnąc wiem ze tro dziwne ale ksiądz sie nawet cieszył ze przyszłem do koscioła:)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach