Witam!
Mam 21 lat, trawkę paliłem nałogowo przez 2 lata dzień w dzień, wcześniej, kilka lat temu, sporadycznie, załapałem tripa (ten był bez powikłań) i stałem się przeciwnikiem, potem to odeszło i zacząłem palić coraz częściej, aż do nałogu. Przez całe 2 lata miałem zaledwie kilka (ok. 2-5) pojedynczych dni, kiedy nie paliłem i jedną przerwę ok. 3 dni.
Paliłem, uciekając od rzeczywistości.
W końcu się przejarałem i od 9 dni cierpię na derealizację. Do tego dochodzą jakieś problemy zdrowotne, nie wiem czy to ma z tym związek.
Nie palę już 7 dni i w ogóle mnie nie ciągnie, może dlatego, że próbowałem jeszcze palić, gdy dopadła mnie derealizacja, ale kończyło się to strasznymi lękami i pogorszeniem stanu..
Mam jeszcze sporo rzeczy do uzupełnienia w tym temacie (m.in. korespondencja z użytkownikiem Kolega), ale niestety dzisiaj czuję się dość fatalnie i piszę z poziomu łóżka :/
Pozdrawiam serdecznie wszystkich!
Zapomniałem jeszcze dodać, że w między czasie pojawiała się amfetamina, ale to za sprawą towarzystwa i to dość sporadycznie, w większości w bardzo małych ilościach (mała tolerancja), ostatnio na poprzedniego sylwestra (przez 2 dni), a przed ostatnim razem też miesiące upłynęły..
Oprócz tego ziołowe dopalacze, nawet codziennie, bo niedaleko szkoły nam otworzyli, więc dzień często zaczynał się od zrzutki z kumplami :) ale to był krótszy okres, z tego co pamiętam jeszcze przed nałogowym paleniem mj.
Dopalacze do wciągania też były, ale sporadyczne przypadki, z okresu amfetaminowego towarzystwa..
No i jeszcze dość istotne wydaje mi się, że zanim paliłem MJ miałem zamiłowanie do alkoholu - taka osobowość, skłonna do uzależnień...
O papierosach chyba nie muszę wspominać, ale od dłuższego czasu palę głównie e-papierosa, jedynie jak pojawiła się derealizacja to przez kilka dni paliłem fajki, bo czułem się po nich chwilowo lepiej :)
Teraz dopiero zaczynam dostrzegać piękno świata i drobnych rzeczy, bez wspomagaczy...
Też się przejarałem 18 dni temu , przez 3 dni czułem się mega źle , wszystko wydawało się nie realne itp ...później przez jakiś tydzień samopoczucie miałem całkiem spoko ale niestety od tego piątku zaczynałem czuć taką zamułę i otępienie i ogólną derealizacje jak Ty.Aktualnie z ucieszeniem zauważyłem że ten stan nieco popuszcza powoli , ale niestety leżeniem w łóżku tylko przedłużasz ten smutny proces odkażania organizmu z toksyn typu THC .
-Zacznij biegać albo idź na siłkę , wysiłek fizyczny sprawia że Twój mózg zaczyna produkować endorfiny inaczej hormony szczęścia .
-Spotykaj się ze znajomymi ale unikaj tych "zielonych" kolegów .
-Wciskaj w siebie witaminy z owoców i warzyw
-Komputer wbrew pozorom (bynajmniej u mnie tak jest) wspomaga zamulenie , na chwilę czemu nie ale po dłuższym posiedzeniu pogłębia stan derealizacji .
-Ze zdziwieniem potwierdzam że melisa pomaga na samopoczucie .
-Najlepiej pić dużo mleka i innych rzeczy które odkażają w pewnym stopniu krew.
Co prawda sam jeszcze przez to przechodzę i też będę musiał jeszcze z tym powalczyć to to są rzeczy które mi pomagają i zamiast z poziomu łóżka piszę tutaj z poziomu biurka :P chociaż sam leżałem wcześniej dużo w łóżku (najlepiej do niego wracać koło 22 gdy się idzie spać i choćby skały srały nie daj się do niego wpędzić wcześniej bo ten cholerny demon w Twojej głowie tego właśnie chce).
12 już wybiła, 8 dzień abstynencji!
Ogólnie czuję się świetnie na tą chwilę, prawie tak jakby wszystko mnie puściło :)
Oderwałem się od łóżka. Widziałem się z kumplem, z którym zawsze paliłem, ale jemu akurat na myśl nie przyszło, żeby mnie kusić - on akurat w porównaniu do mnie, pali z przerwami, ale coś czuje, że moja abstynencja zmotywuje go też, żeby rzucić to na dłużej :)
Oczywiście jak tylko czuje się lepiej, to zaraz przychodzi chęć, żeby zapalić, ale wczuwam się wtedy w sytuację tak jakbym się przełamał. Zapalenie tak naprawdę spowodowało by zmulenie, pogorszenie humoru, a do tego doszło by poczucie winy, z powodu złamania się - zero pozytywów.
Ogólnie na derealizację niezmiernie pomaga pozytywne myślenie i nastawianie się. Wystarczy jeden pozytywny impuls, a potem już reszta idzie za ciosem, od razu lepsze samopoczucie, które powoduje przypływ endorfin i znów lepsze samopoczucie - koło, tyle, że nie błędne :D
Czuję ogromną chęć uzupełnienia tematu w to, jak u mnie zaczęła się ta derealizacja i abstynencja, jednak ja dość mocno się rozpisuje i boję się, żeby czasami komuś smaku nie narobić :D
Zgodnie z obietnicą, zamieszczam opis tego, jak się zaczął początek końca z MJ - wyjęty prosto z korespondencji z użytkownikiem Kolega - głównym podejrzanym o zatrucie jest hasz, albo pseudo hasz:
"Tego dnia, nim ogarnąłem ten hasz, czekając na cynk, spaliłem sobie 2 mniejsze wąsy z babki - byłem mocno zdziwiony, bo w ogóle prawie mnie nie klepnęły (a powinny).
Po pierwszym zapaleniu tego haszu (z soboty na niedzielę przed świętami) wjechało mi kompletnie znienacka, na początku był szok, bo to było takie uczucie jakby odłączanie się od ciała, widzenie z innej perspektywy, ale potem się uspokoiłem i paliłem go dalej z kumplem i miałem już dobrą fazę. Kumpel w porównaniu do mnie nie miał takiego dziwnego uczucia. Potem przez następne 2 dni dalej paliłem ten hasz i zawsze przy pierwszych buchach wjeżdżał mi tak jak za pierwszym razem, ale byłem na to przygotowany i nic sobie z tego nie robiłem.
Wydaje mi się, że przesadziłem po Wigilii (długo przed wigilią też paliłem ten hasz z kumplem, ale nie było takiej mocnej fazy) - najpierw pasterka i w drodze lufa na dwóch (wyszło po buchu) i już niezłe kopnięcie. Potem 2 piwka (generalnie odkąd zacząłem jarać, alkohol był u mnie dość rzadkim zjawiskiem, wcześniej dość dużo piłem)
i wąs z samego haszu na kilka osób. Dość mocno klepnęło, ale się nie tripowałem.
Po powrocie do domu lufa haszu z butelki, potem jeszcze wąs solo (również z haszu)
Problem pojawił się kolejnego dnia (1 święto).
Dzień zacząłem od lufki z butelki samego zielska - kopnęło mnie dość nienaturalnie, ale nie było tripa.
Następnie przeżyłem dość silne wkurzenie, z powodu pewnej osoby - wystarczył impuls, aby ogarnęła mnie silna agresja, ale po dłuższej chwili sam byłem zdziwiony, że aż tak mocno zareagowałem.
Potem pojechaliśmy z rodziną do rodziny (masło maślane) i tam czułem się dość dziwnie - zmulenie, niepokój. Lekką poprawę dawało palenie fajek (wcześniej przez dłuższy okres paliłem jedynie e-papierosa, rzadziej zwykłe papierosy). Żartowałem sobie, mówiąc kuzynom, że chyba się zawiesiłem po tym haszu i że to jakaś chemia musi być.
Warto dodać, że na tą całą 3-dniową zabawę wystarczyło zaledwie 0,5g tego haszu, albo "haszu".
Najgorsze zaczęło się wieczorem, gdy zapaliłem wąsa jedynie z babką. Dostałem ataku paniki, zacząłem czuć się nienaturalnie, najpierw obniżona temperatura, a potem zaczęła rosnąć. Od tego momentu zacząłem widzieć wszystko jak przez szybę, tak jakby wszystko co mnie otaczało było iluzją, tak jakby to był sen. Pytałem co chwila rodziców, czy wyglądam normalnie, czy zachowuje się jakoś inaczej, czy normalnie mówię, a oni nie widzieli niczego niepokojącego, poza moim lękiem.
Poszedłem spać, z nadzieją, że jutrzejszy dzień będzie lepszy, ale niestety tak nie było.
Na wieczór umówiłem się z kumplem, spaliliśmy wąsa z babki - chciałem sprawdzić czy teraz będzie ok, ale znów zamiast fazy miałem jedynie lęki, panikę i stan jeszcze większego ogłupienia.
Od tego momentu mija 5 dzień jak nie palę.
Zacząłem spotykać się z dziewczyną, z którą "kręciłem" okresowo, ale potem miałem olew.
Po każdym spotkaniu z nią czuje się o wiele lepiej, jednak na następny dzień to mija i walka zaczyna się na nowo.
Miewam "ataki", które wyglądają w ten sposób, że zaczynam mieć większe zawroty głowy, rozdrażnienie, brak koncentracji, rośnie mi temperatura i zjadają lęki. Zauważyłem, że pojawiają się najczęściej wtedy, gdy spotykam się z kimś, z kim nie widziałem się od momentu tej zmiany.
Przed wczoraj (biorąc po uwagę, że jest po 12) byłem u znajomych, z którymi często się spotykałem i paliłem (ale nie są to znajomi tylko od palenia). Na początku miałem lęki, ale dobre towarzystwo i 2 kubki mieszanki różnych ziół, spowodowały, że po pewnym czasie czułem się niemal kompletnie zdrowy. Gdy oni wychodzili na wąsy, ja wychodziłem do towarzystwa, ale wyłącznie z papierosem.
Wczorajszy dzień był dość ciężki, ponieważ natknąłem się na pojęcie "zwężenia tętnic szyjnych" i większość dnia spędziłem na strachu przed udarem. Wieczorem widziałem się z tą dziewczyną i to znów poprawiło mój stan.
Podsumowując wszystko, jeszcze pewno trochę się pomęczę z uczuciem iluzji, zawrotami głowy i lękami, ale traktuje to wszystko jak dar, błogosławieństwo, szansę na zmianę życia na lepsze. Przykuwam uwagę do zdrowej żywności, piję melisę i pokrzywę, łykam zapisany przez lekarza magnez + b6 oraz kalms (ziołowe tabletki uspakajające), gdy dostaje "ataku" i podnosi się temperatura to dodatkowo APAP (lekarz kazał brać 2x dziennie, ale to dlatego, że stwierdził stan zapalny gardła - dla mnie to nic nowego, bo mam tak prawie cały rok przez migdały i zatoki - alergia+astma). Mam zamiar wziąć się znów za sport, za czytanie książek.
Dodam, że przed tymi wydarzeniami strasznie zaniedbałem dietę, układ immunologiczny."
Dodatkowo dołączam wiadomości dwóch użytkowników z tego forum, którym chciałbym podziękować za uspakajające i pomocne rady - myślę, że wielu osobom mogą się przydać:
mariusz92:
"Byłem w dokładnie identycznej sytuacji - ten stan jest poprostu nie do opisania. Niestety ale czeka cię długi proces w którym będziesz się regenerował po tym dziadostwie. U mnie trwało to jakieś pół roku, ale mówie Ci ze szok jaki mi towarzyszył gdy w jednej chwili mi to przeszło był nie do opisania. teraz jestem juz praktycznie taki sam. Popijaj dużo melisy, staraj się bardzo mocno nad wszystkim koncentrować, bo łatwo przez zamyślenie się zrobić coś głupiego. Dla mnie najgorsze były stany lękowe - wywoływałem je tym, ze godzinami szukałem w necie co mi jest, i po przeczytaniu jednego objawu z tych co mam, pasującego do jakiejś trudnej choroby wmawiałem sobie że własnie ją mam. Dlatego mówię Ci, nie wpisuj już w necie niczego nt tego stanu, to Ci przejdzie, fakt u mnie trwało długo, ale przejdzie! Trzymaj się jakoś i nie pal już niczego. Pozdro. Szczęśliwego Nowego Roku :) "
"tak, jeśli ktoś mi mówił o jakiejs chorobie momentalnie sobie to wkręcałem. Nie wiem jak tego unikac, ale mówie ci ze ten stan to jest własnie to co przechodzi alkoholik po odstawieniu alkoholu, i kazdy inny nalogowiec po zabraniu uzywki. Mowie Ci ze to co czujesz, jest przez to ze sam sobie to wkręcasz, tak naprawde to cierpisz jedynie na to ze mózg ma zaburzone wydzielanie tych różnych substancji regulujących psyche i ciało przez to, ze sami sie wpierniczamy w to m.in. za pomocą nikotyny, kofeiny, thc, itd itd. Teraz idziesz w strone powrotu do tzw równowagi, po czym znów będziesz sobą, uwierz mi że przechodziłem dokładnie to samo co Ty i w dodatku nigdzie nie umiałem znaleźć porady. Staram sie Ciebie uspokoić jak najbardziej, ale mówie Ci że ten stan troche potrwa. U mnie po 6 miechach przeszło samo z siebie tak poprostu. "
Kolega:
"Wszystko spokojnie, nie denerwuj sie nic Ci nie jest to jak najbardziej normalna reakcja organizmu. Przezyles cos w rodzaju szoku. Twoja psychika nie wytrzymala psychodelikow i sie poddała tworzac bad tripa zła jazda. Mialem kilka razy w zyciu, nieraz i 2 tygodnie chodzilem przymulony. Co do haczyku, pewne zrodlo? Moze to jakas maczanka w sytentyczynych kanabinolach np. jwh teraz to modne i tanie.
Najwazniejsze to sie wyluzuj. Nie pal ziola do ustapienia calkowicie objawow, nie chce Cie umoralniac do niepalenia w ogole bo tego nie powiedziales ze chcesz z tym skonczyc :) ale powiem Ci jedna rzecz, ktora sam u siebie praktykowalem, jesli raz dostaniesz bad tripa to moze on sie powtarzac czesciej, a kazda zla jazda to bardzo silnie katujacy mozg bodziec.
Pewnie 1 uczucie jakie zauwazyles to "jestem innym czlowiekiem" "jest mi dziwnie" mozesz rowniez miec zaburzenia wzroku, kołatanie serca i ogolne zle samopoczucie ze sklonnosciami do paranoidalnych mysli np. wmawianie sobie choroby psychicznej, strachu przed smiercia ktora jest zza rogiem i inne tego typu paranoje.
Jak dla mnie okres 2 lat to totalna bzdura wyssana z palca. Wszystko zalezy od Ciebie i tylko od Ciebie. Ten stan dzieje sie w Twojej glowie i musisz przerwac to. Jesli zignorujesz ostrzezenia organizmu i np. dalej bedziesz palil ziolo mimo chorych wkretek mozesz doprowadzic do glebokiej nerwicy, ale nie do choroby psychicznej to tez mit takze luzik luzik. Osobiscie jesli mialem za x razem bad tripa to nastepny dzien mialem zjechany totalnie, ale zdrowa dieta ruch na swiezym powietrzy, wyjscie do knajpy z kumplami niwelowało ten stan. Wiedzialem ze to wkretka, ale i zdalem sobie z tego sprawe to grunt do sukcesu."
"(...)Ostrzege Cie od razu przed jedna kwestia. Wiem ze po tych akcjach masz teraz checi nie palic wrecz mozesz czuc wstret. Probowalem rzucic palenie wiele razy udawalo sie na kilka miesiecy. Pozniej znowu zapalilem i tak sie krecilo. Poczatki wlasnie sa najlepsze, ale dopiero pozniej czuc glod blanta, szczegolnie wieczorem przed snem.
Musisz zdecydowac albo zaczniesz palic albo nie palic. Napewno nie ograniczaj itp. bo predzej czy pozniej zaczniesz palic. Nie bede Ci pisal zebys zmienil towarzystwo bo to nie o to chodzi czy nie mial kontaktu z paleniem. To zalezy od tego jak myslisz. Czasami sam odmawiam, nie i koniec. "
I moja dzisiejsza odpowiedź do użytkownika Kolega:
"(...)Z rana czułem się fatalnie, potem dostałem pozytywny impuls i w tej chwili czuję niemalże kompletnie zdrowy :)
I to właśnie w tych chwilach kiedy czuję się dobrze, przychodzi blantowy głód, ale zaraz staram się myśleć tak jakbym już zapalił - czyli, że dało by mi to jedynie zmułkę i poczucie winy.
Nie chce odrzucać palących znajomych, tych, którzy nie są ziomkami tylko od palenia - póki co mam na tyle silnej woli, żeby odmówić :D
I tak jak na początku myślałem, że trochę odczekam, zregeneruje się i dalej będę palić, ale znacznie rzadziej, tak teraz dochodzi do mnie, że raz zapalę i potem znów będę chciał i znów, aż wrócę do tego co było...
Pocieszam się, że na starość, jak już będę miał większość życia za sobą, to wtedy będę mógł sobie spokojnie siedzieć, palić i wspominać :D A na tą chwilę szkoda życia... "
Jeśli obliczenia mnie nie mylą, dziś 12 dzień abstynencji :)
Czuje się całkiem dobrze, choć bywa różnie, chwilami lepiej, chwilami gorzej - najważniejsze, że jestem w stanie w miarę normalnie funkcjonować.
W piątek chyba miałem coś w stylu flashbacka, bo nagle zaczęło mi się cholernie kręcić w głowie i stan podobny do tego po spaleniu tego hashu (wracając do tamtego hashu, to paliłem już różne, byłem w Holandii i raz kupiłem najdroższy, jaki był na stanie - 20euro z 1g - i bez porównania nie miał takiej mocy). Trwało to max godzinkę, pomogła melisa, potem pojawiło się typowe rozdrażnienie, charakterystyczne dla końca haju..
Od trzech dni w ogóle miewam jakieś dziwne huśtawki nastroju, ale staram się nad tym panować...
Zdarza się przebywać wśród palących, ale mimo wszystko twardo odmawiam.
O dziwo, nie mam problemów ze snem, wręcz, że zasypia mi się lepiej - zcina mnie momentalnie :)
No i stało się... dokładnie dzień brakował, aby minął miesiąc abstynencji...
jednak coś mnie podkusiło, żeby ściągnąć sobie kilka buchów od znajomych, w dużej mierze to była też ciekawość, czy poczuję to normalnie, czy znów będą chore wkrętki :)
No i niestety zaskoczyła druga opcja :)
Objawy były dokładnie takie same jak wcześniej, tylko, że nieco bardziej potrafiłem to kontrolować, jednak tak jak wcześniej obawą przewodnią był strach o zdrowie fizyczne/psychiczne (negatywny myślotok, uspakajałem się na chwile, ale nie widząc poprawy po kilku sekundach to "zło" wracało), tak teraz bałem się, że to faktycznie sen i że jestem w jakiejś śpiączce - ktoś na forum już opisywał podobną wkręte. Podejrzewam, że było to spowodowane tym, że 2 dni temu miałem coś w stylu świadomego snu :)
Teraz już czuję się lepiej, bo wygrywam powoli tą walkę w środku, z samym sobą :)
Odczuwam lekki żal, z tego powodu, że przerwałem kompletną abstynencję, ale z drugiej strony to mi tylko uświadomiło, że muszę sobie dać spokój na bardzo długi czas (kto wie, może nawet na zawsze). Podejrzewam, że najbardziej tu chodzi o ranę na psychice, podświadomość (której nigdy wcześniej nie doceniałem), że te stany nie wywołuje samo działanie thc, ale zapalenie jest bodźcem, który przypomina ostatnie zdarzenia podczas palenia i je przywołuje.
Mam nadzieję, że ktoś w końcu zechce napisać coś tym temacie :)
Pozdrawiam!
zawsze mnie zastanawiało po co ludzie po badtripach i komplikacjach zdrowotnych wracają znowu?
przecież wiedzą, mają realny dowód że im to szkodzi.
(a to że wracają to też jest dowodem że te zioło to jednak uzależnia...)
no ale co chcą wygrać? bo to taki zakład robią - wygram czyli sie nawale, przegram bede miał kisiel w mózgu, troche to niekorzystne sie wydaje...
nigdy badtripów nie miałem ale mam inny objaw również niekorzystny: stany okołodepresyjne po odstawieniu
ale teraz wiem że je przechodzę ostatni raz.
Wydaje mi sie, ze najwiekszym bledem, jakie popelnia 80% ludzi, trwajacych w abstynencji, jest wlasnie to, co pan Cris opisal.
"Zabraklo mi 1 dzien do miesiaca"
Mozg to spryciarz. Zbyt pewny siebie potrafi duzo namieszac, szczegolnie z nieoczyszonym jeszcze do konca THC. A czy my rzucamy po to nalog, ktory sciaga nas powoli na samo dno i niszczy organizm od srodka, zeby liczyc dni lub miesiace ?
Polecam zdac sobie sprawe, co naprawde narkotyki WSZYSTKIE bez wyjatku robia z ludzmi i dlaczego pojawia sie wszedzie, gdzie tylko sie obejrzymy. Poki nie jest za pozno, mamy cos takiego jak SILNA WOLA.
Uzaleznienie to choroba. Kazda chorobe mozna wyleczyc. Choroby to stan ducha. Moze lepiej zabrac sie za to od drugiej strony ? Nie myslec o tym co czeka mnie w najblizszych dniach, tylko dotrzec do swojej duszy, poswiecic swoj czas zycia na zrozumienie, ze ciagle wracanie do tego gowna, tylko oddala nas od normalnego zycia.
Najprosciej isc na latwizne, lub sie poddawac. Ale jestesmy ludzmi i w genach mamy WALKE o przetrwanie, o zapewnienie swoich podstawowych potrzeb. Wiec dlaczego tak latwo ulegamy znajomym, czy wlasnym zachciankom ? Czy warto ? Czy wazne jest, to co mysla i robia inni, czy to co dla nas jest najwazniejsze ?
Warto naprawde zglebic sie w samego siebie, poznac dzialanie od srodka i zrozumiec, ze kazdy porazka nie dodaje nam wcale sil, ale ja zabiera. I nikt nie wmowi mi, ze jest inaczej.
Masz rację.
Po dwóch tygodniach przestałem liczyć, tylko co jakiś czas sobie przypomniałem i cieszyłem się, który to już dzień bez (nim dorwał mnie ten trip, po tych ponad 2 latach palenia dzień w dzień, nie sądziłem, że będę miał nawet tygodniową przerwę na najbliższym czasie :) ).
Nikt mnie do tego nie namawiał, po prostu poczułem się zbyt pewnie i stwierdziłem "a ściągnę sobie kilka buchów, coś tam pewno poczuję, sprawdzę czy będzie wszystko ok, a potem znów dłuższa przerwa, bez żadnego planowania kiedy będę mógł zapalić".
No i okazało się, że nie było wszystko ok, a wręcz przeciwnie, więc teraz mam nauczkę oraz świadomość, że bardzo długo nie będę mógł zapalić (okazyjnie), jeśli w ogóle kiedykolwiek :)
U mnie najprawdopodobniej dały się we znaki różne traumatyczne przeżycia, fobie i lęki, które zbierały się przez lata i były przeze mnie olewane/duszone...
babka najprawdopodobniej była katalizatorem :)
Teraz w ogóle nie mógłbym już wrócić do ciągłego palenia, nawet raz na tydzień, czy raz na miesiąc. Po prostu zdałem sobie sprawę, że jak jakieś gówno ma mi się odkładać w mózgu i każdym miejscu organizmu, to ja dziękuje...
Uważam, że alkohol jest o wiele gorszą używką, ale przynajmniej nie kumuluje się nigdzie w organiźmie...
To co pisze może być trochę poplątane i nie do końca zrozumiałe (przynajmniej tak jakbym chciał to przekazać), ale dziś drugi dzień zmagania się z derealizacją na nowo (na własne życzenie) ..
Jutro mam wizytę u neurologa, jestem bardzo ciekaw co powie na to wszystko (dużo osób, przeważnie dzieciaków boi się powiedzieć o przyjmowanych używkach, nie wiedząc, że istnieje coś takiego jak TAJEMNICA LEKARSKA).
Dziękuje za wypowiedź w tym temacie i pozdrawiam ! :)
Cris ja zawsze lekarzom mówiłem ze pale czy paliłem trawę albo inne środki. W przypadku leczenia lekami warto o takich rzeczach powiedzieć, szczególnie jeśli chodzi o neurologie. Lekarza obowiązuje tajemnica lekarska, wiec nikt się nie dowie rodzice itp. Skrajne przypadki zmuszają do jej złamania np. zagrożenie życia
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach