Odkąd się poznaliśmy istniała w życiu mojego męża trawa - raz, dwa razy w tygodniu ale była. Jest do dzisiaj. Mąż pali weekendami, ale jeżeli wychodzą wieczorem z domu - mogę właściwie zakładać, że zapali. Szkoda czasu na opisywanie etapów mojej walki z nałogiem: rozmowa z jego i moimi rodzicami ( którzy całym sercem pragną aby mąż skończył z nałogiem), ciągłe kontrole z mojej strony i próby oszukiwania mnie w tej kwestii przez męża. Aż trudno mi pisząc w to uwierzyć: mam u boku naprawdę cudownego człowieka, którego jedyną chyba wadą jest ten przeklęty nałóg...Mąż kilka razy podejmował krótszą abstynencję, nieskończoną ilość razy umawialiśmy się na ograniczenie do jednego dnia w tygodniu, ale problem zawsze wracał: a to przypadkiem stary kolega przyjechał, a to wypad do kina itd. Osoby udzielające się na tym forum z pewnością wiedzą o czym piszę i co przeżywam : mam kilka oznak współuzależenienia. Pomimo iż do tej pory mąż zawsz posługiwał się w romowach argumentami z serii: "to tylko lekka używka, nie dezorganizuje w niczym nam życia" (faktycznie, oboje mamy dobrą pracę i perspektywy) lub " w każdej chili moge z tym skończyć", to od pewengo czasu mąż zastanawia się nad tym coraz poważniej: przyznał sam przed sobą że jest uzależniony i postanowił definitywnie z tym skończyć.
Dziś mija dopiero pierwszy dzień abstynencji a ja zwracam się do Was z następującym pytaniem: jak Wasi nabliżsi radzą sobie ze skutkami abstynencji tj. z rozdrażenieniem? Czy lekarz przepisze właściwy środek uspakajający?
Przepraszam za tak długi post, ale to mój pierwszy na forum.
Proponuję leki jednak konsultować z lekarzem - nie ma jednego roziwązana idealnego dla każdego i bez dokładnej diagnozy nawet specjalista nic nie zaleci - odradzam dlatego samoleczenie. Chyba, że mówimy o jakichś łagodnych środkach typu preparaty ziołowo-witaminowe.
Kupiliśmy w aptece deprim i magnez. Dzis przez południem próbowałam umówić się na wizytę w Monar, ale poproszono o telefon w dniu jutrzejszym. Mąż trzyma się nieźle. sprzedał znajomemu pozostałą część trawy którą posiadał. Mam nadzieję, że razem damy temu świństwo radę.. Podrawiam!
Mój chlopak tez nie jara codziennie, raz na pare miesiecy, ale mysli o tym naokroglo, najgorsze ze czasem mowi ze to przeze mnie , najgorsze ze wtedy zawsze prowokuje kłotnie, ze mowi ze ja tez nie jestem swieta, a ja nic zlego nie robie:((( mowi ze cos na nim wymuszam swoim płaczem, a ja placze bo mi jest przykro bardzo:( bo mnie rani:(((. wlasnei teeraz dostal kase i sobie palenie zalatwia... a ja sie nie licze zupelnie:(...
Z tego co slyszalam marihuana nie uzaleznia tak mocno fizycznie , dlatego mozna nie palic nawet pare miesiecy, ale mocno uzaleznia psychicznie, dlatego uzalezniona osoba mowi ze ja poprostu lubi, a tak naprawde jest od niej uzalezniona... wiem ze taka abstynencja ze sie nie pali , raczej chyba nie wystarcza zeby zupelnie rzucic nałóg\, do tego potrzebne jest leczenie- jakas terapia....Wydaje mi sie ze czym innym jest nie palenie od bycia trzeźwym... Przeraza mnie moja przyszlosc z tym chlopakiem takim jak jest teraz.. nasz zwiazek to palenie , przerwa, palenie i tak wkólko.... Zastanawiam się też dlaczego to jego palenie tak na mnie dziala dlaczego wyzwala we mnei tyle zlosci smutku zalu i wręcz pogardy do niego nienawidze z calego serca jego palenia i picia ....
oj Kasiu ja tesh nienawidze jak moj facet pali...tesh mowi ze lubi, a nie jest uzalezniony..a to "gucio" prawda :( tesh coraz czesciej zastanawiam sie nad przyszloscia zwiazana z tym chlopakiem i nie wiem co mam robic :(
Dziewczyny ja też nienawidzę jak mój mąż pali i mam wtedy ochotę stłuc go na kwaśne jabłko ale wiem że to nic nie da i że on sam musi chcieć z tym wszystkim skończyć. Jestem wtedy zła na wszystko i wszystkich. Powiem Wam tylko tyle że czasami mam go serdecznie dość jak jest spalony i wtedy sobie myślę że trzeba było go kopnąć w d.. jak jeszcze był na to czas. I zostawić go niech sobie sam radzi tylko coś nie pozwalało mi tego zrobić bo b go kochałam i kocham i zależało mi na nim strasznie a teraz jeszcze b bo jest moim mężem
Musicie się zastanowić czy chcecie żyć z kimś komu do końca nie można zaufać bo może być tak że "ona" zawsze wygra i co wtedy? Tylko tego żadna z nas nie wie. Ja ciągle mam nadzieję że w końcu ją pokonam ale na to potrzeba czasu. No i musicie wiedzieć czy oni na prawdę chcą z tym skończyć bo jeśli nie to nie ma się co oszukiwać. Wtedy "ona" zawsze będzie na 1 miejscu a Wy daleko z tyłu. I nic poza nią nie będzie się liczyło. Ja wiem że dla mojego męża liczy się rodzina ale niestety jest uzależniony i on zdaje sobie z tego sprawę. Widzę jak walczy i że jest to dla niego trudne. Wiem też że próbował skończyć z tym zanim byliśmy małżeństwem, ale ja jakoś chyba wtedy odpuściłam i może dlatego ciągnie się to do tej pory. Pozdrawiam Was i trzymam kciuki za wszystkich palących aby udało się im wyrwać z tych męczących więzi.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach