Witam, moja pierwsza styczność z marihuaną była w listopadzie 2009 roku. Brat mi dał na spróbowanie.
Zaczęło się tak, że paliłam raz na tydzień, na dwa tygodnie. Czułam się po tym dobrze. Po jakichś 2 miesiącach zaczęłam częściej palić, sama.
Zdarzało mi się, że zapaliłam 2-3 razy w tygodniu. Raz upaliłam się tak, że aż mną rzucało. Po jakimś czasie, bodajże na wiosnę zwiększyłam dawkę.
Gram starczał mi na jeden dzień. Zaczęło się tak, że paliłam po 4-5 dni bez przerwy. Natomiast później nie paliłam przez jakieś 2 tygodnie. Nie zauważyłam aby było coś ze mną 'nie tak'.
W te waacje palę prawie codziennie, gdybym miała wyliczyć dni kiedy nie paliłam może bylo by ich z 7. Ostatnio nie paliłam przez 4 dni, nie miałam ochoty na nic, zdarzało mi sie siedzieć w domu i płakać a jedyna myśl w głowie to 'muszę zapalić'.
Od poniedziałku spaliłam 3 gramy.. Wczoraj miałam dziwną 'akcję'. Siedziałam ze znajomymi na dworzu, nagle nie mogłam oddychać, zaczęło kręcić mi się w głowie, zrobiło mi się niedobrze, nagle miaŁałam ciemno w oczach i narastający szum w uszach.
Nie wiedziałam co się ze mną dzieje, musiałam położyć się na trawie. Obawiam się, że marihuana tak na mnie działa a raczej jej nadmiar który spożywam.
Jestem świadoma tego, że jestem uzależniona bo każdy raz kiedy palę, to sprowadza się do tego, że tracę przytomność. Chcę z tym skończyć, chcę wyjść na prostą..
"każdy raz kiedy palę, to sprowadza się do tego, że tracę przytomność."
to po co palisz? co Ci to daje?
ja miałem podobnie z tym że za każdym razem jak paliłem miałem takie schizy że stracę przytomność, dostanę zawału lub po prostu umrę.
i to miał być ten relaks??
chcesz tracić przytomność to rób przysiady ze zmodyfikowanym oddychaniem - będzie taniej.
"nie ma czegoś takiego jak problemy, są tylko wyzwania jakie niesie nam życie"
problemy się rozwiązuje a nie ucieka przed nimi,
bo jak się ucieka to one rosną
a gdy urosną to będą szybsze i i tak nas dogonią...
to w sumie truizmy...
ale ja kiedyś miałem podobnie
chciałem rzucić palenie petów, no bo wiadomo z tego nic nie ma
ale rzucić nie potrafiłem i odpowiadałem na to tak:
" to dowód na to że człowiek nie jest w pełni racjonalną istotą"
no i proszę jak pięknie powiedziane, nic ino zapalić...
powiedz czy jak zapalisz to czy twoje problemy się zmniejszają w jakiś sposób?
Wiem, że to nie jest rozwiązanie, ale gdy zapalę siedzę w jakimś cichym, spokojnym miejscu, nie myślę o niczym złym..
Sytuacja w moim domu jest toksyczna, a tego się raczej nie da rozwiązać.. ;/
Cały czas sobie wmawiam, ze wytrzymałam już tyle czasu to wytrzymam jeszcze trochę aż skończę szkołę, ale co.. jeżeli nie przestanę palić, kompletnie zwalę sobie psychikę.. i ze sobą skończę?
Chyba poszukam dla siebie psychiatry, bo chcę wrócić do normalnego życia..
jak palisz przez problemy to pozniej bdziesz zawsze jakies miec, a jak nie to tworzyc, i kazda ciezka sytuacja bdzie pretekstem do ucieczki - jarania. tyle wiem po sobie.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach