choć regularnie odwiedzam to forum, nie pisałem już od dłuższego czasu. Jestem uzależniony krzyżowo (MJ + alko), a od 28.01 2010 r. udaje mi się póki co zachowywać całkowitą abstynencję. Niestety, od dłuższego czasu zacząłem odwiedzać miejsca i osoby, z którymi paliłem i piłem. Nie wiem, z czego to wynika: z większej pewności siebie? braku towarzystwa? poczucia wszechogarniającej nudy? BTW, ostatnio byłem na zakupach w supermarkecie. Stałem na początku kolejki i podszedł do mnie ziomek, stary kot, hodowca i poprosiłem mnie, bym wziął do koszyka parę piwek dla niego, by mógł uniknąć stania w tej długiej kolejce. Nie odmówiłem, tym bardziej że miał złamaną nogę. Pomyślałem, że zaraz przed sklepem dam mu te piwka i pójdę swoją drogą. Niestety, dałem mu się wyciągnąć na ławkę. Pił przy mnie zimnego browara (a było wtedy gorąco jak sto diabłów) i ze swadą opowiadał o swojej hodowli i o tym, jakie życie jest piękne z tymi wszystkimi używkami. Ledwo mu odmówiłem, kiedy zapraszał mnie do siebie, by pokazać rośliny, które u siebie ma. To spotkanie strasznie zachwiało moją strukturą trzeźwienia, co chwilę przyłapuję się na myślach, w których myślę o ziole i alko z rozrzewnieniem, nie pamiętając, jakie szkody przyniosły one mnie i mojej rodzinie. Ewidentnie jestem w nawrocie. Za oknem jesienna, brzydka pogoda, w domu mam zbuntowaną, wiecznie rozmazaną i krzyczącą trzylatkę, w chuj roboty i zero ochoty na nic. Unikajcie takich spotkań. Pamiętajcie, że są one bardzo niebezpieczne. A ja się za siebie zabieram, chcę być dalej trzeźwym!
Pozdrawiam
trza było pić przy nim zimną pepsi czy inną oranżadę,
alkohol nie gasi pragnienia tylko je powoduje...
chociaż fajnie to sie tak mówi
też byłem na krawędzi powrotu ale udało się nie wpaść znowu w pułapkę
z doświadczenia wiem że nie trzeba zapalić by wrócić - wystarczy zechcieć
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach