Nie chcę być zbyt brutalny wobec użytkowników tego forum (jak i tych, którzy je jedynie czytają - nie ukrywam, że sam do nich należę) ale uważam, że każdy (czytaj 99%) kto jest uzależniony od marihuany mimo chęci nie palenia sięgnie po nią prędzej czy później. Mam tu na myśli nawet szanowne grono administratorów, jednocześnie nie podważając zupełnie sensu istnienia tej strony. Stwierdzam jedynie fakty. Zapraszam do rzeczowej wymiany poglądów na ten temat. :)
Było już mówione sporo razy że to forum nie jest dyskusyjne a tylko wsparcia,
ale co tam ;)
Rzeczowa dyskusja powinna opierać się na faktach
Jak chcesz podać fakty to podaj je, bo na razie podałeś swoją opinie która jakby nie było faktem nie jest (żródeł liczby 99% nie podałeś).
Generalnie o tym czy ktoś sięgnie zależy tylko od niego
Z naukowego punktu widzenia to leczenie nałogu od trawy jest łatwiejsze więc i procenty nawrotów powinny być też mniejsze.
@mastik Słusznie zauważyłeś, że to jedynie moja opinia lecz oparta na wnikliwej obserwacji otoczenia oraz tego co dzieje się na tym forum. Jak zapewne przeczytałeś chodzi mi o ludzi uzależnionych a nie tych, którzy jedynie kilkakrotnie spróbowali. Sam nie palę od ponad roku więc wiem jak działają pewne mechanizmy. Jak już pisałem śledzę to forum i wiem, że sam masz niemałe problemy z abstynencją jak niemal wszyscy tu. Zdaję sobie też sprawę, że moja teza jest niewygodna dla wielu bo przecież wszyscy, którzy walczą wierzą, że już nigdy nie zapalą. Przychodzi mi tu na myśl przysłowie: nigdy nie mów nigdy. I nie chodzi mi tu wcale o zostawienie sobie tzw. furtki bo ja też oczywiście chciałbym już nie zapalić ale o to, że ten nałóg jest tak bezlitosny, że wykorzysta każdy nawet najmniejszy nasz kryzys by wciągnąć nas znów w swoje sidła niezależnie od momentu życia, w którym akurat będziemy się znajdowali.
czyli na 10 osob konczacych terapie (nie mowie o uczestnictwie w forum - bo to jedynie jedna z form dodatkowego wsparcia) 3 nigdy juz nie siegna
tyle matematyka - od naszej pracy nad soba i determinacji zalezy, gdzie sie znajdziemy w tej statystyce
podejscie mowiace, ze uzaleznienie jest nieuleczalne ma plusy (np. zwieksza czujnosc i ostroznosc) jak i minusy (wlasnie np. furtki typu: jestem chory, jak przyjdzie nawrot choroby to pewnie poplyne...)
nawrot w uzaleznieniu to norma - ale nie jest norma, ze ten nawrot (w sensie ucieczkowego myslenia) zakonczy sie zlamaniem abstynencji
ciekawym tematu proponuje poczytac literture dot. problematyki uzalenien - jest tego sporo wydawanego na rynku
i dolaczam sie do apelu o zamkniecie dyskusji - nie temu sluzy forum - takie dylematy proponuje rozwiazywac w indywidualnej rozmowie z terapeuta, bo moga byc elementem mechanizmow nalogu... tu bedziemy tylko bic piane
@miodzio Apelu o zamknięcie dyskusji nie zauważyłem, także to twoje zdanie. Wiem, że to forum wsparcia i dlatego trzeba było przenieść ten temat tak by nie kłuł w oczy walczących. Na terapię nie chodzę, nie czuję potrzeby.
Spokojnie, nie jestem zwolennikiem palenia. Sam mam z tym problem. Może podzieliłbyś się swoimi obserwacjami związanymi z abstynencją? Ja zauważam u siebie, że im dalej tym wcale nie jest specjalnie łatwiej, jak mogłoby się wydawać. Wiem, że wielu na tym forum właśnie uważa, że jak osiągną pewien okres abstynencji to nagle zapomną o problemie. Również pozdrawiam.
Na pewno warto miec swiadomosc, ze bombe nalogu bede w sobie nosil do konca zycia - takie wyobrazenie sprawi, ze bede z pewnymi sprawami ostrozniejszy niz wiekszosc ludzi.
Abstynencja nie rowna się zdrowieniu - ale jest jest na pewno waznym poczatkowym warunkiem. Bez odstawienia nie da sie ruszyc dalej.
Na pewno nie jest jednak tak, ze podjecie abstynencji oznacza znikniecie wszelkich problemow i wkroczenie w obszar sielanki. Zwykle wrecz przeciwnie: powody dla ktorych palenie bylo atrakcyje nadal istnieja, mecza komplikacje psychiki, a w dodatku trzeba sie na trzezwo mierzyc z wieloma problemami. Raczej czesto masakra niz sielanka.
Nie jest jednak tak, ze sie z tym nic nie da zrobic. Namowilem kilka osob z ponad roczna abstynencja na terapie i byly zadowolone z decyzji o rozpoczeciu leczenia. Mozna utrzymywac abstynencje i stac w miejscu - taka abstynencja na zacisnietych szczekach. Ale to slaby pomysl.
Mnie przekonuje zobaczony w jakiejs poradni obrazek osoby trzezwiejacej jako znajdujacej sie na ruchomych schodach jadacych w dol. Jesli stoje w miejscu - to sie cofam. To mobilizuje do ruchu ku gorze, to stalego wysilku i czujnosci.
Czesto zachecam do korzystania z pomocy, bo wg mnie najlepsza metoda poukladania sobie trzezwego zycia to postawienie na samorozwoj. Miedzy innymi temu wlasnie sluzy terapia. Warto korzystac, zwlaszcza ze to dyskretne i w PL bezplatne w licznych poradniach.
Zgadzam się, samorozwój jest niezwykle ważny. Nie palę ponad rok bez przerwy ale jak myślę sobie, że tak ma wyglądać codzienność już zawsze to nie nastraja mnie to zbyt optymistycznie. Chciałbym podziękować, że taka strona w ogóle istnieje bo na prawdę otwiera oczy i zasugerować przeniesienie tematu na wcześniejsze miejsce. Pozdrawiam.
Z tym pomaganiem to u mnie było tak, że jak paliłem i zajrzałem tu to postanowiłem nie palić a gdy teraz jestem w abstynencji i czytam posty ludzi, którzy co chwilę się łamią i zmieniają zdanie na temat palenia to niestety udziela się to trochę. Dział przecież nazywa się BEZCHMURNIE.
no coz.. kazdy ma inaczej... jesli czytanie forum na obecnym etapie rozmiekcza Twoja postawe wobec palenia, to moze lepiej zrob dluzsza przerwe w czytaniu forum? prosta recepta: lepiej wybierac to, co pomaga i unikac tego, co nie
Na tym forum w temcie bezchmurnie piszą osoby uzależnione , i to nie jest ważne czy to admini czy nie, nikt tu przecież nie namwia do brania , wrecz przeciwnie zachęca do trzeźwości. Ludzie wymieniają się tu historiami z którymi nie jeden się utożsamia, wymieniaja sie doswiadczeniami itd. Tu ludzie sie wspierają w swoim postanowieniach , oczywiscie smutno jest czytac gdy komus sie nie udaje. Ale chciałem ci powiedziec ze osoby uzależnione marihuana sa bezsilne wobec niej. Uzależnienie jest silną natrętną chęcią zażycia narkotyku i kazdy probuje na swoj sposob ta chec zatrzymac, wlasnie na tym forum. A ilu ludziom sie udaje to tego nie wiesz, bo szczerze ci powiem ze osoby z dluzszym stazem abstynencji skupiaja sie na swoim rozwoju zyciowym, i moga juz nie zagladac na forum, bo prowadza normalne zycie. Wlasnie jeszcze jedna sprawa ,czy 5 lat abstynecji oznacza ze komuś się udało? bo mi sie wydaje żę udaje się dopiero gdy człowiek pójdzie do grobu ze swoja abstynencją. Pozdrawiam
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach