pisałem tu wczesniej. za nazwanie mnie narkomanem musialem odpowiedziec przed sobą czy jest tak w rzeczywistosci - rok przerwy po ponad 5letnim paleniu dzien w dzien. mam dojscia, probowalem po razie od koksu po lsd, ale to bylo bardzo bartdzo juz dawno.
pozniej rok przerwy od zioła by sobie cos udowodnic i bylo strasznie NUDNO!!
pracuje, zyje itd itp. ALE bawilem sie na dragach SWIETNIE!
po roku czasu abstynencji, zapalilem skreta.. pozniej wytrzymalem kolejne kilak miesiecy i co?!
I NIC... w polowie sierpnia zamowilem jak zwykle to u mnie bywa dyszkę.. i co.. było ciekawiej... jaralem codziennnie ale niewiele.. i tak.. przed polową wrzesnia skonczylem dyszkę i znowu "TRZEŹWOŚĆ".. jest ok, nie mysle o paleniu, ale dochodzę do wniosku, że jest strasznie NUDNO i głupio na trzeźwo! czy ktoś mi to wyjasni? nie boje sie, nie odczuwam lęku, mam dziewczynę, ulozone w miare zycie, ale jest NUDNO I JAKOS TAK BIEDNIE.
miodzio mnie pamieta na bank i teraz pytanie do niego. dlaczego moje podejscie jest calkiem inne i dlaczego czuje sie oszukiwany przez moje panstwo, juz nie mowie o tej aferze z dopalaczami.. pietnowanie sie wyczuwa w powietrzu, bo o narkotykach to ja chyba juz wiem wszystko i jest mi smutno, że muszę zyc w takiej hipokryzji, choc ne ukrywam ze zycie na trzezwo tez ma plusy, ale czy mam nie palic juz nigdy, bo tak nalezy, bo tak jest stan upalenia demonizowany? proszę o wyjasnienie glownego wodza miodzia!
Co do pytan, to przeceniasz znacznie moje mozliwiosci... Nie posiadam patentu na nieomylnosc i 100% trafnosc. Ale sporobuje ten jeden raz:
1) dlaczego moje podejscie jest calkiem inne
Masz na mysli, fakt, ze "masz dziewczynę, ulozone w miare zycie, ale jest NUDNO I JAKOS TAK BIEDNIE"? Jesli o to chodzi, to nie jestes wjatkiem - wiele osob przezywa rodzaj "zaloby" po narkotykach. Terapia moze bardzo pomoc i nauczyc cieszyc sie zyciem na trzezwo.
2) dlaczego czuje sie oszukiwany przez moje panstwo, juz nie mowie o tej aferze z dopalaczami...
Nawet nie sproboje odpowiedziec na to pytanie "dlaczego czujesz sie oszukiwany". Powiem tylko, ze mi tez sie sporo rzeczy w swiecie nie podoba...
3) czy mam nie palic juz nigdy, bo tak nalezy, bo tak jest stan upalenia demonizowany?
Na pytanie co masz robic, to raczej sam musisz sobie odpowiedziec. Jedno wg mnie jest pewne: jesli nie palisz, bo "tak nalezy" to raczej slaba motywacja. Jesli miales glownie taka - to nie dziwie sie specjalnie, ze do tego malymi krokami wracasz.
Nie sadze, by ktokolwiek tu "demonizowal stan upalenia" - mysle, ze kazdy pamieta ten stan jako przyjemny (przynajmniej na poczatku). Na forum jednak trafaja ludzie, ktorzy postanowili przestac palic, bo mieli przez to problemy - czyli pamietaja tez minusy siegania po marihuane. Wspieramy sie tu w trzezwieniu.
Nie wiem czy cokolwiek wyjasnilem. Ale skoro pilnujemy, by forum nie stalo sie miejscem dyskusji - to zapraszam ewentualnie na prv.
nuda to faktycznie problem, ale o przyjemności palenia decydowały głównie chemiczne reakcje zachodzące w mózgu (jaranie jako szybka dostawa serotoniny). Fajnie więc zadbać o jakieś zamienniki palenia. Polecam sport, a jeśli chcesz adrenaliny i serotoniny w jednym to weź się za sporty walki. Nie ma to jak z całej siły przyładować w worek albo w tarczę:). Coś niebezpiecznego: bungee, paralotnia, wspinaczka itd. Świetne są też podróże - warto zbierać kasę, żeby sobie gdzieś dalej pojechać i nie mam na myśli frajerskich wakacji w Egipcie z biurem podróży, tylko jakąś dalszą wyprawę. Sam ciężko pracowałem przez pół roku, żeby polecieć "za siódmą górę";) i nie żałuję tego - przygód miałem tyle, że można by nimi obdzielić kilka osób.
Podobnie jak Ty wiem sporo o narkotykach. W moim przypadku w ostatnim okresie używania więcej było wad niż zalet. Na trzeźwo trochę się idealizuje stan upalenia, a przecież jak się jara kilka dni pod rząd to nie jest to już wcale fajne. Jestem abstynentem już dziewiąty m-c i czasami nadal jest ciężko, no ale trzeba być konsekwentnym - dla mnie to wyznacznik dorosłości.
ja naprawdę wyszedłem z zioła, z poważnego nałogu, ale mimo że wypalałem nawet do kilku g dziennie, tak tylko pierwsze 4-5 miesięcy było trudnych i depresogennych. później się okazało, że przesadna trzeźwość też jest w pewnym sensie życiem w hipokryzji, bo co mi to niby daje, totalne niepalenie. potraciłem znajomych, straciłem wenę do układania pewnych ciekawych z mojej perspektywy cegiełek w moim hobby, a do tego wyglądam na bani jak na trzeźwo i odwrotnie, więc nie paląc i nie biorąc i tak zdarza się, że mnie ktoś próbuje piętnować mimo że to jest już bardzo bardzo dawno za mną, a z kolei jak sobie żyję w harmonii paląc nawet tego skuna na miesiąc, nagle ludzie wręcz mi przyklaskują w moich działaniach. ogólnie najgorsi są ci którzy o niczym nie mają pojęcia i próbują uczyć, piętnować ...
Wiesz, ja też wychodzę z alko. Pod koniec miałem pięcio-, sześciodniowe maratony: jaranie + picie w ogromnych ilościach. Nie piszę o tym dla samej sztuki, bo wielokrotnie słyszałem takie argumenty jak Twoje. To się nazywa "system iluzji i zaprzeczeń", a nałóg (każdy) to takie paskudne bydlę, że o Tobie nie zapomni nawet po długim czasie. Po jakimś okresie nie masz już bezpośrednich ciśnień, ale zaczynasz sobie np. wkręcać, że chujowo, nudno; że tak naprawdę nic nie zmieni, jak sobie raz w m-cu zajarasz (pójdziesz na piwo, wciągniesz nosa, zapalisz fajkę itd.). Jestem jednak pewien, że się stanie. Może nie za pierwszym, może nie za drugim razem, ale za którymś na pewno.
Pozdrawiam
mi się wydaje że Ty tak jak i ja po prostu lubisz sobie zajarać, bo jest fajnie i ok. piszesz że jurkałeś kilka gram dziennie początkowo, później z kolei dyszka starczała na miesiąc...myśle że jakby mi się ostała 10 na cały miesiąc to też bym nie miał problemu podobnie zresztą..., lecz sytuacja większości na tym forum chyba jest trochę inna, uwierz że niektórzy mają dosyć ja bynajmniej mam choć lubie zajarać. Może to jest chore, ale lubię..mimo tego że to lubię to wiem iż to jest huostwo, różni ludzie mają różne sytuacje, np. gdy nie masz problemów, masz dobrą sytuację majątkową, w niczym Ci trawa nie przeszkodziła, nie masz za co winić zielska...
ja np. bardzo wiele straciłem przez zioło od pieniędzy począwszy(przez 13 lat, pół roku przerwy liczmy 12 lat po 2gr ponad 4000 dni X 40zł czyli jakieś 160 000zł + różne kary, mandaty itp. czuje dozbierało by się do 200tys. lekko), po zdrowie, pamięć, zmarnowałem się jako młody piłkarz, a co najgorsze straciłem przez nią a raczej "z nią" wolność - to co najcenniejsze.
sądzę, że gdybym kupił dyszkę i miał siłę trzymać ją miecha to nie widziałbym problemu, jednak każdy z nas jest inny, tydzień temu dyszka silver haze prosto z coffeshopu na dwie głowy pękła od rana do wieczora dnia następnego, uwierz że następnego dnia rano nie było śladu, może delikatny mułek, ale rura z rana doprowadziła do porządku, dodam tyle że sztunia ważona takiego haze na 4 rurki wyjdzie,
nie chwale się nie żale bo nie ma do tego powodów, mam nadzieje że się ktoś ogarnie zanim straci wiele, zbyt wiele...
Poniewaz temat zaczal zbaczac w strone krytyki abstynencji i akceptacji "bezpiecznego palenia" (mam na mysli glownie posty, ktore wymoderowalem) - zamykam go jako niezgodny z regulaminem i celami forum oraz by nie prowokowal niepotrzebnej na tym forum dyskusji.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach