Witam!
Natknąłem się na to forum około miesiąca temu i zaglądam tu dość regularnie od tej pory. Postanowiłem się w końcu zalogować i podzielić się moją historią.
Paliłem regularnie marihuanę przez około 6 lat. Zaczęło się od poznania bakającego towarzystwa na 2-gim roku studiów i od tego czasu palenie stało się nieodłącznym elementem mojego życia. Widziałem w tym element alternatywnego stylu życia, czułem się uświadomiony w tej całej masie szarych człowieczków pędzących nerwowo za bliżej nieokreślonym celem. Nie będę się dłużej rozwodził nad motywami palenia, bo każdy kto z tego forum korzysta wie jak można sobie to wszystko latami racjonalizować..
Paliłem różnymi falami: były okresy że raz na jakiś czas, były i 'cugi' wielotygodniowe. Mimo to bez problemów skończyłem studia, rozpocząłem pracę i dalej funkcjonowałem w przekonaniu że palenie mi nie szkodzi, wręcz przeciwnie. Jednak od 4 lat moje życie przypomina sinusoidę z cyklami półrocznymi: przez całą wiosnę i lato jestem szczęśliwy, pewny siebie i mam mnóstwo energii (wtedy też paliłem więcej..), jednak jak tylko nadejdzie jesień dosłownie padam na kolana - jestem ciągle smutny, nie mam na nic siły, czuję się głupi i wszystko widzę w czarnych barwach.
Wraz z końcem tego lata dotarło do mnie że nie kontroluję już swojego palenia i że chcę się z tego otrząsnąć. Od 7 tygodni jestem czysty i uczęszczam na terapię - cotygodniowe spotkania z psychologiem. Jest to pierwsze takie doświadczenie w moim życiu. Decyzja o zaprzestaniu palenia zbiegła się z nadejściem jesieni i znowu dopadł mnie mega dół. Mój psycholog twierdzi że jest to wynik rozstania z nałogiem i że muszę to przetrwać, z tego co czytam na forum to rzeczywiście takie stany często towarzyszą trzeźwieniu. Uważa on że moje jesienno-zimowe doły były reakcją obronną mózgu na ciągłe jego zatruwanie.
Minęły już prawie 2 miesiące i nie widzę żadnych pozytywnych zmian. Jestem ciągle otępiały, skryty, boję się ludzi, odizolowałem się od znajomych, nic mnie nie cieszy. Czuję sie jakbym miał martwicę mózgu - mam ogromne problemy z myśleniem, z koncentracją, z wypowiadaniem się, z pracą - powoduje to bardzo niską samoocenę i przekonanie że do niczego się nie nadaję.
Dużo czytałem na temat depresji (jako jednostki chorobowej) i wszystkie jej objawy doskonale pokrywają się z moim samopoczuciem - dlatego postanowiłem skonsultować się z psychiatrą. Opowiedziałem mu o wszystkim i stwierdził on że mam typową depresję sezonową i nie ma to żadnego związku z paleniem marihuany. Dostałem receptę na leki antydepresyjne (Xetanor) i za miesiąc mam się stawić na konsultacje.
Jestem w kropce bo nie wiem którego specjalisty mam słuchać. Nie wykupiłem jeszcze tych leków, generalnie boję się wchodzić w psychotropy bo wiąże sie to ze skutkami ubocznymi i trudnym odstawianiem, ale z drugiej strony bardzo słabo radzę sobie z codziennością.
ja ufalbym opinii terapeuty - 2 miesiace to malutko jeszcze i masz prawo nie czuc sie super, zwlaszcza ze jesien... po leki siegalbym wtedy, kiedy naprawde byloby masakrycznie ciezko Ci funkcjonowac - ale tez w uzgodnieniu z terapeuta, zeby wiedzial co robisz
hej awkaen.ja pałiłem 10 lat z tego prawie ostatnie 5 lat dzień w dzień duże ilości.nie wychodziłem nigdzie nim wczesniej nie zapaliłem.mam takie same objawy co ty a może i gorsze.nic mi się nie chce, zwolnilem sie z pracy bo stwierdziłem po co pracować (a mam zone w 7 miesiacu ciazy) teraz na trzezwo nie moge znalezc zadnej pracy. wcale sie nie dziwie skoro podczas rozmowy gubie watek w trakcie zdania.to jest straszne nic mi sie nie chce,tylko bym spal,nie potrafie nawet przypomniec sobie podstawowych rzeczy,czasami nawet nie wiem jak nazywają sie podstawowe rzeczy codziennego użytku.zacząłem się leczyć (byłem dopiero na 2 wizytach u terapeuty) i u psychistry dostałem jakies leki andydepresyjne których nie chcę brać bo czuję się po nich jescze bardziej otępiały i naćpany - odstawiłem je i zamierzam walczyc sam.mam nadzieję ze mi sie uda, choc kilka razy juz probowalem i nic 9wytrzymywałem 1-max2 miesiace i znowu ciag) ale teraz zaczynam walke nie sam tylko z pomoca terapeuty i zony. No i mam nadzieje ze znajde w koncu jakas prace, przestane sie wszystkiego bac i odizolowywac sie od ludzi.Przepraszam za nieskładne mysli i błedy ale to dla mnie duzy wysiłek cos "normalnego" napisać, a to ze pisze pomaga mi najbardziej.Trzymaj sie jakos i walcz.to wszystko kiedys minie, musi minac
Niestety nie czuję się kompetentny, żeby ci poradzić.
Wydaje mi się jednak, że to o czym piszesz to skutek jarania, a nie depresji, bo jeśli dobrze zrozumiałem to nie jest Twój pierwszy taki dołek, a gdybyś był w depresji, to czy skończyłbyś studia?, bawiłbyś się dobrze ze znajomymi?
Tak, ponieważ grywam w pokera i lubię obstawiać, obstawił bym, że to skutki palenia marihuany i nie sięgałbym po ten lek(bo to przecież w jakimś tam sposób też narkotyk), a i samą nazwą odstrasza.
Do rady miodka, która wydaje mi się bardzo dobra, dodam sugestię, a może by tak zasięgnąć opinii jakiegoś jeszcze innego psychiatry?
Depresja teraz jest modna(nie wiem czy można tak powiedzieć), to tak bardzo łatwo psychiatrze powiedzieć: Tak masz deprechę, zaaplikuj sobie psychotropy.
Pozwolę sobie na mały zarcik:) a może wyjeżdżaj z Polski na jesień do ciepłych krajów?
Fajnie, że napisałeś. Pozdrawiam.
p.s: A co studiowałeś?:)
hej awaken
"to wszystko kiedyś minie, musi minąć".. MUSI MINĄĆ! mnie terapeutka zapytała ile paliłam.. i jak myślę, ile teraz będę musiała nie palić, żeby wyjść na prostą.. uświadamiające co? przerażające? na pewno. ale liczy się to, że już zaczęliśmy!! ja się tym podbudowuję.. już coś się zaczęło, wiec należy wierzyć, że jest bliżej końca:)
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach