Witam. Nazywam się Łukasz i mam 16 lat. Mam straszny problem. Mianowicie zapaliłem 3 raz w życiu Trawkę. Pierwsze dwa razy były w porządku. Jakaś tam jazda śmiechy hihy i wszystko było tak jak sie należało. Pochodzenia towaru nie znałem. Sądzę, że były to jakieś słabe skuny. Pierwszy raz zapaliłem na początku tego roku. Następny na początku wakacji. I po nich na następny dzień czułem się super. A teraz 20 Listopada w sobotę. Czyli jakieś 2,5 tygodnia temu. Za trzecim razem paliłem w dość melancholijnej atmosferze i lekkim napięciu. Chciałem sie wyluzować po prostu. Tego dnia kumpel mówił ze towar jest bardzo mocny. Podobno jak palił to, to po 2 buchach był już nieźle klepnięty. Tego dnia mało jadłem. Przed wyjsciem zjadłem 4 kromki z majonezem bo lubię :) i jednego Mc Chickena. Byłem z dwoma kumplami i moją dziewczyną. Kumple wszyscy palili prócz mojej dziewczyny. Byłem nieco zły, dlatego bo inni kuple pojechali na imprezę i mnie nie wzieli. Później kilka buchów i było ok. Jakieś 4-5. Za 20 min wziąłem 3 ale bardzo mocne które długo trzymałem. I wtedy sie zaczęło... Było potwornie. Poszedłem po całej linii... Czułem jak kończy mi się życie. Na początku się śmiałem i było ok. Na pewno każdy z was słuchał nagrania Bodka o narkotykach. Ja z nudów często tego słuchałem na lekcjach WF. I wtedy cały czas to nagranie mi chodziło po głowie. Ciagle słyszałem "Defekt Mózgu" "Co za nie fart". Ale później wpadłem w taką schize, która polegała na tym, że za każdym głębszym śmiechem urywał mi się obraz. Już wtedy zacząłem sie niepokoić. Od tamtego momentu nie śmiałem się tylko zacząłem główkować czy aktualne zdarzenie jest jawą czy snem. Wszyscy byli w dobrych chumorach, jedynie ja byłem zaniepokojony. Szła zemną Ola, moja dziewczyna. Na początku nie zwracała uwagi, bo uznała, że jestem po prostu odurzony. Później wydawało mi się (albo i nie), że jak zamykam oczy, to zapominam co było przedtem. I faktycznie zapominałem. Miałem problemy z wysłowieniem. Za każdym razem kiedy mrugałem oczami, zapominałem o tym co miałem przed chwilą powiedzieć. Ola zaniepokoiła się mną a kumple poszli dalej. Wpadłem w panikę. Zacząłem płakać, bo bałem się że zeświruje i Ola odemnie odejdzie i nie będe miał po co żyć. Jestem już z nią prawie 8 miesięcy i Kocham ją nad życie. Nie wyobrażam sobie świata bez niej. Było to koło godziny 20. Przyjechał kolega samochodem i czekaliśmy aż mi przejdzie. Wszystko pamiętam jakby przez mgłę. Pojechaliśmy koło 22 do sklepu, bo chciało mi się strasznie pić. Gdy tomek zapalił w środku lampę, wszyscy zauważyli że jestem blady jak ściana. Jak zobaczyłem się w lustrze, to prawie zemdlałem. Nigdy nie byłem tak głodny jak wtedy i nigdy nie bolała mnie tak głowa. Gorszego samopoczucia również nie pamiętam. Troszkę zdrowego rozsądku wtedy posiadałem. Więc uznaliśmy, że pojade do Oli spać i na zajutrz wrócę do siebie. Niestety jak rano się obudziłem, to poczucie nierealności mojej sytuacji nadal było we mnie. Obudziłem się koło 7. Odrazu wziąłem się za szukanie informacji w internecie. Przeszukałem masę stron i przeczytałem kupę informacji. Zacząłem znów wpadać w panikę.
Serce waliło mi jak dzwon. Pojechałem z Olą i kolegą do szpitala. Powiedziałem o tym wszystkim kardiolog. Lekarz zbadała mi ciśnienie i serce i powiedziała, że jestem bardzo zdenerwowany. Powiedziała, ze muszę dużo pić aby to ze mnie zeszło. Jak przyjechałem do domu wmawiałem sobie, że wszystko jest ok i wogóle. Próbowałem wrócić do codzienności.
Ale ciągle prześladowały mnie te myśli, że zwariuje, że to nie prawda i że coś jest nie tak. Widziałem bardzo nie ostro. I po tym jak się naczytałem o schizofrenii i w ogóle, to jak sie kąpałem i byłem sam. Gdzie nie słyszałem ludzi którzy coś mówią. Wpadałem w paniki. Ale bez krzyku. Chodziłem w tą i we w tą. I nie mogłem nic z tym zrobić. Każdy kto wiedział, ze jest coś nie tak pytał sie jak sie czuje i w ogóle. Mówię o kumplach. Tego samego dnia. A była to niedziela. Postanowiłem powiedzieć o tym rodzicom. Tata powiedział, że jestem na haju i że mi to przejdzie. Mama była trochę zaniepokojona, ale była dobrej myśli. Nie poszedłem w poniedziałek do szkoły. Pojechałem z mama do lekarza pediatry. Bo miałem rozwolnienie i zawroty głowy. Nie powiedzieliśmy o marihuanie. Nie miałem w ogóle apetytu i nie czułem się sobą. Lekarz uznał ze mam jakiegoś wirusa żołądka i przepisał jakieś witaminy i Elektrolity dla wzmocnienia. Było mi de facto lepiej. Dostałem zwolnienie na cały tydzień. I tutaj znów jak na złość. Ranek zaczynał się od czytania w internecie o najróżniejszych chorobach psychicznych. Ciągły strach i bule żołądka z nerwów.... Rozwolnienie trwało aż 9 dni. Bule żołądka również. Z dnia na dzień miałem coraz mniej sił. W akcie desperacji w środę zacząłem dzwonić do różnych psychologów i w ogóle. Nidzie nie było natychmiastowych terminów. A potrzebowałem pomocy. W końcu dostałem telefon do jakiegoś terapeuty od uzależnień. Pojechałem tam z rodzicami. Na wstępie powiedział, że uszkodziłem sobie mózg i najprawdopodobniej będę taki do końca życia. Powiedział, że muszę iść do szpitala natychmiast. Słysząc te słowa, wychodzące z ust tego człowieka. Przeleciało mi całe życie przed oczami. Mama wpadła w płacz. Ma słabe nerwy. Leczy się psychiatrycznie na nerwicę lękową. Ma kłopoty z rękami. Szkoda mi jej było :( Tata jako człowiek o silnej psychice. Podziękował panu i w drodze do domu powiedział mi, że tam nie pójdę bo nie jestem jakimś narkomanem. W ogóle ten człowiek uznał mnie za nałogowca. Wyglądałem owszem fatalnie, ale tylko dlatego ze nie dbałem o siebie przez okres kiedy byłem w domu. Tamto zdarzenie spotęgowało mój strach i niepokój o moje dawne "ja". Sprawdzał mi ręce i w ogóle. Paranoja... Trzeźwość umysłu zachowałem. Intelekt w normie. Ale wtedy po prostu mnie zżerały nerwy i strach, przed niemożnością powrotu do pierwotnego stanu. Przez cały tydzień w domu, żyłem od ranka do wieczora. Potrafiłem spać po 10-12 godzin. I byłem nadal zmęczony. Każde zaśnięcie, to była nadzieja na lepsze jutro. Z moim dawnym ja. Ale niestety tak nie było... W ciągu tego tygodnia wpadałem w takie paniki, że nie mogłem wytrzymać już ze sobą. Oglądałem film "PsY" i bałem się, że mogę kogoś zabić. Miałem nawet myśli samobójcze. Lekarz pediatra widział moje zaniepokojenie i przepisał mi środek na uspokojenie. Brałem go dwa razy dziennie o regularnych porach. Któregoś dnia tego koszmarnego tygodnia. Wziąłem magiczną pigułkę i wszystko nagle wróciło. Powróciło moje "ja". Od razu pojechałem sobie do kumpli pogadać o tym co mnie spotkało. Ale niestety rano się budzę i znów to samo złe samopoczucie. PLACEBO ? Najwyraźniej tak. Wtedy już opadłem z sił kompletnie. Mam świetny kontakt z rodzicami. Mówię im o większości moich problemów. Mama zapisała mnie do psychologa. Było to w następną środę po wizycie u pana który mnie skreślił z listy normalnych ludzi. Opowiedziałem o tym wszystkim. Postawił mi nawet diagnozę. Niestety nie powiedział mi o tym, dlatego bo uznał ze będę szperał w internecie i się będę niepotrzebnie nakręcał. A oficjalny werdykt wyda pani psychiatra. W każdym razie powiedział, że moje samopoczucie spowodowane jest lękiem. Najgorsze. O czym nie wspomniałem wyżej, to to że nie czułem, że żyje. Wydawało mi się wszystko jak ze snu. Zjawisko to nazywane jest Derealizacją. Towarzyszy nerwicy i depresji. Oczywiscie wyczytałem o tym w internecie. Pomyślałem, że nie będzie tak źle i że wyjdę z tego. Psycholog zapisał mnie na następną środę do psychiatry. Wczoraj, bo dziś mamy czwartek. Byłem u pani doktor. Powiedziała mi, że nie może mi pomóc, gdyż oni jako przychodnia psychologiczna. Nie zajmuje się leczeniem ludzi po zażyciu. I wtedy wewnętrzne "Kurwa". Wyszedłem i włączył się mój przyjaciel, który mi towarzyszy od soboty 20 listopada. Pan lęk. Wtedy straciłem poczucie czasu, miejsca i wszystkiego. Włączył się mój sen jebany. I pojechałem z mamą do tej poradni. Dzielna 7. Niby ok, ale wizytę mam za tydzień na środę. A sam już nie wiem co mi dolega. Nie czuje się sobą. Nic mi sie nie chce i ta pierdolona derealizacja. Boje się ze tak zostanie na zawsze. Już nawet nie pamiętam tego swojego dawnego ja. Moim hobby stało sie szukanie przyczyny i choroby na moje dolegliwości. Nie wiem co mi dolega i to jest najgorsze. Mam zawroty głowy, towarzyszy mi derealizacja, tracę poczucie czasu, nie mogę sie skoncentrować nad niczym. Najgorsza jest ta wewnętrzna pustka. Nie mogę sobie już z tym dać rady. Mam codziennie przynajmniej jedną myśl, żeby to skończyć. Ale jedynie Ola i rodzice mnie jakoś podtrzymują. Współczuje ludziom, którzy są samotni. Którzy nie mają kogoś kto może im pomóc. Sadze ze jak bym był sam bez tych kochanych ludzi, którzy mnie otaczają, to bym sobie coś zrobił. idę ulicą i cały czas mam w głowie "coś jest nie tak"," tobie coś dolega" "idź sprawdź to w necie" itp... Staram sie zapominać i wmawiać ze wszystko jest ok. Ale nie jest. Mam koszmary i w ogóle. Boje sie ze mi to zostanie. Idę po coś na do pokoju i zapominam. Nie mam takiego poczucia, ze jutro coś będę robił. Któregoś dnia będzie jakieś zdarzenie. Tylko pustka i własne negatywne myśli. Jestem ciekawy, czy pójdę do szpitala i czy moje życie wróci. Obawiam się, ze tez dziewczyna mnie rzuci. Bo nie będzie mogła tego wytrzymać. W szkole nie potrafię skupić, ale mówię na lekcji dużo i pozytywnie. Dostałem w nawet kilka 4 i 5. Ale ciągle jest ten chaos w głowie. Idę korytarzem i wydaje mi nie pamiętam tego co było przed chwilą. Mówię coś do kogoś i nie czuje się sobą. W ciągu dnia łapię kilkanaście różnych dołków. Dlatego, że uświadamiam sobie, że nie ma tego. Nie ma tego. Teraz to jest inne i w ogóle. Przychodzę do domu to jest inne. To jest tak okropne, że już nie mogę tego wytrzymać. Codzienna, ciągła walka z samym sobą. Tylko momentami wydaje mi się, że wszystko jest ok. Ale wtedy jest lęk, ze to wróci. Być może jestem podatny na swoje sugestie. Nie wiem. Pomóżcie mi proszę. Może powiedzcie mi co mi może dolegać i co się mogło stać. Do psychiatry na pewno pójdę. Pewnie będę chodził na terapie i brał leki. Ale od czego mi sie to stało ? Dlaczego 3 raz kiedy zapaliłem trawę w życiu wyzwoliło we mnie taki stan ? Kumple jarają więcej i częściej. Znam ich od urodzenia i z nimi jest wszystko ok. Nie widzę istotnych zmian w ich osobowości. Mam dobre towarzystwo. Obracam się wokół inteligentnych i porządnych ludzi. Nie przesiaduje godzinami na bloku jarając szlugi i pijąc piwo. Nie próbowałem nigdy innych narkotyków. Miałem aspiracje, marzenia, zainteresowania, poglądy. Niektórzy nawet nie lubili mnie, za to jakie mam poglądy i uważali mnie za dziwaka. Dlatego bo niby uważam się za jakiegoś filozofa. Wiele ludzi naszą paczkę tak postrzega. Ale to zgrana ekpi.a Owszem interesuje się tym. Ale nie mam takiego wystrzelonego EGO, żeby ludzie mnie odbierali za Egocentryka. Moje towarzystwo mnie ceni za szczerość i za to jaki jestem. Nie raz przekonałem się o wartościowości tych ludzi. I cholera mnie bierze jak myślę sobie. Co teraz ! To wszystko uciekło. Ta wewnętrzna Verwa... Co mi jest ? Boje się, że przyzwyczajam sie do tego stanu i taki zostane. POMOCY
Jestem doswiadczonym palaczem, palilem ok. 1000 razy, takze mozesz mi wierzyc na slowo w to co Ci napisze. Obecnie jestem na abstynencji i chodze na terapie :)
Z tego co tu napisales widze, ze masz ok. 14-16 lat. Poniewaz jestes mlody nie powinienes siegac po narkotyki - masz jeszcze za slaba psychike na to i nie potrafisz zrozumiec, ze jak sie lapie dolka po paleniu nie mozna panikowac i sobie wkrecac, choc to bardzo trudne.
Po pierwsze nigdy juz nie pal - ziolo nie jest dla wszystkich, ale to juz zdazyles zauwazyc z tego co widze.
Po drugie przepaliles sie - zbladles, wkrecales sobie, wszystko to bylo zwykla schiza ... zbladniecie, paranoja w ktora wpadles to typowe objawy przepalenia sie...
Po trzecie - przestan czytac na necie o tych chorobach, nie staraj sie o tym na sile zapomniec tylko zajmij sie czyms
Po czwarte - od 3 razy na pewno nie zostanie ci to do konca zycia. Jestes po prostu przewrazliwiony...
Po piate - absolutnie wszystkie objawy jakie wymieniles poczynajac od zmeczenia az po wkrecanie sobie ze zostanie to do konca zycia sa od marihuany - spaliles sie i troche ci to uderzylo w psychike, tak jak by sie troche zapisalo w niej, ale bez problemu sie wymaze jezeli przestaniesz sie nakrecac...
Po szoste - zlapalem takie schizy setki razy w zyciu i aktualnie odczuwam tego efekt, ale z kazdym dniem abstynencji coraz mniej....
CO ZA IDIOTA CI POWIEDZIAL ZE MASZ USZKODZONY MOZG? HAHAHHAHAHA!!! NO IDIOTA!!! nie ma na to dowodow ze marihuana moze uszkodzic mozg, a juz na pewno tobie nie uszkodzilo tylko wkreciles sobie w psychike schizy rozumiesz? Jednym potrzeba 5 lat zeby zlapac takie schizki a tobie 3 razy... tak to jest. W kazdym badz razie przejdzie ci to!!!
Powodzenia - zajmij sie czyms, idz na piwo, ciesz sie zyciem i ciesz sie ze masz taki kontakt ze starymi - zazdroszcze! Pozdro
wiesz co moje zdanie jest takie.....ty niepotrzebie sie nakręcasz nic nie szukaj w internecie o tym zanikaniu pamięci itp.td bo to jeszcze bardziej banie rysuje sam to przerabiałem szukając inf. o chprobach psychicznych............. ten towar o którym mówiłeś to był pewnie ostry chemik.niesyty sam zostałem kedyś ofiarą debila co dodaje jakiś koks do zielska.
jak miałbym opisywać wszystkie jazdy jakie ja miałem to wyszła by książka.
uwierz że wszystko minie, choć do lekarza żyj aktywnie.... a nie obejrzysz sie a minie rok i będzie lepiej...
mi jeszcze coś odpi...ala ale nie przejmuje sie tym bo pamiętam swoje pierwasze akcje po przestaniu palenia.chore wizje shizy...
zaufaj psychologowi i lekarzom a wszystko mine.
3mam kciuki ;)
Straszne,ale dasz rade nie myśl o tych wszelakich pierdołach ! Idz z laska do kina,na spacer ! Ciesz sie tym,że w ogóle ją masz ! Pozdro dla Ciebie dasz rade !
Mam podobne schizy do ciebie tzn. ta derealizacja i jakby patrzenie zza mgly.Ostatni raz zapalilem 3 czerwca (byl to moj 3-4 raz).Teraz jest lepiej schizy powli przechodza, po prostu trzeba to przeczekac(w moim wypadku to juz ponad 4 miesiące).
bardzo fajna babka. przepisała mi lek. generalnie marycha wyzwoliła we mnie zaburzenia lękowe, na tle nerwicowym. mam brac ten lek i powinno mi być lepiej. ale i tak nawet po rozmowie z nią mi lepiej :)
Zwisu widzę że jesteś inteligentnym młodym człowiekiem, tak jak napisał someone poprostu sie przejarałeś i tak jak powiedziała pani psycholog uaktywniło to w tobie leki, swoją drogą dobrze że na nią trafiłeś, a kolesiowi który mówi 16-sto latkowi że jedna fajka uszkadza mózg należy sie najdelikatniej mówić ostre mordobicie. Podziękuj tacie że cie z tamtąd zabrał - mądry człowiek. NIE PAL STARY jeśli kochasz dziewczynę bo ją stracisz. Gwarantuje
Mam bardzo podobną sytuację, ja paliłem trochę więcej... może z 15 razy i mam 19 lat. Pierwszy raz jednak zapaliłem w wieku 18 lat, później zazwyczaj ktoś mnie częstował. Ostatnio jarałem 10 dni temu, od tamtej pory mam przykre objawy, stany lękowe, depresyjne, widzenie zza mgły i coś typu, że "wzrok nie nadąża mi za oczami" taki poślizk wzrokowy jakby ;P miałem w tym czasie 3 dni normalne bez żadnych schiz. Też zasypiałem z myślą, że następny dzień będzie normalny. Chodzę noermalnie do pracy i staram się normalnie funkcjonować. Wiem, że nagminne myślenie o tym i dołowanie pogłębi tylko stany lękowo-depresyjne, więc staram się wprowadzić się w dobry nastrój i myśleć o czymś innym. Zastanawiałem się nad pójściem do lekarza, ale nie wiem, czy to konieczne. W tej chiwli, kiedy to piszę czujęsięw miarędobrze, pomagają mi rozmowy z ludźmi na gg i spotkania z przyjaciómi. Wiedziałem, że ganja może powodować kłopoty psychiczne, ale myślałem, że to u stałych palaczy, tak podawali na większości stron internetowych. Jedno jest pewne - więcej już nie zapalę ;-)
Żadna prowokacja! mam to samo i tak jak założyciel tematu mam 16 lat tylko, że paliłem z 15 razy w życiu. Podobno każdy organizm może zareagować inaczej na marihuanę, ale spokojnie objawy powinny minąć po upływie około roku(tak czytałem), a do tego czasu musisz się wyluzować :)
Biorąc pod uwage mój staż... chłopaki strasznie przesadzacie. To, że każdy org. reaguje inaczej głównie chodzi o doznania. Choroba psychiczna czy inne zaburzenia nie powinny wyjść w tak krótkim czasie. Jak na moje to wyolbrzymiacie strasznie [...]
Zupełnie nie tak. Kazdy reaguje inaczej na narkotyk tez w sensie skutkow. Znam dwoch ludzi, ktorzy po JEDNYM paleniu stali sie pacjentami psychiatry i lecza sie ponad rok juz z roznym skutkiem. THC to tzw. czynnik spustowy kilku chorob dot. psychiki - to znaczy, ze jak masz tendencje do problemow z glowa, to moglyby sie one nawet nigdy w zyciu nie ujawnic, a ziolo jakby te choroby wydobywa na wierzch, uruchamia. To opinia psychiatrow leczacych powiklania ponarkotykowe. Problem w tym, ze nie ma jak sprawdzic, czy masz taka predyspozycje, czy nie. Dopiero jak sie pojawi klopot, to jest dramat.
Proponuje, by jednak pisac o swoim doswiadczeniu odbijania od zielonego tematu. Posty opisujace jak to fajnie bylo, jak sie zjaralem nie beda publikowane jako naruszajace regulamin forum. Miejsc dyskusji na temat dragow jest w necie pare i latwo je znalezc. Tu wspieramy sie w konkretnej walce.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach