Popłakałam się, serio... łzy zalewają mi oczy. Jednocześnie bardzo się cieszę, że Wam się udało. Mnie niestety zabrakło szczęścia i wytrwałości może, sama nie wiem... poprostu brak sił i na zdrowiu się te ciągłe stresy mocno odbiły. Nie chcę się tłumaczyć, choć cały paradoks polega na tym, że to ja mam poczucie winy. Tak chciałabym się wtulić w mojego partnera i usłyszeć, że będzie ok, że już mnie nigdy nie okłamie i mieć pewność i wiarę, że to wszystko tym razem nie pryśnie jak bańka mydlana. Tyle tylko,że w moim przypadku to mało realne, przegrywałam tysiące razy... Teraz już nie mogę sobie pozwolić na kolejne oszustwa, musiałam odejść bo w moim przypadku pojawiła się przemoc i znęcanie się psychiczne, nie mogłam trwać przy nim i go wspierać ponieważ było to zwyczajnie niebezpieczne. Teraz jestem twarda i postawiłam stanowczo warunki i już nie odpuszczę choć w środku ból rozdziera mi serce. Liczę się z ostateczną klęską i będzie to największa przegrana mojego życia. Pociesza mnie tylko fakt, że robiłam to dla kogoś komu oddałam całe swoje serce. Upadałam i podnosiłam się, walczyłam jak lew imoże dzięki temu choć trochę mam bliżej do nieba.... A Tobie z całego serca gratuluję, naprawdę, szczerze i życzę Ci dalszych sukcesów i radości w odkrywaniu świata na nowo. Pozdrowienia dla żonki, no a jak szczęśliwie ojcem zostaniesz to mam nadzieję,że się odezwiesz. Pa,pa.
Przykre jest to co piszesz , przykre jest to ze cierpisz z winy kogos innego , kogos kogo kochasz . Jednak nie mozesz w zaden sposob obwiniac siebie za to co sie stalo , zreszta z tego jak piszesz wnioskuje ze jest jeszcze szansa na normalne zycie . Podjelas decyzje o byciu twarda i stanowcza , trzymaj sie tego az do konca . Jesli to nie pomoze , to znaczy ze nie warto walczyc . Pozdrawiam .
To jest ostatni post jaki piszę na tym forum. Przez chwilę znów miałam nadzieję na to, że się może cokolwiek uda. Dowiedziałam się że mój partner zaczął terapię. Jeszcze wczoraj łudziłam się... Dziś już nie mam najmniejszych złudzeń. Mam dzisiaj urodziny, coprawda rano postanowiłam wyjechać do rodziny odpocząć i nabrać trochę dystansu bo jednak ciągle się nie możemy dogadać, nawet w Święta nie było tak jak być powinno. Wieczorem jednak byłam w domu, specjalnie przyjechałam wcześniej i co???? NO I WIELKIE NIC JAK ZWYKLE! Jakieś bzdurne telefony, że go olałam itp. Mam dość! Właśnie stawiam grubą kreskę i zaczynam nowe życie. Zasługuję na chwilę wytchnienia, chcę spokoju, normalnej codzienności, nie mam już sił ani ochoty zmagać się z problemem narkomanii i martwić się o człowieka, któremu już zwyczajnie jestem obojętna. Czas wydorośleć. Człowiek uczy się całe życie, ja dostałam dość trudną lekcję. Było mi to jednak potrzebne żeby dobitnie zrozumieć co jest w życiu złe a co dobre. Trzeba się szanować mimo, że miłość nie wybiera i czasem źle lokujemy swoje uczucia. Trzeba nieraz z godnością umieć przyjąć porażkę choć boli jak cholera. Trzeba umieć powiedzieć przegrałam żeby móc zacząć wszystko od nowa. Poświęciłam 5 lat na nierówną walkę w której tak naprawdę z góry byłam skazana na porażkę. Podporządkowałam tej sprawie wszystkie sfery mojego życia. Straciłam zdrowie, czas i pieniądze. To przykre, ale niektórzy ludzie nie są warci naszego trudu, starań, cierpienia. Nie są warci jednej choćby łzy. Czasem jest już zwyczajnie za późno. Niech mój przypadek będzie dla Was przestrogą. Chwała tym, którzy w odpowiednim momencie podejmują walkę i ją wygrywają. Chwała takim ludziom jak dziesiątki uczestników tego forum. Reszta niech nie myśli, że będzie im ta obojętność uchodziła płazem. Prędzej czy później oczy Waszych trzeźwych partnerów otworzą się szeroko i nie będzie już tolerancji dla narkotyków i zobojętnienia uczuciowego i oby nie okazało się za późno. Ja wiem, że naszą rolą jest wspierać, ale zrozum Miodzio i wszyscy pozostali, że prawda nie jest niczym złym i taka lekcja z życia jak moja też jest potrzebna żeby zrozumieć wagę problemu z jakim mamy do czynienia.
Życzę z całego serca wszystkim z Was i tym rzucająym i tym porzucanym wytrwałości i samych sukcesów. Powodzenia. Zyczę Wam z Nowym Rokiem aby problem narkomanii stał się dla Was i Waszych rodzin bardzo odległy. POWODZENIA. Jestem z Wami i nigdy o Was nie zapomnę.
Baaardzo dawno mnie tutaj nie było.Tak mi dzisiaj jakoś wpadł do głowy pomysł, że do Was zajrzę. Co tam słychać? Kto z Was wygrał a kto dalej walczy? Buziaki zasyłam.
Ja wlacze dalej .. ;( byłam tu ostatnio w listopadzie myslalam ze moze mój facet nie jest uzalezniony ze to ja sobie wmawiam, że to ja sie czepiam ;( ale widze ze jednak sie myliłam ;( on ciągle pali teraz wrócił na dodatek to straych patologicznych kontaktów gdy jest ze man jest czysty ale gdy tylko konczy sie nasze spotkanie jedzie do siebie i pali z kumplami jedzie do pracy to zawsez bierze ze soba pare sztuk zeby miec na tydzien brak mi sil ..;( powiedzcie czy jego złość gdy zaczynam temat i prosze spokojnie by przestał przynaujmniej ograniczył wynika w uzaleznienia ?? ( on wpada dosłownie w szał) na dodatek coraz rzadziej okazuje mi uczucia ;( coraz rzadziej sie kochamy coraz rzadziej mnie potrzebuje kiedy kazda chwile chciał spedzać ze mna brak mi sil najgorsze jest to ze przy tym wszystkim ja popadam w depresje ciagle płacze, po nocach nie moge spać w ciagu tygodnia schudłam 8 km nie moge nawet jeść tak bardzo go kocham i nie umiem od niego odejść chodz on ciagle udowadnia mi ze zioło jest ważniejsze otrzymałam od niego sms-a w korym napisal ze narazie nic sie w jego zyciu nie zmienia i jesli sie zmieni to on sie zmieni ze narazie nie jestesmy mezem i zona i nie mam dzieci wiec sie nie zmienia i ze rzuci jak zmieni sie jego zycie ale ja nie wierze ;( nie wierze po tym co przeczytałam tym bardziej ze on nie dąrzy do tego zebysmy stworzyli rodzine kiedys o tym mówił snuł plany a teraz nic ;( ... nawet zareczyc sie nie chce .. ;( jestesmy ze soba 4 lata on ma 26 lat ja 21 jest dla mnie wszystkim ale nie daje juz rady bo niszcze przez to wszytsko siebie nie moge pracować, nie mówiąc o nauce na studia poprostu brak mi sil boje sie ze przez to wszytsko strace i jego i prace i wszytsko na co tak bardzo pracowałam prosze odpowiedzcie mi ;(
Mnie sie na szczęście udało zerwać po 5 latach. Stało się to 2 tygodnie temu. Na początku było ciężko, ze 2 dni miałam taki kryzys, ale szybko wyszłam z tego. teraz powolutku jest coraz lepiej. nie mogę powiedzieć ze jest super bo to przecież 4,5 roku. On dzwoni i rozmawia ze mną jakby nigdy nic, ze niby nic się nie stało. nie dortarlo do niego jeszcze ze to już koniec. Mam dość kłótni, kłamstw, jego koleżków, jego wymówek, podsyłania mi filmików edukacyjnych o marihuanie. jeszcze podobno zaczął coś sadzić z kumplami. ja nie wiem, bo nigdy tego nie widziałam i już nie chce. facet powinien nosic na rekach, obsypywać kwiatami, a przede wszystkim szanowac Ciebie i Twoje przyszle nienarodzone dzieci . To boli na poczatku, ale musisz miec wsparcie posrod przyjaciol, rodziny. Niekoniecznie (wrecz nie wolno!!) musisz wszystkim na lewo i na prawo i przez glosniki oglaszac ze Twoj facet byl uzalezniony. z czasem wszystko przejdzie. w moim przypadku bardzo pomaga wiara w Boga. Modle sie za niego i za mnie. Chce zeby byl szczesliwy i wolny w koncu, dlatego sie modle za niego. jestem 2 tygodnie "po rozwodzie", ale jakos zaufalam Bogu i czuje sie dobrze. To jest moj sposob i rozwiaznie mojego problemu. Rok temu przezylam nawrocenie i dlatego doroslam do tej decyzji o rozstaniu. Jezeli chce stworzyc zdrowa normalna rodzine nie moge sie wiazac z osoba, ktora ma problemy. dlatego przez rok modlilam ( caly rok!!!) o wole Bożą: byc z nim czy nie byc, bylam nawet gotowa na to, zeby on mnie zostawil, choc nie dawalam powodow. Nawet wyjechalam na pol roku za granice. wrocilam i po miesiacu dojrzalam do decyzji. Teraz jestem wolna i wiem ze potrafie podejmowac odwazne i mysle, ze odpowiedzialne decyzje. Podjelam ja tak szybko (bylo bardzo bardzo ciezko), ale mialam dosc klamstw i dziwnych zachowan. mam 24 lata, koncze studia, bede szukac pracy i chcialabym kiedys miec szczesliwa normalna zdrowa rodzine bez problemow. Nie jest super latwo,ale nie jest tez tragicznie ciezko. Ja mam zaufanie ze bedzie dobrze. Jeszcze nie wiem do konca jakie beda skutki mojej decyzji. Moze dopiero za 10 lat okaze sie ze byly owocne. A moze za 20 lat. Czasem mam tez iskierke nadziei, ze moze jak moj facet spadnie na dno, zmieni swoje zycie i wyjdzie z nalogu. i bedziemy kiedys razem. jak nie teraz to moze za 10, 20 lat. jak mamy byc razem to bedziemy. ale teraz jestem sama i bedzie dobrze. A jesli nie bedziemy razem to tez bedzie dobrze. Nie wyobrazam sobie zycia w strachu, nerwach, niepokju, stresie. Czy ja mam zwariowac? Kto mi pozniej pomoze jak zwiaruje? to jest problem, na ktory mamy wplyw. To nie jet zadna katastrofa ani choroba, ktora dotyka nas niespodzianie. My sami sobie sciagamy te problemy na siebie. Ja postanowailam zerwac poniewaz dojrzalam do tej decyzji. nie czuje nienawisci w stosunku do niego. Zalozylam i zakladam najgorsze-ze nie bedziemy juz razem. i zyje z ta mysla. Bedzie dobrze. Dziewczyny nie dajcie sie, miejcie sile i odwage, idzcie same nawet na terapie. Zycie 20-30 lat z problemem, a pozniej rozwod, a co biedne dzieci? Dzieci nie sa niczemu winne! My je sami skazujemy na taki los, a przeciez wiedzialysmy co bralysmy!!! Ja po 5 latach obudzilam sie z amoku i podjelam ostateczna, rozpaczliwa decyzje: KONIEC!
Mój związek nie przetrwał niestety... ale nie dlatego , że ja nie chciałam... chciałam Mu pomóc wyjśc z tego potwornego nałogu... Ale to On zdecydował, że lepiej będzie jak się rozstaniemy, bo Jego zdaniem nigdy nie uda Mu się wyjść z nałogu i że wie, że zmarnuje mi zycie. On jest świadomy swojego problemu. Kiedyś, gdy jeszcze nie byliśy razem, wiele razy próbował różnych terapi, ale zawsze jednak wracał do palenia... Czas kiedy byliśmy razem, to czas kiedy nie palił. Bardzo dużo wtedy rozmawialiśmy o tym nałogu, właściwie to On mi opowiadał o tych wszystkich mechanizmach. Mozna powiedzieć , że wie o tym wszystko, wie co się powinno robić aby z tego wyjść, ale nie potrafi tej wiedzy u siebie skutecznie zastosować...
Wika jak sie kobieto czujesz? dajesz sobie rade? Ja też zawsze wyciągalam ręke do mojego byłego faceta.
Niestety on wczoraj wyslał mi smsa .. ze nie przyjedzie i mam racje ze on zawsze bedzie jarał. WWięc w ten oto sposób zakończył sie mój zwiazek. Strasznie tęsknie cierpię.
Nie możesz pisać nowych tematów Nie możesz odpowiadać w tematach Nie możesz zmieniać swoich postów Nie możesz usuwać swoich postów Nie możesz głosować w ankietach