Jedno, z czym trudno mi sie zgodzic to zdanie: "czlowiek ktory palil przez kilka lat nigdy juz nie bedzie normalny i ZAWSZE bedzie ciagnac do tego, zeby znowu zapalic". Bo tak na prawde jak sie konkretnie odbije od tematu, nauczy cieszyc zyciem na trzezwo i gdzies gleboko w srodku powie zielsku zdecydowanie PRECZ (a nie: do widzenia) - to pomysl, by sie spalic nie przychodzi nawet w trudnych chwilach. Choc czujnosci nigdy dosyc, z tym zgoda. Dodam tez, ze wypracowanie takiej postawy zdecydowanie negujacej dawny schemat wymaga pracy (np. na terapii), to nie przychodzi samo.
Natomiast jak najbardziej popieram głowne przesłanie Twego posta: POKI PALACZ NIE ZREZYGNYUJE Z PALENIA, POKI NIE ZMIENI SWEJ AKCEPTUJACEJ POSTAWY DLA ZIELSKA, POKI NIE ZACZNIE KONKRETNIE WALCZYC O SIEBIE NA TERAPII - TO OSOBY BLISKIE NIE SA W STANIE GO WSPIERAC.
Raczej nawet powinno sie wtedy (nie zrywajac relacji) zabrac gosciowi wszelkie wsparcie, bo poki je ma, to wydaje mu sie, ze ciagle mocno stoi na nogach. Zabranie mu podporek moze sprawic, ze poczuje dno - od ktorego bedzie mial szanse sie odbic. Psucie komfortu jarania moze uswiadomic palaczowi jego problem - ale nie chodzi o trucie: nie pal. Chodzi o konkretne decyzje - stosowanie tzw. twardej milosci. Mozna sie tego nauczyc w poradni na grupie dla bliskich. I to jest dobry kierunek, jesli sie chce pomagac bliskiej osobie: staly kontakt z poradnia uzaleznien. Uniknie sie wtedy wielu bledow.
"...Wiem ze to brzmi brutalnie i wiele z Was nie przyjmuje tego do wiadomosci, ale czlowiek ktory palil przez kilka lat nigdy juz nie bedzie normalny i ZAWSZE bedzie ciagnac do tego, zeby znowu zapalic....!
BZDURA , nie uogulniaj i wypowiadaj sie za siebie .
co to znaczy "zabrać wszelkie wsparcie bez zrywania relacji"?? nie wspierac to znaczy chyba odsunac sie od tej osoby , a co za tym idzie -zerwac relacje...czy sie myle?
to jak postepowac z kims bliskim -uzaleznionym to dla mnie duzy problem i wielka zagadka..
bylam w poradni uzaleznien w moim miescie z nadzieja ze wskaza mi jakis kierunek. ale niestety rozczarowalam sie...moj problem zostal zbagatelizowany.
Taki przyklad: czesto zony alkoholikow sprzataja po nich, dzwonia do ich pracy tlumaczac, ze "maz zachorowal" itp. - czyli nie pozwalaja im, by doswiadczyli konsekwencji picia. Albo mama daje pieniadze cpajacemu dziecku (czasem z komentarzem: tylko nie wydaj na narkotyki). Wspiera tez ukrywanie problemu (bo wstyd, bo co ludzie powiedza itp.). Ale znam tez mame, co kiedy znalazla u syna narkotyki w pokoju - zadzwonila po policje. Noc w areszcie potrafi potrzasnac.
Moze uzylem skrajnych przykladow, ale chcialem jakos zobrazowac w czym sprawa. To nielatwy temat, trudno w paru zdaniach go ogarnac. Najlepiej sie uczyc postepowania wobec uzaleznionego w kontakcie z dobra poradnia. Podaj miejscowosc (tu czy na priva), moze znajde poradnie w okolicy, ktora oferuje taka pomoc skuteczniej niz tam, gdzie trafilas.
czestochowa
heh..choc niestety nie wiem czy to jeszcze ma sens. bo teraz wyglada to tak,ze nasza relacja zwyczajnie znika.
on sie ode mnie odsuwa, zatapia sie coraz mocniej w towarzystwo kolegow a ja jestem gdzies daleeeko w tle..znika to wszystko, a on wybiera spedzanie czasu z nimi..
mam wrazenie ,ze juz sobie odpuscil....i ze wszystko co bylo przestalo miec dla niego znaczenie.
tak mu wygodniej, prosciej ,bez wysilku..
przykre .........
Witam wszystkich ja też mam to samo z moim chłopakiem!były już kłótnie szantaże płacz ...opadły mi ręce błagam prosze o jakąś radę...nie chcę stracić wszystkiego co razem stworzyliśmy...
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach